poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 26!


ROZDZIAŁ 26

- Wiesz co? Bo moim zdaniem wygląda na to, że mi nie ufasz!!!Uważasz, że jako Twoja dziewczyna nie powinnam o tym wiedziec?!!
-Jak możesz tak mówic? Po prostu nie chciałem żebyś niepotrzebnie się przejmowała! Ale skoro wściekasz się o coś takiego to chyba Ty mi nie ufasz!!! - od samego rana w całym domu rozbrzmiewały krzyki Liama i moje. Jak widac nie potrafimy przeżyc dwóch dni bez kłótni. Tak chyba nie powinno być i sama nie wiem co o tym myślec. Jak brzmiało to przysłowie? Ach tak – kto się czubi ten się lubi. Patrząc na to w ten sposób wszystko jest z nami w porządku, prawda? Ale zacznijmy od początku.
Następnego dnia po naszym kręglowym starciu wszyscy byliśmy w świetnym humorze, zwłaszcza wygrana drużyna ale nam przegranym również dopisywał wspaniały nastrój, dlatego też nazwaliśmy naszą cudowną grupę ,,Lucky Losers” i postanowiliśmy, że nastepnym razem skopiemy im tyłki. Przecież wszyscy doskonale wiedzą, że daliśmy im wygrac z litości. :D
- Przestańcie już się tłumaczyc i przyznajcie w końcu, że jesteśmy od was lepsi. - powiedział zadowolony Louis. Wychodzac z toalety usłyszałam ,,burzliwą” rozmowę naszych chłopców. Dziewczyny były na górze i zbierały swoje rzeczy. Ja natomiast uporałam się z tym wcześniej i postanowiłam wrócic do domu szybciej aby ogarnąc się przed wieczorem, gdyż zdecydowalismy, że wybierzemy się do jakiegoś klubu.
- Nigdy w życiu! - odparł Hazza – Mieliście szczęście i tyle! A poza tym Liam był troszeczkę rozkojarzony. - dodał rozbawiony Loczek.
- A dziwisz mu się? - odezwał się Malik – w końcu takie laski nie rosną na drzewach. - w tym momencie ich rozmowa wydała mi się bardzo interesująca, więc powoli zaczęłam zmierzac w ich kieruku.
- Dobrze gadasz Malik! - wykrzyknął Horanek – Poza tym Liaś złożył autograf na jej biuście a trzeba przyznac, że dziewczyna ma czym oddychac.
- A widzieliście jak się zarumienił – wolnym krokiem wkraczałam do kuchni gdzie przebywały te małpiszony. Siedzieli do mnie tyłem z wyjątkiem Liama, który zauważył moje przyjście i zaczął dawac im ,,potajemne” znaki aby przestali.
- Oj dajcie spokój chłopaki – powiedział lekko zdenerwowany przy czym wykonywał zabawne ruchy dłońmi. Niestety mi nie było do śmiechu.
- Byłeś taki...rozochocony! - zaśmiał się Lou – naprawdę szkoda, że nie widziałeś swojej miny.
- Wyglądałeś jakbyś chciał ją...
- naprawdę wystarczy.
- Czy ja o czymś nie wiem? - powiedziałam lekko podirytowanym tonem, gdyż usłyszałam chyba wystarczającą część tej rozmowy żeby zorientowac się o co im chodzi.
- Upss... - wysyczał Hazza
- To my... zostawimy was samych... - dodał Lou i nagle wszyscy jak na zawołanie zaczęli wstawac ze swoich miejsc.
- Nie, nie zostańcie – odparłam, a oni patrzyli na mnie z przerażeniem. - nie przeszkadzajcie sobie, ja właśnie wychodziłam.
- Skarbie ja Ci to wszystko wyjaśnię... - Payne szybko wstał z krzesła i zbliżył się do mnie.
- nie trudź się, jestem na tyle inteligentna, że potrafię wyciągnąc wnioski z waszej rozmowy. - odparłam oburzona.
- Julka...to była po prostu jakaś fanka, poprosiła o autograf i tyle...fakt, że był on w nietypowym miejscu ale...to przecież nic nie znaczyło.
- Ooo naprawdę? - powiedziałam oskarżycielskim tonem i skrzyżowałam ręce na piersiach. - to dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? Przecież to nic takiego, prawda?
- Po prostu wiedziałem, że się zdenerwujesz... - zrobił krok w przód próbując znaleźc się jak najbliżej mnie ale od razu się cofnęłam.
-Wiesz co? Bo moim zdaniem wygląda na to, że mi nie ufasz!!!Uważasz, że jako Twoja dziewczyna nie powinnam o tym wiedziec?!!
-Jak możesz tak mówic? Po prostu nie chciałem żebyś niepotrzebnie się przejmowała! Ale skoro wściekasz się o coś takiego to chyba Ty mi nie ufasz!!! - wydaje mi się, że nasze wrzaski było słychac na ulicy. Reszta chłopców tylko na nas patrzyła w milczeniu. Bez słowa odwróciłam się i zaczęłam kirowac ku wyjściu – albo jesteś zazdrosna – dodał Payne z dumą.
- Nie jestem zazdrosna – cofnęłam się o kilka kroków tak, że znów znalazłam się przed Liamem. - Albo wiesz co? Jestem.. I mam już tego wszystkiego dosyć! Było o wiele łatwiej gdy byliśmy tylko przyjaciółmi!!!
- Hymm rzeczywiście masz rację, może powinniśmy byli przy tym pozostac, zamiast ładowac się w jakiś związek bez przyszłości!!! - te słowa zabrzmiały ostro i dosadnie. Zabolało. Nie mogłam uwierzyc, że to zdanie wypłyneło z jego ust. Byłam w szoku. Spojrzałam na Liama i poczułam, że w moich oczach pojawiają się łzy więc szybko odwróciłam się i popędziłam do wyjścia.
- Julka! - usłyszałam za sobą i nagle poczułam jak chwyta mnie za dłoń i mocno przyciaga do siebie. Wpadłam w jego ramiona, próbowałam stawiac opór ale na marne, więc w końcu się poddałam. Objęłam go delikatnie w pasie i wtuliłam w jego tors. Liam tulił mnie mocno i lewą ręką głaskał po włosach. - Cśii... kochanie...przecież wiesz, że wcale tak nie myślę. - pocałował mnie w czoło. Jednak to nie wystarczyło. Gwałtownym ruchem oderwałam się do niego.
- Myślę, że powinnam już iśc – powiedziałam ocierając łzy. - porozmawiamy wieczorem, muszę przemyślec kilka spraw. - dodałam i tym razem już opuściłam dom chłopaków.

    Dochodził wieczór a mianowicie 18:00. Za godzinę mieliśmy się spotkac u chłopaków, a ja wyglądałam jak potwór z Lochness. Jednak postanowiłam, że tym razem muszę wyglądac tak pięknie jak jeszcze nigdy w życiu. Tak więc założyłam najkrótszą czarną sukienkę jaką tylko miałam w szafie z przepięknym wycięciem na plecach. Zrobiłam perfekcyjny makijaż, włosy skręciłam lokówką i była gotowa na podbój klubu Heartbreak, do którego mieliśmy pójśc.


   Właśnie miałam zamiar wychodzic gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Zdziwiłam się. Właściwie to nie byłam zdziwiona, logiczne, że ktos mógł po mnie przyjśc skoro wspólnie wybieraliśmy się do klubu. Po prostu miałam nadzieję, że za drzwiami nie zastanę Liama, bo nie miałam ochoty na kolejną kłótnię. Całe szczęście tym razem moje prośby zostały wysłuchane i gdy otworzyłam drzwi moim oczom ukazała się usmiechnięta twarz pewnego blondynka. Zabawne, Nialler jest starszy ode mnie ale czasem wydaje mi się, że to taki slodki dzieciaczek ^^ Też tak macie?
- Hej Skarbie! - zwrócił się do mnie Horanek, a kąciki moich ust od razu powędrowały ku górze – gotowa do wyjścia?
- Witaj przystojniaku! - uściskałam go na przywitanie, choc właściwie się już widzielismy dziś. - Tak już prawie, wezmę tylko torebkę.
- Właściwie to...nie śpiesz się. - powiedział Niall przekraczając próg mojego domu i zamykając za sobą drzwi.
- Ohoo czyżby szyowała się poważna rozmowa? - zapytałam lekko rozbawiona unosząc jedną brew.
- No, można tak to ując...
- Niall! Proszę Cię! Idziemy się świetnie bawic, więc nie psuj nam obojgu humoru jakąś drętwą gadką! - nieświadomie podniosłam głos - ,,powinnaś porozmawiac z Liamem, Julka”, ,,on nic nie zrobił Julka” Ja to wszystko słyszałam już z tysiąc razy, a znamy się zaledwie dwa miesiące?
- Ej ej tylko się nie denerwuj. - blondyn podszedł do mnie i mnie przytulił, tak po prostu, i chyba właśnie tego potrzebowałam. Powoli zaczęłam się uspokajac, choc nawet nie wiem co mnie tak bardzo rozzłościło. - a tak poza tym to...jesteś w ciąży? - dodał lekko rozbawiony
- Co? Nie! Skąd Ci to przyszło do glowy?! - moja reakcja była gwałtowna ale już nie przepełniona zlością. Nawet rozśmieszyło mnie to jego pytaanie.
- Jeśli nie to w porządku. - uśmiechnął się – po prostu myślałem, że hormony Ci świrują. - po tej odpowiedzi zaczęłam się smiac. - Ej, no co w tym śmiesznego? Po prostu bałem się, że zostanę wujkiem a chyba jestem na to troszeczkę za młody nie sądzisz? Nie mówiąc już o Tobie. - posłał mi swoje ,,spojrzenie” po czym obydwoje wybuchnelismy smiechem.
- Dzięki Horanku, Ty wiesz jak poprawic człowiekowi humor. - cmoknęłam go w policzek, uwolniłam się z jego uścisku i zaczęłam zmierzac w kierunku sofy, na której leżała moja torebka.
- Ooo widzę, że zaczynasz się rozkręcac.
- Niall! - krzyknęłam i rzuciłam w niego poduszką, którą akurat miałam pod ręką, jednak chłopak złapał ją w locie.
- Przecież ja nic nie mówiłem. - zrobił słodką minę niewiniątka i zaczął rozglądac się dookoła jakby chcial uniknąc kontaktu wzrokowego. Uśmiechnęłam się pod nosem. - a tak na poważnie... to chciałem Cię przeprosic.
- Ty? za co? - zapytałam zdziwiona.
- Oj Julcia dobrze wiesz za co. Za te głupie komentarze rano. Przecież wiesz jacy oni są.... i ja. Paplamy trzy po trzy a potem wychodzą z tego dziwne sytuacje. Kto by pomyślał, że przypadkiem usłyszysz naszą rozmowę.
- Niall, to nie wasza wina... - nie dał mi dokończyc.
- Nie chcieliśmy żeby tak wyszło, naprawę. I wiem, że nie chcesz tego słuchac ale ,,on nic nie zrobił Julka” - zaczął udawac mnie, ale pewnie przesadził. Przecież ja tak nie mówię :) Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Okej. - odpowiedziałam.
- Okej? To tyle?
- Tak tyle. Choc już, bo pojadą bez nas. - wzięłam Horanka pod rękę i skierowalismy się ku wyjściu.

***

      Kiedy skręciliśmy w jakąś wąską uliczkę zobaczyłam ogromny napis HEARTBREAK CLUB nad głównym wejściem. Właściwie z zewnątrz klub wyglądał bardzo ciekawie i zachęcająco, no może oprócz tych tłumów ludzi cisnących się w ogromnej kolejce, która ciągnęła się do połowy ulicy. Ale oczywiście pewne osoby są wyjątkami od tej reguły i nie muszą stac w kolejkach. I tak chodzi tu naszych chłopców. Bo po pierwsze wejściówki mieliśmy załatwione wcześniej a po drugie...po drugie chyba wiadomo o co chodzi. I pewnie wszyscy pomyslą, że zwariowałam ale wkurzyło mnie to. Tak! Dobrze widzicie – wkurzyło. No bo co to ma znaczyc, że wszyscy normalni ludzie stoją w kolejce tylko jacyś wybrańcy wchodzą sobie od tak, ze względu na to, że córeczka jakiegoś bodyguarda ich ubóstwia! To jest po prostu przegięcie! Ale mniejsza już o to. Może powodem tego, że wkurzało mnie wszystko dookoła była moja złośc na Liama, bo ciągle byłam na niego zła. Całe szczęście nawet się do mnie nie odzywał więc nie musiałam zwracac na niego większej uwagi.
Bawiliśmy się świetnie! Mieliśmy duży stolik gdzieś w kącie więc ludzie nie zwracali na nas tzn. na nich (bo ja właściwie jestem nikim) tak wielkiej uwagi. Oczywiście dużo czasu spędziliśmy na parkiecie, bo gdy ja i Rosie na niego wejdziemy ciężko nas stamtąd ściągnąc. Nawet kilka razy Harry błagał Rozalcię żeby poszli na chwilę usiąśc, i nie wiem jakim cudem ale mu się udawało. Jak widac Harold ma na nią szczególny wpływ :D
Tak wyszło, że w końcu zostałam na parkiecie sama z Niallerem. Jestem mu ogromnie wdzięczna za to, że przez cały ten czas dotrzywmywał mi towarzystwa. Oczywiście z resztą, z wyjątkiem pana Payne'a, również spędziłam mnóstwo czasu i było naprawdę wspaniale, ale to Horanek praktycznie nie odstępował mnie na krok i co dziwne nawet mi to nie przeszkadzało. Jestem z tych osób niestety, które nie lubią jak ktoś jest przy nich przez cały czas ale jak widac Niall jest wyjątkiem. Po prostu uwielbiam tego chłopaka i żałuję, że wcześniej nie mieliśmy ze sobą takiego kontaktu. Tak więc, gdy wszyscy sobie gdzieś poszli, a tak dokładnie to Rosie z Hazzą oraz El z Lou poszli do stolika, Zayn siedział przy stoliku obok i prowadził konwersację z pewnymi trzema ślicznotkami, natomiast Liam...właściwie nie widziałam go z parkietu, ale może to lepiej dla mnie, zostaliśmy sami z Niallerem.
- …. Julka czy Ty mnie w ogóle słuchałaś? - zapytał nagle Nialler oskażycielskim, lecz lekko rozbawionym tonem, machając mi przy tym ręką przed twarzą.
- Co? Jasne, że Cię słuchałam. - odpowedziałam trochę zamyślona.
- No to w takim razie możesz odpowiedziec na moje pytanie. - uśmiechnął się cwaniacko. Kurczę, przyłapał mnie.
- No, dobrze...nie słuchałam, przepraszam. - odparłam skruszona – co to było za pytanie?
- nie było żadnego. - odpowiedział zadowolony.
- Nialler! - wykrzyknęłam i szturchnęłam go lekko łokciem. - przepraszam, że psuje Ci cały wieczór.
- Ej nie mów tak, ja się bawię doskonale!
- Tylko tak mówisz. Zobacz ile ślicznych dziewczyn kręci się dookoła a Ty spędzasz czas ze mną, a ja nawet nie potrafię Cię wysłuchac.
- Po pierwsze Ty jesteś z nich wszstkich najśliczniejsza... i mówię całkowice szczerze, więc nawet nie waż się zaprzeczac. - chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie, bo akurat Dj zapuścił wolniejszy kawałek. Delikatnie przerzuciłam ręce przez jego szyje a on objął mnie w pasie i zaczęliśmy kołysac się na boki.
- A po drugie? - spytałam.
- Po drugie?...A tak po drugie! Po drugie myślę, że potrzebujesz dzisiaj towarzystwa miłego, kochanego, uroczego i jakże zabawnego przyjaciela, który nie pozwoli na to aby makijaż spłynął z Twoich pięknych oczu – uśmiechnął się delikatnie – no chyba, że ze śmiechu. - dodał i przytulił mnie mocno.
- Ooo dziękuję skarbie. - powiedziałam i cmoknęłam blondaska w policzek. - i właśnie za to Cię uwielbiam.
- Ooo proszę to już drugi buziak dzisiejszego wieczoru. - posłał mi swój zalotny uśmieszek – Lepiej uważaj, bo Liam mnie z domu wyrzuci i to będzie Twoja wina. - dodał rozbawiony, jednak mi zrzedła mina. Zauważył to. - Chodź, może powinniśmy wrócic do stolika.
- Dobrze. - odparłam cicho.
Zaczęliśmy przedzierac się przez tłum roztańczonych ludzi. Niektórzy z nich byli już mocno pijani i musieliśmy uważac, aby przypadkiem nie dostac od kogoś po zębach. Chwyciłam Niallera pod ramię i szliśmy spokojnym krokiem w kierunku stolików, śmiejąc się przy tym w niebogłosy. Gdy już minęliśmy tych wszystkich ludzi moje spojrzenie powędrowało w kierunku baru, Horanek również zwrócił swój wzrok w tamtą stronę. Nagle zamilkliśmy. Przy barze siedział Liam i rozmawiał z grupką otaczających go dziewczyn. Wszystkie były wysokie i miały piękne bląd włosy. dokładne przeciwieństwa mnie. - pomyślalam. Patrzeliśmy w tamtym kierunku jeszcze chwilę.
- idź... - powiedział do mnie Niall. W odpowiedzi tylko spojrzałam na niego niepewnym wzrokiem, on natomiast oswobodził moją, ściskającą jego ramię rękę i delikatnie popchnął mnie do przodu.
Ruszyłam. Byłam troszeczkę zdenerwowana ale wiedziałam, że prędzej czy później muszę się do niego odezwac, przecież jakby nie patrzec nadal jestem jego dziewczyną, chyba.
Liam siedział zwrócony bokiem do baru a przodem do dwóch blondynek, które pozostały po tej chmarze. Podeszłam do niego od tyłu i delikatnym ruchem przesunęłam ręką po jego szyi i ułożyłam ją na ramieniu.
- Wybaczcie dziewczęta ale niestety musicie już iśc. - powiedziałam spokojnym ale stanowczym tonem. Aż sama byłam zaskoczona, że tak dobrze mi to wyszło. Blondyneczki zrobiły zdziwione miny i posłały Liamowi spojrzenie, którego nie potrafiłam rozszyforwac. Pewnie miało ono oznaczac ,,czego chce od Ciebie ta suka” - no już! - dodałam – czy mogłyby was...tu … nie być...w tej chwili? - rzuciły mi pełenie nienawiści spojrzenia i ruszyły swoje zgrabne cztery litery a właściwie osiem.
Gdy odeszły Liam chwycił moją dłoń, wciąż spoczywającą na jego ramieniu, jednak szybko ją cofnęłam. Usiadłam na krześle obok i odwróciłam się przodem do baru.
- Poproszę martini. - zwróciłam się do barmana, który posłał mi przepiękny uśmiech.
- Ja również. - dodał Liam i przysunął swoje krzesełko tak blisko mojego, że stykaliśmy się ramionami. - w końcu znalazła się moja zazdrośnica. - kąciki jego ust lekko podciągnęły się ku górze. Już chciałam zaprzeczyc, ale...
- myślisz, że powinniśmy o tym porozmawiac? - powiedziałam tylko nadal patrząc przed siebie. Odpowiedziała mi cisza. Liam obejrzał się przez ramię, na stolik przy którym siedziała reszta naszego towarzystwa.
- Myślisz, że zauważyliby jakbyśmy stąd wyszli? - zapytał w końcu.
- Żartujesz? Nawet nie zauważyliby, gdyby tornado przeszło przez środek parkietu! - odparłam lekko rozbawiona, ale od razu spoważniałam.
- W takim razie...co powiesz na spacer? - spytał niepewnie.
- Marzyłam, żeby opuścic to miejsce. - odpowidziałam – Nie z Tobą! - dodałam szybko, żeby nie zrozumiał mnie źle ale w moim wypadku wychodzi zawsze gorzej. - To znaczy nie planowałam...nie...po prostu...
- w porządku. - ton jego głosu stał się nieco chłodny, ale wyciągnął swoją dłoń, spojrzał mi w oczy i lekko się uśmiechnął. Więc ostrożnie położyłam swoją dłoń na jego dłoni a on ,,pomógł” mi wstac z krzesełka. Dałabym sobie radę sama ale to w sumie miło z jego strony. Od razu gdy wstałam puściłam jego rękę. Nie był zadowolony z tego powodu, czułam to.

      Szliśmy wąskim korytarzem, przez który wcześniej wchodziliśmy do środka. Payne szedł przodem, a ja trzymałam się blisko niego, niestety było to konieczne, ponieważ roiło się tam od różnych ludzi, nie chciałam zgubic się w tłumie.
- Liam? - chłopak odwrócił się w moją stronę – możesz chwilę poczekac? Chiałabym skorzystac z toalety.
- Jasne. - odparł i cofnął się o dwa kroki tak, że znalazł się bardzo blisko mnie. Otworzyłam drzwi od damskiej toalety, jednak to co tam zobaczyłam lekko mnie zszokowało. Powiedzmy, że jakaś urocza para miała silną potrzebę bliskości więc postanowili ją załatwic na samym środku tego pomieszczenia.
- O mój Boże! - krzyknęłam z trzaskiem zamykając drzwi i odskoczyłam w stronę Liama mocno chwytając się jego ramienia. - cóż, chyba nie będę im przeszkadzac. - powiedziałam rozbawiona po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem. - Błagam zabierz mnie stąd. - poprosiłam nadal się śmiejąc i jeszcze mocniej wtuliłam się w jego rękę.
- Już się robi kochanie. - odparł, po czym jedną ręką chwycił mnie w pasie, drugą za nogi i podniósł do góry. Jego zachowanie mnie zaskoczyło, byłam zmuszona objąc go za szyję i muszę przyznac, że czułam się trochę niezręcznie. Chłopak przedzierał się przez tłum ze skupioną i jak zauważyłam zadowoloną miną a ja uważnie przyglądałam się jego twarzy. Wyglądał inaczej niż wtedy gdy poznaliśmy się jakiś czas temu. Jego twarz nabrała dojrzalszego wyrazu, tak jakby w jedej chwili z małego chłopca zmienił się w faceta.
- Co? - zapytał łagodnym tonem przenosząc swoje spojrzenie na mnie. - Mam coś na twarzy?
- ee..nie … nic – odparłam i oderwałam od niego swój wzrok i obojętnie spojrzałam na to co znajdowało się przed nami. - drzwi... - dodałam wskazując na nie palcem.
- Tak. - Liam postawił mnie z powrotem na ziemi, pociągnął za klamkę i otworzył przed nami drzwi.
Oczywiście tylko ja jestem taką niezdarą, że musiałam potknąc się przechodząc przez próg i poleciałam prosto na Liama. Udało mi się go chwycic co uratowało mnie przed upadkiem.
- o mój Boże! Przepraszam! Nie chciałam....
- Nic Ci nie jest? - zapytał Liam śmiejąc się ze mnie.
- Jest dobrze... chyba... - odparłam i sama zaczęłam się z siebie śmiac, bo moje potknięcie musiało wyglądac komicznie.
- Cieszę się, że jesteś w jednym kawałku. - powiedział chłopak mocno mnie do siebie i przyciągając i powoli zaczął zbliżac swoje usta do moich. Wiedziałam, że w końcu do tego dojdzie. Czy on myśli, że naprawi wszystko jednym głupim pocałunkiem. Szybko odsunęłam się od niego zanim nasze wargi zdążyły się złączyc.
- Ekhmm...taak...ja też się cieszę... - skrzyżowałam ręce na piersiach i wbiłam wzrok w chodnik. Czułam na sobie jego wzrok, jednak nie chciałam spojrzec mu w oczy. Nie bałam się tylko po prostu wiedziałam dokładnie jak on na mnie patrzy i wiedziałam, że gdy na niego spojrzę zrobi mi się go żal. Zapanowało milczenie. Długie i męczące. Powoli szliśmy przed siebie, tym samym oddalając się od klubu. Im dalej byliśmy tym coraz chłodniejszy wiatr powiewał od czasu do czasu. Nadal gapiłam się na chodnik i skutecznie unikałam spojrzenia Liama.
- Czekaj!... - usłyszałam nagle i w końcu odwróciłam się w stronę chłopaka, który jednym ruchem ściągnął z siebie marynarkę i delikatnie nałożył ją na moje nagie ramiona muskając je przy tym opuszkami palców. - masz, bo zmarzniesz. - dodał spokojnie a przez jego twarz przpłynął cień uśmiechu.
- Dzięki – odparłam, a kąciki moich ust uniosły się ku górze prawie niezauważalnie. Ale on to zauważył. - Liam...
- Julka ja... - zaczęliśmy w tym samym momencie
- Ty zacznij... - powiedziałam i skierowałam na niego swój zaciekawiony wzrok.
- Dobrze, a więc...ekh...to bez sensu...
- zgadzam się...
- co?? Chodzi mi o to, że to bez sensu, bo cały dzień myślałem nad tym co powiem Ci gdy dojdzie już do tej rozmowy a teraz kompletnie nie potrafię znaleźc słów... Nie wiem ile usłyszałaś z naszej porannej rozmowy ale dobrze wiesz, że ta sytuacja...z tą fanką nic dla mnie nie znaczyła. Chłopcy jak zwykle nabijali się ze mnie i trochę podkolorowali swoją wersję wydarzeń. A ja potem też powiedziałem trochę za dużo. I chcę Cię przep...
- Nie przepraszaj! - przerwałam mu. Spojrzał na mnie zaskoczony. - mam już dosyć Twoich przeprosin.
- No dobrzee...ale czekaj...co jest dla Ciebie bez sensu? - zapytał a ja uśwaidomiłam sobie, że czasem mogę ugryźc się w język. Milczałam przez chwilę. - Julka? - ponaglił mnie.
- Wszystko Liam! Naprawdę tego nie widzisz? - posłałam mu pytające spojrzenie – my, ten cały nasz związek... to nie ma sesnu!!! I nie musisz mnie przepraszac, bo to co powiedziałeś rano jest prawdą!
- Julia o czym Ty do cholery mówisz?!! - ooo użył pełnej wersji mojego imienia, jest wkurzony i to bardzo.
- Liam proszę Cię nie udawaj! Oboje o tym myśleliśmy i dobrze o tym wiesz! Więc chociaż teraz nie kłam i powiedz mi prosto w twarz, że nie ma sesnu tego dłużej ciągnąc. Czy Ty widzisz co się z nami dzieje? Kłócimy się praktycznie codziennie, a jeśli nadarzy się dzień bez kłótni to mamy jakieś święto chyba... a wiesz dlaczego to co powiedziałeś rano wypłynęło z Twoich ust?...
- Julka nie....
- Bo tak myślisz Liam... - łzy zaczęły napływac mi do oczu i wydawało mi się, że oczy Liama też zaczęły się pocic.
- Czyli chcesz powiedziec, że ze mną zrywasz, tak? Że to wszystko nic dla Ciebie nie znaczy?A przez ten cały czas udawałaś?! Udawałaś, że mnie kochasz! Wiesz co jest w tym najzabawniejsze? Że ja Ci uwierzyłem...Uwierzyłem w to, że w końcu znalazłem osobę, która docenia mnie nie dlatego, że jestem sławny tylko dostrzega we mnie coś więcej. Widzi mnie nie jako gwiazdora, tylko jako normalnego chłopaka. Osobę, która mnie rozumie... - jego głos zaczęł cichnąc, a ja zalałam się łzami. I w tym momencie uśwaidomiłam sobie, że kocham go bardziej niż przypuszczałam...
- Liam... - powiedziałam przez łzy – co z nami będzie?
- Nie mam pojęcia...ale musisz wiedziec, że tak łatwo nie dam Ci odejśc. Jesteś na mnie skazana skarbie. - uśmiechnął się delikatnie i chwycił moją dłoń.
- Kocham Cię, idioto! - powiedziałam tylko i wpadłam w jego objęcia.
- Ja Ciebie też. - odparł. W tej samej chwili odezwał się jego telefon.Patrzyłam na Liama zaciekawionym wzrokiem gdy wyciągnął urządzenie z kieszeni spodni i zerknął na wyświetlacz.
- To Zayn. Pewnie się o nas martwią. - poinformował mnie po czym odebrał.

***
- Co? Liam? Nic nie słyszę!...Czekaj...nie rozłączaj się!!! - zdenerwowany Zayn krzyczał do telefonu – Fuck! -dodał gdy połączenie zostało przerwane. Wokoło panował ogromny hałas spowodowany rozmowami ludzi i głośną muzyką puszczaną przez Dj'a. Zayn nerwowym krokiem podszedł do stolika przy którym siedziała reszta towarzystwa.
- Nie uwierzycie jak nas wystawili! - powiedział z wyrzutem.
- Jak to? Gdzie oni się podziewają? - spytała El
- Czego się dowiedziałeś? - Harry spojrzał na Malika pytającym wzrokiem.
- No poszli sobie! - krzyknął Zayn.
- Jak to sobie poszli? - zapytała lekko zmartwiona Rosie.
- No po prostu...nie wiem...Liam powiedział, że spotakmy się w domu.
- I tak po prostu wyszli nie mówiąc nam nic? - do rozmowy dołączył Louis.
- Tak Lou, tak zwyczajnie nas zostawili. Mogli chociaż powiedziec dokąd idą ale jak widac to jakaś pilnie strzeżona tajemnica, bo nawet przez telefon nie mogłem z niego nic wyciągnąc.
- Błagam was przestańcie. - powiedział Niall spokojnym tonem – przestańcie się zachowywac jak ich niańki! Julka i Liam najwidoczniej potrzebowali chwili spokoju, więc dajcie im tą chwilę. Chcieli porozmawiac na osobności, czy to was tak dziwi? - wszyscy spojrzeli na Horana lekko zaskoczeni.
- Myślę, że wasz kolega ma rację. - odezwał się kobiecy głos – przepraszam nie powinnam była podsłuchiwac – powiedziała dziewczyna, gdy wszystkie spojrzenia skierowały się na nią. Była to jedna z blondynek, które wcześniej przy barze rozmawiały z Liamem. Dziewczyna była bardzo ładna, miała kręcone włosy opadające na ramiona i duże niebieskie oczy. Od razu zwróciła na siebie uwagę Zayna. - Jestem Perrie – wyciągnęła do niego rękę na przywitanie, ponieważ stał obok niej.
- Cześc, jestem Zayn. - uśmiechnął się uroczo – a to Niall, El, Louis, Rosie i Harry – dodał wskazując kolejno na osoby przy stoliku.
- Hej! - Perrie pomachała do nich z uśmiechem. - a więc wybaczcie, że się wtrącam ale przez przypadek usłyszałam waszą rozmowę. Jakiś czas temu rozmawiałam z waszym kolegą Liamem i podeszła do nas ta dziewczyna, przynajmniej wydaje mi się, że to o nią chodzi, taka brunetka...
- Julka... - przerwał jej Zayn.
- Tak właśnie i... cóż...była troszeczkę niemiła, perfidnie wygoniła mnie i moją koleżankę, to było troche niegrzeczne... - blondynka przerwała na chwilę.
- Jesteś pewna, że to była nasza Julka? - uniosła się Rosie.
- Na 99% - odparła Perrie
- ach w sumie jej się nie dziwię – dodała Rose złośliwie, po czym zmierzyła Perrie od stóp do głów.
- Faktycznie to trochę do Julki niepodobne – odezwał się Horan.
- Mówię tylko jak było – oburzyła się blondynka – a Ty widziałeś jak do nas podchodziła – zwróciła się do Niallera.
- Dobra uspokójcie się wszyscy! - uniósł się Malik – dajcie Perrie dokończyc – dodał i posłał jej delikatny uśmiech, który ona odwzajemniła.
- A więc wygoniła nas... i wyglądało na to, że chciała z nim porozmawiac. Potem widziałam tylko jak kierują się w stronę wyjścia.
- No cóż akurat tyle wiedzieliśmy – powiedział lekko zawiedziony Harry, że nie dostali więcej przydatynch informacji. - ale dzięki Perrie. Miło, że chciałaś nam pomóc. - uśmiechnął się do dziewczyny. - Auł! - zawył i rzucił Rosie wrogie spojrznie po tym jak kopneła go pod stołem.
- Perrie, może dosiądziesz się do nas? - zapytał Zayn.
- No nie wiem czy powinnam...
- No dawaj! Malikowi się nie odmawia. - powiedział Lou, na co dziewczyna się zaśmiała i przystanęła na ich propozycję. Eleonor i Rosie rzuciły sobie porozumiewawcze spojrzenia.
- Eee wiecie co, my z Rosie musimy iśc do toalety. - rzuciła El.
- Tak, właśnie! - zgodziła się z nią Rosie i dziewczyny wstały z miejsc.
- Tylko wy nam nie znikajcie. - zwrócił się do nich Lou.
- Nie martw się. Zaraz wracamy. - odparła Tomlinsonowa i podarowała swojemu chłopakowi słodkiego buziaka.

***
- Boże skąd się wzięła ta laska? - Rosie szeptała do El gdy próbowały przedrzec się przez rozbawiony tłum.
- Nie mam pojęcia ale nie dziwię się, że Julka zachowała się wobec niej złośliwie. W ogóle co to ma znaczyc? Przychodzi sobie do naszego stolika i udaje, że nie chce się wtrącac a jednak to robi.
- Ale Zaynowi się to podoba.
- Najwidoczniej. - rzuciła krótko Eleonor i pchnęła drzwi od toalety. W środku było kilka dziewczyn więc Rosie z El podeszły do lustra i zaczęły poprawiac makijaż. Dwie dziewczyny obok rozmawiały rozbawione, widac było, że są już nieco wstawione. Minęła chwila zanim opuściły pomieszczenie. Kiedy wyszły, Rosie podeszła do kabin, aby sprawdzic czy oby na pewno zostały same.
- Dobra, nikogo tu już nie ma. - zwróciła się do El.
- Świetnie. Myślisz, że powinnyśmy zadzwonic do Julki?
- Wiesz zrobiłabym to od razu gdyby nie to, że ona jest teraz z Liamem i jakoś nie sądzę, że odebrałaby ten telefon. Zayn ledwo cokolwiek wyciągnął z Liama. Jakoś nie są zbyt chętni do zwierzeń.
- Właściwie co się z nimi dzieje? Praktycznie cały wieczór się do siebie nieodzywali. - zapytała zdziwiona Eleonor. - Myślisz, że znów się się pokłócili?
- Ach nie mam pojęcia, ale właściwie dlaczego Julka tak nagle wyszła dzisiaj rano? Bo jakoś nie chce mi się wierzyc w tłumaczenia chłopców.
- Oni coś kręcą, jestem tego pewna. Może napiszę do niej sms-a, na pewno go odczyta.
- W sumie to nie jest zły pomysł. - Rosie zgodziła się z El. - nadal coś mi tu nie gra. Dlaczego ta dziewczyna pojawiła się tak nagle.
- Nie wiem Rosie ale ona jest jakaś podejrzana. - odpowiedziała pani Tomlinson stukając w klawiaturę swojego telefonu. W pomieszczeniu rozległo się jakieś dziwne stukanie w ściany, a światło zaczęło gasnąc i zapalac się ponownie. - ale to jeszcze bardziej – dodała zdziwiona. - chyba powinnyśmy stąd wyjśc.

***
Szliśmy z Liamem przez Park, który znajdował się niedaleko naszych domów, w milczeniu. Nagle rozległ się dźwięk mojego telefonu. Szybko wyciągnęłam urządzenie z torebki i spojrzałam na wyświetlacz. Wiadomośc od Eleonor.

,,Najświeższe informacje: laseczka, która rozmawiała z Liamem przykolegowała się do naszego stolika i opowiadała jaka niegrzeczna byłaś wobec niej. Podejrzana postac. Za to Zayn jest nią oczarowany”

- coś się stało? - zapytał Liam widząc wyraz mojej twarzy.
- N-nie nic – odparłam przenosząc na niego wzrok po czym wróciłam do gapienia się w ekran komórki, aby sprawdzic czy oby na pewno dobrze wszystko przeczytałam.Tak.Dobrze. - Liam? - zaczęłam. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. - kim były te dziewczyny, z ktorymi rozmawiałeś gdy do was podeszłam?
- A co znów jesteś zazdrosna? - zapytał z uśmiechem na twarzy.
- Nie, nie o to chodzi – odpowiedziałam – nie jestem o Ciebie zazdrosna. A więc...
- nie mam pojęcia, po prostu jakieś dziewczyny....nawet nie pamiętam ich imion...chociaż nie, czekaj...jedna miała coś na P.....Pierce....Perrie...o Perrie tak!
- Mhmm – szybciutko napisałam wiadomośc do El z pytaniem jak ma na imię ta dziewczyna. Po kilku sekundach otrzymałam odpowiedź : ,,Perrie” - a więc ta Perrie? - ciągnęłam dalej – mówiła coś o sobie?
- Właściwie nie mówiła o sobie wiele, a przynajmniej nic istotnego.
- No dobrze, a...?
- Julka! Czy Ty prowadzisz jakieś śledztwo? - zapytał rozbawiony Payne.
- Co? Nie! Po prostu chciałam dowiedziec się czegoś o Twojej nowej koleżance, to tyle. - posłałam mu lekki uśmiech. Nawet nie zauważyłam kiedy znaleźliśmy się pod moim domem.
- Dotarliśmy na miejsce. - zwrócił się do mnie Liaś. Staliśmy pod drzwiami, naprzeciwko siebie i nagle zrobiło się jakoś niezręcznie.
- Takkk...chcesz możeee...wpaśc...na kawę? - na ustach Liama pojawił się wielki uśmiech, jednak jego odpowiedź mnie zaskoczyła.
- Wiesz...bardzo chętnie bym wpadł, alee...jest 2 w nocy, kawa o tej godzinie? - zaśmiał się.
- Liam! - jęknęłam, a on zbliżył się do mnie, objął w pasie tak, że utonęłam w jego ramionach.
- Julcia, nie chcę Cię skrzywdzic. - zaczął szpetac mi do ucha - Wiem, że Twoich rodziców i Macka nie ma w domu i nie wiem do czego mogłoby dojśc, gdybyśmy przez cały czas byli zupełnie sami, więc.... dzisiaj się tu pożegnamy, ponieważ nie chcę żebyś żałowała jakiejkolwiek decyzji. - gdy skończył delikatnie ujął moją twarz w dłonie i złożył na moich ustach subtelny pocałunek.
- Mówiłam Ci już, że Cię kocham? - zapytałam.
- Hymm coś mi się obiło o uszy – posłał mi swój piękny uśmiech – ale nie będę narzekał jeśli te słowa będą padały z Twoich ust częściej....dobranoc skarbie. - szepnął mi do ucha na pożegnanie i ponownie złączył nasze usta razem.


Po wejściu do domu od razu zdjęłam buty, od których strasznie rozbolały mnie stopy, torebkę rzuciłam na komodę i zdjęłam z siebie marynarkę Liama. No właśnie. Kompletnie zapomniałam, że mam ją na sobie. Zastanawiałam się nad tym, czy pójśc mu ją oddac gdy nagle usłyszałam jakieś ciche stukanie i czyjeś kroki. Wystraszyłam się, ponieważ wiedziałam, że nikogo nie powinno być w domu. Rodzice wyjechali na weekend z rodzicami Rosie a Maciek poszedł na jakąś imprezę i zdaje się, że miał nocowac u Kim. Stałam jak sparaliżowana a hałas stawał się coraz głośniejszy. Prawie czułam na sobie czyiś oddech. Chwyciłam pierwsze co mi wpadło pod rękę...parasolka...nie jest tragicznie. Wszędzie panowała ciemnośc, paliła się jedynie mała lampka przy drzwiach, którą zapaliłam gdy weszłam do domu. Powoli, pocichutku zaczęłam kierowac się w stronę salonu, uzbrojona w moje ,,narzędzie”. Myślałam, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Gdy odgłosy wzmogły się jeszcze bardziej i poczułam, że napastnik znajduje się za mną, odwróciłam się gwałtownie na pięcie, machnęłam parasolką i z całej siły uderzyłam ,,księcia ciemności” w głowę a następnie kopnęłam w czułe miejsce. To się nazywa akcja w stylu Makowskiej.
-Auuułłł! - zawył z bólu – zwariowałaś! - krzyknął, zwijając się z bólu. Nagle zaczęłam żałowac swojej decyzji. Szybko podbiegłam do ściany i włączyłam światło.
- O matko! Nic Ci nie jest? - zapytałam przestraszona. Teraz zobaczyłam, że moim napastnikiem jest młody chłopak starszy ode mnie ze trzy lata, dosyć wysoki z brązowymi włosami.
- Nie, wszystko w porządku... to tylko zmiażdżone jaja, nic takiego. - odparł z ironią sycząc z bólu, a ja myślałam, że zaraz wybuchnę śmiechem, jednak udało mi się powstrzymac.
- I rozbity łuk brwiowy. - dodałam.
- Co?! - chłopak wrzasnął i pospiesznie dotknął swojego krwawiącego łuku.
- Przepraszam, nie chciałam Ci zrobic krzywdy! Kim Ty wgl jesteś i co robisz w moim domu?
- A Ty? - zapytał, nadal lekko podirytowany.
- Co ja robię w swoim domu? No nie wiem, może mieszkam! - odparłam wkurzona i rozbawiona jednocześnie. Pierwszy raz pobiłam faceta, chyba powinnam być z siebie dumna, że tak ładnie go załatwiłam.
- Dobra, przyznaję, to było idiotyczne pytanie. - powiedział już trochę spokojniejszym tonem, próbując podnieśc się z podłogi. - jestem Dave – wyciągnął rękę na przywitanie, tą samą, którą chwilę wcześniej trzymał się za krocze. Spojrzałam na jego dłoń trochę niechętnie. Dave od razu zorientował się o co mi chodzi, bo cofnął rękę. - a tak, przepraszam... jestem kol...
- kolega Macka...Dave... no tak, teraz wszystko rozumiem.
- A Ty jesteś?
- Julka, jego siostra... miło mi... - już miałam wyciągac rękę, jedak zwinnym ruchem ją cofnełam i pomachałam Dave'owi na przywitanie. - ale co Ty właściwie tu robisz??? - zapytałam trochę zdenerwowana, bo dlaczego niby jakiś obcy koleś przebywa w moim domu pod nieobecnośc wszystkich. - Gdzie jest mój brat?
- To długa historia...powiedzmy, że Maciek nie był w stanie, więc odprowadziłem go do domu. Słuchaj czy mógłbym...
- usiąśc! - dokończyłam za niego – jasne! Tam masz kanapę – wskazałam na miejsce spoczynku i zaczęłam kierowac się w tamtą stronę za Dave'em. - tooo gdzie on teraz....
- u siebie w pokoju – powiedział chłopak posyłając mi nieśmiały uśmiech. Trochę to dziwne ale najwidoczniej czytamy sobie w myślach. Telepatia. - chyba powinnaś do niego zajrzec.
- Jezu! Naprawdę! Jest aż tak źle?!
- No cóż uwierz mi, że było gorzej. Teraz jest już prawie normalnie. Tylkoo... Maciek wygaduje jakieś bzdury o osobach, których nie znam i … chyba ktoś powinnien mieć na niego oko, bo można powiedziec, że on jest zrozpaczony...
- No dobrze, w takim razie sprawdzę co u niego ale najpierw opatrzę Twoją ranę. - odparłam i uśmiechnęłam się do Dave'a
- co? daj spokój, nie musisz się mną przejmowac.
- Muszę, to w końcu ja Cię tak urządziłam więc pozwól chociaż, że nakleję Ci plasterek, okej?
- No dobra – zgodził się niechętnie. Szybciutko pobiegłam do łazienki po apteczkę pierwszej pomocy i byłam gotowa opatrywania rannego.

     Usiadłam na kanapie koło Dave'a a apteczkę położyłam na jego kolanach, aby mieć do niej łatwy dostęp.
- Tylko siedź spokojnie – powiedziałam miłym aczkolwiek stanowczym tonem. - może troszeczke zapiec – dodałam po czym przyłożylam do jego rany wacik nasączony wodą utlenioną aby ją przemyc. Dave zasyczał. Starałam się być jak najbardziej delikatna, subtelnymi ruchami przecierałam miejsce, w które trafiłam parasolką. - Nie ruszaj głową! - zwróciłam mu uwagę, jednak chłopak się nie słuchał. A co więcej robił to specjalnie, więc chwyciłam do za podbródek i starłam się utrzymac jego głowę w jednej pozycji. Wzięłam kolejny wacik, a Dave znów zasyczał.
- Muszę przynac, że jak na dziewczynę i to taką drobną, masz siłę – wysyczał przez zęby.
- Mam to uznac za komplement? - zapytałam dziwnym tonem, który mógł zabrzmiec uwodzicielsko. Nie zrobiłam tego celowo.
- Jak najbardziej. - odwrócił głowę w moją stronę i się uśmiechnął. No ja nie wytrzymam, nawet siłą nie mogę utrzymac jego głowy w jednym miesjcu. - może starczy już tego? - zapytał i chwycił moją słoń odciągając ją od swojego łuku brwiowego.
- A co? Wymiękasz? - zaśmiałam się. O dziwo to na niego podziałałao i grzecznie trzymał głowę nieruchomo, tyle, że zwrócony był w moją stronę i cały czas czułam na sobie jego spojrzenie. To było lekko krępujące.
- Maciek nie wspominał nigdy, że ma siostrę – oświadczył – w dodatku taką ładną. - poczułam, że moja twarz zalewa się rumieńcem. Dlaczego zawsze w takim momencie?
- Ekhhm – chrząknęłam, nie miałam pojęcia co mu na to odpowiedziec, cały czas skupiałam się na jego skaleczeniu – już, gotowe! - powiedziałam – jeszcze tylko plasterek.... - bardzo delikatnie nakleiłam mu plaster – i tadaaam! Dzieło skończone! Proszę bardzo, możesz zobaczyc się w lusterku. - podałam mu małe podręczne lusterko, które akurat zostawiłam na stoliku w salonie.
- Kubuś Puchatek? Serio? - rzucił mi ,,gardzące” spojrzenie – dlaczego musi być różowy, nie mógłby być chociaż niebieski?
- Nie marudź! Nie miałam innego a poza tym chyba różowy plasterek z Kubusiem Puchatkiem nie ujmuje Twojemu męstwu, prawda? - rozbawiło mnie jego zachowanie, gorzej niż dziecko
- Pfff, oczywiście, że nie. A wątpisz w to? - uwodzicielsko poruszył brwiami a ja zdałam sobie sprawę, że siedzę o wiele za blisko.
- Oczywiście, że nie. Jak dla mnie nawet w sukience i szpilkach wyglądałbyś jak 100%-towy facet. - wybuchnęłam śmiechem, bo trochę zbyt realistycznie wyobraziłam sobie Dave'a w sukience.
- No bardzo śmieszne!
- Bardzo! - odpowiedziałam za co oberwało się moim włosom, które po interwencji Dave'a wyglądały jak jeden wielki kołtun.
- Teraz przegiąłeś stary...tak może robic tylko mój starszy braciszek. - starałam się zachowac powagę ale mi to nie wychodziło.
- Właśnie...może powinniśmy sprawdzic co u niego? - zaproponował chłopak i stwierdziłam, że może nie jest taki zły, przynajmniej obchodzi go stan mojego pijanego brata.

Cichutko weszliśmy do sypialni Macieja, który o dziwo nie spał. W jego pokoju unosił się obrzydliwy zapach alkoholu a koło łożka stała miska wypełniona wiadomą substancją.
- Juleczkaaa! - krzyknął Maciek gdy tylko mnie zobaczył. - Choc tu do mnie kochana siostrzyczko! - wstał z łóżka i z rozłożonymi rękami kierował się w moją stronę.
- Nawet się do mnie nie zbliżaj Makowski! - powiedziałam wkurzona a Dave stojący za mną zachichotał. - mogę wiedziec co Cię tak śmieszy? - odwróciłam się i rzuciłam mu poważne spojrzenie. Chłopak uniósł tylko ręce w obronnym geście i uśmiechnął się.
- Juleczko dlaczego jesteś taka wrednaaa? - odezwał się mój brat.
- Nie jestem wredna tylko zła...na Ciebie. Boże Maciek jedzie tu gorzej niż w gorzelni! - natychmiast otworzyłam okno, bo myślałam, że zaraz puszczę tam pawia. - Zobacz jak Ty wyglądasz człowieku!
- Nawet Ty mnie nie kochasz. - powiedział zasmucony Maciek.
- Co Ty wygadujesz idioto?! - wrzasnęłam a Dave podszedł do mnie i szepnął mi do ucha ,,znowu się zaczyna”
- No tak...taka jest prawda...ale...ale ja ją kocham....Julkaaa! Kocham ją rozumiesz?...dlaczego ona mnie nie kocha?
- Maciek co się stało? Kim z Tobą zerwała? - zapytałam trochę zatroskana, bo mój brat serio wyglądał na załamanego. Spojrzałam na Dave'a pytającym wzrokiem ale on tak samo jak ja nie wiedział o co chodzi.
- Kim? Nie...Kim nie...Rosie – odpowiedział Maciek trochę nieskładnie. Kiedy wypowiedział imię mojej najlepszej przyjaciółki stanęłam w bezruchu. Byłam tak zaskoczona, że myślałam, że zaraz upadnę z wrażenia.
- Kim jest Rosie? - zapytał Dave poważnym tonem widząc moją minę.
- Moją przyjaciółką – odpowiedziałam nadal będąc w ogromnym szoku. - ale jak to? Maciek, co Ty bradzisz?!
- Pocałowałem ją! - krzyknął po czym walnął się na łóżko.
- Pocałowałeś Rosie?! - to zdziwiło mnie jeszcze bardziej.
- Mhmmm....bo ja ją kocham! - powiedział to z taką rozpaczą w glosie – Ale ona jest z tym idiotą...Haaazzzzoooommm.
- Maciek co Ty... - już chciałam na niego nawrzeszczec gdy Dave chwycił mnie za rękę.
- Nie chciałbym się wtrącac ale może lepiej nawrzeszczysz na niego jutro, zobacz w jakim jest stanie...tylko pogorszysz sytuację. - powiedział spokojnie. Nie znoszę jak ktoś mówi mi co mam robic ale Dave miał rację i tak mój brat prawdopodobnie nic nie będzie jutro pamiętał. Wzięłam głęboki oddech aby trochę się uspokoic.
- Oj Maciuś...jak Ty wyglądasz? - powiedziałam siadając na brzegu jego łóżka.
- Jak śmiec? - zapytał
- Tak, dokładnie. - odparłam trochę rozbawiona jego żałosnym głosem. - ale pamiętaj, że ja Cię kocham, chocby nie wiem co. - uśmiechnęłam się do niego a on odwzajemnił ten uśmiech i już rozłożył ręce aby wziąśc mnie w swoje ramiona – ale... żadnego przutulania dopóki się nie wykapiesz! Już marsz do łazienki!

- Dobrze siostrzyczko! - odparł śpiewnie i pędem poszedł się myc.

________________________________________________________________
                                             ________________________
Po długiej przerwie, w końcu udało mi się wstawic kolejny rozdział. Mam nadzieję, że zostanie pozytywnie przyjety i oceniony.

                                                                                                           Paula

wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 25


Wchodziłam właśnie z Harrym na górę do mojego pokoju, ciekawe jak się wytłumaczy za wczorajszy dzień. Najpierw mi obiecuje, ze przyjdzie, potem wysyła Nialla a sam idzie na imprezę z Edem. Ten chłopak jest ciężki do zrozumienia. Usiadłam na łóżku a on oparł się o nie dłoni nachylając nade mną.
-Czekam … - powiedziałam niecierpliwie. Jego wyraz twarzy zmienił się w sekundę i po chwili siedział obok mnie na łóżku. Patrząc na mnie tymi kocimi oczami myśląc że coś zdziała. - No nie patrz się tak na mnie – obróciłam głowę w drugą stronę – Miałeś do mnie przyjść wczoraj, czekałam na ciebie a ty poszedłeś sobie na jakąś głupią imprezę z Edem, nawet nie pisząc głupiego smsa czy wszystko ze mną dobrze. - Spuściłam głowę patrząc na moje pomalowane na kolor granatowy paznokcie u rąk.
-Przepraszam wiem to było głupie no ale nie mogłem mu odmówić jak mnie poprosił. Po za tym skąd wiesz gdzie byłem ? - zapytał, dostrzegłam w jego oczach nutkę zaciekawienia... i ten jego złośliwy uśmieszek.
-Nie jestem na tyle głupia żeby nie wejść choćby na twittera, na który było pełno zdjęć -,-
-Kochanie przecież nie powiedziałem że jesteś głupia – wziął moją mała dłoń i pocałował jej wierzch, następnie pocierając swoimi smukłymi palcami moje knykcie. - Nie złość się – przysunął się bliżej i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Wtuliłam się w jego wielkie ciało a on głaskał mnie po włosach. Siedzieliśmy tak przez dłuższy czas nie odzywając się, w pokoju było słychać tylko nasze oddechy, a my cieszyliśmy się swoją bliskością.
-Co powiesz żebyśmy poszli dzisiaj wszyscy na kręgle ? Gadałem z Maćkiem przed przyjściem do ciebie i stwierdziliśmy że to byłby świetny pomysł.
-Myślę ze to fajny pomysł tylko trzeba powiadomić resztę – uśmiecham się niepewnie.
-I Maciek przyjdzie ze swoją dziewczyną Kim, jestem ciekawy jaka jest.
Spojrzałam na niego a on zaczął chichotać jak głupi, odgarniając loki spadające mu na czoło. Zeszliśmy na dół gdzie siedziała Julka z moją mamą i rozmawiały.
-Julcia co ty tutaj robisz ?
-Przyszłam do ciebie, ale ciocia mi powiedziała że jesteś na górze z Harrym to nie chciałam wam przeszkadzać – uśmiechnęła się w naszym kierunku.
Opowiedzieliśmy jej o naszych planach na co ona się zgodziła i zadzwoniła do Liama, który powiedział reszcie o kręglach.


Godzinę później wszyscy byliśmy już pod kręgielnią. Średniej wielkości budynek w kolorze szaro-miętowym , wyglądał bardzo przytulnie oraz zachęcająco. Nie mieliśmy ochoty iść do jakiejś większej kręgielni, chcieliśmy mieć więcej prywatności, bo czym mniejsza przestrzeń tym mniej ludzi. Weszliśmy do środka, pierwsze co rzucało się w oczy to bar i mini restauracja dla gości, zeszliśmy schodami w dół gdzie znajdowała się tory do gry w kręgle, szatnie i wypożyczalnie specjalnego obuwia do gry. Zamówiliśmy picie i poszliśmy podzielić się na dwie drużyny. Oczywiście nie obyło się bez fochów, przekleństw i innych. W końcu zdecydowaliśmy że ja będę w drużynie z Louisem, Maćkiem i jego dziewczyną Kim oraz z Niallem. W drugiej drużynie była El, Julka, Liam, Harry i Zayn.

NO TO ZACZYNAMY ZABAWE


Jednak nie jestem taka słaba w kręgle jak myślałam, ostatni raz w tą grę grałam trzy lata temu na obozie. Nasz team prowadził 40 punktami co dawało nam niezłą przewagę. Harry usiadł na sofie i jęknoł.
-Nie podoba mi się ta gra – założył ręce na klatce piersiowej a na jego twarzy pojawił się grymas.
-Przecież to nie ja wymyśliłam wyjście tutaj tylko ty więc nie marudź – cmoknęłam go w policzek i usiadłam wtulając w jego ramię. Ja w porównaniu do niego jestem jak igiełka. Po chwili oderwałam się od Hazzy i poinformowałam go że idę na chwile do łazienki. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, wstał za mną i klepnął mnie w tyłek.
-Ty. Nigdzie. Nie. Idziesz. - zaakacentowałam każde słowo a on tylko się zaśmiał. Głupek. Idąc do toalety miałam wrażenie że ktoś idzie za mną, ale wmawiałam sobie ze to może ktoś z gości. Miałam wychodzić z kabiny łazienkowej, kiedy poczułam opór i zduszony chichot który po chwili ustał, w pomieszczeniu już nie było nikogo tylko ja a drzwi były czymś przytrzymywane. Modliłam się tylko o to ze wzięłam ze sobą telefon. Po chwili odnalazłam w kontaktach Julke i szybko do niej zadzwoniłam. Jeden sygnał. Drugi. Trzeci. Nie odbiera, cholera. Zadzwoniłam jeszcze raz i po chwili usłyszałam ten charakterystyczny głosik Juli.
-No co jest ?
-Choć do mnie szybko, ktoś za mną szedł i zamknął w łazience szybko Julka proszę cię.
Po chwili słyszałam jak coś upada na podłogę a drzwi się otwierają. Rzuciłam się na nią ze łzami w oczach i mocno przytuliłam. Spojrzałam na ziemie gdzie leżała jakaś belka i na niej napisane dużymi literami słowo SUKA.
-Rose co się stało ?
-Jak szłam do łazienki to słyszałam jakieś kroki za mną ale zbagatelizowałam to i szłam dalej, później jak chciałam wyjść to słyszałam zduszony śmiech, odgłosy jak ktoś wychodzi i ten opór na drzwiach. Nie mogłam się wydostać. To, to był Ben na na pewno – powiedziałam z przerażeniem w oczach.
Powoli się uspokoiłam i ruszyłyśmy razem z Julką na sale. Zabawa toczyła się w najlepsze, lecz ja miałam wrażenie że jednak ktoś mnie cały czas obserwuje.

Musze przyznać, że Kim jest całkiem sympatyczną osobą, może trochę nieśmiałą ale nad tym się popracuje. Dochodziła godzina 20 kiedy zaczęliśmy się zbierać. Zmieniłam buty na swoje, ubrałam kurtkę i ruszyliśmy do pizzeri która znajdowała się za rogiem.
-Roosie kwiatuszku ty mój kochany i naj...
-Dobra co knujesz Styles ? - zapytałam mojego chłopaka a on zaśmiał się gardłowo,
-Zostaniesz dzisiaj u mnie ? Wiesz ostatnio miałem koszmary i budziłem się w nocy, potem nie mogłem spać, jestem pewien, że kiedy będziesz przy mnie na pewno zasnę.
-Oj Harry Harry jak ty zmyślasz – zaczęłam kręcić głową.
-To jak ?
-Powiedzmy, że uwierzyłam w tę bajkę więc zostanę – powiedziałam i zaczęłam się śmiać. Po chwili znaleźliśmy się w całkiem przytulnej pizzeri. Zakład między nami był taki, przegrana drużyna stawia wszystkim pizze. Drużyna, w której znajdował się mój chłopak przegrała więc to im przypadł ten zaszczyt.

           Najedzeni wstaliśmy od stołu i wyszliśmy kierując się w stronę osiedla, gdzie znajdują się nasze domy. Londyn nocą wygląda naprawdę pięknie. Ciesze się że tu zamieszkaliśmy, jednak kiedy myślę ze za dwa tygodnie trzeba iść do szkoły, to odechciewa mi się wszystkiego. Został nam ostatni rok w liceum. Czyli, ze w tym roku matura a potem studia. Z dnia na dzień, boje się coraz bardziej, że nie przyzwyczaję się do nowej szkoły czy też rówieśnicy mnie nie zaakceptują. Rozmyślałam, nad tym co będzie się działo przez prawie całą drogę, kiedy reszta szła rozmawiając i śmiejąc się z nie zrozumiałych dla mnie rzeczy. 
-Ross co się nie odzywasz przez całą drogę – zagadał do mnie Nialler wybudzając mnie z mojego własnego świata – hmmm to jak odpowiesz mi ? - popatrzył na mnie podnosząc brwi.
-Nic mi nie jest, po prostu się zamyśliłam – uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę. Byłam już zmęczona a co najważniejsze to zmarzłam jak cholera mimo, ze jest połowa sierpnia to wieczory są naprawdę chłodne. Mieliśmy już wchodzić w ulice na której mieszkamy kiedy odezwał się Maciek.
-Dobra ja spadam pójdę odprowadzić Kim, żeby się nie włóczyła po nocy, nara – wszyscy odpowiedzieliśmy mu głośnym „cześć” po czym zaczęliśmy się śmiać. Wyciągnęłam telefon z tylniej kieszeni moich spodni. Napisałam wiadomość do mamy, żeby na mnie nie czekali, bo śpię u chłopaków i ze będę jutro. Odpowiedziała mi że i tak nie ma ich w domu bo pojechali do jej koleżanki i że zgadza się żebym została u mojego chłopaka i przyjaciół. Staliśmy już pod domem kiedy Louis szukał kluczy od domu, których nie mógł znaleźć.
-No nie mów że zgubiłeś klucze – pyta poważnie Liam a ja razem z Julką i Eleonor zaczynamy cicho chichotać. Lecz po chwili przestajemy kiedy Lou posyła nam groźne spojrzenie. Julka też zdecydowała się zostać u Liama a Eleonor ? Ona to prawie tam mieszka. W końcu udaje mu się znaleźć swoje klucze w kieszeni kurtki. Otworzył drzwi wpuszczając najpierw dziewczyny a potem sam się wepchał nie czekając aż wejdzie reszta. W domu było o wiele cieplej niż na zewnątrz z czego bardzo się ucieszyłam. W przedpokoju, każdy się rozebrał i weszliśmy do głębi tego wielkiego domu. Musiałam do toalety więc jak najszybciej poleciałam właśnie tam. Kiedy wyszłam na dole nie było już nikogo więc skierowałam się na piętro do Stylesowego pokoju. Zastałam tam głuchą cisze, nic, było ciemno a tego idioty jak nie ma to nie ma. Nagle słyszę charakterystyczny dźwięk za trzaskających się drzwi a przed sobą widzę Hazze który pochyla się w moim kierunku i zaczyna całować moją skórę na szyji. Naszą jakże miłą sytuacje przerwali Lou z El wchodząc BEZ pukania do pokoju.
-Pukać was matka nie nauczyła – zapytał Harry mrużąc oczy.
-Nie chcieliśmy sprawdzić co robicie, bo jakoś podejrzanie cicho u was – Lou wyszczerzył zęby El zaczęła chichotać. Momentalnie na mojej twarzy pojawił się rumieniec, więc głowę odwróciłam w stronę okna. Para wyszła a ja dopiero odwróciłam głowę, Hazz zaśmiał się cicho, pocałował w czoło i skierował się do łazienki. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na nasze wspólne zdjęcie, uśmiechnęłam się pod nosem i krzyknęłam :
-Jak wyjdziesz z łazienki to daj mi coś do spania
-Jak dla mnie możesz spać bez niczego – wiedziałam że się uśmiecha.
-Ja jednak skusze się na coś co bardziej mnie zakryje – położyłam się na łóżku.
-Rosie, Rosie w szafie coś sobie wygrzeb kochanie
-Nie, nie będę ci grzebać w szafie - zaśmiałam się, po chwili drzwi się otworzyły a moim oczom ukazała się postura Harrego Stylesa.
-Nie będę ci grzebać w szafie – zaczął mnie przedrzeźniać a ja chwyciłam pierwszą lepszą poduszkę i rzuciłam w niego. On jednak był sprytniejszy i złapał ją w locie -Nie ładnie tak rzucać we mnie poduszką – zaczął się do mnie niebezpieczne zbliżać. Po chwili mogłam poczuć jego zimne od wody ręce na całym moim ciele. Sekundę później zaczęłam się śmiać jak nienormalna i wić się pod Harrym. Jemu sprawiało to przyjemność i śmiał się ze mnie, kiedy w końcu udało mi się od niego uciec zamknęłam się w łazience. Nie chciałam już wychodzić po ciuchy od Harrego tylko wskoczyłam pod prysznic.
 
            Gdy już się umyłam, obwinęłam się ręcznikiem i związałam włosy wysoko na czubku głowy. Ostrożnie otworzyłam drzwi i zauważyłam Stylesa leżącego na łóżku z książką a obok naszykowane dla mnie ciuchy do spania. Podeszłam bliżej żeby wziąć moją piżamę. Nie chciałam mu teraz przeszkadzać więc ruszyłam do łazienki, bo zaczęło mi się robić zimno w samym ręczniku. Kiedy się już ubrałam ponownie ruszyłam do pokoju loczka. Leżał dalej w tej samej pozycji, ułożyłam się obok niego kładąc swoją głowę na jego torsie mocno się w niego wtulając.


*oczami Harrego*
Nie zauważyłem nawet kiedy Rosie zasnęła. Ucałowałem ją w czoło, odłożyłem książkę na bok i poszedłem w ślady mojej dziewczyny.
-Kocham Cię – szepnąłem a jej kąciki ust powędrowały lekko w górę.

..........................................................................................................
 
Wiem, nawaliłam. Rozdział jest krótki, nie dodawałam nic od chyba dwóch miesięcy i … i nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Nie będę się wykręcać, że nie mam czasu bo nauka pochłania każdą wolną chwile, bo mogłam się sprężyć i nawet w międzyczasie coś nabazgrać tak więc bardzo przepraszam.

Jest on takim troszkę prezentem na święta, a co do świąt to chcę Wam życzyć wszystkiego dobrego, radości, wymarzonych prezentów pod choinką oraz szczęśliwego nowego roku,a by przyszły był lepszy dla nas wszystkich.

No i oczywiście dzisiaj mamy bardzo ważną datę, nasz Louis kończy 22. Chciałybyśmy mu życzyć wszystkiego dobrego, żeby cały czas chodził uśmiechnięty oraz żeby pamiętał że my Directioners go kochamy całymi naszymi serduszkami, bo jest on jedyny i niepowtarzalny. Kochamy Cię Loui <3


 
                                                     Viki :*

środa, 9 października 2013

Rozdział 24

Miłej lektury ;)

             Popołudnie nie zapowiadało się najpiękniej. Błękitne do tej pory niebo spowiły gęste czarne chmury zwiastujące nadchodzącą ulewę, która pojawiła się niespodziewanie szybko. Kręciłam się po całym domu w starych dresach i ukochanej bluzie, którą ,,pożyczyłam” od Liama, nie mogąc sobie znaleźc miejsca. Ogromne krople deszczu dudniły w szyby a ja zasiadłam na kanapie w salonie i przyglądałam im się z uwagą. Jedna duża kropla toczyła zacięty wyścig z drugą o wiele mniejszą i pozornie słabszą. Szły łeb w łeb gdy nagle przy samej mecie mała, niewinnie wyglądająca kropelka przyśpieszyła i wygrała rywalizację. W nagrodę otrzymała coś wyjątkowego a mianowicie serce i to nie takie zwykłe serce, ale serce dziewczyny. Może naiwne, może beztroskie,może głupie, a może trochę zagubione ale na pewno kochające...
          Tak z pewnością zagubione...i nie chodzi o to, że nie wiem czego chcę, bo ja bardzo dobrze wiem. Po prostu nie potrafię zrozumiec, rozgryźc,ogarnąc moim małym mózgiem relacji Liam-Julka-Zayn. Boże! Przecież ja przed chwilą porównałam ich do kropli deszczu! Może wielki poeta uznałby to za twórcze wyrażenie uczuc ale ja uważam, że to jest zwyczajna...paranoja. I tak, ta duża to Zayn, chyba nie muszę tłumaczyc dlaczego.
         Nie nawidzę tego uczucia, którego nie potrafię nawet nazwac ani zdefiniowac. To takie uczucie bezsilności, albo raczej bezradności. Nie wiem co to jest ale TO mnie wykończy. Mam po prostu dosyć tej chorej sytuacji. W dodatku mój chłopak nie odzywa się od 1,5 dnia. Cudownie!
        Sama w domu. Za oknem ulewa, która zapewne przerodzi się w burzę. Jak całe moje życie. Tak, moje życie to burza, ulewa, grzmoty i pioruny i wszystko co z tym związane. Po prostu tego nie ogarniesz...
        Nagle usłyszałam pierwszy grzmot a wraz z nim dzwonek do drzwi. Podskoczyłam, a moje ciało przebiegł dreszcz. Jednak szybko uświadomiłam sobie, że pewnie Maciek zapomniał kluczy więc pobiegłam otworzyc. Gdy przyciągnęłam do siebie duże, drewniane drzwi spotkała mnie nie mała niespodzianka...
- Cześc! - powiedział posępnym tonem stojący naprzeciw, przemoczony od stóp do głów chłopak.
- Boże! Liam, jesteś cały mokry! - krzyknęłam i zwinnym ruchem chwyciłam jego dłoń wciągając go do środka. Nie ukrywam, że ogromnie ucieszyłam się na jego widok.
- Moglibyśmy porozmawiac. - dodał poważnie i posłał mi...hymm...spojrzenie.
- Jasne! Ale najpierw chodź się osuszyc. - odparłam i pociągnęłam go za sobą na górę. Milczał. Nie lubię kiedy milczy. Tzn. nie ma w tym nic złego jeśli wiem, że nie jest na mnie wkurzony. Weszliśmy do mojego pokoju, usadowiłam chłopaka na łóżku.
- Rozbieraj się! - rozkazałam a Payne spojrzał na mnie rozbawiony, jednak starał się zachowac powagę. - No co się tak patrzysz? Przecież Cię nie zgwałcę!
- Wiesz nie jestem pewny czego mogę się po Tobie spodziewac. - uśmiechnął się do mnie. Tak, UŚMIECHNĄŁ SIĘ, czyli nie jest tragicznie. A ja wywróciłam oczami i do niego podeszłam.
- Ręce do góry! - powiedziałam gdy stanęłam przed nim.
- Co?
- No już! - chłopak posłusznie wykonał polecenie a ja chwyciłam jego mokrą koszulkę i pociągnęłam do góry, tym samym odsłaniając jego klatkę piersiową. Rzuciłam ją na krzesło, przeczesałam dłonią jego zmierzwione włosy i delikatnie się uśmiechnęłam. - Ze spodniami chyba dasz sobie radę sam. - posłalam mu zadziorne spojrzenie i skierowałam się do łazienki w poszukiwaniu ręcznika. Gdy wyszłam Liam siedział już w samych bokserkach. Mrr.
-A teraz... okryj się kocykiem... żebyś mi się nie przeziębił. - powiedziałam milutko, delikatnie opatulając go miękkim materiałem. Payne przyglądał mi się z zaciekawieniem. Po chwili wskoczyłam na łóżko, uklęknęłam za Liamkiem i zaczęłam wycierac jego przemokniętą czuprynę w bialutki ręczniczek. Ostrożnie wytarłam ociekające wodą końcówki brązowych włosków, a następnie zajęłam się masowaniem jego głowy. Nadal milczał, jakby był zupełnie obojętny na wszystko co dzieje się wokół niego.
- Chciałeś porozmawiac. - Szepnęłam nachylając się do jego ucha i oplatając ręce wokół szyi. Momentalnie uderzył mnie jego zapach, ohh tak bardzo chciałam go pocałowac, albo chociaż czule przytulic, ale bezpieczniej było najpierw wyjaśnic wszystkie niejasności.
- Tak. Julka...ja...
- Poczekaj. - usiadłam po turecku obok niego, tak blisko jak tylko mogłam – Pozwól, że ja zacznę... - subtelnym ruchem złączyłam nasze dłonie razem. Liam uśmiechnął się pod nosem i skinął głową. - a więc...po pierwsze przepraszam, że Ci właśnie przerwałam, bo wiem, że tego nie znosisz, zresztą tak jak ja. Po drugie przepraszam za to, że nie poczekałam na Ciebie przedwczoraj, ale coś mi wypadło, wybacz... - mówiąc to potarłam kciukiem wierzch jego dłoni.
- Wiem, Zayn mi powiedział. - odparł spokojnie a ja kontynuowałam swoją wypowiedź.
- Po trzecie i to chyba będzie najdłuższe...przepraszam za moje zachowanie, nie powinnam była tak na Ciebie naskakiwac, przecież dobrze wiem, że się martwisz a ja zgrywam wielce poszkodowaną, przepraszam. Przepraszam, że nazwałam Cię bachorem, o ile dobrze pamiętam. Wiesz, że wcale tak nie myślę, jesteś najmądrzejszym i najbardziej odpwiedzialnym chłopakiem jakiego znam. Przepraszam też za to, że jestem wredna i unoszę się dumą, i nie liczę się z innymi i jestem egoistką i....
- Julka, ej! Skończ już, przecież wiesz, że wcale tak nie jest. - czule pogładził mój policzek.
- Nie prawda, bo jest...
- Cśśśśiiii...teraz moja kolej – posłał mi ciepły uśmiech – Przepraszam, że byłem wredny dla Zayna, po prostu chyba nie byłem gotowy na pogodzenie się z tą sytuacją. Przy okazji powiem Ci, że już z nim o tym rozmawiałem i wszystko jest okej. Przepraszam, że się uniosłem i wyszło jak wyszło. Przepraszam, że poświęciłem tak wiele uwagi Chole kiedy powinienem był nosic Cię na rękach, ale nie potrafiłem jej wygonic. Przepraszm, że jestem takim dzieciakiem i nie potrafię w prost przyznac się do winy. Przepraszam. Przepraszam za wszystko co kiedykolwiek zrobiłem lub powiedziałem, naprawdę. - skończył swój monolog. Delikatnie chwycił w dłonie moją twarz i złożył na ustach niezwykle czuły pocałunek, który oczywiście odwzajemniłam.
- Haha jesteśmy mistrzami przeprosin – zaśmiałam się.
- Zdecydowanie – odparło moje kochanie. - Skarbie...muszę Ci jeszcze o czymś powiedziec. - dodał z poważną miną.
- Ohhoo coś czuję, że to nie będzie miła wiadomośc. Co się stało?
- Tylko nie bądź zła, że dowiadujesz się o tym jako ostatnia z naszych dziewczyn. Chciałem powiedziec Ci wcześniej, a Rosie dowiedziała się przez przypadek i … - mówił wyraźnie zakłopotany i zdenerwowany.
- Liam do rzeczy. - powiedziałam spokojnie.
- Widzisz na początku października zaczyna się nasza trasa koncertowa. Co oznacza, że nie będzie mnie przez ...jakiś czas. - posmutniał.
- Jak długo? - zapytałam.
- Pół roku. - odparł z żalem w głosie. - z krótkimi przerwami. - w pokoju zapanowała cisza. Było mi przykro, że wyjadą na tak długo. Jesteśmy ze sobą właściwie 12 dni (+ 4 godziny 25 minut i ...13,14,15...sekund, ale kto by to liczył :p) znamy się w prawdzie dłużej ale nie wystarczająco długo, a zostaną nam tylko nie całe dwa miesiące na poznanie się lepiej. Potem będzimy mogli kontaktowac się jednynie telefonicznie czy przez internet ale to nie to samo. Liam był widocznie zmartwiony, oparł łokcie na kolanach i schował twarz w dłoniach. Wiedziałam, że bije się z myślami i potrzebuje teraz mojego wsparcia.
- Spokojnie. Jakoś przeżyjemy! - powiedziałam poprawiając kocyk, który lekko osunął się z jego ramienia. - Przecież to nie koniec świata, są różne środki komunikacji, damy radę! - mój chłopak uśmiechnął się delikatnie.
- Nie spodziewałem się takiej reakcji. - odparł nagle a ja posłałam mu moje słynne pytające spojrzenie. - No wiesz przewidywałem raczej napady histerii, płaczu, krzyk albo foch forever ale...Ty jesteś nadzwyczaj spokojna.
- No teraz powinnam się obrazic, bo naprawdę uważasz mnie za jakąś histeryczkę, ale doceniam to, że jesteś wobec mnie szczery...i to do bólu.
- Oj przecież wiesz o co mi chodziło.
- Mam nadzieję. Liam...nie wiem jak na takie wieści reagowały Twoje poprzednie dziewczyny i nie wiem też dlaczego spodziewałeś się takiej reakcji z mojej strony, ale ja doskonale rozumiem na czym polega Twoja praca i jestem świadoma tego, że często nie będzie Cię przy mnie. Gdyby było inaczej nie pisałabym się na to. Ale zauważ, że nadal tu z Tobą siedzę, nie wybiegłam trzaskając drzwiami.
- Wiem, że wiesz.- chwycił moją dłoń i spojrzał głęboko w oczy, a ja poczułam mrowienie w brzuchu. -Mam tylko nadzieję, że nie zostałaś tu dlatego, że to Twój dom. - zasmiał się - Ale tu chyba chodzi o mnie. Po prostu nie potrafię wytrzymac bez Ciebie jednego dnia, więc jak mam przetrawc pół roku?
- Z przerwami! - uśmiechnęłam się szeroko. - zobaczymy się co jakiś czas. Poza tym zostały nam jeszcze dwa miesiące. Co ma być to będzie Liam. Po co martwic się na zapas.
- Oh dlaczego musisz być taka mądra? - zapytał z udawanym wyrzutem, a ja posłałam mu buziaka.
Na dworze nadal lało jak z cebra, od czasu do czasu dało się usłyszec jakiś grzmot i dostrzec rozświetlające niebo pioruny. W pomieszczeniu znów zapanowała cisza, słychac było jedynie dudniące w szyby krople deszczu i szalejący na dworze wiatr. Wlazłam Liamowi na kolana i wtuliłam się w zagłębienie jego szyi. Chłopak objął mnie ramieniem i szczelnie opatulił nas oboje kocykiem. Niby zwyczajny moment, ale dla mnie wydał się magiczny. Ta cisza między nami dała upust emocjom, a może wręcz przeciwnie zrodziła nowe emocje. Tysiące myśli zajmowało moją głowę. Właściwie jasno wyraziłam swoje zdanie w sprawie ich wyjazdu, ale teraz nagle doszło do mnie, że się boję, boję się, że go stracę... Oplotłam ręce wokół jego szyi i mocno ścisnęłam gdy uświadomiłam sobie jak bardzo będzie mi go brakowało...
- och … - westchnęłam a Liam skierował na mnie swoje zaciekawione spojrzenie – chyba powinnam dac Ci coś do ubrania.
- A co nie podobam Ci się w tej wersji? - zabawnie pokiwał brwiami i przewrócił nas na łóżko, tym samym zrzucając z siebie kocyk.
- Hymm no właśnie mi się podobasz i to jest ten problem – zaśmiałam się.
- Nie sądzę, żeby to był problem – posłał mi ten swój zarozumiały uśmieszek i złożył na moich ustach soczysty pocałunek, który z każdą sekundą stawał się coraz bardziej namiętny. Podczas gdy nasze języki toczyły zaciętą walkę, dłoń Liama wędrowała po moim udzie w dół i w górę od czasu do czasu zataczjac kręgi. Natomiast opuszki moich palców delikatnie stąpały to po plecach, to po brzuchu chłopaka...
Nagle w pokoju rozległ się dźwięk otwieranych drzwi.
- Hej siostrrr... - wydarł się Maciek a my z Liamem jak na zawołanie oderwaliśmy się od siebie. - Sorry...nie chciałem przeszkodzic. - dodał skrępowany.
- Ooo Maciek! Co Ty tu robisz?
- No nie wiem Julka, mieszkam? - uniósł jedną brew i zaśmiał się pod nosem.
- Och no wiesz o co mi chodzi – westchnęłam, a Liam zaczął się śmiac. Nie wiem co go tak rozbawiło, pewnie moje zakłopotanie, ale nie często brat przyłapuje mnie z pół-nagim chłopakiem. Więc czuję się zawstydzona. - A Ty się nie śmiej! - dodałam i oczywiście szturchnęłam pana Payne'a, gdyż nie mogłam się powstrzymac.
- Nie no jeszcze raz was przepraszam, po prostu chciałem sprawdzic po pierwsze czy zamknęłaś okna a po drugie czy czasem nie zwijasz się ze strachu pod kołdrą. Ale widzę, że okna zamknięte a Ty... jeszcze nie pod kołdrą. - zaśmiał się głośniej.
- Przecież wiesz, że nie boję się burzy! A czy Ty nie powinieneś teraz pilnowac swojej Fiony Ogrze? - zapytałam z przekąsem.
- Właśnie od niej wróciłem i ma się dobrze, więc postanowiłem przyjśc do mojej małej ogrzycy. Ale dziękuję, że pytasz. - posłał mi swój zawadiacki uśmieszek.
- Spadaj czubie!
- Cześc Liam! Właściwie to się z Tobą nie przywitałem. Co tam u Ciebie stary? - powiedział Makowski, siadając na moim łóżku.
- No tak, teraz będziesz mnie ignorował! Och co ja się z Tobą mam! - wtrąciłam się.
- Też Cię kocham! - odparł Maciuś robiąc dzióbek w moją stronę. - To co tam Payne?
- W porządku. Lepiej mów jak tam ta Twoja dziewczyna! Jak ona ma na imię? I w ogóle jaka jest? - zapytał Liam z zaciekawieniem
- Kim. I jest...hymm...piękna, mądra, wesoła, uśmiechnięta, urocza...
- Okej...rozumiem. Nieźle Cię wzięło stary. - zaśmiał się Payne.
- Taa, tak troszeczkę. Ale...ach słuchaj pogadamy o tym innym razem okej, bo umówiłem się Dave'em.
- Z kim? - zapytałam zdziwiona – zresztą nie ważne, ale Maciuś pożycz Liamowi jakieś ubranie proszę?
- Jasne. Chodź Payne, znajdziemy Ci jakieś zabójcze wdzianko. - zwrócił się do mojego chłopaka i wyszli razem z pokoju. Dzwinie się zachowuje ten mój brat, za każdym razem gdy ktoś poruszy temat jego dziewczyny...ucieka. No po prostu ucieka.


       Po krótkiej chwili Payne wrócił do mojego pokoju, ubrany w jakieś jeansy i bluzę mojego brata.
- Wyszedł? - zapytałam. Liam skinął głową. - Powiedział Ci coś jeszcze?
- Nie, nic nie mówił. Julka...nie mieszaj się do tego. - mówił jakby chciał mnie ostrzec.
- Wiem, że nie powinnam ale niepokoi mnie jego zachowanie. Nie mówiąc już o tym jak zobaczył Rosie. Próbowałam coś z niego wyciagnąc, ale ten osioł nie chce mi nic powiedziec.
- Jak będzie chciał to Ci powie. To jego życie i jego sprawy, nie możesz ciągle się wtrącac! - podniósł ton swojego głosu. Zamilkłam, siedziałam spokojnie i na niego patrzyłam. - Posłuchaj...wiem, że bardzo chciałabyś się dowiedziec, ale daj mu czas, niech poukłada sobie wszystko a gdy poczuje taką potrzebę na pewno z Tobą o tym porozmawia.
- Może masz racje, ale...
- Nie ma żadnego ale. I błagam Cię nie prowadź żadnego śledztwa – powiedział błagalnie – bo będę musiał spędzac z Tobą 24 godziny na dobę, żeby Cię pilnowac. - posłał mi ciepły uśmiech.
- No dobrze – westchnęłam – ale robię to tylko dla Ciebie, bo chyba skończyłbyś w wariatkowie. - uśmiechnęłam się. - Chodź na dół, wypijemy ciepłą herbatkę. - wstałam z miejsca, podeszłam do Li i chwyciłam jego dłoń. A następnie powędrowaliśmy na dół.

    Weszliśmy do kuchni, zapaliłam światło gdyż w całym domu panowała ciemnośc, a wszystko przez pogodę panującą na zewnątrz. Włączyłam radio. Zawsze to robię gdy wchodzę do tego pomieszczenia, muzyka pozwala mi się odstresowac, zapomniec o pewnych sytuacjach i skupic się na przgotowywaniu posiłków. Nalałam wody do czajnika i wstawiłam ją na gaz. Po czym zajęłam miejsce przy stole naprzeciwko Liama, który zasiadł tam wcześniej. I zapadła cisza...co było bardzo dziwne i krępujące zarazem. W tle leciała piosenka James'a Artuhr'a ,,Impossible”, a ja zastanawiałam się co powinnam zrobic. Zazwyczaj mamy wiele wspólnych tematów do rozmów a dzisiaj co? Chyba nie zdążyliśmy się sobą znudzic przez te 12 dni?
- Liam? - zaczęłam niepewnie – jesteś dzisiaj bardzo milczący, coś nie tak?
- Nie, nie, jestem po prostu...zamyślony, przepraszam.
- Nie przepraszaj...
- Kim jest Benia? - zapytał nagle, a jego głos przybrał zdecydowany ton.
- Co? - zaskoczyło mnie jego pytanie, nie miałam pojęcia co mam odpowiedziec, zwłaszcza, że Benia nie istnieje...
- Zayn powiedział mi wtedy, że dostałaś wiadomośc...od Beni i wybiegłaś jak poparzona. To koleżanka z polski? Czy po prostu wymyśliłaś to żeby go uspokoic? - zamurowało mnie, czyżby Liam coś podejrzewał? Czajnik zaczął gwizdac ale usłyszałam go dopiero po chwili. Bez słowa wstałam i wyłączyłam to utrojstwo. Stanęłam przy kuchennych szafkach i wpatrywałam się w podłogę.
- Cóż... to...skomplikowane, widzisz... - jąkałam się. Chciałam mu powiedziec, za bardzo mi na nim zależy, żeby go ciągle okłamywac. Usłyszałam dźwięk telefonu. Zadrżałam. Wyciągnęłam go z kieszeni i odczytałam wiadomośc, która brzmiała :

,,Jeszcze jedno słowo a....pożałujesz SUKO. Mogę bez problemu zniszczyc Twój związek. Nie boisz się? A powinnaś!!!”

     Oczywiście rozejrzałam się dookoła jak to miałam w zwyczaju, po otrzymaniu wiadomości tego typu. Payne widząc moją reakcję, wstał z miejsca i podszedł do mnie.
- Julka...jesteś zdenerwowana – stwierdził fakt i delikatnie otulił mnie ramionami.
- Chciałabym Ci powiedziec...naprawdę, ale obiecałam komuś...proszę, zrozum mnie. Obiecuję, że gdy nadejdzie właściwy moment wszystko Ci wytłumaczę. - mówiłam wręcz błagalnym tonem, starałam się ostrożnie dobierac słowa, żeby nie wywołac niepotrzebnej kłótni.
- Spokojnie, rozumiem. - chwycił moją twarz w dłonie i spojrzał głęboko w oczy. - po prostu chciałem wiedziec czy wszystko w porzadku. Zayn też zmartwił się Twoim zachowaniem.
- Zrobię herbaty. - odparłam szybko i wspięłam się na palce aby wyciągnąc szklanki z górnej szafki. Nagle poczułam dłonie Liama na moim brzuchu, co zignorowałam. Postwaiłam dwie duże szklanki na blacie, wyciągnęłam herbatę i …
Nie mogłam skupic się na wykonywaniu dalszych czynności, pownieważ mój chłopak obdarzał pocałunkami moją szyję. Delikatnym aczkolwiek stanowczym ruchem odwrócił mnie w swoją stronę i przyparł do kuchennej szafki. Po czym złączył nasze wargi w namiętnym pocałunku. Dłonie Liama były wszędzie, jednak jego dotyk był przyjemny. Jego usta ponownie zaczęły dotykac mojej szyi a ja wtuliłam się w ciało chłopaka. Czułam jego ciepło, bicie serca i przyśpieszony oddech. Wszystko działo się tak szybko Subtelnym ruchem rozpiął zamek mojej bluzy, pod którą miałam jedynie czarny, koronkowy stanik, delikatnie ją odchylił i zaczął obdarowywac pocałunkami mój dekold...Właśnie w tym momencie wrócił do mnie rozum i zdałam sobie sprawę, że nie jestem gotowa na taki obrót sprawy...
- Liam...- jęknęłam i chwyciłam dłoń chłopaka, która znajdowała się na moim pośladku i splotłam nasze palce razem. Spojrzał na mnie...nadal był blisko. Przez chwilę patrzyłam mu w oczy nie wiedząc co powiedziec.
- Rozumiem. - uśmiechnął się i cmoknął mnie w policzek. Nadal na niego patrzyłam ale tym razem nie miałam w oczach tego strachu i niepewności ale radośc. Ucieszyłam się, że zrozumiał i nawet nie wyglądał na bardzo zawiedzionego. Pomimo podobnej scenerii tym razem sprawy potoczyły się zupełnie inaczej i teraz już byłam pewna, że dokonałam właściwego wyboru.
- Dziękuję – wyszeptałam i wtuliłam się w niego. Jednak Liam odsunął mnie od siebie i ostrożnie zapiął zamek bluzy, którą miałam na sobie jakby nie chciał mnie przestraszyc i posłał mi spojrzenie mówiące ,,nie jestem napalonym samcem, przy mnie możesz czuc się bezpiecznie”
- To co robimy tą herbatkę? - zapytał puszczając do mnie oczko, a ja skinęłam głową i nadal się w niego wpatrywałam z bananem na twarzy jak zabiera się za przygotowywanie napojów. Po głowie chodziły mi trzy słowa ,,Mój cudowny facet”.
Siedzieliśmy w salonie i pierwszy raz nie oglądaliśmy filmu, za to rozmawialiśmy. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Liam opowiadał mi o pracy nad teledyskiem do ,,Best Song Ever” jednak nie chciał zdradzic żadnych szczegółów. Musiałam zadowolic się ogólnikami typu ,,to będzie nasz najlepszy teledysk” albo ,,bedziesz zaskoczona gdy to zobaczysz”. Ehh nienawidzę gdy ludzie nie mówią mi wszystkiego. Co za ironia, ja robię dokładnie to samo. Ale nie ważne, muszę przestac o tym myslec. Skupic się na ważniejszych sprawach, może to z czasem ustanie. Teraz najważniejszy jest mój związek z Liamem i nie pozwolę żeby jakiś tam Ben go zniszczył...
- No ale nie możesz powiedziec mi nic więcej? - zapytałam próbując wyciągnąc z niego jakiekolwiek informacje.
- Nie. - odparł i posłał mi ten cwaniacki uśmieszek, achh nie znoszę go a zarazem uwielbiam.
- Boże! Liam jaki Ty jesteś upary.
- Mam to po Tobie. - na te słowa oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Od razu wyobraziłam sobie siebie jako kobietę po 40 i Liama jako mojego syna i powiem wam, że to było... dziwneeee.
Nagle usłyszeliśmy otwierające się drzwi od domu i stukot obcasów. Oczywiście była to moja mama, która właśnie wróciła z pracy.
- Hallo?! Jest tu ktoś?! - rozległo się wołanie mamy – od razu mówię, że słysząłam głosy, więc nic się przede mną nie ukryje. - wstaliśmy z miejsca i poszlismy do przedpokoju gdzie mama powiesiła swój płaszcz na wieszaku i chwyciła w dłonie dwie przepełnione po brzegi torby z zakupami. Nie wyglądały one na lekkie.
- Cześc mamuś! - przywitałam się z rodzicielką.
- Dzień dobry! - powiedział Liam.
- Ooo dzień dobry! Co za miła niespodzianka. Ty musisz być Liam, zgadza się?
- Tak, tak, jestem Liam miło mi panią poznac. - odparł – może...pomogę pani z tymi torbami, muszą być strasznie ciężkie. - dodał, gdy zobaczył jak moja mama dźwiga zakupy i natychmiast podbiegł do niej i przeją te ciężary.
- Ooo dziękuję Ci bardzo. - uśmiechnęła się i posłała mi spojrznie typu ,,niezły ten Twój chłopak” na co ja zaśmiałam się pod nosem. - ach ta pogoda dzisiaj jest paskudna! - westchęła mama.
- Zgadzam się, nawet jak na Londyn. - powiedział Liam.
- Całe szczęście miałam ze sobą parasolkę, bo coś czułam,że długo nie może być tak ładnie.
- Ach mumuś Ty i ta Twoja telepatia. - zaśmiałam się. Ruszyliśmy w stronę kuchni. Ja szłam na czele, za mną mama a na końcu Liam, który dzielnie dźwigał torby z zakupami. Cos mi się wydaje, że ma już u mojej mamy +100 punktów za grzecznośc :p
- a więc... Liam... - odezwała się moja rodzicielka gdy dotarlismy do celu. - Ty śpiewasz w tym zespole prawda? Jak wy się tam nazywacie?
- Tak, One Direction to my. - odpowiedział chłopak uśmiechając się delikatnie.
- Niestety muszę się przyznac do tego, że niewiele o was wiem. Może coś obiło mi się o uszy, ale rozumiesz...nie ten wiek. - zaśmiała się jakby to było mega zabawne, Liam również się zaśmiał przez grzecznośc jak mniemam. - poza tym Julka nigdy was nie słuchała, a ja najczęściej sugeruję się jej gustem muzycznym.
- Och po prostu Julka jeszcze nie wiedziała co dobre. - odparł Liam i posłał mi cwaniacki uśmiech.
Wypraszam sobie! Moim skromnym zdaniem mam bardzo dobry gust muzyczny. Przepraszam, że akurat wasze kawałki do mnie nie docierają. - odpowiedziałam z oburzeniem. Nieświadomie mój głos przybrał lekko arogancki ton.
- Właściwie – ciągnęła mama – o Tobie Liam też nie wiem zbyt wiele, Julka nie często o Tobie wspomina... - urwała gdyż skierowałam na nią swój wzrok, który mówił ,,błagam, nie kończ tego zdania” - a więc może...zostaniesz i zjesz z nami kolację co Ty na to? Zrozum chciałabym wiedziec z kim spotyka się moja córka.
- Z wielką chęcią, jednak dzisiaj nie mogę, mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Więc powinienem już się zbierac. Może innym razem. - uśmiechnął się uroczo na koniec. Nie byłam zachwycona jego odpowiedzią, od razu pomyślałam, że jest na mnie zły, że nic nie mówiłam o nim rodzicom, ale tak wyszło po prostu.
- No trudno. Ale pamiętaj, że możesz wpaśc kiedy zechcesz.
- Dziękuję bardzo pani Makowska. - odpowiedział uprzejmie i mało co nie połamał sobie języka na słowie ,,Makowska” haha brzmiało to dośc zabawnie. - w takim razie będę już leciał. Do widzenia. - dodał i powoli skierował się do wyjścia.
- Liam czekaj! - krzyknęłam a chłopak odwrócił się w moją stronę – odprowadzę Cię z parasolem, żebyś mi ponownie nie zmukł. - nie odpowiedział ale poczekał na mnie co oznaczało, że zgadza się na moją propozycje.
Skierowaliśmy się do korytarza gdzie szybciutko ubrałam pierwsze lepsze buty, chwyciłam w rękę parasol i już mogliśmy wychodzic...

- właściwie dlaczego Ty mnie odprowadzasz? We wszystkich normalnych związkach zazwyczaj to facet odprowadza swoją dziewczynę do domu. - zapytał Liam gdy byliśmy już na zewnątrz i w dosłownie ślimaczym tępie przemierzaliśmy drogę do domu chłopaków.
- Och kochanie, nasz związek nie jest normalny i nigdy nie będzie. - odparłam i chwyciłam go pod ramię, w tym samym czasie wręczając mu do ręki parasol. Stwierdziłam, że jest wyższy więc to on powinien go nieśc.
- Czy to źle?
- Nie, zdecydowanie nie. - uśmiechnęłam się delikatnie. Liam patrzył przed siebie, wiedziałam, że intensywnie o czymś myśli. - przepraszam Cię za moją mamę – powiedziałam – ona czasem...mówi zbyt wiele.
- Nie masz za co przepraszac, Twoja mama jest bardzo miła. - odparł zupełnie normalnym tonem.
- Tak ale... wiesz, że to nie tak, że nie chciałam jej o Tobie opowiadac, prawda? Zwyczajnie nie miałyśmy czasu żeby porozmawiac ze sobą o tym wszystkim.
- Oczywiście, że wiem. Julka, nawet mi to przez myśl nie przeszło. - chwycił mnie w pasie i lekko do siebie przycisnął jakby chciał mi dodac otuchy.
- Całe szczęście! Już się bałam, że pomyślisz, że się Ciebie wstydzę czy coś. A przecież wiesz, że tak nie jest.
- Wiem. - odpowiedział krótko i pocałował mnie w policzkek. Doszliśmy pod dom chłopców. Zatrzymaliśmy się przy drzwiach i staliśmy tak przez moment patrząc się na siebie.
- Chyba dotarliśmy do celu – powiedziałam uśmiechając się do chłopaka.
- Tak dotarliśmy – odparł bez przekonania. Od kilku dni jest ciągle zmayślony, po prostu chodzi z głową w chmurach i nie mam pojęcia co się dzieje.
- Wszystko w … porządku? - zapytałam niepewnie, a w odpowiedzi dostałam skinienie głową. - widzę, że coś Cię gryzie – dodałam i prawą dłonią chwyciłam go w pasie. - więc... - skierowałam na niego swój podejrzliwy wzrok.
- Więc.... - przeciągnął – jest jeszcze coś co muszę Ci powiedziec. - mówiąc te słowa wydał mi się bardzo poważny, aż za bardzo. Szczerze powiedziawszy trochę się wystraszyłam, gdyż nie wiedziałam jakie szokujące wieści mogę usłyszec za chwilę.
- A więc zamieniam się w słuch. - starałam się nie dac po sobie poznac, że się denerwuję. Cóż nie jestem genialną aktorką ale widocznie najgorszą też nie, bo udało mi się zachowac pozorny spokój.
- Yyymm dobrze...eee... nie bardzo wiem od czego zacząc.... Julka, ja... wiem, że jesteśmy razem dośc krótko, ale znamy się już trochę dłużej i...mam nadzieję, że to nie jest za szybko, nie chciałbym żebyś pomyślała, że rzucam słowa na wiatr albo, że wyznawanie pewnych rzeczy przychodzi mi zbyt łatwo, przez co jestem nie stały w uczuciach, bo to nie prawda. Po prostu nie potrafię tego dusic w sobie dłużej, to jest zbyt trudne, nie umiem udawac, rozumiesz prawda? - zrobił pauzę i spojrzał mi głęboko w oczy.
- Do rzeczy Liam! - powiedziałam trochę zbyt dosadnie ale już nie mogłam zatuszowac kłębiących się we mnie emocji.
- Kocham Cię, Julka! - gdy usłyszałam te słowa kamień spadł mi z serca, a w moich oczach pojawiły się łzy szczęścia. - Kocham Cię jak nigdy nikogo.
- Ochh Liam, chciałam to powiedziec pierwsza. - westchnęłam i uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił ten uśmiech. - Ja też Cię kocham, głupku. - uwiesiłam się na jego szyi i ścisnęłam tak mocno, że ciężko było mu oddychac, ale nie protestował. Chwycił mnie a talii i złączył nasze usta razem.
- Ekhmm – usłyszeliśmy nagle i odruchowo spojrzeliśmy w kierunku drzwi – Co to ma być ja się pytam? - Lou patrzył na nas z miną surowego rodzica a zza jego pleców wystawały jeszcze dwie głowy.
- O której to się wraca do domu co? - dodał Zayn podejrzliwym tonem.
- Och Julka deprawujesz nam tatuśka. - westchnął Niall.
- Przestańcie, wcale nie jest tak późno – zwróciłam się do tych trzech czubków.
- Hymm zależy dla kogo. - odparł Lou udając oburzenie.
- Oj dajcie jej spokój. - powiedział Liam. - to nie jej wina, że przy niej nie liczy się czas.
- Poza tym chłopcy Liam był cały czas pod moją opieką. - odparłam jakby to był najlepszy argument pod słońcem.
- Myślę, że tym razem możemy jej wybaczyc. - dodał Zayn i posłał mi szeroki uśmiech.
- Ja też tak myślę Zayn. - uśmiechnęłam się do niego. - Dobra czuby, ja spadam, zajdę na chwilkę do Rosie. - pomachałam chłopcom a oni ładnie mi odmachali.
- Pa kochanie. - powiedział Li i jeszcze raz przycisnął mnie do siebie i podarował soczystego buziaka, na co reszta towarzystwa zareagowała zbiorowym jękiem.
- Oj cicho! - zaśmiałam się – jak coś wam się nie podoba, wystarczy zamknąc drzwi. - dodałam a oni przystosowali się do mojej rady. Jeszcze przez krótką chwilę staliśmy pod ich domem. I nie powiem było bardzo miło :D


         Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy i musielśmy się rozstac.
Poszłam więc do Rozalci, chciałam z nia trochę porozmawiac. Ostatnio nie spotykamy się często.

___________________________________________________________________
                                         ________________________________
Tadammm!!! W końcu jest! Stwierdzam, że strasznie....jakby to określic.... smętny ten rozdział haha ale mam nadzieję, że to tylko moje spostrzeżenia :D Czekam na wasze opinie.
                                                                                                                   Paula ;)