piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 11


Skończyłam rozmawiać z Julką więc ruszyłam do łazienki się umyć. Czułam, że wraz z wodą spływają ze mnie wszystkie problemy, to takie przyjemne uczucie. Wyszłam z wanny i ubrałam się w moją piżamkę. Rozczesałam moje mokre włosy i ruszyłam do pokoju. Było już późno, a ja burz nie lubię. Położyłam się na łóżku ale po chwili z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu. Usiadłam w sadzie prostym i wzięłam telefon do ręki. Co zobaczyłam ? Julkę i Zayna w sklepie obejmujących się i do tego podpis : „Lepiej róbcie co wam każe bo raczej twoja przyjaciółka nie chciałby żeby to zdjęcie trafiło do Liama. Życie jest jak samolot ale teraz to ja będę waszym pilotem nie wy ” Nie powiem jest to dziwne nawet bardzo z tego wszystkiego pobladłam. Rose uspokój się, porozmawiasz jutro z Julką i wszystko się wyjaśni. Nie no świetnie znowu mówię sama do siebie. Położyłam się do mojego kochanego łóżeczka i tym razem nikt mi nie przeszkodził i mogłam spokojnie spać. Rano wstałam wyspana, spojrzałam w okno nie było śladu po burzy słoneczko świeciło. Spojrzałam za telefon żeby sprawdzić godzinę 9:33. Przypomniałam sobie o sms-ie który dostałam wczoraj. Poszłam do łazienki ogarnąć i szybko poleciałam do Julki. Wbiegłam do domu przyjaciółki w czasie gdy cała rodzina siedziała przy stole i jadła śniadano, nie ma co Rose ty to masz wyczucie czasu.
-Julka musimy pogadać - powiedziałam stanowczo.
-Może dasz mi najpierw zjeść co ? Właśnie chcesz coś ?
-Wiesz co tak. Jestem głodna jak wilk od wczoraj nic nie jadłam - zaśmiałam się. Skusiłam się na crostini czyli grzanki natarte czosnkiem, ze świeżo pokrojonymi pomidorami i bazylią. Rozmawialiśmy na różne tematy a zwłaszcza jak nam się tu podoba i czy ja z Julką zakolegowałyśmy się z jakimiś koleżankami bo kolegów już mamy hahaha. Maciek spojrzał na mnie i pokazał mi jogurt naturalny i granaty. Kiedyś gdy byliśmy młodsi zawsze robiliśmy eksperymenty z jedzeniem Julka za nimi nie przepadała ale nam bardzo smakowało

Zjedliśmy wszyscy śniadanko i razem z Julką ruszyłam do jej pokoju. Usiadłam na łóżku i czekałam jak się przebierze bo jeszcze biegała w piżamie. Przyszła z miną jakby wiedział co się dzieje i nie myliłam się.
-Julka patrz wczoraj po rozmowie z tobą dostałam sms-a co to ma znaczyć ?
-Bo byłam z Zaynem kupić prezent dla rodziców a później kreacje na dzisiejszy dzień i po prostu mnie przytulił a ktoś zrobił nam zdjęcie. Zaniepokoiłam się ale wiesz to będzie się zdarzać coraz częściej oni są sławnym zespołem a my ich przyjaciółkami będą różne plotki.
-Wiem, rozumiem, ale skąd ktoś by miał nasze numer telefonu a poza tym widziałaś jego treść ? - zapytałam zdenerwowana wszystkim co się dzieje. Ledwo przyjechałam do Londynu a dostaje jakieś sms-y z nieznanego numeru – Dobra ja na razie idę do domu muszę wszystko ogarnąć na późniejsze przyjęcie pa – powiedziałam po czym pocałowałam ją w policzek i wyszłam z domu. Weszłam do siebie i gdy wszyscy jedli śniadanko.
-Rozalko chcesz coś ? - zapytał tata.
-Nie dzięki jadłam u cioci i wujka – zaśmiałam się – idę się jakoś uszykować pa. Patrzcie minęło już 20 lat a oni zachowują się jak młode małżeństwo, tyle razem przeszli a jednak nadal są razem. Podziwiam takich ludzi. Zegarek wskazywał godzinę 11, wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyłam do łazienki. Weszłam pod szybki prysznic, później dylemat co zrobić z włosami. Postawiłam na naturalnie kręcone do tego ciemniejszy niż zwykle makijaż. Weszłam do mojej sypialni i zaczęłam szukać w szafie odpowiedniej kreacji na dzień dzisiejszy. Pamiętam, że jeszcze w Polsce kupiłam taką piękną sukienkę tylko teraz muszę ją znaleźć w mojej szafie co trochę mi zajmie. Szukałam z jakieś 20 minut aż znalazłam mój skarb :

Założyłam ją na moje idealne ciało i przejrzałam się w lustrze jednym słowem perfekcyjnie. Zeszłam na dół gdzie każdy biegał i szykował się, ale najlepsza to była mam, prasowała koszule taty, ubierała Kacpra i do tego malowała usta szminką. Tata szukał lewego buta a Kacper śmiał się bo to on go gdzieś schował. Ktoś zapukał do drzwi które mama poleciała otworzyć.
-Ooo ty jesteś Harry tak ?
-Tak dzień dobry pani – uśmiechnął się – bardzo ładnie pani wygląda.
-Och dziękuje – odpowiedziała mama – pewnie przyszedłeś po Rosie już ją wołam.
-Dziecko kochane Harry do ciebie – krzyknęła po czym miała już odchodzić.
-No to do zobaczenia pani Veroniko – powiedział po czym ujął rekę mojej mamy by ją pocałować.
-No no ładnie to tak podrywać moją rodzicielkę panie Styles ? -zapytałam rozbawiona wyłaniając się z wnętrza domu.

*Harry*

Wyszła taka piękna, taka delikatna, taka mała kruszyna. Wszystko do siebie pasowało po prostu była i jest idealna. Po raz kolejny mnie w sobie rozkochała. Dobra Styles budź się bo się tak i się na nią patrzysz a ona pewnie czeka żeby dowiedzieć się czego ją nachodzisz.
-Oj nikt tu nikogo nie podrywa – uśmiechnąłem się do niej ukazując dołeczki – teraz muszę cie porwać.
-Mam się bać ?
-Możesz zacząć bo jestem wampirem.
-No dobrze wampirze no to chodźmy.
Szliśmy w stronę parku śmiejąc się i rozmawiając. Dzień zapowiadał się pięknie słońce świeci, niebo jest bez żadnych chmur po prostu wspaniały dzień na rocznice.
-A dokąd my tak właściwie idziemy Haroldzie ? - zapytała dziewczyna.
-Ach ty i twoja ciekawość no ale powiem ci, że idziemy do parku na spacerek – wyszczerzyłem się.
-Hahahah tylko po to mnie wyciągnąłeś z domu ?
-Tak dokładnie.
Doszliśmy do małej fontanny na której usiedliśmy dalej rozmawiając. Muszę się jej zapytać to jest większe ode mnie. Gdy ją widzę moje serce bije jak szalone, gdy jest przy mnie czuje się wspaniale po prostu zakochałem się od samego początku.
-Rosie wiesz, że jesteś dla mnie ważna ? - zapytałem na co ona skinęła głową.
-Jesteś dla mnie bardzo ważna i bardzo cię lubię ale nie mogę udawać, że to wszystko gdy jesteś obok. - spojrzałem na nią – będziesz moją dziewczyną ? Zapytałem z nadzieją. Zatkało ją patrzyła na mnie tymi swoimi pięknymi niebieskimi oczyma.
-Tak Harry tak !! - krzyknęła uradowana.
-Kocha mnie o mój boże a ja kocham ją ! - krzyczałem jak wariat.

*Rosie*
W końcu możemy być razem, kocham tego wariata. Podbiegł do mnie i wziął w ramiona kręcąc się w kółko. Ta chwila była taka magiczna, taka piękna.
-Dobra możesz mnie już puścić – powiedziałam śmiejąc się.
-Nie teraz cie nie puszcze jesteś moja – śmiał się w niebo głosy.
-Oj chodźmy już bo... - przewal mi.
-Bo cię kocham – szedł i śpiewał jakąś piosenkę.
Trzymaliśmy się za ręce szczęśliwi jak nigdy, on dopełniał mnie a ja jago. Wtuliłam się w jego ramie czułam się przy nim taka bezpieczna właśnie za to go kochałam. Doszliśmy pod nasze domy musiałam się z nim pożegnać bo zaraz już wychodziliśmy z rodzicami a tak poza tym jestem ciekawa co im kupili.
-Dobra ja muszę iść ale spotkamy się wieczorem okej ? - Zapytałam.
Hazz wpił się w moje usta na środku ulicy co uważałam za tak. Dałam mu jeszcze jednego soczystego buziaka i każdy ruszył do swojego domu.

______________________________________________________________
Na początku nie byłam zadowolona z tego co napisałam ale teraz myśle, że jest okej :D.
Pisałam ten rozdział bardzo długo bo byłam chora i dopiero w poniedziałek moge iść do szkoły no w końcu  : ) Dobra pa
                                                                             Viki ;*

2 komentarze:

  1. Super ; ) Czekam na dalsze części .

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś przeze mnie nominowana do The Versatile Blogger c; http://take-me-to-wonderland-onedirection.blogspot.com/2013/02/the-versatile-blogger.html

    OdpowiedzUsuń