piątek, 22 marca 2013

Rozdział 14


     Cały poprzedni dzień spędziłam w domu. Moi rodzice wyjechali na wakacje, które tata sprezentował im na rocznicę. A nas zostawili z dziadkami i Kate. Mój ukochany braciszek gdzieś się zmył (jak zwykle), tym samym fundując mi urocze popołudnie z kuzyneczką. Cóż, ja mu się kiedyś za to odwdzięczę :P
     Właściwie nie było aż tak strasznie jak sobie to wyobrażałam. Najpierw pomogłam babci ugotować obiad, podczas gdy Kate leżała na sofie i czytała jakieś romansidło, potem oczywiście posprzątałyśmy po jedzeniu, jak się domyślacie blondyneczka palcem nie kiwnęła, a po południu zasiadłyśmy przed telewizorem i wspólnie obejrzałyśmy film. Oczywiście nie odbyło się bez kłótni co obejrzymy, jednak udało mi się wywalczyć ,,Licencję na miłośc”, tak wiem...banalna komedia romantyczna, ale tego dnia zwyczajnie nie miałam ochoty na bardziej ambitne kino. Poza tym lubię ten film. Wiem, że to tylko fikcja ale oglądając to zaczynam wierzyc, że istnieją takie idealne i zgodne pary. Ahh jestem strasznie naiwna ale pomarzyć zawsze można. Dziadek jak to dziadek nie miał zamiaru oglądac, jak on to nazwał, tych ,,babskich horrorów” i poszedł majsterkowac w garażu.
     Wciąż czekałam na telefon od Liama. Obiecał, że się odezwie a tu żadnych wieści, ani jednego, głupiego sms-a, po prostu – NIC. Nie powiem, zaczęłam się trochę martwic, bo to do niego nie podobne. Ostatni raz nie odzywał się, gdy był na mnie wkurzony, że go olałam...Zaczęłam wymyślać różne przyczyny braku wiadomości od niego, jednak doszłam do wniosku, że na pewno jest zajęty i nie może ze mną rozmawiać. Przecież jako członek 1D ma swoje obowiązki, wywiady, spotkania z fanami, koncerty, praca nad płytą. Zadzwoniłabym do niego ale...bałam się... Czego? Sama nie wiem... Może tego, że Kate coś usłyszy, coś sobie dopowie  i zacznie mnie nękać kolejnymi wiadomościami. Poza tym nie mogłam nawet chwilkę pobyć w samotności, bo musiałam usługiwać naszej ,,księżniczce”. Ehhh...

     Dzisiaj wstałam późno, około 11. Wyskoczyłam z łóżka, wzięłam szybki prysznic i ogarnęłam się najszybciej jak mogłam. Udało mi się uwinąć w 40 min więc nie było źle. Pogoda była wspaniała. Gorące promienie słońca przebijały się przez zasłony w mojej sypialni. Stwierdziłam, że jest dość ciepło więc ubrałam to : LINK Zeszłam na śniadanie, jednak nie byłam w stanie nic przełknąc. Właściwie samo patrzenie na jedzenie przyprawiało mnie o mdłości. Czułam się dziwnie słabo, pewnie z powodu niewyspania. Całą noc spędziłam na przeszukiwaniu Internetu. Miałam nadzieję, że znajdę jakieś zdjęcia moje i Zayna z tych nieszczęsnych zakupów ale – NIC. Ani jednej fotki, żadnego wpisu, po prostu jedno wielkie NIC. Czyli żaden paparazzi nas nie przyłapał. Czy to oznacza, że ktoś nas śledził? Może jakaś zazdrosna fanka? Nie no chyba NIC nie wymyślę. Aaaa mam wrażenie, że całe moje życie to jedno, zwykłe NIC...zwyczajna pustka...
     Nadal nie otrzymałam od Liama żadnej wiadomości... ale nie będę już nadużywała słowa na ,,n” :p Naprawdę zaczęłam się o niego martwic. Nie odzywał się całe 1,5 dnia, coś musiało się stac... Postanowiłam wykonac telefon do przyjaciela. Nie darowałabym sobie gdyby przytrafiło mu się coś złego a ja nic bym o tym nie wiedziała. Szybko wystukałam numer i po chwili na ekranie telefonu pojawił się napis ,,trwa łączenie”. Usłyszałam sygnał, potem drugi...trzeci...czw....,,ej no co jest?” powiedziałam do siebie gdy w słuchawce odezwał się głos zaspanego chłopaka.
- Tak? Słucham?
- Cześć Liam! Mam nadzieję, że Cie nie obudziłam? - zapytałam przez grzeczność.
- Niee ależ skąd... - ponownie usłyszałam jego zaspany i lekko ochrypnięty głos.
- Dobra nie ściemniaj, przepraszam, nie chciałam. Ale możesz powiedzieć mi co się z Tobą dzieje? Miałeś się odezwać pamięt..... - przerwało mi kichnięcie przyjaciela. - jesteś chory? - zapytałam ze zdziwieniem.
- No cóż, może lekko przeziębiony...przepraszam, że nie zadzwoniłem, po prostu nie miałem do tego głowy.
- W porządku, nic się nie stało. Wiesz co? może wpadnę do Ciebie za jakieś dwie godzinki, tylko leż w łóżku i nigdzie się nie ruszaj! - powiedziałam prawie mu rozkazując, po czym od razu się rozłączyłam, żeby nie słuchac sprzeciwów Liama.
     Postanowiłam, że będę dobrą sąsiadką i zaopiekuję się chorym Liamkiem :p
Natychmiast pobiegłam do babci i poprosiłam żeby ugotowała rosół, w końcu nikt nie ma takiego talentu kulinarnego jak babcia. Ja w tym czasie wyszperałam w przerażająco grubej książce kucharskiej przepis na jabłecznik. Jedyne co mogę zrobić dla Liama to uprzyjemnić mu czas choroby jego ulubionym plackiem. Starałam się jak nigdy, chciałam żeby wyszło idealnie. Właściwie to ja nigdy nie piekłam jabłecznika a po ostatniej przygodzie z malinową tartą bałam się w ogóle zbliżać do piekarnika, żeby przypadkiem czegoś nie spalic :p Po 50 minutach pieczenia ciasto było gotowe. Pachniało wspaniale, miejmy nadzieję, że nie gorzej też smakuje.
Miałam jeszcze jedną sprawę do załatwienia z Kacprem i mogłam iść w odwiedziny do kumpla.
     Po bardzooo długiej chwili udało mi się w końcu wydostać z domu Fiołkowskich. Szczęśliwa i podekscytowana od razu skierowałam się w stronę rezydencji naszych kochanych małpiszonów. Zapukałam do drzwi, które w ciągu minuty otworzył mi Zayn.
- Hej Jula! Miło Cię znów widzieć! - powiedział uradowany chłopak, po czym zrobił krok do przodu i przytulił mnie na powitanie.
- Hej! Ciebie też – odparłam odwzajemniając uścisk.
- Co Cię do nas sprowadza? - zapytał.
- Słyszałam, że Liam jest chory. Przyniosłam mu babciny rosołek i pomyślałam, że może dotrzymam mu towarzystwa. - uśmiechnęłam się lekko.
- Aaa no jasne – odparł Zayn, który momentalnie posmutniał i wpuścił mnie do środka.
- Ej coś się stało? - zapytałam z troską w głosie, gładząc go po ramieniu.
- Nie, wszystko w porządku. Po prostu mam gorszy dzień, to tyle. - odpowiedział.
- Pamiętaj, że gdyby coś się działo to zawsze możesz na mnie liczyć, ok?
- Dzięki... - nagle Zaynowi przerwali nadbiegający z kuchni chłopcy.
- Aaaa Nialler oddawaj moje marchewunie!!! - darł się Lou – One nie zasłużyły na taką śmierć!!! O hej Jula! - powiedział z zaskoczeniem w głosie i wyhamował prosto przed moim nosem.
- Hej! - odpowiedziałam nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Dawno Cię u nas nie było. - powiedział zdziwiony Niall.
- Tak wiem. Sprawy rodzinne, nie mogłam się wyrwac. - odparłam – a teraz przepraszam was chłopcy, idę do pana chorowitego.
- Coo? - krzyknęli równocześnie.
- No do Liama... - powiedziałam i ruszyłam schodami w stronę jego pokoju. Odwróciłam się na moment i zauważyłam, że Niall i Lou dziwnie patrzą się na Zayna, który również miał na twarzy wymalowany jakiś grymas. Potem zaczęli coś szeptać za moimi plecami ale niestety nie słyszałam o czym mówili. Niezbyt się tym przejęłam, stwierdziłam, że jeśli Zayn nie chce mi nic powiedzieć nie będę go do tego zmuszała.

     Powolutku otworzyłam drzwi do sypialni chłopaka i cichutko wślizgnęłam się do środka. Tak jak się spodziewałam, zastałam tam słodko drzemiącego Liama. Wszystkie ,,dary” położyłam na szafce, następnie usiadłam na łóżku obok niego, starałam się to zrobić jak najdelikatniej żeby nie obudzić przyjaciela. Jednak mój plan się nie powiódł i gdy tylko usadowiłam się na materacu, Li otworzył swoje brązowe oczęta, które teraz były zaspane i lekko przeszklone. Widać było, że nie czuje się najlepiej. Uśmiechnął się lekko w moją stronę. Oczywiście odwzajemniłam uśmiech.
- Cześć śpioszku. Jak się masz? - zapytałam, chwytając jego dłoń.
- W tej chwili, gdy na Ciebie patrzę...znakomicie. - odparł.
- Oj już nie wymyślaj. - wytknęłam mu język. - spójrz co dla Ciebie mam – powiedziałam biorąc do ręki torbę, którą wcześniej położyłam na szafce. - proszę bardzo rosołek mojej babci – wyjęłam słoik z rosołem i postawiłam na stoliku obok łóżka. - jabłecznik, który upiekłam samodzielnie, specjalnie dla Ciebie. Mam nadzieję, że nie wyszedł najgorzej, bo wiesz raczej kiepska ze mnie kucharka. - zaśmiałam się.
- Ooo dziękuję, na pewno będzie pyszny. - ucieszył się Li.
- No i jeszcze jedno. Zobacz kogo udało mi się odzyskac – powiedziałam z dumą, wyciągając zza placów średniej wielkości pluszaka.
- Pan Tedy!!! - wykrzyczał chłopak a ja przyłożyłam pyszczek misia do jego policzka i wydałam z siebie ,,cmok” :p
- Nie ciesz się za szybko, po długich negocjacjach Kacper zgodził się oddac Pana Tedy'ego ale... za to jak wyzdrowiejesz musimy go zabrać do Zoo. - uśmiechnęłam się lekko.
- Mnie to nie przeszkadza, mogę go zabrać nawet do wesołego miasteczka, jeśli oczywiście będziesz mi towarzyszyć.
- Pewnie, szczerze mówiąc to po tamtej historii ze zgubieniem Kacpra, bałabym się oddac Ci go pod opiekę – znów wytknęłam mu język – nie mówiąc już o tym, że Rose nigdy by na to nie pozwoliła.
- Ale ja przecież...!
- wiem, wiem to był przypadek. - powiedziałam spokojnym głosem i znów chwyciłam Liama za rękę. - to co? Jesteś głodny?
- Jeszcze pytasz? Ta banda goryli dała mi jedynie nędzne płatki śniadaniowe.
- Ciesz się, że w ogóle coś dostałeś. - zaczęłam się z niego śmiać. - poczekaj! Poprawię Ci poduszkę, żeby Ci było wygodniej. - podeszłam do Liama z drugiej strony łóżka, nachyliłam się nad nim i zwinnym ruchem ręki poprawiłam poduszkę. Szybko odwróciłam się żeby odejść i właśnie w tej chwili poczułam szarpnięcie za nadgarstek i całym swoim ciałem wylądowałam... na Liamie. Myślałam, że spalę się ze wstydu, nie wiedziałam co mam zrobić. To była bardzo krępująca sytuacja. Powoli zaczęłam się podnosić. Liam spojrzał prosto w moje oczy, a ja się speszyłam.
- Ojjj... przepraszam, chyba moja bransoletka zaczepiła się o Twoją bluzę. - powiedziałam próbując ją odczepić. Na moje szczęście lub nieszczęście, jakimś dziwnym sposobem zaczepiła się w takim miejscu, że praktycznie nie miałam do niej dostępu. - no nie, chyba utknęliśmy na dobre. - zwróciłam się do Liama z rezygnacją w głosie i położyłam głowę na jego ramieniu, a on objął mnie w talii.
- No wiesz, mi tam się podoba taka pozycja. - zaczął się śmiać.
- No bardzo zabawne panie Payne.
- Hej Li... - w drzwiach ukazał się Blondasek – ołłł przepraszam, że przeszkodziłem... - zaczerwienił się gdy zobaczył mnie leżącą na Liamie, natychmiast się odwrócił i już miał zamykac drzwi.
- Nialler stój!!! - krzyknęliśmy równocześnie. Chłopak wychylił głowę zza ciemnych drzwi.
- Mógłbyś nam pomóc, bo tak troszkę... zahaczyłam bransoletką o jego bluzę i teraz nie mogę się odczepić. - powiedziałam wręcz błagalnym tonem.
- Aaa tak jasne, pokaż to maleńka – odparł Nialler śmiesznie poruszając brwiami, po czym wlazł na łóżko Liama i usiłował odczepić nas od siebie :p – i voila (czyt. włala) – powiedział gdy w końcu wykonał swoje zadanie.
- Oo dziękuję – nareszcie mogłam się podnieść z tej wbrew pozorom bardzo niewygodnej pozycji.
- Nie ma za co, ale wiesz, Liam chyba nie jest zadowolony, że tak szybko się z tym uporałem. - roześmiał się Niall i zaraz zniknął w progu ale zanim wyszedł rzucił Liamowi porozumiewawcze spojrzenie.
- Jesteście niemożliwi! - odparłam z rezygnacją.
- Taki nasz urok!!! - usłyszałam dochodzący z korytarza krzyk Blondaska.
- No dobrze to w końcu możesz poczęstować mnie tym swoim ciastem – zwrócił się do mnie Li zacierając ręce.
- Ależ oczywiście, smacznego – powiedziałam z uśmiechem na ustach, podając mu kawałek jabłecznika.
- To...to jest najlepszy jabłecznik jaki w życiu jadłem – rzekł po chwili chłopak.
- Oj już nie przesadzaj.
- Naprawdę, jesteś niesamowita – powiedział z zachwytem.
- Przestań, bo się zarumienię. To co będziemy robic? - zapytałam.
- Jula, ale wiesz, że nie musisz się mną zajmować, dziś jest taki piękny dzień a Ty będziesz marnowała czas z jakimś osmarkańcem?
- Oj daj spokój! Wolę siedzieć tu z Tobą niż we własnym domu, gdzie panuje jakaś sztuczna atmosfera.
- Chodzi o tą całą Kate tak?
- Tak. Nawet nie wiem jak mam ją traktować i jak z nią rozmawiać. To jest jakieś chore nie uważasz? Rodzice wyjechali na wakacje z okazji rocznicy a nas zostawili w domu z ta wiedźmą w dodatku w ciąży i co ja mam być niby jej niańką? - powiedziałam z wyrzutem.
- Ej spokojnie, nie martw się – Liam chwycił moją dłoń, starając się mnie pocieszyć. - wszystko się ułoży, zobaczysz. No i zawsze jak nie będziesz dawała rady sama to pamiętaj, że masz mnie. - uśmiechnął się słodko.
- Dziękuję Liam, ale Ty i tak już dużo dla mnie zrobiłeś. Przepraszam, że wyrzucam tu z siebie jakieś gorzkie żale...
- Ej nie ma sprawy, w końcu od czego są przyjaciele. - odparł.
- Dobra to ja pójdę po jakąś herbatkę z miodem co? Zaraz wracam a Ty w tym czasie znajdź jakiś dobry film, tylko nie horror bo będę się bała a nie mam do kogo się przytulic. - zagroziłam mu palcem.
- Moje ramiona są zawsze otwarte i chętne by przyjąć przerażoną niewiastę. - wyszczerzył się Li.
- Ty jesteś chory Payne!
- Coo? Dlaczego mnie obrażasz? Co Cię dzisiaj ugryzło? - zapytał podniesionym tonem.
- Nie, nie o to chodziło – uspokoiłam go szybko – jesteś chory w sensie przeziębiony a ja nie mam zamiaru się rozchorować. - powiedziałam z uśmiechem i skierowałam się do wyjścia.

     Schodząc schodami w dół usłyszałam burzliwą konwersację Zayna i Lou. Zatrzymałam się aby przysłuchać się ich rozmowie. Tak wiem jestem wścibska, ale po prostu byłam ciekawa co jest przyczyną dziwnego zachowania Zayna...
- Czy Ty wgl widziałeś jak ona się dzisiaj ubrała?...ja po prostu nie potrafię wytrzymać z nią w jednym pomieszczeniu. Dłużej tego nie zniosę... – mówił poddenerwowany Zayn.
- Czy Ty naprawdę chcesz odbic dziewczynę kumpla? On Ci nigdy tego nie wybaczy...Zayn przyjaźń jest ważniejsza niż jakieś zauroczenie, zrozum...dziewczynę i tak prędzej czy później zostawisz ale kumpli masz na całe życie... - odparł Lou.
- Louis oni nie są parą to chyba mam jakąś szansę prawda? - w momencie wypowiadania tych słów przez Zayna, schody zaskrzypiały pod moim ciężarem. ,,Nie no świetne wyczucie...” pomyślałam. I powoli jak gdyby nigdy nic zaczęłam schodzić na dół.
- Hej! - powiedziałam gdy ich zobaczyłam – o kim tak rozmawialiście? - zapytałam, sama nie mogłam uwierzyć, że to pytanie wypłynęło z moich ust ale na pewno zorientowali się, że coś słyszałam więc głupio mi było przed nimi udawać. Chłopcy spojrzeli na siebie z jakimś rodzajem desperacji a może przerażeniem w oczach?
- Eee... mówiliśmy o.... Eleonor...ee... mojej dziewczynie.... - powiedział Lou, na tę wypowiedź Zayn zareagował grymasem w stylu ,, WTF?”, widać było, że jest kompletnie zdezorientowany.
- Ahhaa czyli, że rozmawiałeś z Zaynem o tym, żeby nie odbijał Ci Twojej dziewczyny? - powiedziałam ironizując.
- Eee...Jak dużo słyszałaś? - zapytał skołowany Louis.
- Wydaje mi się, że wystarczająco – uśmiechnęłam się znacząco.
- A więc widzisz problem polega na tym, że Zaynowi podoba się dziewczyna, z którą ,,prowadza” się nasz kumpel. Tzn. oni nie są parą ale ten... kolega jest nią wyraźnie zainteresowany...
- No dobra a ta laska? - wtrąciłam się.
- No przecież już Ci mówię, ale jesteś niecierpliwa – powiedział Louis z irytacją a ja zrobiłam przepraszającą minkę. - no więc ta dziewczyna – kontynuował swą opowieść - właściwie sama nie wie czego chce, jednak więcej czasu spędza z tym drugim...więc jesteś dziewczyną, może poradzisz Zaynowi co może zrobić w tej sytuacji? - Obiekt zainteresowania przyglądał się naszej rozmowie, nawet sobie nie wyobrażacie jaką komiczną miał minę. Był wyraźnie przestraszony. Zayn Malik przestraszony...dotąd nie myślałam, że to w ogóle jest możliwe, póki nie zobaczyłam jego wyrazu twarzy na własne oczy w tamtej chwili :p
- No dobrze...Zayn... - tym razem zwróciłam się już do niego – myślę, że powinieneś powiedzieć tej dziewczynie co czujesz. Może ona po prostu chce wzbudzić w Tobie zazdrość... albo jest pogubiona i nie jest pewna czego chce. Uwierz mi dziewczyny nie myślą logicznie, no przynajmniej nie wszystkie. Wiem coś o tym. Czasem robią rzeczy zupełnie sprzeczne z ich uczuciami tylko dlatego żeby zaimponować facetowi. Sama nie wiem w jaki sposób ale mniejsza... Więc masz szansę, daj jej do zrozumienia, że jest dla Ciebie ważna. Pamiętaj, że musisz walczyc o to na czym Ci zależy, zresztą dobrze o tym wiesz. A jeśli Cię odrzuci, po prostu nie jest Ciebie warta i tyle... - skończyłam swój przerażąjąco długi monolog, spojrzałam na Malika, był zaskoczony? Możliwe. Wtedy jeszcze tego nie wiedziałam, ale później naprawdę pożałowałam tych słów.
- Julka... - wydusił w końcu z siebie Zayn. - dziękuję Ci...wezmę sobie Twoją radę do serca. - podszedł do mnie i zamknął mnie w szczelnym uścisku.
- Ej pamiętaj, jesteś odważnym facetem. Dasz radę, bo kto jak nie Ty? - pogłaskałam go po plecach.
- Dobra dzieciaki, koniec tych czułości! - odezwał się Lou. - niedługo reszta po nas przyjdzie. A właśnie Juleczko masz ochotę wyskoczyć z nami do klubu? Jedziemy wszyscy, no może oprócz tatuśka, bo jakieś okropne choróbsko go rozłożyło.
- Niee, wiesz jakoś nie mam dziś ochoty na imprezy. Zostanę z Liamem. - odpowiedziałam.
- A Ty Malik? - zwrócił się do zamyślonego chłopaka.
- Nie, dzisiaj pasuję. Nie czuję się najlepiej.
- No dobra! Jak chcecie! Nudziarze!
- Miłej zabawy! - powiedziałam tylko i poszłam do kuchni po herbatę, o której już prawie zapomniałam.
Po kilku minutach spędzonych w kuchni chłopaków na robieniu herbaty i kanapek, wróciłam na górę do Liama. Mr. Payne właśnie brał prysznic więc postanowiłam rozejrzeć się trochę po jego pokoju. Podeszłam do komody stojącej obok okna. Były na niej zdjęcia Liama z dzieciństwa, pamiątki z podróży i kilka książek. Otworzyłam jedną z nich...to co zobaczyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Pomiędzy kartkami wsadzone było zdjęcie...i to nie byle jakie zdjęcie. Fotografia przestawiała dwie uśmiechnięte postacie, wyglądali na bardzo szczęśliwych. Jedną z nich jak można się domyślić był Liam, natomiast drugą...
- CHOLE??? - powiedziałam sama do siebie, uważnie przyglądając się twarzy rudej.
Odwróciłam się gwałtownie, by sprawdzić czy Payne czasem nie wychodzi z łazienki. Nie...nadal byłam sama w jego pokoju. Jeszcze raz uważnie przyjrzałam się zdjęciu, po czym spojrzałam na stronę 36, pomiędzy którą znajdowała się fotografia. Zauważyłam zaznaczony cytat...

Pamiętam każdą wspólnie spędzoną chwilę. A w każdej było coś wspaniałego. Nie potrafię wybrać żadnej z nich i powiedzieć: ta znaczyła więcej niż pozostałe.”

     Wytrzeszczyłam oczy, jeszcze raz przeczytałam ten tekst... przecież ja znam te słowa!
Szybko spojrzałam na stronę tytułową, bo okładka była tak oprawiona, że nie można było jej zobaczyć. Ahaa! Tak jak myślałam...,,Pamiętnik”. Nic z tego nie rozumiałam, myślałam, że faceci nie czytają takich książek. Musiał ją dostać w prezencie...od Chole. Jej imię nadal ciężko przechodzi mi przez usta. Może Hannah nie kłamała...może faktycznie ruda i Li byli parą...
Gwałtownie zamknęłam książkę, gdy tylko usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach od łazienki i odłożyłam ją na miejsce.
- Gotowa na seans? - Liam zadał mi pytanie, które wleciało jednym uchem a wyleciało drugim, nie mogłam się skupic. Wciąż zastanawiałam się nad tym co miał oznaczać ten cytat...
- Ej wszystko w porządku? - zapytał z troską.
- Co? Tak, tak – powiedziałam wyrwana z mojego świata – w porządku... to co oglądamy?
- Wybacz, wiem, że mnie za to zatłuczesz... - odparł po czym podał mi płytę z filmem.
- Ring? Czy Ty uważasz, że to jest komedia?
- Oj no wiem, ta ironia jest zbyteczna. No weź to nie jest takie straszne. - powiedział Li.
- No dobra, zlituję się nad Tobą – wystawiłam mu język. Chłopak włączył film, po czym usadowiliśmy się w jego łóżeczku.
Przez pół filmu zadręczałam się wciąż tą samą myślą. Po prostu starałam się pojąc dlaczego Chole zaznaczyła akurat te słowa, czy Liam był dla niej kimś ważnym a może ona dla Liama? A może oboje dla siebie nawzajem? Myślami byłam w innym świecie, w świecie, w którym nic nie ma sensu. Oparłam głowę na ramieniu Liama, zamknęłam oczy i próbowałam myśleć o czymś innym.
- Julka co jest? Przecież widzę, że coś Cię dręczy? - szepnął mi do ucha Payne.
- Nie, wydaje Ci się...ja po prostu... - ,,raz kozie śmierc” pomyślałam – Liam? Czy mogę Cię o coś zapytac? - zwróciłam się do przyjaciela.
- Pewnie, pytaj śmiało. - odparł chłopak.
- Tylko odpowiedz szczerze.
- Postaram się – powiedział z uśmiechem.
- Dobrze a więc...czy... czy Ty i Chole byliście parą? - w końcu wydukałam. W pokoju zapanowała głucha cisza... - przepraszam, nie powinnam była zadawac takich pytań, wybacz – powiedziałam pospiesznie i poczułam jak moja twarz przykrywa się rumieńcem.
- Spokojnie, możesz pytac o co chcesz – posłał mi ciepły uśmiech. - a odpowiedź brzmi NIE – nie będę ukrywac, że w tym momencie jakoś mi ulżyło :) - byliśmy przyjaciółmi, bardzo bliskimi przyjaciółmi... - kontynuował odpowiedź Liam.
- Więc co się stało? - zapytałam.
- Właściwie to nie mam pojęcia – powiedział Payne a w jego oczach pojawił się smutek. - pewnego dnia przyszła do mnie i dała mi to... - wziął z komody książkę, którą przeglądałam. Serce mi mocniej zabiło na jej widok. Wręczył mi ją i otworzył na zaznaczonej stronie...Myślałam, że zaraz tam zejdę na zawał...znowu patrzyłam na to zdjęcie i ten cytat, oczywiście udawałam zdziwioną mimo, że wcale nie byłam. - a potem zniknęła i nawet z czasem przyzwyczaiłem się do tej myśli, że jej nie ma, aż pojawiła się z powrotem, właśnie teraz...
- jejku faktycznie byliście sobie bliscy...naprawdę Cię przepraszam, nie powinnam pytac... - pogłaskałam go po dłoni i delikatnie się uśmiechnęłam.
- Tak byliśmy ale ona strasznie się zmieniła, a przed Tobą nie mam żadnych tajemnic. - odwzajemnił uśmiech.
- Wiesz, że nie przepadam za tym rudzielcem ale może...spróbuj z nią porozmawiac i odbudowac wasze relacje?
- Może kiedyś – odparł. - no dobrze... to skoro tak sobie szczerze rozmawiamy, to mogę Ci zadac pytanie?
- Jasne.
- Powiedz mi czy mogę oczekiwac od Ciebie czegoś więcej niż przyjaźni? - nagle stał się poważny, patrzył mi prosto w oczy, jakby chciał w nich wyczytac odpowiedz. Próbowałam się uśmiechnąc...
- Liam ja...nie chcę się z niczym śpieszyc, proszę daj mi trochę czasu...
- czyli jest cień szansy – rozweselił się – na Ciebie mógłbym czekac nawet wiecznośc. - spuściłam głowę, znowu to zrobiłam...znowu go olałam, zamiast powiedzieć, że mi na nim zależy...ale ja chyba nie potrafię.
Zrobiło się trochę późno a na dworze zebrały się ciemne chmury, przez co powstała bardzo przygnębiająca atmosfera. Film dawno się skończył, właściwie to nie zauważyłam nawet kiedy się zaczął. Stwierdziłam, że będzie lepiej jak już pójdę do domu, bo jeszcze złapie mnie ulewa. Pożegnałam się z Liamem i zaleciłam mu, że ma się porządnie wyspac i jak najszybciej wracac do zdrowia. Wyszłam z pokoju. Na korytarzu było ciemno i ponuro, skierowałam się w stronę schodów gdy nagle mój telefon zadzwonił. Spojrzałam na ekran, tak jak myślałam nowa wiadomośc tekstowa od tego dziwnego ,,ktosia”, ,,cosia”, Kate czy Bóg wie czego...
                            
                             ,,Ciekawośc to pierwszy stopień do piekła.
                               Mamusia Cię tego nie nauczyła?
                               Lepiej uważaj... WIELKI BRAT PATRZY!”

Mój horror właśnie się zaczął.
Co to ma niby znaczyc? Czy ktoś mnie obserwuje?Lecz tym razem to nie Blondyna...babcia by jej tak łatwo nie puściła bez opieki. Nie no ja mam już tego dosyć ale wygląda na to, że to dopiero początek...
Usłyszałam jakiś szelest na dole, oczywiście momentalnie zesztywniałam, niedługo wpadnę w jakąś paranoję. No błagam, kto normalny na jakikolwiek dźwięk dostaje gęsiej skórki. Powoli zaczęłam schodzić na dół...noga za nogą...
- hej! - w tej chwili podskoczyłam – już wychodzisz? - zapytał zdziwiony moim zachowaniem Zayn, który pojawił się na horyzoncie. No tak, przecież miał zostac w domu, a ja głupia myślałam, że to ten ,,coś”. - chyba Cię nie przestraszyłem?
- Tak i tak troszeczkę – odpowiedziałam na zadane przez niego pytania - ostatnio boję się każdego najmniejszego szelestu. - powiedziałam i przywdziałam bardzo ładny, sztuczny uśmiech.
- Chcesz się napic kawy albo herbaty? - zapytał.
- Może soku – oparłam.
Zeszliśmy do kuchni. Zayn nalał nam soku pomarańczowego, ja oparłam się o kuchenny blat i przyglądałam mu się uważnie.
- Nie usiądziesz? - zwrócił się do mnie.
- Nie, cały dzień się wylegiwałam, jak chwilę postoję to nic mi nie będzie. - uśmiechnęłam się. Zayn stanął koło mnie. Przez chwilkę staliśmy w ciszy, słychac było tylko nasze oddechy.
- Jula, muszę z Tobą porozmwiac – powiedział po chwili. - poważnie – dodał.
Ohhhooo wyczuwam kłopoty...
- No dobrze, o co chodzi? - zapytałam troszeczkę zdenerwowana. Co to za ,,poważna” rozmowa? Co on chce mi powiedzieć?
- Słuchaj, ta dziewczyna... - zaczął niepewnie – ta o której rozmawiałem dzisiaj z Louisem...to Ty. - ,,że co?” czy on powiedział...czy może ja postradałam zmysły? Nagle zrobiło mi się słabo.
- Przepraszam, możesz powtórzyc!
- Julka – podszedł blisko – zależy mi na Tobie, tak cholernie mi na Tobie zależy. Nie mogę przestac o Tobie myśleć, całymi dniami widzę przed oczami Twoją twarz... - podszedł jeszcze bliżej. - mam dość udawania, że to tylko przyjaźń. - Nagle z całych sił przyparł mnie do kuchennych szafek i zaczął namiętnie całowac. Nie mogłam się wyrwac z jego uścisku. Całował mnie coraz namiętniej, lewą rękę trzymał na mojej tali i przyciągał mnie do siebie. Natomiast jego prawa ręka zataczała koło na moim udzie, kierowała się coraz wyżej pod moją spódniczkę, cała drżałam ze strachu. Byłam przerażona faktem co zaraz może się stac, jeśli go jakoś nie powstrzymam. Był strasznie brutalny, jedyne co zrobił delikatnie to odgarnął moje opadające na ramiona loki, potem zaczął mnie całowac po szyi, ściągając ramiączko bluzki i schodząc coraz niżej.
- Zayn przestań! - powiedziałam drżącym głosem, gdy w końcu złapałam oddech. Jednak on nie zareagował na moją prośbę. Chyba nie zrozumiał, że ta zabawa wcale mnie nie bawi. - Zostaw mnie! - krzyknęłam. Zayn ponownie pocałował mnie w usta, prawdopodobnie żeby mnie ,,zatkac”. Szukałam sposobu żeby się uwolnic, wtedy spostrzegłam stojącą niedaleko szklankę z sokiem. Szybkim ruchem ręki przyciągnęłam ją do siebie i bez wahania wylałam na Zayna całą zawartośc.
- Chyba musisz trochę ochłonąc – dodałam z ironią i od razu skierowałam się ku wyjściu. Zaciskałam zęby, żeby zaraz się nie rozpłakac i nawet nie obejrzałam się na chłopaka stojącego za mną. Już został mi tylko kawałeczek do wyjścia gdy nagle drzwi się otworzyły i do domu wparowała cała banda domowników oraz Rose i Eleonor.
- O Jula już wychodzisz? – zwróciła się do mnie El.
- Tak przepraszam, Kate dzwoniła muszę leciec – wymyśliłam coś na poczekaniu żebym tylko nie musiała tu zostac.
- Ej wszystko w porządku? - zapytała Rose, która chyba zauważyła, łzy w moich oczach.
- Jest ok. Pogadamy jutro dobrze? - powiedziałam, po czym wybiegłam z domu.
- Dobrze...? - usłyszałam jeszcze zanim zmknęłam drzwi.
Na dworze lał deszcz, w końcu mogłam dac upust łzom, które w sobie dusiłam.
Pobiegłam do domu, udało mi się wejśc niepostrzerzenie. Dziadkowie już pewnie spali a Kate...zresztą mało mnie obchodziło co robi ta wiedźma. Cała mokra rzuciłam się na moje łóżko i zaczęłam wylewac łzy w poduszkę. Najbardziej bolało mnie, nawet nie sam fakt, że Zayn się na mnie rzucił, ale to, że był wobec mnie taki nieczuły, potraktował mnie jak zwykłą szmatę...a niby mu na mnie zależy.

_________________________________________________________________
                                                __________________________
I jest kolejny rozdział. Przepraszam, że dopiero teraz go dodaje ale pojawiły się drobne problemy techniczne. Mam nadzieję, że wam się spodoba i nie przestraszy was jego długość ;) Czekam na wasze komentarze. Pozdrawiam.
                                                                                                                       Paula ;*

1 komentarz:

  1. Suuper rozdział...nie mogę się doczekać następnych <3
    Zapraszamy też do nas:
    http://if-i-m-louder-would-you-see-me.blogspot.com/
    Zachęcamy do komentowania <3

    OdpowiedzUsuń