poniedziałek, 25 lutego 2013

Rozdział 12



                        ,,...ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską
                                     oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci...”

      Zadziwiające, że słowa te niby tak błache i pospolite, bo powtarzane miliardy razy na całym świecie, są naprawdę wyjątkowe, tak samo jak osoba, która je wypowiada.
Chyba każda z nas będąc małą dziewczynką marzyła o ślubie jak z bajki, o pięknej, białej sukni i pantofelkach. Oczywiście dochodziło do tego wyobrażenie wszystkich dekoracji i śnieżno-białych kwiatów. Ale czy kiedyś zastanawiałyśmy się dlaczego ludzie biorą śluby? Bo z pewnością nie chodzi tylko o tą magiczną uroczystość...
Za każdym razem, również dziś, oglądając nagranie ze ślubu moich rodziców rozmyślałam właśnie o tym dlaczego ludzie pragną związać się z kimś węzłem małżeńskim na zawsze? Właściwie to odpowiedź na to pytanie doskonale widzę każdego dnia na przykładzie rodziców, oni naprawdę się kochają, mimo częstych kłótni i nieporozumień zawsze są razem. I chyba właśnie o to chodzi, nie o piękną suknię, nie o dekoracje ale o osobę, z którą chcemy przejść przez życie nawet gdy nie będzie nam łatwo. Reszta to tylko oprawa. Ale gdzie znaleźć taką bratnią duszę?...
      Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi, więc zatrzymałam DVD i poszłam otworzyć, bo pewnie i tak nikt inny by tego nie zrobił. Rodzice szykowali się na górze a Maciek dostawiał jeszcze krzesła w ogrodzie, bo w ostatniej chwili okazało się, że przyjedzie kuzyn taty z rodziną. Szybkim ruchem pociągnęłam za klamkę a moim oczom ukazała się nasza kochana czwóreczka zza ściany. Od razu przywitałam się z Rose uściskiem i zaprosiłam wszystkich do salonu, gdzie razem czekaliśmy na rodziców i resztę zaproszonych gości.
- Julka wies cio? - po chwili zwrócił się do mnie Kacperek.
- Co słoneczko? - zapytałam łaskocząc malca.
- Rosie ma chłopaaakkkaaaaa! - powiedział śpiewająco – i się całoooowaaaałłaaa! - Ciocia z wujkiem spojrzeli podejrzanym wzrokiem najpierw na swojego małego synka a potem na córkę.
- Młody a Ty nie potrafisz trzymac języka za zębami? Poza tym skąd wiesz? - zapytała Rose.
- Widziałem przez okno – powiedział Kacerek po czym zakrył usta swoimi malutkimi rączkami i zaczął chichotać.
- Rose naprawdę? Jesteś z Harrym?Nareszcie! Tak się cieszę! - zwróciłam się do siedzącej obok mnie przyjaciółki i mocno ją wyściskałam. Natomiast jej rodzice dalej siedzieli lekko zaskoczeni tą całą sytuacją.
- No to w takim razie mała kiedy nam przedstawisz tego całego Harrego? - powiedział do Rose jej tata.
- Właściwie to ja go dziś poznałam – powiedziała ciocia – ale moglibyśmy na przykład zaprosić go jutro na kolację. Co Ty na to skarbie? - zapytała. Rose była w szoku, kompletnie nie wiedziała co powiedzieć, no bo przecież dopiero co zostali parą a rodzice już chcą zapraszać jej chłopaka na kolację.
- Spokojnie...-szepnęłam do przyjaciółki chwytając ją za ramię – Myślę, że troszeczkę się śpieszycie, dajcie im trochę czasu a gdy nadejdzie odpowiedni moment Rose na pewno przedstawi wam Harrego. - uśmiechnęłam się do niej.
- Dziękuję – powiedziała prawie bezdźwięcznie.
- No dobrze, skoro tak będzie dla nich lepiej – powiedział wujek wzdychając.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilkę gdy rodzice w końcu pojawili się na dole. Przeprosili sąsiadów, że musieli tyle czekac i poszli z nimi do ogrodu. Po kilku minutach zaczęła pojawiać się reszta zaproszonych gości a ogród wypełnił się ludźmi. Rodzice witali wszystkich po kolei, ciocie, wujków, babcie, dziadków, kuzynów, kuzynki. Ta lista chyba nie miała końca...
W domu zrobiło się zamieszanie. Usłyszeliśmy kolejny dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. Moje zdziwienie było ogromne gdy zobaczyłam stojącą przede mną, idealną, blondynkę w...ciąży.
- K-K-K-Kate??? - wydukałam, stałam jak zamurowana, nie mogłam uwierzyć własnym oczom, tego naprawdę się po niej nie spodziewałam.
- No oczywiście, że ja głupiutka! Czy wyglądam jak ktoś inny? - w całym przedpokoju rozniósł się jej donośny głos. Maciek i Rose wychodzący właśnie z pokoju stanęli w bezruchu i wytrzeszczyli gały. Następnie spojrzeli na mnie z niedowierzaniem.
- Nie, nie skąd, wyglądasz znakomicie jak zawsze – próbowałam się uśmiechnąć ale wyglądało to bardzo sztucznie.
- Ahh wiem, wiem. – cóż za pewność siebie :/ - słuchaj mogłabyś mi pomóc wnieść bagaże, przecież nie będę dźwigac. - powiedziała wskazując na swój brzuch.
- Jakie bagaże!? - krzyknęłam – przecież wszyscy goście zatrzymują się w hotelu.
- To mama nic Ci nie mówiła? -zapytała ze zdziwieniem Kate.
- N-ni...
- ooo Kate! - przerwała mi mama. - Dobrze, że jesteś. Jak się czujesz? Nie widać po Tobie, że to już piąty miesiąc.
- Oh dziękuję, czuję się świetnie – odparła moja kuzyneczka.
- Wejdź! Zaraz zawołam Bruna żeby pomógł Ci to zanieść do pokoju dla gości.
- Cooo!!!? - równocześnie krzyknęliśmy: ja, Maciek i Rose. Podeszłam do nich a mama poszła po tatę.

Byłam naprawdę zszokowana i trochę skołowana. Wiedziałam, ze babcia z dziadkiem zostają na tydzień ale Kate...dlaczego rodzice nic nam nie powiedzieli o jej pobycie u nas a tym bardziej o ciąży?
- Dooobraa to jest naprawdę dziwne – powiedział mój braciszek.
- Rose! Myślisz o tym co ja? - zwróciłam się do przyjaciółki.
- Myślę, że tak. - odpowiedziała.
- Wszystko by się zgadzało. - powiedziałam trochę przestraszona.
- O czym wy w ogóle gadacie? - odezwał się Maciek - jak zwykle macie te swoje małe sekreciki i z nikim nie chcecie się podzielić. - powiedział trochę oburzony, że znów coś przed nim ukrywamy i poszedł do ogrodu.
Nie mogłyśmy powiedzieć mu przecież, że dostałyśmy dziwne sms-y, w których ktoś groził nam, że przejmie stery naszego życia. A teraz pojawiła się Kate, która zawsze gdy byliśmy młodsi traktowała nas jak swoją służbę i musieliśmy robic wszystko co nam kazała. Byłam prawie pewna, że to ona jest tą osobą, która przysłała mi zdjęcie. Wiedziała, że zostanie u nas przez jakiś czas więc postanowiła się znowu zabawic... nie tym razem złotko...
- Dobra ale skąd wzięła to zdjęcie? No i jeszcze wiedziała o Liamie? - zapytała szeptem Rose, nadal stałyśmy w tym samym miejscu przy schodach i próbowałyśmy jakoś to wszystko wyjaśnic.
- No wiesz w internecie znajdziesz wszystko, zwłaszcza, że oni są sławni, a o Liamie mogła się dowiedzieć nawet od mojej mamy.
- Właściwie masz rację...
- O czym tak szepczecie dziewczynki? - usłyszałyśmy głos Kate dochodzący ze schodów. Na ten dźwięk przeszły nas ciarki.
- Oh mówiłyśmy tylko, że ciocia Lucy ma świetne wyczucie stylu. - odpowiedziałam, mając nadzieję, że nie zorientuje się co naprawdę było tematem naszych szeptów.
- Tak, macie racje, zawsze wygląda pięknie – odparła – przy okazji śliczne macie sukienki.
- Dzięki – odpowiedziałyśmy niepewnie i rzuciłyśmy jej podejrzliwe spojrzenie. Kate ruszyła w stronę wyjścia na taras, które znajdowało się w salonie, w drodze witała się z resztą rodziny. Dumnie kroczyła przed siebie, z przepięknym uśmiechem na twarzy...jak zwykle... PERFEKCYJNA.

     Przyjęcie zbliżało się ku końcowi, większość gości pojechało już do hoteli, zostali tylko nieliczni, ale po godzinie oni także się zmyli. Zostaliśmy sami: ja, Maciek, rodzice, babcia z dziadkiem i...Kate. Nadal nie wiedziałam dlaczego i na jak długo zostaje.
Był bardzo ładny wieczór, niebo było bezchmurne i pokryte milionem świecących gwiazd. Wyglądało niesamowicie, przypominało trochę granatowe płótno, na które ktoś wysypał cukier. Siedziałam nad basenem z butelką szampana (jeśli wcześniej o tym nie wspomniałam, to tak mamy w ogrodzie basen ;p). Przyglądałam się tym białym kropeczkom na niebie i rozmyślałam. Oj dzisiaj coś mnie wzięło na rozmyślanie. Zastanawiałam się dlaczego odkąd tu przyjechaliśmy moje życie zmieniło się diametralnie. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam tylu dziwnych rzeczy, jak w czasie tych...dwóch...tygodni : wypadek pierwszego dnia, proszki nasenne, Chole, teraz te dziwne sms-y i Kate. Boje się pomyśleć co będzie dalej. Upiłam łyk szampana i przyglądałam się wodzie w basenie lekko poruszanej przez delikatny wietrzyk, który powiewał od czasu do czasu.
- aaaaaa!!!- nagle usłyszałam krzyk i trzask dochodzący od strony płotu, dzielącego nasz ogród z ogrodem sąsiadów. Aż podskoczyłam z przerażenia.Słyszałam bicie własnego serca i ciężki oddech. Ze strachu nie mogłam się ruszyć, siedziałam jak sparaliżowana. Co się dzieje?
- Czy ktoś tu jest?! - z trudem krzyknęłam, próbując uspokoić drżenie głosu.
- To tylko ja! - zobaczyłam rękę unoszącą się z krzewów, rosnących pod płotem.
- L-Liam??? - zapytałam dla pewności i szybko tzn. tak szybko jak tylko to było możliwe w moich szpilkach pobiegłam w miejsce, gdzie leżał mój sąsiad.
- Cześć! - powiedział wstając powoli i otrzepując się z trawy i liści.
- Co Ty wyprawiasz??? Chcesz żebym zawału dostała??? - zaczęłam się na niego drzec i uderzyłam go w prawy bark.
- Ała! - usłyszałam w odpowiedzi – też się cieszę, że Cię widzę – posłał mi uśmiech mówiący ,,mogłabyś być milsza dla kogoś kto właśnie spadł z płotu w krzaki”
- hah przepraszam – zaśmiałam się – nic Ci nie jest?
- Nie, chyba nie. - odparł chłopak. Ruszyliśmy w stronę basenu, przy którym wcześniej siedziałam.
- Dlaczego przeskakiwałeś przez płot? Przecież z drugiej strony jest furtka? - zapytałam rozbawiona.
- No wiesz, chciałem być jak ninja, wedrzeć się niepostrzerzenie i Cie zaskoczyć – uśmiechnął się.
- To ostatnie akurat Ci się udało – zaczęłam się z niego śmiać. Usiedliśmy przy basenie, zdjęłam szpilki i zamoczyłam nogi w wodzie, była tak przyjemnie ciepła. Liam zrobił to samo.
- A co Ci się stało z włosami? - spojrzałam na niego z zaskoczeniem w oczach, dopiero teraz zauważyłam, że nie ma swoich loczków.
- Ahh no wiesz, to taki nowy ,,imidż”, w końcu jestem sławnym gwiazdorem, muszę wyglądac stylowo. - powiedział to takim zabawnym tonem,w dodatku śmiesznie poruszając brwiami, że nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Uwielbiam go takiego, niepoważnego. Niesamowite jest to, że widzę w nim zwykłego chłopaka, Liama, nie jakiegoś tam członka One Direction tylko po prostu Liama. Ponownie się zamyśliłam, spoglądałam to na wodę to na gwiazdy a potem jeszcze na kwiatki przy ścieżce, oświetlone przez lampki ogrodowe.
- Hej! Coś się stało? Jesteś jakaś smutna. - poczułam jego dłoń na ramieniu.
- Nie, nie, wszystko w porządku, po prostu myślę. - uśmiechnęłam się lekko.
- Jesteś pewna? - zapytał z troską w głosie.
- Tak Liam, jestem pewna – zaśmiałam się. - zachowujesz się jak mój tata. - wystawiłam mu język.
- No i znowu to robię! – powiedział z wyrzutem – przepraszam, ja po prostu się martwię.
- To... miło z Twojej strony – odpowiedziałam lekko zawstydzona.
- Ale wiem jak Cię rozweselić! - wydał radosny okrzyk i nagle zaczął mnie łaskotać.Jak ja tego nie nawidzę, dlaczego muszę mieć łaskotki dosłownie...wszędzie?
- Co Ty robisz wariacie?Przestań, bo będę musiała zastosować drastyczne środki!
- Haha już się boję! - odparł drwiącym tonem.
- No i masz rację. - odpowiedziałam po czym, bez dłuższego zastanowienia,wepchnęłam go do basenu. Usłyszałam tylko plusk, po chwili z wody wynurzył się mokry Liaś.
- No dobrze... jednak powinienem był Ci wierzyc, a teraz pomóż mi stąd wyjść... - powiedział i wyciągnął do mnie swoja mokrą dłoń. Chwyciłam ją a Liam pociągnął mnie za sobą i ja również wpadłam do wody. Byłam wściekła a zarazem rozbawiona.
- Aaaa jak mogłeś to zrobić? Moja sukienka... - zrobiłam smutną minkę – zaraz dostaniesz za swoje! - podpłynęłam bliżej, złapałam go za głowę i wsadziłam ją pod powierzchnię wody. Tak zemsta idealna :p Jednak nie przewidziałam tego, że gdy Liam się wynurzy będzie chciał zrobić ze mną dokładnie to samo.
- Nie... – mówiłam spokojnie, jednocześnie się od niego oddalając – nie, proszę... – Liam był coraz bliżej a ja znajdowałam się przy ściance basenu, więc nie miałam żadnego wyjścia. Wskoczyłam na niego, oplotłam ręce wokół jego szyi i przytuliłam tak mocno, że ledwo mógł oddychać. Nagle poczułam jego rękę na moich plecach. – proszę Liam, już wygrałeś, poddaję się. - mówiłam nie odrywając się od niego.
- No skoro tak ładnie prosisz...
- Tak, bardzo ładnie – ściskałam go mocniej.
- W takim razie co dostanę w nagrodę? - zapytał Li z dumą, powoli się od niego ,,odkleiłam” i nasze oczy się spotkały. Czy mówiłam już kiedyś, że ma bardzo ładne oczy?
- No nie wiem, czy zasłużyłeś na nagrodę Payne? - powiedziałam unosząc brwi. Liam nic nie odpowiedział tylko nastawił swój mokry, rumiany policzek. - oj niech Ci będzie. - podarowałam mu delikatnego całusa i ponownie go przytuliłam na co on wyszczerzył swoje, białe ząbki. Pozostaliśmy w tej pozycji jeszcze chwilę, a następnie wyszliśmy z basenu, tym razem Liam wyszedł pierwszy i pomógł mi się z tamtąd wydostać.
- no cóż panie Payne chyba czas wracać do domu – zwróciłam się do dygoczącego z zimna chłopaka.- bo jeszcze mi się przeziębisz. - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Ahh czyli zrobiłaś to specjalnie, żeby się mnie pozbyć – powiedział Li udając urażonego.
- Oczywiście, najlepszy sposób na spławienie kolesia to wrzucić go do basenu – odparłam ironicznie. - nie zapominaj, że ja też tu jestem poszkodowana.- wystawiłam mu język.
- Ale Ty przynajmniej nie spadłaś z płotu. - zaśmiał się.
- Fakt, ale łączę się z Tobą w bólu – ponownie się uśmiechnęłam – dobra lec, bo zamarzniesz.
- No dobrze, spotkamy się jutro? - zapytał chłopak.
- Przepraszam, jutro nie mogę, może pojutrze?
-Ok, zadzwonię do Ciebie –na pożegnanie posłał mi swój uroczy uśmiech numer 5 i ruszył w stronę furtki. Haha teraz będzie miał nauczkę i więcej nie odważy się skakać przez płot :D
Stałam jeszcze chwilkę w ogrodzie i patrzyłam na powoli oddalającą się postac Liama.
Chłopak odwrócił się i gdy zobaczył, że nadal stoję na dworze, cała mokra, stanowczym gestem ręki wskazał mi wejście do domu.
- OK Daddy!!! - krzyknęłam tak głośno jak tylko mogłam. On tylko się zaśmiał i pomachał mi na dowidzenia.
      Weszłam do domu i szybciutko pobiegłam schodami na górę, do swojego pokoju. Byłam przemarznięta, jednak kąpanie się w basenie późnym wieczorem nie jest najlepszym pomysłem. Gdy tylko znalazłam się pokoju, zrzuciłam z siebie mokrą sukienkę, włączyłam radio i wskoczyłam do wanny z gorącą wodą. Nic tak nie odpręża jak gorąca kąpiel. Potem oczywiście odziałam się w moją piżamkę w małpki i rzuciłam na łóżko. Nagle drzwi od pokoju się otworzyły a ja podskoczyłam, często mi się to ostatnio zdarza, boję się ale sama nie wiem czego. W progu ukazała się sylwetka Kate.
- nie zapomniałaś czegoś przypadkiem? - zapytała z zadziornym uśmieszkiem, trzymając w ręku moje kremowe szpilki z czerwoną podeszwą, które pewnie zostawiłam przy basenie.
- Aaa tak, dzięki... - odpowiedziałam zmieszana, przez ostatnie kilka lat nie miałyśmy najlepszych kontaktów, teraz nawet nie potrafię z nią rozmawiać, czuję się jakby to był ktoś zupełnie obcy, jednak mimo wszystko to moja kuzynka.
- Fajny ten Twój chłopak. - powiedziała po chwili.
- Co? jaki chłopak? - zdziwiłam się
- No Liam! Chłopak, który pomógł Ci gdy potrącił Cię rower i ten sam Liam, z którym dziś zabawiałaś się w basenie. - posłała mi porozumiewawczy uśmiech.
- Żeee coo proszę? Słuchaj Liam nie jest moim chłopakiem a już na pewno nie zabawiałam się z nim w basenie po prostu do niego wpadliśmy i...
- Spokojnie kuzyneczko, przecież nikomu nie zdradzę Twojej tajemnicy. Ale dam Ci radę, jeśli chcesz stworzyć z Liamem udany związek lepiej bądź z nim szczera, bo prawda i tak prędzej czy później wyjdzie na jaw, kiedy najmniej będziesz się tego spodziewała. - wyszczerzyła się i z uniesioną głową opuściła mój pokój. Co za jędza! Czy to miałabyc groźba? Miałam mętlik w głowie, kompletnie nie wiedziałam co o tym myśleć. Wiem jedno, Kate jest zdolna do wszystkiego. Usiadłam na parapecie, chwyciłam za telefon i napisałam wiadomość do Rosie.

                                               ,,Ona wie więcej niż nam się wydaje.”

__________________________________________________________________
                                                    _________________________
No i jest rozdział 12 :) Myślę, że jest całkiem spoko ale to nie ja powinnam oceniac :p Mam nadzieję, że wam się spodoba i wyrazicie swoją opinię w komentarzach ;)
                                                                                                                               Paula ;*






niedziela, 24 lutego 2013

Nowa postać!


Kate Kwiatkowska – kuzynka Juli i Macka, jest bardzo pewną siebie 18-latką, zawsze idealną, zdawałoby się, że dobrze wychowana i poukładana. Jednak nie jest taka wspaniała jakby się wszystkim wydawało. Pod tą słodką maską kryje się nie tyle co wredna ale tajemnicza dziewczyna. Tak naprawdę nikt nie zna jej prawdziwej twarzy...

piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 11


Skończyłam rozmawiać z Julką więc ruszyłam do łazienki się umyć. Czułam, że wraz z wodą spływają ze mnie wszystkie problemy, to takie przyjemne uczucie. Wyszłam z wanny i ubrałam się w moją piżamkę. Rozczesałam moje mokre włosy i ruszyłam do pokoju. Było już późno, a ja burz nie lubię. Położyłam się na łóżku ale po chwili z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu. Usiadłam w sadzie prostym i wzięłam telefon do ręki. Co zobaczyłam ? Julkę i Zayna w sklepie obejmujących się i do tego podpis : „Lepiej róbcie co wam każe bo raczej twoja przyjaciółka nie chciałby żeby to zdjęcie trafiło do Liama. Życie jest jak samolot ale teraz to ja będę waszym pilotem nie wy ” Nie powiem jest to dziwne nawet bardzo z tego wszystkiego pobladłam. Rose uspokój się, porozmawiasz jutro z Julką i wszystko się wyjaśni. Nie no świetnie znowu mówię sama do siebie. Położyłam się do mojego kochanego łóżeczka i tym razem nikt mi nie przeszkodził i mogłam spokojnie spać. Rano wstałam wyspana, spojrzałam w okno nie było śladu po burzy słoneczko świeciło. Spojrzałam za telefon żeby sprawdzić godzinę 9:33. Przypomniałam sobie o sms-ie który dostałam wczoraj. Poszłam do łazienki ogarnąć i szybko poleciałam do Julki. Wbiegłam do domu przyjaciółki w czasie gdy cała rodzina siedziała przy stole i jadła śniadano, nie ma co Rose ty to masz wyczucie czasu.
-Julka musimy pogadać - powiedziałam stanowczo.
-Może dasz mi najpierw zjeść co ? Właśnie chcesz coś ?
-Wiesz co tak. Jestem głodna jak wilk od wczoraj nic nie jadłam - zaśmiałam się. Skusiłam się na crostini czyli grzanki natarte czosnkiem, ze świeżo pokrojonymi pomidorami i bazylią. Rozmawialiśmy na różne tematy a zwłaszcza jak nam się tu podoba i czy ja z Julką zakolegowałyśmy się z jakimiś koleżankami bo kolegów już mamy hahaha. Maciek spojrzał na mnie i pokazał mi jogurt naturalny i granaty. Kiedyś gdy byliśmy młodsi zawsze robiliśmy eksperymenty z jedzeniem Julka za nimi nie przepadała ale nam bardzo smakowało

Zjedliśmy wszyscy śniadanko i razem z Julką ruszyłam do jej pokoju. Usiadłam na łóżku i czekałam jak się przebierze bo jeszcze biegała w piżamie. Przyszła z miną jakby wiedział co się dzieje i nie myliłam się.
-Julka patrz wczoraj po rozmowie z tobą dostałam sms-a co to ma znaczyć ?
-Bo byłam z Zaynem kupić prezent dla rodziców a później kreacje na dzisiejszy dzień i po prostu mnie przytulił a ktoś zrobił nam zdjęcie. Zaniepokoiłam się ale wiesz to będzie się zdarzać coraz częściej oni są sławnym zespołem a my ich przyjaciółkami będą różne plotki.
-Wiem, rozumiem, ale skąd ktoś by miał nasze numer telefonu a poza tym widziałaś jego treść ? - zapytałam zdenerwowana wszystkim co się dzieje. Ledwo przyjechałam do Londynu a dostaje jakieś sms-y z nieznanego numeru – Dobra ja na razie idę do domu muszę wszystko ogarnąć na późniejsze przyjęcie pa – powiedziałam po czym pocałowałam ją w policzek i wyszłam z domu. Weszłam do siebie i gdy wszyscy jedli śniadanko.
-Rozalko chcesz coś ? - zapytał tata.
-Nie dzięki jadłam u cioci i wujka – zaśmiałam się – idę się jakoś uszykować pa. Patrzcie minęło już 20 lat a oni zachowują się jak młode małżeństwo, tyle razem przeszli a jednak nadal są razem. Podziwiam takich ludzi. Zegarek wskazywał godzinę 11, wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyłam do łazienki. Weszłam pod szybki prysznic, później dylemat co zrobić z włosami. Postawiłam na naturalnie kręcone do tego ciemniejszy niż zwykle makijaż. Weszłam do mojej sypialni i zaczęłam szukać w szafie odpowiedniej kreacji na dzień dzisiejszy. Pamiętam, że jeszcze w Polsce kupiłam taką piękną sukienkę tylko teraz muszę ją znaleźć w mojej szafie co trochę mi zajmie. Szukałam z jakieś 20 minut aż znalazłam mój skarb :

Założyłam ją na moje idealne ciało i przejrzałam się w lustrze jednym słowem perfekcyjnie. Zeszłam na dół gdzie każdy biegał i szykował się, ale najlepsza to była mam, prasowała koszule taty, ubierała Kacpra i do tego malowała usta szminką. Tata szukał lewego buta a Kacper śmiał się bo to on go gdzieś schował. Ktoś zapukał do drzwi które mama poleciała otworzyć.
-Ooo ty jesteś Harry tak ?
-Tak dzień dobry pani – uśmiechnął się – bardzo ładnie pani wygląda.
-Och dziękuje – odpowiedziała mama – pewnie przyszedłeś po Rosie już ją wołam.
-Dziecko kochane Harry do ciebie – krzyknęła po czym miała już odchodzić.
-No to do zobaczenia pani Veroniko – powiedział po czym ujął rekę mojej mamy by ją pocałować.
-No no ładnie to tak podrywać moją rodzicielkę panie Styles ? -zapytałam rozbawiona wyłaniając się z wnętrza domu.

*Harry*

Wyszła taka piękna, taka delikatna, taka mała kruszyna. Wszystko do siebie pasowało po prostu była i jest idealna. Po raz kolejny mnie w sobie rozkochała. Dobra Styles budź się bo się tak i się na nią patrzysz a ona pewnie czeka żeby dowiedzieć się czego ją nachodzisz.
-Oj nikt tu nikogo nie podrywa – uśmiechnąłem się do niej ukazując dołeczki – teraz muszę cie porwać.
-Mam się bać ?
-Możesz zacząć bo jestem wampirem.
-No dobrze wampirze no to chodźmy.
Szliśmy w stronę parku śmiejąc się i rozmawiając. Dzień zapowiadał się pięknie słońce świeci, niebo jest bez żadnych chmur po prostu wspaniały dzień na rocznice.
-A dokąd my tak właściwie idziemy Haroldzie ? - zapytała dziewczyna.
-Ach ty i twoja ciekawość no ale powiem ci, że idziemy do parku na spacerek – wyszczerzyłem się.
-Hahahah tylko po to mnie wyciągnąłeś z domu ?
-Tak dokładnie.
Doszliśmy do małej fontanny na której usiedliśmy dalej rozmawiając. Muszę się jej zapytać to jest większe ode mnie. Gdy ją widzę moje serce bije jak szalone, gdy jest przy mnie czuje się wspaniale po prostu zakochałem się od samego początku.
-Rosie wiesz, że jesteś dla mnie ważna ? - zapytałem na co ona skinęła głową.
-Jesteś dla mnie bardzo ważna i bardzo cię lubię ale nie mogę udawać, że to wszystko gdy jesteś obok. - spojrzałem na nią – będziesz moją dziewczyną ? Zapytałem z nadzieją. Zatkało ją patrzyła na mnie tymi swoimi pięknymi niebieskimi oczyma.
-Tak Harry tak !! - krzyknęła uradowana.
-Kocha mnie o mój boże a ja kocham ją ! - krzyczałem jak wariat.

*Rosie*
W końcu możemy być razem, kocham tego wariata. Podbiegł do mnie i wziął w ramiona kręcąc się w kółko. Ta chwila była taka magiczna, taka piękna.
-Dobra możesz mnie już puścić – powiedziałam śmiejąc się.
-Nie teraz cie nie puszcze jesteś moja – śmiał się w niebo głosy.
-Oj chodźmy już bo... - przewal mi.
-Bo cię kocham – szedł i śpiewał jakąś piosenkę.
Trzymaliśmy się za ręce szczęśliwi jak nigdy, on dopełniał mnie a ja jago. Wtuliłam się w jego ramie czułam się przy nim taka bezpieczna właśnie za to go kochałam. Doszliśmy pod nasze domy musiałam się z nim pożegnać bo zaraz już wychodziliśmy z rodzicami a tak poza tym jestem ciekawa co im kupili.
-Dobra ja muszę iść ale spotkamy się wieczorem okej ? - Zapytałam.
Hazz wpił się w moje usta na środku ulicy co uważałam za tak. Dałam mu jeszcze jednego soczystego buziaka i każdy ruszył do swojego domu.

______________________________________________________________
Na początku nie byłam zadowolona z tego co napisałam ale teraz myśle, że jest okej :D.
Pisałam ten rozdział bardzo długo bo byłam chora i dopiero w poniedziałek moge iść do szkoły no w końcu  : ) Dobra pa
                                                                             Viki ;*

wtorek, 12 lutego 2013

The Versatile Blogger

Każdy nominowany powinien:

-podziękować nominującemu na jego blogu
-ujawnić 7 faktów o sobie                                                    
-pokazać nagrodę  na swoim blogu
-nominować 10 blogów, które Twoim zdaniem na to zasługują
-po informować o tym fakcie autora nominowanego bloga.
 
 
 
 
Nominacje otrzymałyśmy od Nika x
 
Bardzo dziękujemy za nominacje <3
 
 
 
 
 
 
 
Fakty o Pauli :
1. Mam na imię Paula
2. Uwielbiam śpiewac
3. Jestem jedynaczką
4. Mam żółwia
albo niee
4. Moje ulubione danie to spaghetti
5. ulubiony kolor niebieski
6. Nie lubie matematyki
7. Kocham film "Gdyby jutra nie było"


Fakty o Viki :
1.Mam brata
2. Śpiew i taniec to moja pasja
3. Kocham lody czekoladowe
4. Nie lubie babki od biologi
5. Mam 14 lat
6. Zawsze chciałam mieć psa
7. Moje ulubione ciasto to sernik na zimno z galaretką i truskawkami <3

Nominuje :


   Kolejny rozdział pojawi się w przeciągu paru dni ;*







 

wtorek, 5 lutego 2013

Rozdział 10



     Dochodziła godzina 11 gdy siedziałam na kanapie w salonie zagłębiając się w fabule książki Nicolasa Sparksa i rozkoszując smakiem gorącej czekolady. Zza okna dobiegały krzyki jakiś dzieci jeżdżących rowerami po ulicy, z radia płynęła cicha melodia piosenki Jamesa Morrisona i Jessie J ,,Up” a w kuchni było słychać krzątającą się tam mamę. Dzisiaj miała późniejszą zmianę więc do południa była w domu. Właściwie to byłyśmy same bo tata jak zwykle w firmie a Maciek gdzieś zwiał, pewnie do chłopaków ale w sumie mnie to nie obchodziło. Miałam tylko nadzieję, że nie zapomniał o naszych wspólnych zakupach. Zbliżała się 20 rocznica ślubu naszych rodziców i po południu mieliśmy wybrać się po prezent dla nich. No i przy okazji oczywiście muszę znaleźć sobie piękną kreację, przecież gdy zjedzie się pół rodziny muszę wyglądac rewelacyjnie a na pewno lepiej niż moja kuzynka Kate, która jest po prostu idealna i zawsze przyciąga spojrzenia wszystkich zgromadzonych. Nie będę ukrywać, że za nią nie przepadam i nie dlatego, że jest gwiazdą wszystkich rodzinnych spotkań i w jej towarzystwie czuję się niewidzialna, właściwie to nie lubię być w centrum uwagi tzn. nie zawsze, Kate jest po prostu zbyt wścibska i pewna siebie, lubi wsadzać nos w nie swoje sprawy. Zawsze uważała się za lepszą od wszystkich i jej tak zostało.
- Hej słońce! - usłyszałam za sobą głos mamy – Co czytasz?
- ,,List w butelce” - odparłam
- ooo to bardzo ładna książka. W sam raz na taką ponurą pogodę jak dziś. - uśmiechnęła się do mnie. Miała rację pogoda znów była jakaś przygnębiająca ale całe szczęście nie padał deszcz.
- Tak. Zauważyłaś, że tutaj raz świeci słońce a raz pada deszcz.
- No cóż takie uroki Londynu skarbie. Ale chyba nie jest najgorzej co? Jakoś przyzwyczajacie się do nowego miejsca i macie nowych ,,kumpli” - zaznaczyła cudzysłów w powietrzu. Usiadła koło mnie na kanapie i włączyła telewizor. - Widziałam ich ostatnio wyglądają na miłych. - szturchnęła mnie łokciem.
- Ała! - krzyknęłam chociaż wcale mnie nie zabolało – no bo są mili – odparłam
- Ten Liam, to on Ci pomógł pierwszego dnia prawda? Fajny jest. - mama zabawnie poruszyła brwiami.
- Hahaha tak to Liam. Tylko nie próbuj mnie tu swatac. - pogroziłam jej palcem a ona się zaśmiała.
- Ej no ja nie próbuję Cie swatac tylko wiesz...
- Mhmmm wiem – zaczęłam się z niej śmiać.
Naszą rozmowę przerwał głos pani pogodynki informującej, że wieczorem mogą się pojawić opady deszczu i wyładowania atmosferyczne. Zawsze bawiły mnie te naukowe stwierdzenia jakby nie mogli powiedzieć burze.
- O widzisz w końcu jakaś odmiana – powiedziała mama
- Taa nie ma to jak pierwsza burza w Londynie. - odparłam i wróciłam do czytania mojej niezmiernie wciągającej lektury.
Mama poszła do pracy a ja zostałam sama w domu, z niecierpliwością czekałam na brata, który wciąż się nie pojawił. Poszłam do kuchni żeby zrobić sobie jakieś kanapki gdy nagle usłyszałam trzask zamykanych drzwi.
- Chodź stary, może coś przekąsimy – w domu rozległ się głos Macieja. Kogo on tam znowu przyprowadził? Słyszałam coraz głośniejszy tupot stóp.
- Booo! - krzyknęłam gdy dwie osoby ukazały się w drzwiach.
- Ooo matko Jula!!! - krzyknął mój przerażony braciszek.
- O cześć Zayn! - powiedziałam do trochę zaskoczonego chłopaka. - Maciek gdzie Ty się podziewałeś, mieliśmy jechać po prezent dla rodziców pamiętasz? -zwróciłam się do brata i poczochrałam jego włosy, które i tak były już w lekkim nieładzie.
- Ale ja nie mogę, mam pracę zapomniałaś? - zrobił to samo.
- No ale Maciek!!!! Za kilka dni jest ich rocznica a my jeszcze nic nie mamy!
- Przepraszam Cię Jula. Ale na pewno dasz rade sama w końcu jesteś taka mądra. - zrobił swoją słodką minkę.
- No a ciekawe kto mnie zawiezie i niee... nie ma mowy żebym tłukła się autobusami z jakimiś prezentami.
- To może ja z Tobą pojadę – wtrącił się Zayn, który przyglądał się naszej konwersacji.
- To miło z Twojej strony ale nie chcę Ci robic kłopotu – odpowiedziałam.
- Przestań to żaden kłopot – zapewnił mnie chłopak.
- Oj daj spokój....
- Jula noo! I tak nie mam nic lepszego do roboty to jak będzie? - powiedział Zayn i uśmiechnął się uroczo.
- No dobrze niech jak chcesz – w końcu odpuściłam – tylko pozwól, że się przebiorę bo na dworze raczej nie jest zbyt gorąco. - odparłam z uśmiechem – masz bo pewnie jesteś głodny – postawiłam przed Zaynem kanapki z sałatą, szynką, pomidorem i majonezem, które miały być moją przekąską.
- Ejjjj a dla mnie? - wzburzył się Maciek.
- Ty mój drogi masz rączki więc możesz sobie zrobić sam – wystawiłam mu język.
- Zayn też ma rączki – odparł mój brat z miną siedmiolatka, któremu ktoś zabrał zabawkę.
- Ale Zayn zasłużył a Ty nie – znów poczochrałam jego włosy i poszłam na górę się przebrać.
     Założyłam na siebie to LINK tylko zamiast plecaka wzięłam kopertówkę na pasku. Zeszłam na dół i oznajmiłam Zaynowi, że jestem gotowa i możemy jechać. Chłopak dokończył ostatnią kanapkę i za chwilę byliśmy już w jego samochodzie. Tak. Zayn ma bardzo fajne sportowe autko, a co najważniejsze bardzo wygodne, mogłabym nim jeźdździc godzinami.
Poruszając się tak pięknymi ulicami Londynu rozmawialiśmy sobie o wszystkim i o niczym. A konkretniej trochę o moich wrażeniach na temat miasta, o naszych rodzinach, o pasjach a nawet o ulubionym jedzeniu.
- To co kupisz rodzicom na rocznicę? - zapytał Zayn.
- No właśnie tu się pojawia problem, widzisz miałam nadzieję, że Maciek coś wymyśli a ten mnie zwyczajnie wystawił a ja kompletnie nie mam pojęcia co mogę wybrać dla nich na prezent. - odpowiedziałam.
- Ahhh rozumiem, no to pobawię się w Twojego brata, razem coś wymyślimy – mrugnął do mnie.W radiu zaczęła lecieć piosenka Bruno Marsa ,,Loced out of heaven”, którą po prostu uwielbiam ♥
- ooooo Zayn daj głośniej! Kocham ta piosenkę! - chłopak posłusznie wykonał moją prośbę a raczej rozkaz :p a ja od razu zaczęłam śpiewac razem z Brunem.
Zayn zaśmiał się gdy zaczęłam trzepać moimi włosami, cóż ja poradzę, że tak się wczuwam w piosenki :P ale po chwili do mnie dołączył i razem zaśpiewaliśmy refren
    Cause you make me feel like,
    I've been locked out of heaven
    For too long, for too long
    Yeah you make me feel like,
    I've been locked out of heaven
    For too long, for too long
I tak minęła nam cała piosenka, a gdy Bruno zaśpiewał ostatnie ,,oh yeah yeah yeah yeah” wybuchnęliśmy śmiechem.
- Masz naprawdę świetny głos – zwrócił się do mnie chłopak.
- Oj przestań, bo się zarumienię – lekko go szturchnęłam.
- To nic, do twarzy Ci w rumieńcach – posłał mi śliczny uśmiech.Nawet nie zauważyliśmy gdy znaleźliśmy się na parkingu pod centrum handlowym, w którym mieliśmy szukac prezentu dla moich rodziców.
- A więc wyruszajmy na poszukiwania. - powiedział Zayn po czym wyszliśmy z samochodu i udaliśmy się w stronę centrum.Przechodziliśmy dobre dwie godziny przeglądając towar w sklepach ale nic nie zwróciło naszej szczególnej uwagi. Chciałam żeby prezent ode mnie i brata był oryginalny i wyjątkowy ale gdzie można coś takiego znaleźć. Stwierdziliśmy, że najpierw zajmiemy się moja kreacją. Hahaha ten biedny chłopak nie wie na co się pisze. Współczuje mu z całego serca, że musiał jechać ze mną na zakupy, zwłaszcza, że mam kupic sukienkę. I tak wiem, że wczoraj byłam na zakupach z Rose i mogłam sobie kupic coś na rocznicę ale nie znalazłam niczego wartego uwagi.
Wszeliśmy do sklepu z sukienkami wieczorowymi, zabrałam kilka lub kilkanaście do przymierzalni a Zayn cierpliwie czekał na zewnątrz po czym oceniał czy nie wyglądam za grubo :) 6 pierwszych sukienek jakoś nie przypadło mi do gustu, dwie z nich choc naprawdę śliczne były troszeczkę za duże, reszta z kolei nie była w moim stylu. Przymierzyłam więc kolejną. Wyszłam z przymierzalni żeby pokazać się Zaynowi, chłopak patrzył na mnie i nic nie powiedział.
- Jest aż tak źle? - zapytałam zdziwiona i jeszcze raz przejrzałam się w lustrze.
- Nie...nie – jąkał się Zayn – jest idealnie – powiedział z zachwytem i podszedł do mnie.
- Naprawdę tak uważasz?
- Tak, wyglądasz prześlicznie – złapał moją dłoń i obrócił mnie dookoła, potem postawił przed sobą ale przodem do lustra i zza moich pleców przyglądał się naszemu odbiciu. - Myślę, że na rocznicy rodziców będziesz wyglądała najpiękniej ze wszystkich dziewczyn.
- Oj nie znasz mojej kuzynki Kate – odparłam.
- Ale Twoja kuzynka Kate nie ma takiego doradcy modowego jak Ty- uśmiechnął się.
- Masz rację, dziękuję Zayn – przytuliłam go. Nagle usłyszałam ,,dzikie” odgłosy dochodzące z mojego brzucha. Ojej zapomniałam, że jadałam dziś tylko śniadanie.
- Ohoo chyba ktoś tu zgłodniał – zaśmiał się chłopak. - a więc maszeruj do kasy i idziemy na jakąś pizzę.
Postąpiłam zgodnie z jego radą i kupiłam tą sukienkę :


     Chwilę potem siedzieliśmy już w pizzerni. Wciąż zastanawiałam się co mogę kupic rodzicom i kompletnie nic nie przychodziło mi do głowy. Zayn próbował coś wymyślić ale bez skutku. Nagle zauważyłam na ścianie plakat, na którym widniało zdjęcie z dwójką tancerzy i ogromny napis ,,kurs tańca towarzyskiego”
- Tak! - krzyknęłam – właśnie o to chodziło!
- Co? - powiedział lekko zdezorientowany Zayn.
- To! Zafundujemy im kurs tańca towarzyskiego – wskazałam na plakat.
- W sumie to nie jest taki zły pomysł – odparł chłopak
- Moja mama zawsze marzyła o nauce tańca i teraz będzie miała okazję a tatę jakoś się zmusi – powiedziałam ucieszona.
- W takim razie chodźmy ich zapisać.
     I tak też zrobiliśmy. Ze względu na to, że to ma być prezent pani w klubie tańca dała mi śliczne zaproszenia i ulotkę klubu, stwierdziłam, że kupię kosz ze słodyczami i tam to ładnie wsadzę, żeby wyglądało efektownie.
Gdy już wszystko załatwiliśmy wróciliśmy do domów, pogoda tak jak zapowiadali w TV trochę się pogorszyła, zaczął padac deszcz i zebrały się naprawdę czarne chmury, które zapowiadały nadchodzącą burzę. Postanowiłam jeszcze zadzwonić do Rosie, bo nie widziałyśmy się cały dzień. Ona spędziła czas u chłopaków, bo samej jej się nudziło. Wiadomo razem raźniej :) Położyłam się na moim łóżku zmęczona tym bieganiem po sklepach, usłyszałam pierwsze grzmoty więc wyłączyłam komputer, telewizor i zgasiłam światło. Rzeczywiście rozpętała się burza, błyskawica przedzieliła ciemne niebo na pół aż w pokoju zrobiło się jasno, w tym momencie zadzwonił mój telefon na którego dźwięk aż podskoczyłam. Był to sms od jakiegoś nieznanego numeru. Otworzyłam wiadomość i zobaczyłam zdjęcie mnie obejmującej Zayna w przymierzalni a pod nim podpis:

                     ,,Oj niegrzeczna Julka! Ładnie tak lecieć
                       na dwa fronty? Ciekawe co na to Liam?”
- O cholera!...

______________________________________________________________
                                                  ____________
Dobrze a więc jest rozdział 10 ;) Znowu po kilkakrotnym przeczytaniu go mam wrażenie, że nie jest zbyt dobry. Ale mam nadzieję, że wam się spodoba i ocenicie go w komentarzach, nawet jeśli wam się nie spodoba to również prosiłabym o szczere komentarze, może w końcu uda mi się jakoś poprawic. Pozdrawiam ;)
                                                                                        Paula