wtorek, 1 stycznia 2013

Rozdział 2


       Nastał nowy dzień. Wstałam wcześnie, bo z tej radości i podekscytowania nie mogłam spac. A poza tym mój ukochany braciszek z samego rana zaczął swój recital pod prysznicem. Nie zdziwię się gdy nasi sąsiedzi zaczną uciekac mimo, ze mieszkamy w domku dwurodzinnym. Całe szczęście rodzina Fiołkowskich jest przyzwyczajona do codziennych koncertów Macka i moich zresztą też.
      Mój pokój rano wyglądał jeszcze lepiej niż wczoraj. W porannym świetle mogłam zobaczyc każdy szczegół tego średniej wielkości wnętrza z ogromnym łożkiem po środku.Wszystko wyglądało dokładnie tak jak to sobie zaplanowałam i mimo tych wszystkich bagaży, pudeł i sterty ciuchów, które wczoraj rzuciłam w kąt pokój wyglądał przepięknie. Zresztą jak cały nasz dom. Myślę, że ta przeprowadzka to bardzo dobry krok na tej ścieżce zwanej moim życiem. Nowe miasto to nowe perspektywy, nowe znajomości i możliwości spełniania marzeń ( a tego bardzo dużo w mojej głowie).Ale czy na pewno odnajdę się w nowej sytuacji? Przecież po wakacjach zacznie się szkoła i te wszystkie obowiązki... Ehh co ma być to będzie. Nie mogś poddac się od razu na starcie. Mam przy sobie najlepszą przyjaciółkę i rodzinę, czego mi więcej potrzeba? Razem jakoś damy rade...
      Moje rozmyślania przerwało burczenie w brzuchu, nic dziwnego przecież cały wczorajszy dzień z nerwów nie mogłam nic jeśc. Chyba więc czas nadrobic zaległości. Prędko podreptałam na dół w mojej piżamce w małpki i jednym, wielkim kołtunie na głowie. Zatrzymałam się na przedostatnim schodku, zaraz za mną zbiegł Maciek w bokserkach ( ahh jak ten czubek kocha paradowac w gatkach z rana -.-) Stanęliśmy trochę zdezorientowani, spojrzeliśmy na siebie a następnie na utkwione w nas sześc par oczu. (Musieliśmy wygladac komicznie :p).
No! Nareszcie są nasze śpiochy! - krzyknęła Rose a jej dźwięczny głos rozbrzmiał w całym pomieszczniu.
Co wy tu wszyscy robicie? - zapytałam.
Postanowiliśmy wpaśc do was na pierwsze śniadanko w nowym domu – odparła ciocia z uśmiechem. 
Super!... naprawdę świetnie!Ale mogliście nas wczesniej uprzedzic. Nie musielibyscie oglądac tej oto Zmory. – powiedział Maciek wskazując na mnie dystyngowanym gestem jakby ogłaszał przybycie Królowej Elżbiety.
Haha bardzo śmieszne śpiewający Romeo w bokserkach w misie. Szczerze współczuje twojej wybrance, której będziesz śpiewał serenady pod oknem. - rzuciłam mu złowrogie spojrzenie, choc w moim wykonaniu i tak wyglądało dośc śmiesznie.
Dobra dzieciaki nie gadac tylko siadac i jeśc!
Dobrze tatusiu... – odparliśmy zgodnie i ze spuszczonymi głowami i zabawnymi grymasami na twarzy (niczym dzieci, którym ktoś zabrał ulubioną zabawkę) ruszyliśmy w stronę stołu.
Ale Macieju dobrze by było gdybyś najpierw włożył cos na siebie. – powiedział tata próbując powstrzymac śmiech.
Pierwszy dzień i już wszyscy się mnie czepiają – odezwał się Maciek z udawanym oburzeniem i pobiegł schodami na górę.
Ahh uwielbiam nasze wspólne śniadania. Szkoda tylko, że nie zdarzają się często. Zazwyczaj tata i wujek mają dużo pracy w firmie więc wychodzą wcześniej a moja mama od czasu do czasu wyjeżdża w delegacje. Ale nie mam co narzekac, bo gdy już nadarzy się taka okazja jest naprawdę wesoło.

      Po śniadaniu wróciłam na górę do swojego pokoju. Przekraczając próg drzwi wlazłam w stertę kartonów, które pozostawiłam wczoraj w lekkim nieładzie.
- Cholera! - wrzasnęłam. Jedno z pudełek spadło na podłogę. Szybkim ruchem podniosłam je i zaczęłam sprawdzac czy wszystkie znajdujące się w nim rzeczy są całe. Na szczęście nic się nie uszkodziło więc mogłam spokojnie odstawic pudełko i zając się doprowadzeniem mojego wyglądu do stanu użyteczności publicznej. Poszłam więc do mojej prywatnej łazienki i wzięłam długą, odprężającą kąpiel. Zrobiłam lekki makijaż i ubrałam się w ulubione jeansy i czerwony top. Włosy zaczesałam na bok w kłosa. Po czym zabrałam się do ogarniania tego chaosu panującego w moim idealnym świecie.
Julia!!! - usłyszałam krzyk mamy.
Tak? - mama powoli wchodziła schodami na górę.
Mogłabyś skoczyc do sklepu po kilka produktów? - zapytała po wejsciu do mojego pokoju.
No skoro tak ładnie prosisz – uśmiechnęłam się – tylko daj mi listę.
Najwidoczniej mój idealny świat musi jeszcze poczekac zanim doprowadzę go do całkowitego porządku.

      Pogoda w Londynie pozostawiała wiele do życzenia. Jak na tą porę roku było dośc chłodno bo jedynie 19 stopni i wiał lekki wiatr. Zarzuciłam więc na siebie cienki, kremowy sweterek oraz apaszkę pod kolor i czerwone Conversy, po czym udałam się na zakupy do marketu znajdującego się przecznicę dalej.
Wracając przyglądałam się otaczającym mnie widokom naszej ulicy. Jak to brzmi... naszej... Wszystkie domy są takie zadbane i piękne. Zresztą cała ulica (mimo nie zbyt ciekawej pogody) wygląda naprawdę zadziwiająco ładnie.
Szłam wolnym krokiem niosąc dwie torby z zakupami. Wszystko wyglądało tak spokojnie gdy nagle zza rogu wyjechał jakiś chłopak na rowerze, pędził w moją stronę z dużą prędkością. Chciałam ustąpic mu z drogi ale nim zdążyłam zejśc na bok, zostałam trącona przez rower i upadłam na chodnik z dużym hukiem. Nie wiem czy to ja czy upadające torby narobiły tyle hałasu...
-Jak jeździsz palancie!!! - krzyknęłam z całych sił, ale rowerzysta zapewne mnie nie słyszał, bo był już dobre 15 metrów dalej.
Spojrzałam wokół siebie na rozrzucone po całym chodniku jabłka, które były w jednej z toreb. - No pięknie, jeszcze tego brakowało – burknęłam pod nosem.
Wszystko w porządku? - usłyszałam męski głos za moimi plecami. Po chwili stanął przede mną średniego wzrostu chłopak, o jasno brązowych, krótko ściętych i lekko kręconych włosach. Wyciągnął do mnie rękę. Chwyciłam ją. Powoli podciągnął mnie do góry.
Tak, nic mi nie jest – powiedziałam cichutko. Chłopak spojrzał na mnie jak na idiotkę. Widac było, że jest lekko zdezorientowany albo zszokowany. Na jego twarzy pojawił się grymas, coś w stylu ,,WTF?” Nadal trzymał moją dłoń.
Kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi? Czy aż tak źle wyglądam? Nawet nie zauważyłam, że przez cały czas patrze mu w oczy, a miał bardzo ładne oczy... piękne brązowe oczy...chwileczkę...nooo tak <palmface> . Własnie uświadomiłam sobie, że odpowiedziałam mu po polsku. Nic więc dziwnego, że chłopak się przestraszył. - ojej przepraszam nie ten język – uśmiechnęłam się lekko – tak, wszystko w porządku, dzięki, że pytasz. - nieznajomy puścił moją dłoń.
Dobrze, że nic Ci się nie stało – uśmiechnął się. Kurcze uśmiech też miał śliczny. Aaaa o czym ja myślę! Julka! Weź się w garsc!
Rozejrzałam się dookoła na leżące wszędzie jabłka.
Ahh jak zwykle musiałam narobic niezłego zamieszania. - spojrzałam na chłopaka.
Spokojnie,nie Ty pierwsza i nie ostatnia a to zaraz pozbieramy. – ponownie się uśmiechnął, po czym przykucnął i zaczął zbierac jabłka w koszulkę.
Oj zostaw to ….
Liam – odparł i podał mi rękę na przywitanie (dziwnieee mógł się przedstawic wcześniej kiedy jakieś 2 minuty trzymał moją dłoń, ale widocznie był w zbyt ciężkim szoku :p)
Zostaw to L-Liam dam sobie radę!
Ale ja Ci z chęcią pomogę … - spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
Julia – dopowiedziałam i również zabrałam się za zbieranie owoców z chodnika.
- A więc skąd jesteś Julio? - zapytał Liam
z Polski, tak naprawdę to mój pierwszy dzień tutaj, no w sumie może drugi bo przyjechaliśmy wczoraj po południu, a ja już musiałam narozrabiac .
Heh ale to nie była Twoja wina, sama widziałaś, że ten idiota nie umie jeździc jak człowiek. – zaśmiał się.
No w sumie może masz rację. - w końcu udało nam się zebrac wszystkie jabłka więc mogłam wracac do domu. Schyliłam się żeby wziąśc torby, podniosłam je gdy nagle poczułam ból w prawym nadgarstku.
Ałaaa!! - krzyknęłam – chyba jednak nie wszystko jest w porządku – odparłam i postawiłam torby z powrotem na ziemi.
Julia co Ci jest? - zapytał poważnym tonem.
Chyba troszeczkę obtłukłam nadgarstek, ale nic mi nie będzie.
Chodź, pomogę Ci zaniesc te torby do domu, nie wyglądają na zbyt lekkie.
Dziękuję, to miło z Twojej strony - powiedziałam troszkę zawstydzona – głupio mi Cie tak wykorzystywac.
Przestań, to przecież żaden problem, lubimy pomagac nowym sąsiadom – odparł z uśmiechem.
Szliśmy powoli, w między czasie rozmawialiśmy, Liam wypytywał o Polskę, potem przyznał, że faktycznie troszeczkę się zdziwił kiedy odezwałam się w obcym dla niego języku. Ja zapytałam go o to jak jest w Londynie, jacy są tu ludzie i czy pogoda jest zawsze taka beznadziejna. On odparł ze śmiechem, że ludzie są mili i uczynni jak on a pogoda nie ma większego znaczenia kiedy otaczają nas wartościowe osoby. Nawet nie zauważyłam kiedy doszliśmy na miejsce.
To tutaj! Jeszcze raz dziękuję za pomoc – skierowałam te słowa do stojącego przede mną chłopaka.
-Ależ nie ma za co. Cała przyjemnosc po mojej stronie. – odpowiedział Liam z lekko zadziornym uśmieszkiem.
- Ależ jest, nie mam pojęcia jak Ci się odwdzięczę.
Może wybierzesz się kiedyś ze mną na kawę w ramach rewanżu?
- Jasne. O ile nie jesteś zboczeńcem albo seryjnym mordercą. - zachichotałam.
Aż tak źle wyglądam?? - zaśmiał się chłopak. - Jakbyś jeszcze czegoś potrzebowała to znajdziesz mnie w domu obok. – powiedział wskazując na budynek.
Dobrze. Jeszcze raz dziękuję. Do zobaczenia!
Do zobaczenia! - odpowiedział, a ja weszłam do domu.
Oczywiście nie odbyło się bez pytań co tak długo? Więc całe zajście musiałam opowiedziec mamie. Noo może pominęłam kilka faktów o ślicznych oczach i uśmiechu Liama. Ale zachowałam sens tej historii. Okazało się, że mój nadgarstek jest zwichnięty, zastanawia mnie tylko jakim cudem nie poczułam tego wcześniej gdy chłopak pomagał mi wstac albo przy zbieraniu jabłek. Może byłam tak rozkojarzona, że nawet nie czułam żadnego bólu. W każdym bądź razie nic wielkiego się nie stało a nawet dzięki temu zajściu poznałam całkiem przyzwoitego sąsiada. ;)

                       __________________________________________

I w ten oto sposób  przebiegło pierwsze spotkanie Julki i Liama. Jak zareaguje dziewczyna na wieśc, że jej sąsiad jest jednym z członków zespołu, za którym nie przepada? Czy Rose uda się przekonac ją do chłopaka i jego kumpli?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz