wtorek, 5 lutego 2013

Rozdział 10



     Dochodziła godzina 11 gdy siedziałam na kanapie w salonie zagłębiając się w fabule książki Nicolasa Sparksa i rozkoszując smakiem gorącej czekolady. Zza okna dobiegały krzyki jakiś dzieci jeżdżących rowerami po ulicy, z radia płynęła cicha melodia piosenki Jamesa Morrisona i Jessie J ,,Up” a w kuchni było słychać krzątającą się tam mamę. Dzisiaj miała późniejszą zmianę więc do południa była w domu. Właściwie to byłyśmy same bo tata jak zwykle w firmie a Maciek gdzieś zwiał, pewnie do chłopaków ale w sumie mnie to nie obchodziło. Miałam tylko nadzieję, że nie zapomniał o naszych wspólnych zakupach. Zbliżała się 20 rocznica ślubu naszych rodziców i po południu mieliśmy wybrać się po prezent dla nich. No i przy okazji oczywiście muszę znaleźć sobie piękną kreację, przecież gdy zjedzie się pół rodziny muszę wyglądac rewelacyjnie a na pewno lepiej niż moja kuzynka Kate, która jest po prostu idealna i zawsze przyciąga spojrzenia wszystkich zgromadzonych. Nie będę ukrywać, że za nią nie przepadam i nie dlatego, że jest gwiazdą wszystkich rodzinnych spotkań i w jej towarzystwie czuję się niewidzialna, właściwie to nie lubię być w centrum uwagi tzn. nie zawsze, Kate jest po prostu zbyt wścibska i pewna siebie, lubi wsadzać nos w nie swoje sprawy. Zawsze uważała się za lepszą od wszystkich i jej tak zostało.
- Hej słońce! - usłyszałam za sobą głos mamy – Co czytasz?
- ,,List w butelce” - odparłam
- ooo to bardzo ładna książka. W sam raz na taką ponurą pogodę jak dziś. - uśmiechnęła się do mnie. Miała rację pogoda znów była jakaś przygnębiająca ale całe szczęście nie padał deszcz.
- Tak. Zauważyłaś, że tutaj raz świeci słońce a raz pada deszcz.
- No cóż takie uroki Londynu skarbie. Ale chyba nie jest najgorzej co? Jakoś przyzwyczajacie się do nowego miejsca i macie nowych ,,kumpli” - zaznaczyła cudzysłów w powietrzu. Usiadła koło mnie na kanapie i włączyła telewizor. - Widziałam ich ostatnio wyglądają na miłych. - szturchnęła mnie łokciem.
- Ała! - krzyknęłam chociaż wcale mnie nie zabolało – no bo są mili – odparłam
- Ten Liam, to on Ci pomógł pierwszego dnia prawda? Fajny jest. - mama zabawnie poruszyła brwiami.
- Hahaha tak to Liam. Tylko nie próbuj mnie tu swatac. - pogroziłam jej palcem a ona się zaśmiała.
- Ej no ja nie próbuję Cie swatac tylko wiesz...
- Mhmmm wiem – zaczęłam się z niej śmiać.
Naszą rozmowę przerwał głos pani pogodynki informującej, że wieczorem mogą się pojawić opady deszczu i wyładowania atmosferyczne. Zawsze bawiły mnie te naukowe stwierdzenia jakby nie mogli powiedzieć burze.
- O widzisz w końcu jakaś odmiana – powiedziała mama
- Taa nie ma to jak pierwsza burza w Londynie. - odparłam i wróciłam do czytania mojej niezmiernie wciągającej lektury.
Mama poszła do pracy a ja zostałam sama w domu, z niecierpliwością czekałam na brata, który wciąż się nie pojawił. Poszłam do kuchni żeby zrobić sobie jakieś kanapki gdy nagle usłyszałam trzask zamykanych drzwi.
- Chodź stary, może coś przekąsimy – w domu rozległ się głos Macieja. Kogo on tam znowu przyprowadził? Słyszałam coraz głośniejszy tupot stóp.
- Booo! - krzyknęłam gdy dwie osoby ukazały się w drzwiach.
- Ooo matko Jula!!! - krzyknął mój przerażony braciszek.
- O cześć Zayn! - powiedziałam do trochę zaskoczonego chłopaka. - Maciek gdzie Ty się podziewałeś, mieliśmy jechać po prezent dla rodziców pamiętasz? -zwróciłam się do brata i poczochrałam jego włosy, które i tak były już w lekkim nieładzie.
- Ale ja nie mogę, mam pracę zapomniałaś? - zrobił to samo.
- No ale Maciek!!!! Za kilka dni jest ich rocznica a my jeszcze nic nie mamy!
- Przepraszam Cię Jula. Ale na pewno dasz rade sama w końcu jesteś taka mądra. - zrobił swoją słodką minkę.
- No a ciekawe kto mnie zawiezie i niee... nie ma mowy żebym tłukła się autobusami z jakimiś prezentami.
- To może ja z Tobą pojadę – wtrącił się Zayn, który przyglądał się naszej konwersacji.
- To miło z Twojej strony ale nie chcę Ci robic kłopotu – odpowiedziałam.
- Przestań to żaden kłopot – zapewnił mnie chłopak.
- Oj daj spokój....
- Jula noo! I tak nie mam nic lepszego do roboty to jak będzie? - powiedział Zayn i uśmiechnął się uroczo.
- No dobrze niech jak chcesz – w końcu odpuściłam – tylko pozwól, że się przebiorę bo na dworze raczej nie jest zbyt gorąco. - odparłam z uśmiechem – masz bo pewnie jesteś głodny – postawiłam przed Zaynem kanapki z sałatą, szynką, pomidorem i majonezem, które miały być moją przekąską.
- Ejjjj a dla mnie? - wzburzył się Maciek.
- Ty mój drogi masz rączki więc możesz sobie zrobić sam – wystawiłam mu język.
- Zayn też ma rączki – odparł mój brat z miną siedmiolatka, któremu ktoś zabrał zabawkę.
- Ale Zayn zasłużył a Ty nie – znów poczochrałam jego włosy i poszłam na górę się przebrać.
     Założyłam na siebie to LINK tylko zamiast plecaka wzięłam kopertówkę na pasku. Zeszłam na dół i oznajmiłam Zaynowi, że jestem gotowa i możemy jechać. Chłopak dokończył ostatnią kanapkę i za chwilę byliśmy już w jego samochodzie. Tak. Zayn ma bardzo fajne sportowe autko, a co najważniejsze bardzo wygodne, mogłabym nim jeźdździc godzinami.
Poruszając się tak pięknymi ulicami Londynu rozmawialiśmy sobie o wszystkim i o niczym. A konkretniej trochę o moich wrażeniach na temat miasta, o naszych rodzinach, o pasjach a nawet o ulubionym jedzeniu.
- To co kupisz rodzicom na rocznicę? - zapytał Zayn.
- No właśnie tu się pojawia problem, widzisz miałam nadzieję, że Maciek coś wymyśli a ten mnie zwyczajnie wystawił a ja kompletnie nie mam pojęcia co mogę wybrać dla nich na prezent. - odpowiedziałam.
- Ahhh rozumiem, no to pobawię się w Twojego brata, razem coś wymyślimy – mrugnął do mnie.W radiu zaczęła lecieć piosenka Bruno Marsa ,,Loced out of heaven”, którą po prostu uwielbiam ♥
- ooooo Zayn daj głośniej! Kocham ta piosenkę! - chłopak posłusznie wykonał moją prośbę a raczej rozkaz :p a ja od razu zaczęłam śpiewac razem z Brunem.
Zayn zaśmiał się gdy zaczęłam trzepać moimi włosami, cóż ja poradzę, że tak się wczuwam w piosenki :P ale po chwili do mnie dołączył i razem zaśpiewaliśmy refren
    Cause you make me feel like,
    I've been locked out of heaven
    For too long, for too long
    Yeah you make me feel like,
    I've been locked out of heaven
    For too long, for too long
I tak minęła nam cała piosenka, a gdy Bruno zaśpiewał ostatnie ,,oh yeah yeah yeah yeah” wybuchnęliśmy śmiechem.
- Masz naprawdę świetny głos – zwrócił się do mnie chłopak.
- Oj przestań, bo się zarumienię – lekko go szturchnęłam.
- To nic, do twarzy Ci w rumieńcach – posłał mi śliczny uśmiech.Nawet nie zauważyliśmy gdy znaleźliśmy się na parkingu pod centrum handlowym, w którym mieliśmy szukac prezentu dla moich rodziców.
- A więc wyruszajmy na poszukiwania. - powiedział Zayn po czym wyszliśmy z samochodu i udaliśmy się w stronę centrum.Przechodziliśmy dobre dwie godziny przeglądając towar w sklepach ale nic nie zwróciło naszej szczególnej uwagi. Chciałam żeby prezent ode mnie i brata był oryginalny i wyjątkowy ale gdzie można coś takiego znaleźć. Stwierdziliśmy, że najpierw zajmiemy się moja kreacją. Hahaha ten biedny chłopak nie wie na co się pisze. Współczuje mu z całego serca, że musiał jechać ze mną na zakupy, zwłaszcza, że mam kupic sukienkę. I tak wiem, że wczoraj byłam na zakupach z Rose i mogłam sobie kupic coś na rocznicę ale nie znalazłam niczego wartego uwagi.
Wszeliśmy do sklepu z sukienkami wieczorowymi, zabrałam kilka lub kilkanaście do przymierzalni a Zayn cierpliwie czekał na zewnątrz po czym oceniał czy nie wyglądam za grubo :) 6 pierwszych sukienek jakoś nie przypadło mi do gustu, dwie z nich choc naprawdę śliczne były troszeczkę za duże, reszta z kolei nie była w moim stylu. Przymierzyłam więc kolejną. Wyszłam z przymierzalni żeby pokazać się Zaynowi, chłopak patrzył na mnie i nic nie powiedział.
- Jest aż tak źle? - zapytałam zdziwiona i jeszcze raz przejrzałam się w lustrze.
- Nie...nie – jąkał się Zayn – jest idealnie – powiedział z zachwytem i podszedł do mnie.
- Naprawdę tak uważasz?
- Tak, wyglądasz prześlicznie – złapał moją dłoń i obrócił mnie dookoła, potem postawił przed sobą ale przodem do lustra i zza moich pleców przyglądał się naszemu odbiciu. - Myślę, że na rocznicy rodziców będziesz wyglądała najpiękniej ze wszystkich dziewczyn.
- Oj nie znasz mojej kuzynki Kate – odparłam.
- Ale Twoja kuzynka Kate nie ma takiego doradcy modowego jak Ty- uśmiechnął się.
- Masz rację, dziękuję Zayn – przytuliłam go. Nagle usłyszałam ,,dzikie” odgłosy dochodzące z mojego brzucha. Ojej zapomniałam, że jadałam dziś tylko śniadanie.
- Ohoo chyba ktoś tu zgłodniał – zaśmiał się chłopak. - a więc maszeruj do kasy i idziemy na jakąś pizzę.
Postąpiłam zgodnie z jego radą i kupiłam tą sukienkę :


     Chwilę potem siedzieliśmy już w pizzerni. Wciąż zastanawiałam się co mogę kupic rodzicom i kompletnie nic nie przychodziło mi do głowy. Zayn próbował coś wymyślić ale bez skutku. Nagle zauważyłam na ścianie plakat, na którym widniało zdjęcie z dwójką tancerzy i ogromny napis ,,kurs tańca towarzyskiego”
- Tak! - krzyknęłam – właśnie o to chodziło!
- Co? - powiedział lekko zdezorientowany Zayn.
- To! Zafundujemy im kurs tańca towarzyskiego – wskazałam na plakat.
- W sumie to nie jest taki zły pomysł – odparł chłopak
- Moja mama zawsze marzyła o nauce tańca i teraz będzie miała okazję a tatę jakoś się zmusi – powiedziałam ucieszona.
- W takim razie chodźmy ich zapisać.
     I tak też zrobiliśmy. Ze względu na to, że to ma być prezent pani w klubie tańca dała mi śliczne zaproszenia i ulotkę klubu, stwierdziłam, że kupię kosz ze słodyczami i tam to ładnie wsadzę, żeby wyglądało efektownie.
Gdy już wszystko załatwiliśmy wróciliśmy do domów, pogoda tak jak zapowiadali w TV trochę się pogorszyła, zaczął padac deszcz i zebrały się naprawdę czarne chmury, które zapowiadały nadchodzącą burzę. Postanowiłam jeszcze zadzwonić do Rosie, bo nie widziałyśmy się cały dzień. Ona spędziła czas u chłopaków, bo samej jej się nudziło. Wiadomo razem raźniej :) Położyłam się na moim łóżku zmęczona tym bieganiem po sklepach, usłyszałam pierwsze grzmoty więc wyłączyłam komputer, telewizor i zgasiłam światło. Rzeczywiście rozpętała się burza, błyskawica przedzieliła ciemne niebo na pół aż w pokoju zrobiło się jasno, w tym momencie zadzwonił mój telefon na którego dźwięk aż podskoczyłam. Był to sms od jakiegoś nieznanego numeru. Otworzyłam wiadomość i zobaczyłam zdjęcie mnie obejmującej Zayna w przymierzalni a pod nim podpis:

                     ,,Oj niegrzeczna Julka! Ładnie tak lecieć
                       na dwa fronty? Ciekawe co na to Liam?”
- O cholera!...

______________________________________________________________
                                                  ____________
Dobrze a więc jest rozdział 10 ;) Znowu po kilkakrotnym przeczytaniu go mam wrażenie, że nie jest zbyt dobry. Ale mam nadzieję, że wam się spodoba i ocenicie go w komentarzach, nawet jeśli wam się nie spodoba to również prosiłabym o szczere komentarze, może w końcu uda mi się jakoś poprawic. Pozdrawiam ;)
                                                                                        Paula

3 komentarze:

  1. Przez cały rozdział miałam niestety wrażenie, że pisałaś go trochę na siłę ;c
    Zapominasz o przecinkach i gdy Zayn powiedział:"Twoja kuzynka Kate nie ma takiego doradcy modowego jak Ty", nie powinno być, jak ja? Błagam, nie dawaj linku do ubrań w opowiadaniu. Jej strój opisałabyś przecież w dwóch zdaniach.
    Poza tym lubię Julę i widzę potencjał w tym
    opowiadaniu, ale poprosiłaś o szczerą opinię, więc starałam się jakoś obiektywnie go ocenić ;)
    Trzymam kciuki , ściskam, całuje i zapraszam na could-freeze-this-moment-in-a-frame.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdział jest genialny .Czekam na następny i zapraszam do mnie :http://lastfirstkissxx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. fajnyy ;D
    zapraszam (ostatni mnie ;p)
    http://opowiadanieonedirection1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń