oraz,
że Cię nie opuszczę aż do śmierci...”
Zadziwiające,
że słowa te niby tak błache i pospolite, bo powtarzane miliardy
razy na całym świecie, są naprawdę wyjątkowe, tak samo jak
osoba, która je wypowiada.
Chyba
każda z nas będąc małą dziewczynką marzyła o ślubie jak z
bajki, o pięknej, białej sukni i pantofelkach. Oczywiście
dochodziło do tego wyobrażenie wszystkich dekoracji i
śnieżno-białych kwiatów. Ale czy kiedyś zastanawiałyśmy się
dlaczego ludzie biorą śluby? Bo z pewnością nie chodzi tylko o tą
magiczną uroczystość...
Za
każdym razem, również dziś, oglądając nagranie ze ślubu moich
rodziców rozmyślałam właśnie o tym dlaczego ludzie pragną
związać się z kimś węzłem małżeńskim na zawsze? Właściwie
to odpowiedź na to pytanie doskonale widzę każdego dnia na
przykładzie rodziców, oni naprawdę się kochają, mimo częstych
kłótni i nieporozumień zawsze są razem. I chyba właśnie o to
chodzi, nie o piękną suknię, nie o dekoracje ale o osobę, z którą
chcemy przejść przez życie nawet gdy nie będzie nam łatwo.
Reszta to tylko oprawa. Ale gdzie znaleźć taką bratnią duszę?...
Z
zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi, więc zatrzymałam
DVD i poszłam otworzyć, bo pewnie i tak nikt inny by tego nie
zrobił. Rodzice szykowali się na górze a Maciek dostawiał jeszcze
krzesła w ogrodzie, bo w ostatniej chwili okazało się, że
przyjedzie kuzyn taty z rodziną. Szybkim ruchem pociągnęłam za
klamkę a moim oczom ukazała się nasza kochana czwóreczka zza
ściany. Od razu przywitałam się z Rose uściskiem i zaprosiłam
wszystkich do salonu, gdzie razem czekaliśmy na rodziców i resztę
zaproszonych gości.
-
Julka wies cio? - po chwili zwrócił się do mnie Kacperek.
-
Co słoneczko? - zapytałam łaskocząc malca.
-
Rosie ma chłopaaakkkaaaaa! - powiedział śpiewająco – i się
całoooowaaaałłaaa! - Ciocia z wujkiem spojrzeli podejrzanym
wzrokiem najpierw na swojego małego synka a potem na córkę.
-
Młody a Ty nie potrafisz trzymac języka za zębami? Poza tym skąd
wiesz? - zapytała Rose.
-
Widziałem przez okno – powiedział Kacerek po czym zakrył usta
swoimi malutkimi rączkami i zaczął chichotać.
-
Rose naprawdę? Jesteś z Harrym?Nareszcie! Tak się cieszę! -
zwróciłam się do siedzącej obok mnie przyjaciółki i mocno ją
wyściskałam. Natomiast jej rodzice dalej siedzieli lekko zaskoczeni
tą całą sytuacją.
-
No to w takim razie mała kiedy nam przedstawisz tego całego
Harrego? - powiedział do Rose jej tata.
-
Właściwie to ja go dziś poznałam – powiedziała ciocia – ale
moglibyśmy na przykład zaprosić go jutro na kolację. Co Ty na to
skarbie? - zapytała. Rose była w szoku, kompletnie nie wiedziała
co powiedzieć, no bo przecież dopiero co zostali parą a rodzice
już chcą zapraszać jej chłopaka na kolację.
-
Spokojnie...-szepnęłam do przyjaciółki chwytając ją za ramię –
Myślę, że troszeczkę się śpieszycie, dajcie im trochę czasu a
gdy nadejdzie odpowiedni moment Rose na pewno przedstawi wam Harrego.
- uśmiechnęłam się do niej.
-
Dziękuję – powiedziała prawie bezdźwięcznie.
-
No dobrze, skoro tak będzie dla nich lepiej – powiedział wujek
wzdychając.
Rozmawialiśmy
jeszcze chwilkę gdy rodzice w końcu pojawili się na dole.
Przeprosili sąsiadów, że musieli tyle czekac i poszli z nimi do
ogrodu. Po kilku minutach zaczęła pojawiać się reszta
zaproszonych gości a ogród wypełnił się ludźmi. Rodzice witali
wszystkich po kolei, ciocie, wujków, babcie, dziadków, kuzynów,
kuzynki. Ta lista chyba nie miała końca...
W
domu zrobiło się zamieszanie. Usłyszeliśmy kolejny dzwonek do
drzwi. Poszłam otworzyć. Moje zdziwienie było ogromne gdy
zobaczyłam stojącą przede mną, idealną, blondynkę w...ciąży.
-
K-K-K-Kate??? - wydukałam, stałam jak zamurowana, nie mogłam
uwierzyć własnym oczom, tego naprawdę się po niej nie
spodziewałam.
-
No oczywiście, że ja głupiutka! Czy wyglądam jak ktoś inny? - w
całym przedpokoju rozniósł się jej donośny głos. Maciek i Rose
wychodzący właśnie z pokoju stanęli w bezruchu i wytrzeszczyli
gały. Następnie spojrzeli na mnie z niedowierzaniem.
-
Nie, nie skąd, wyglądasz znakomicie jak zawsze – próbowałam się
uśmiechnąć ale wyglądało to bardzo sztucznie.
-
Ahh wiem, wiem. – cóż za pewność siebie :/ - słuchaj mogłabyś
mi pomóc wnieść bagaże, przecież nie będę dźwigac. -
powiedziała wskazując na swój brzuch.
-
Jakie bagaże!? - krzyknęłam – przecież wszyscy goście
zatrzymują się w hotelu.
-
To mama nic Ci nie mówiła? -zapytała ze zdziwieniem Kate.
-
N-ni...
-
ooo Kate! - przerwała mi mama. - Dobrze, że jesteś. Jak się
czujesz? Nie widać po Tobie, że to już piąty miesiąc.
-
Oh dziękuję, czuję się świetnie – odparła moja kuzyneczka.
-
Wejdź! Zaraz zawołam Bruna żeby pomógł Ci to zanieść do pokoju
dla gości.
-
Cooo!!!? - równocześnie krzyknęliśmy: ja, Maciek i Rose.
Podeszłam do nich a mama poszła po tatę.
Byłam
naprawdę zszokowana i trochę skołowana. Wiedziałam, ze babcia z
dziadkiem zostają na tydzień ale Kate...dlaczego rodzice nic nam
nie powiedzieli o jej pobycie u nas a tym bardziej o ciąży?
-
Dooobraa to jest naprawdę dziwne – powiedział mój braciszek.
-
Rose! Myślisz o tym co ja? - zwróciłam się do przyjaciółki.
-
Myślę, że tak. - odpowiedziała.
-
Wszystko by się zgadzało. - powiedziałam trochę przestraszona.
-
O czym wy w ogóle gadacie? - odezwał się Maciek - jak zwykle macie
te swoje małe sekreciki i z nikim nie chcecie się podzielić. -
powiedział trochę oburzony, że znów coś przed nim ukrywamy
i poszedł do ogrodu.
Nie
mogłyśmy powiedzieć mu przecież, że dostałyśmy dziwne sms-y, w
których ktoś groził nam, że przejmie stery naszego życia. A
teraz pojawiła się Kate, która zawsze gdy byliśmy młodsi
traktowała nas jak swoją służbę i musieliśmy robic wszystko co
nam kazała. Byłam prawie pewna, że to ona jest tą osobą, która
przysłała mi zdjęcie. Wiedziała, że zostanie u nas przez jakiś
czas więc postanowiła się znowu zabawic... nie tym razem złotko...
-
Dobra ale skąd wzięła to zdjęcie? No i jeszcze wiedziała o
Liamie? - zapytała szeptem Rose, nadal stałyśmy w tym samym
miejscu przy schodach i próbowałyśmy jakoś to wszystko wyjaśnic.
-
No wiesz w internecie znajdziesz wszystko, zwłaszcza, że oni są
sławni, a o Liamie mogła się dowiedzieć nawet od mojej mamy.
-
Właściwie masz rację...
-
O czym tak szepczecie dziewczynki? - usłyszałyśmy głos Kate
dochodzący ze schodów. Na ten dźwięk przeszły nas ciarki.
-
Oh mówiłyśmy tylko, że ciocia Lucy ma świetne wyczucie stylu. -
odpowiedziałam, mając nadzieję, że nie zorientuje się co
naprawdę było tematem naszych szeptów.
-
Tak, macie racje, zawsze wygląda pięknie – odparła – przy
okazji śliczne macie sukienki.
-
Dzięki – odpowiedziałyśmy niepewnie i rzuciłyśmy jej
podejrzliwe spojrzenie. Kate ruszyła w stronę wyjścia na taras,
które znajdowało się w salonie, w drodze witała się z resztą
rodziny. Dumnie kroczyła przed siebie, z przepięknym uśmiechem na
twarzy...jak zwykle... PERFEKCYJNA.
Przyjęcie
zbliżało się ku końcowi, większość gości pojechało już do
hoteli, zostali tylko nieliczni, ale po godzinie oni także się
zmyli. Zostaliśmy sami: ja, Maciek, rodzice, babcia z dziadkiem
i...Kate. Nadal nie wiedziałam dlaczego i na jak długo zostaje.
Był
bardzo ładny wieczór, niebo było bezchmurne i pokryte milionem
świecących gwiazd. Wyglądało niesamowicie, przypominało trochę
granatowe płótno, na które ktoś wysypał cukier. Siedziałam nad
basenem z butelką szampana (jeśli wcześniej o tym nie wspomniałam,
to tak mamy w ogrodzie basen ;p). Przyglądałam się tym białym
kropeczkom na niebie i rozmyślałam. Oj dzisiaj coś mnie wzięło
na rozmyślanie. Zastanawiałam się dlaczego odkąd tu
przyjechaliśmy moje życie zmieniło się diametralnie. Nigdy
wcześniej nie doświadczyłam tylu dziwnych rzeczy, jak w czasie
tych...dwóch...tygodni : wypadek pierwszego dnia, proszki nasenne,
Chole, teraz te dziwne sms-y i Kate. Boje się pomyśleć co będzie
dalej. Upiłam łyk szampana i przyglądałam się wodzie w basenie
lekko poruszanej przez delikatny wietrzyk, który powiewał od czasu
do czasu.
-
aaaaaa!!!- nagle usłyszałam krzyk i trzask dochodzący od strony
płotu, dzielącego nasz ogród z ogrodem sąsiadów. Aż
podskoczyłam z przerażenia.Słyszałam bicie własnego serca i
ciężki oddech. Ze strachu nie mogłam się ruszyć, siedziałam jak
sparaliżowana. Co się dzieje?
-
Czy ktoś tu jest?! - z trudem krzyknęłam, próbując uspokoić
drżenie głosu.
-
To tylko ja! - zobaczyłam rękę unoszącą się z krzewów,
rosnących pod płotem.
-
L-Liam??? - zapytałam dla pewności i szybko tzn. tak szybko jak
tylko to było możliwe w moich szpilkach pobiegłam w miejsce, gdzie
leżał mój sąsiad.
-
Cześć! - powiedział wstając powoli i otrzepując się z trawy i
liści.
-
Co Ty wyprawiasz??? Chcesz żebym zawału dostała??? - zaczęłam
się na niego drzec i uderzyłam go w prawy bark.
-
Ała! - usłyszałam w odpowiedzi – też się cieszę, że Cię
widzę – posłał mi uśmiech mówiący ,,mogłabyś być milsza
dla kogoś kto właśnie spadł z płotu w krzaki”
-
hah przepraszam – zaśmiałam się – nic Ci nie jest?
-
Nie, chyba nie. - odparł chłopak. Ruszyliśmy w stronę basenu,
przy którym wcześniej siedziałam.
-
Dlaczego przeskakiwałeś przez płot? Przecież z drugiej strony
jest furtka? - zapytałam rozbawiona.
-
No wiesz, chciałem być jak ninja, wedrzeć się niepostrzerzenie i
Cie zaskoczyć – uśmiechnął się.
-
To ostatnie akurat Ci się udało – zaczęłam się z niego śmiać.
Usiedliśmy przy basenie, zdjęłam szpilki i zamoczyłam nogi w
wodzie, była tak przyjemnie ciepła. Liam zrobił to samo.
-
A co Ci się stało z włosami? - spojrzałam na niego z zaskoczeniem
w oczach, dopiero teraz zauważyłam, że nie ma swoich loczków.
-
Ahh no wiesz, to taki nowy ,,imidż”, w końcu jestem sławnym
gwiazdorem, muszę wyglądac stylowo. - powiedział to takim zabawnym
tonem,w dodatku śmiesznie poruszając brwiami, że nie mogłam
powstrzymać się od śmiechu. Uwielbiam go takiego, niepoważnego.
Niesamowite jest to, że widzę w nim zwykłego chłopaka, Liama, nie
jakiegoś tam członka One Direction tylko po prostu Liama. Ponownie
się zamyśliłam, spoglądałam to na wodę to na gwiazdy a potem
jeszcze na kwiatki przy ścieżce, oświetlone przez lampki ogrodowe.
-
Hej! Coś się stało? Jesteś jakaś smutna. - poczułam jego dłoń
na ramieniu.
-
Nie, nie, wszystko w porządku, po prostu myślę. - uśmiechnęłam
się lekko.
-
Jesteś pewna? - zapytał z troską w głosie.
-
Tak Liam, jestem pewna – zaśmiałam się. - zachowujesz się jak
mój tata. - wystawiłam mu język.
-
No i znowu to robię! – powiedział z wyrzutem – przepraszam, ja
po prostu się martwię.
-
To... miło z Twojej strony – odpowiedziałam lekko zawstydzona.
-
Ale wiem jak Cię rozweselić! - wydał radosny okrzyk i nagle zaczął
mnie łaskotać.Jak ja tego nie nawidzę, dlaczego muszę mieć
łaskotki dosłownie...wszędzie?
-
Co Ty robisz wariacie?Przestań, bo będę musiała zastosować
drastyczne środki!
-
Haha już się boję! - odparł drwiącym tonem.
-
No i masz rację. - odpowiedziałam po czym, bez dłuższego
zastanowienia,wepchnęłam go do basenu. Usłyszałam tylko plusk, po
chwili z wody wynurzył się mokry Liaś.
-
No dobrze... jednak powinienem był Ci wierzyc, a teraz pomóż mi
stąd wyjść... - powiedział i wyciągnął do mnie swoja mokrą
dłoń. Chwyciłam ją a Liam pociągnął mnie za sobą i ja również
wpadłam do wody. Byłam wściekła a zarazem rozbawiona.
-
Aaaa jak mogłeś to zrobić? Moja sukienka... - zrobiłam smutną
minkę – zaraz dostaniesz za swoje! - podpłynęłam bliżej,
złapałam go za głowę i wsadziłam ją pod powierzchnię wody. Tak
zemsta idealna :p Jednak nie przewidziałam tego, że gdy Liam się
wynurzy będzie chciał zrobić ze mną dokładnie to samo.
-
Nie... – mówiłam spokojnie, jednocześnie się od niego oddalając
– nie, proszę... – Liam był coraz bliżej a ja znajdowałam się
przy ściance basenu, więc nie miałam żadnego wyjścia. Wskoczyłam
na niego, oplotłam ręce wokół jego szyi i przytuliłam tak mocno,
że ledwo mógł oddychać. Nagle poczułam jego rękę na moich
plecach. – proszę Liam, już wygrałeś, poddaję się. - mówiłam
nie odrywając się od niego.
-
No skoro tak ładnie prosisz...
-
Tak, bardzo ładnie – ściskałam go mocniej.
-
W takim razie co dostanę w nagrodę? - zapytał Li z dumą, powoli
się od niego ,,odkleiłam” i nasze oczy się spotkały. Czy
mówiłam już kiedyś, że ma bardzo ładne oczy?
-
No nie wiem, czy zasłużyłeś na nagrodę Payne? - powiedziałam
unosząc brwi. Liam nic nie odpowiedział tylko nastawił swój
mokry, rumiany policzek. - oj niech Ci będzie. - podarowałam mu
delikatnego całusa i ponownie go przytuliłam na co on wyszczerzył
swoje, białe ząbki. Pozostaliśmy w tej pozycji jeszcze chwilę, a
następnie wyszliśmy z basenu, tym razem Liam wyszedł pierwszy i
pomógł mi się z tamtąd wydostać.
-
no cóż panie Payne chyba czas wracać do domu – zwróciłam się
do dygoczącego z zimna chłopaka.- bo jeszcze mi się przeziębisz.
- uśmiechnęłam się delikatnie.
-
Ahh czyli zrobiłaś to specjalnie, żeby się mnie pozbyć –
powiedział Li udając urażonego.
-
Oczywiście, najlepszy sposób na spławienie kolesia to wrzucić go
do basenu – odparłam ironicznie. - nie zapominaj, że ja też tu
jestem poszkodowana.- wystawiłam mu język.
-
Ale Ty przynajmniej nie spadłaś z płotu. - zaśmiał się.
-
Fakt, ale łączę się z Tobą w bólu – ponownie się
uśmiechnęłam – dobra lec, bo zamarzniesz.
-
No dobrze, spotkamy się jutro? - zapytał chłopak.
-
Przepraszam, jutro nie mogę, może pojutrze?
-Ok,
zadzwonię do Ciebie –na pożegnanie posłał mi swój uroczy
uśmiech numer 5 i ruszył w stronę furtki. Haha teraz będzie miał
nauczkę i więcej nie odważy się skakać przez płot :D
Stałam
jeszcze chwilkę w ogrodzie i patrzyłam na powoli oddalającą się
postac Liama.
Chłopak
odwrócił się i gdy zobaczył, że nadal stoję na dworze, cała
mokra, stanowczym gestem ręki wskazał mi wejście do domu.
-
OK Daddy!!! - krzyknęłam tak głośno jak tylko mogłam. On tylko
się zaśmiał i pomachał mi na dowidzenia.
Weszłam
do domu i szybciutko pobiegłam schodami na górę, do swojego
pokoju. Byłam przemarznięta, jednak kąpanie się w basenie późnym
wieczorem nie jest najlepszym pomysłem. Gdy tylko znalazłam się
pokoju, zrzuciłam z siebie mokrą sukienkę, włączyłam radio i
wskoczyłam do wanny z gorącą wodą. Nic tak nie odpręża jak
gorąca kąpiel. Potem oczywiście odziałam się w moją piżamkę w
małpki i rzuciłam na łóżko. Nagle drzwi od pokoju się otworzyły
a ja podskoczyłam, często mi się to ostatnio zdarza, boję się
ale sama nie wiem czego. W progu ukazała się sylwetka Kate.
-
nie zapomniałaś czegoś przypadkiem? - zapytała z zadziornym
uśmieszkiem, trzymając w ręku moje kremowe szpilki z czerwoną
podeszwą, które pewnie zostawiłam przy basenie.
-
Aaa tak, dzięki... - odpowiedziałam zmieszana, przez ostatnie kilka
lat nie miałyśmy najlepszych kontaktów, teraz nawet nie potrafię z
nią rozmawiać, czuję się jakby to był ktoś zupełnie obcy,
jednak mimo wszystko to moja kuzynka.
-
Fajny ten Twój chłopak. - powiedziała po chwili.
-
Co? jaki chłopak? - zdziwiłam się
-
No Liam! Chłopak, który pomógł Ci gdy potrącił Cię rower i ten
sam Liam, z którym dziś zabawiałaś się w basenie. - posłała mi
porozumiewawczy uśmiech.
-
Żeee coo proszę? Słuchaj Liam nie jest moim chłopakiem a już na
pewno nie zabawiałam się z nim w basenie po prostu do niego
wpadliśmy i...
-
Spokojnie kuzyneczko, przecież nikomu nie zdradzę Twojej tajemnicy.
Ale dam Ci radę, jeśli chcesz stworzyć z Liamem udany związek
lepiej bądź z nim szczera, bo prawda i tak prędzej czy później
wyjdzie na jaw, kiedy najmniej będziesz się tego spodziewała. -
wyszczerzyła się i z uniesioną głową opuściła mój pokój. Co
za jędza! Czy to miałabyc groźba? Miałam mętlik w głowie,
kompletnie nie wiedziałam co o tym myśleć. Wiem jedno, Kate jest
zdolna do wszystkiego. Usiadłam na parapecie, chwyciłam za telefon
i napisałam wiadomość do Rosie.
,,Ona
wie więcej niż nam się wydaje.”
__________________________________________________________________
_________________________
No i jest rozdział 12 :) Myślę, że jest całkiem spoko ale to nie ja powinnam oceniac :p Mam nadzieję, że wam się spodoba i wyrazicie swoją opinię w komentarzach ;)
_________________________
No i jest rozdział 12 :) Myślę, że jest całkiem spoko ale to nie ja powinnam oceniac :p Mam nadzieję, że wam się spodoba i wyrazicie swoją opinię w komentarzach ;)
Paula ;*