piątek, 17 maja 2013

Rozdział 18




                      Got your fingerprints as evidence all of my body
                      Put your right hand on the book and you were found guilty
                      I can't wait forever but that's how it's gonna be
                      For me they'll never be...
                      Case closed...

       Śpiewałam fragment piosenki Little Mix grzebiąc w mojej przepełnionej po brzegi szafie. Szukałam czegoś odpowiedniego na dzisiejszy koncert chłopaków. Ahhh tak, mój pierwszy koncert chłopaków. Właściwie to strasznie dziwne uczucie, bo ja nigdy jakoś szczególnie za nimi nie przepadałam a teraz proszę, jestem dziewczyną jednego z nich. Nadal nie mogę się oswoić z tą myślą, dlatego też o niczym nie powiedziałam Rosie. Po prostu to dla mnie w pewnym sensie nowa sytuacja, bo nigdy nie byłam w związku ze sławnym piosenkarzem. A w dodatku tak przeze mnie znienawidzonym.
Me piękne przemyślenia przerwało mi pukanie do drzwi.
- Proszę... - krzyknęłam, po czym zaczęłam wyrzucać część ubrań z szafy gdzie popadnie.
- Ejj! - jęknął Maciek, któremu oberwało się stertą spodni. - wiem, że jesteś zła ale nie musisz mnie tak na dzień dobry atakować jakąś kupą ciuchów.
- Przepraszam. - powiedziałam z ironia w głosie. - zgubiłeś coś? Może rozum?
- Jula...daj spokój...przecież nie możesz być na mnie wiecznie zła.
- Założymy się? Powiedz mi jak mam nie być zła? Czy Ty naprawdę nie widzisz, że jestem szczęśliwa i tak po prostu chcesz mi to zniszczyć?! - wydarłam się.
- Przecież wiesz, że najważniejsze jest dla mnie Twoje szczęście. - powiedział trochę łagodniejszym tonem – dlatego wolałbym żebyś nie pakowała się w związek z Liamem. - podszedł do mnie i pogładził mnie po ramieniu. - Julka to jest gwiazdor, z nim nigdy nie zaznasz spokoju. Ciągle będziesz narażona na jakieś plotki a poza tym cały czas kręcą się koło niego różne laski, które tylko czekają żeby wskoczyć mu do łóżka. Jesteś pewna, że dasz radę to wszystko znieść? A gdy pojadą w trasę zostaniesz sama i nawet nie będziesz mogła kontrolować tego co on tam wyprawia. - Zakryłam dłońmi twarz na znak bezsilności.
- Wiesz szczerze zaczynam w to wątpic, że obchodzi moje szczęście, bo zamiast cieszyć się razem ze mną wymyślasz jakieś czarne scenariusze.
- Julka, ja Cię po prostu ostrzegam. Tylko nie przychodź potem do mnie z płaczem. - odparł złośliwie.
- Wyjdź! Proszę Cię...wyjdź! - powiedziałam prawie bezdźwięcznie. Nie chciałam tego słuchac, choc dobrze wiedziałam, że ma rację. Jednak ja wolałam o tym nie myśleć, jeszcze przyjdzie czas na zamartwianie. Najważniejsze jest to, że spełniło się moje hymm właściwie nie świadome marzenie i chyba nareszcie pokonałam tą blokadę w moim sercu a właściwie to Liam roztrzaskał ją na kawałeczki. Zastanawiało mnie zachowanie Macieja, jako brat powinien się cieszyć, że w końcu kogoś sobie znalazłam a co najważniejsze to jakby nie patrzeć jego kumpel więc w czym on widzi problem?
Trzasnął drzwiami. Ostatnio większość naszych rozmów kończy się kłótnią ale teraz naprawdę przesadza.
Może to też moja wina, ale ja nigdy nie robiłam mu scen zazdrości o jakąś laskę. Powinien zrozumieć, że nie jestem już małą dziewczynką i mogę umawiać się z chłopakami a co ważniejsze umiem zadbać sama o siebie i nie potrzebuje Bodyguarda. Niestety on ma chyba w mózgu, co ja mówię w tej przestrzeni w głowie jakieś czujniki krzyczące ,,uwaga chłopak kręci się koło Twojej siostry!”a może? Może jest wilkołakiem! I na odległość wyczuwa męski zapach przy moim boku...
Mam! Nareszcie wygrzebałam moją sukienkę, która kupiłam wczoraj podczas zakupów z dziewczynami, specjalnie na tą okazję. Położyłam ją na łóżku a ubrania, które rozrzuciłam zaczęłam sprzątac i ładować z powrotem do szafy.
Hymm, i znów mi przerwano. W całym pokoju rozległ się dźwięk mojego telefonu. Tym razem był to Mr.Payne, na widok jego zdjęcia na wyświetlaczu od razu uśmiech zagościł na mojej twarzy. Usiadłam wygodnie na łóżku i odebrałam połączenie.
- Tak, słucham? - powiedziałam do słuchawki.
- Cześć Słoneczko. - odezwał się chłopak. - Dzwonię, bo... chciałem usłyszeć Twój ciepły głos. Tęsknię. - na te słowa zrobiło mi się miękko na sercu. Dobrze, że siedziałam, bo inaczej chyba ktoś musiałby mnie zbierac z podłogi.
- Oj Liam... widzimy się za niecałe 4 godziny – zaśmiałam się pod nosem – ale tak szczerze...ja też tęsknię.
- Chyba znam doskonały sposób na pozbycie się tęsknoty. - odparł Payne – odwróć się...
- C-co? - odwróciłam się gwałtownie w stronę okna.
- Witam panią! - rzekł jeszcze do słuchawki Liam, który stał na moim balkonie i machał mi przez wypolerowaną szybę. Szybko podbiegłam do drzwi balkonowych i natychmiast wpuściłam chłopaka do środka.
- Co Ty tu robisz wariacie? - zapytałam rzucając mu się na szyję.
- Przyszedłem się przywitać. - spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi oczami a po chwili poczułam jego usta na swoich. - Nie mogłem się doczekać kiedy Cię zobaczę. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe – uśmiechnął się przeuroczo.
- Hymm, muszę się zastanowić... - zrobiłam moją słynną minę myśliciela, po czym spojrzałam na Liama, uśmiechnęłam się i ponownie go pocałowałam. - ale zaraz zaraz, czy Ty przypadkiem nie powinieneś być na jakieś próbie przed koncertem? - teraz mina detektywa :)
- yyyy no wiesz.... chłopcy myślą, że jestem w toalecie. - powiedział lekko zakłopotany.
- Hahaha nie wierzę – podarowałam mu kuksańca w bok. - a nie uważasz, że zorientują się, że coś długo przesiadujesz w miejscu... o wiadomym zastosowaniu?
- Oj kochanie chyba jeszcze nie zdążyłaś dobrze poznac tych małpiszonów, prędzej uprowadzą tygrysa z Zoo niż zauważą, że mnie nie ma. - wzruszyłam ramionami.
- Ej a tak właściwie to znowu bawisz się w Ninję? Chociaż tym razem to misja bardziej godna Tarzana.- zaśmiałam się. Ten to zawsze coś wymyśli, jak nie skacze przez płot to włazi na mój balkon po drabince, po której obecnie pnie się piękny bluszcz.
- No przecież mówiłem, że tamci to banda goryli a jak widać ja jestem najbardziej ucywilizowany. Za to Ty... - złapał mnie w talii i przyciągał do siebie – jesteś moją piękną Jane. . . albo raczej Julią. - zaczęłam tonąc w jego cudownym spojrzeniu. Ohh dlaczego mam taką słabość do tych jego brązowych tęczówek?
- Ohh Romeo! Me serce ku Tobie ucieka. - oplotłam dłonie wokół jego szyi.
- Ono jest wschodem a Julia jest słońcem – uniósł prawą dłoń do nieba i wyrecytował teatralnie. Na co ja oczywiście wybuchnęłam śmiechem.
- Wiesz co małpiszonie? - poczochrałam jego włosy. - ta rola zupełnie do Ciebie nie pasuje. Może jednak mam Ci tam zamontować jakąś lianę? - zapytałam wskazując na balkon, z trudem mogąc powstrzymać śmiech. Oh mój słodki chłopczyk zrobił naburmuszoną minkę i tupnął nogą. - Nie no a tak na serio to czemu nie skorzystałeś z drzwi jak zazwyczaj robią NORMALNI ludzie? Masz też jakąś klamko-fobię? - nie no ja jednak jestem wredna, ale jakoś nie mogłam się powstrzymać. Chyba następnym razem powinnam zamknąć buzię na kłódkę. Chociaż raz.
- Nieee! - zabawnie pokręcił głową – chyba raczej mam... brato-fobię. - dodał zawstydzony młodzieniec a przepiękny rumieniec wkradł się na jego lica. O matko chyba za bardzo wczułam się w renesansowy klimat Romea i Julii....czas wrócić do naszej epoki!
- Liam? Chyba nie boisz się mojego brata? - zapytałam troszkę zaskoczona. Właściwie to mu się nie dziwię, nigdy nie wiadomo co temu padalcowi wpadnie do tej pustej łepetyny. Przytuliłam smutnego Liaśia i oparłam jego główkę o moje ramię. - Nie martw się niedługo mu przejdzie.
- Heh czy ja wiem. Julka, byłaś jego księżniczką a teraz Maciek wyczuwa zagrożenie ze strony...niezmiernie seksownego... - śmiesznie poruszył brwiami – rycerza na białym rumaku! - tym razem nie wytrzymałam i wybuchnęłam gromkim śmiechem, co więcej rzuciłam się na łóżko i zaczęłam się po nim tarzac. To je głupawka tego nie ogarniesz! Liam widząc moją reakcję położył się obok mnie, mocno chwycił w pasie i przeturlał na siebie :p
- no co? Nie jestem seksowny?- wbił we mnie te swoje brązowe oczęta i delikatnie gładził dłonią po lewym ramieniu. Mi natychmiast zrobiło się gorąco i poczułam przyjemne mrowienie w brzuszku. Zaraz zaraz!...jak się oddycha?! Chyba jeszcze nie opanowałam tej funkcji układu oddechowego w obecności Liama. Chłopak widząc moje zakłopotanie, czule musnął mój policzek swymi lekko spierzchłymi wargami, a ja delikatnie się uśmiechnęłam.
- A właściwie to co tu się stało? - zapytał rozglądając się po pokoju, w którym panował totalny nieład. - Huragan Julia?
- Coś w tym stylu. - odparłam.
- Może na coś się przydam i pomogę Ci to posprzątać co? - bardziej stwierdził niż zapytał i natychmiast zaczął podnosić z drewnianej podłogi moje ubrania.
- Oj przestań! Nie dość, że wyszłam na jakąś bałaganiarę to będziesz po mnie sprzątał? - no i foch, a nawet z przytupem. Akurat jestem z tych co nie lubią jak ktoś po nich sprząta. Wiecie taka Zosia – samosia.
- Hey sunshine! - podszedł do mnie i pogłaskał mnie po ramieniu. Oczywiście nadal udawałam obrażoną i chyba to był mój błąd, gdyż po dłuższym milczeniu z mojej strony Liam przerzucił mnie przez swoje ramię i zaczął kręcić dookoła.
- Aaaaaaa puszczaj mnie i to już! - krzyczałam jak opętana.
- Nie ma mowy. Zasłużyłaś sobie na taką karę. - zaśmiał się pod nosem.
- To nie jest śmieszne. Liam zostaw mnieeee!!! - darłam się jeszcze głośniej.
- Ohh no skoro tak ładnie prosisz. - chłopak ostrożnie postawił mnie na podłodze.
- Czekaj czekaj...słyszałeś to? - powiedziałam trochę zdenerwowana.
- Co?
- k...kroki...ktoś tu idzie! - spojrzałam na niego przerażona. Oczywiste, że nikt nie może się dowiedzieć o obecności Liama w moim pokoju, bo zaczną się jakieś dziwne podejrzenia. A gdyby zobaczył go Maciek to... - szybko, właź do szafy! - rozkazałam chłopakowi i praktycznie wepchnęłam go do wnętrza mebla. Rozległo się pukanie do drzwi, nie zdążyłam nawet się odezwać a do pokoju wszedł dziadek. Ja natychmiast zajęłam się zbieraniem ubrań rozrzuconych po podłodze,
- Cześć Julcia. Przyszedłem sprawdzić co u ciebie. Jesteś sama? - zawrócił się do mnie, rozglądając się po całym pomieszczeniu jakby chciał znaleźć coś, czego nie powinno być w moim pokoju.
- Tak. Jestem sama. Dlaczego pytasz? - zapytałam jakby nigdy nic, udając zdziwienie.
- No wiesz, słyszałem jakieś krzyki, myślałem, że może masz gościa.
- Aaa niee, ja po prostu... - myśl Julka myśl! - ja... wiesz...tak sobie śpiewałam. ,,ooohhh Lincolnie, zostaw mnie proszę, bo włożę kalosze.” - wyśpiewałam, przy czym wykonałam kilka dziwnych ruchów, które miały przekonać dziadka o autentyczności tej piosenki.
- Jesteś pewna? - zapytał podejrzliwie – wydawało mi się, że słyszałem imię Liam. - na te słowa moje serce zamarło na moment, czyżby dziadek o wszystkim wiedział? <puk> z szafy rozległ się cichy dźwięk.
- <ekhm><ekhm> - zaczęłam kaszleć. - Masz rację dziadku...wydawało Ci się. - uśmiechnęłam się słodko.
- No skoro wszystko ok, to chyba nie będę Ci przeszkadzał. - powiedział powoli kierując się w stronę wyjścia. - aaa Juleczko!
- Tak?
- Pamiętaj, że jutro wracają rodzice, mam nadzieję, że zobaczymy się jeszcze przed naszym wyjazdem.
- Tak, oczywiście.
- Miłego dnia kochanie! - pomachałam mu z uśmiechem. Zamknął drzwi. Ufff.
Kucnęłam i zakryłam twarz dłońmi. Musiałam złapać oddech. Całe szczęście to był tylko dziadek, ale jeśli odkryłby, że w moim pokoju przesiaduje sobie Payne to chyba nie byłoby tak fajnie. Zwłaszcza, że ten głupek nie wszedł przez drzwi jak człowiek.
Nagle z szafy wyskoczył na mnie Liam i teraz oboje leżeliśmy na podłodze.
- O matko nie strasz mnie. - powiedziałam łapiąc się za serce – co Ty robiłeś w tej szafie?
- Uderzyłem się w główkę. - powiedział z miną smutnego pięciolatka Payne.
- Ojej pokaż gdzie to pocałuję.
- O tutaj – wskazał na czoło a ja ucałowałam bolące go miejsce – jeszcze tu – dotknął swojej skroni – ale najbardziej... - ciągnął dalej – najbardziej boli mnie tu... - pokazał palcem na swoje usta i zrobił śmieszny dzióbek. Zaśmiałam się pod nosem i po chwili nasze wargi złączyły się w pocałunku.
- A tak poza tym, to mogłabyś zostać naszą tekściarką, ten tekst o Lincolnie – genialny – zaczął się ze mnie nabijac.
- No ej! - popchnęłam go lekko – ciekawe czy Ty wymyśliłbyś coś lepszego na poczekaniu - wystawiłam mu język. Nagle z kieszeni Liama zaczął dochodzic donośny dźwięk jego telefonu.
- Horan! - powiedział po czym wcisnął zieloną słuchawkę. Siedziałam na podłodze wpatrując się w mojego chłopaka. Nadal nie wierzę, że jest mój. Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że będę ,,panią Payne” to bym go wyśmiała.
Naprawdę nigdy nie myślałam, że spotka mnie coś takiego, że poczuję coś do kogoś takiego... jak Liam. Cała ta sytuacja przewyższa wszelkie oczekiwania i jakoś mi to nie przeszkadza. Chyba w końcu znalazłam swoje wymarzone miejsce. W Wielkiej Brytanii, w Londynie, w ramionach Liama.
Skończył rozmowę.
- Ehh muszę... - rzuciłam się na niego, przerywając jego wypowiedź. Chłopak czule objął mnie swoim silnym ramieniem. Poczułam się jak we śnie, takim pięknym, najpiękniejszym ze wszystkich snów, a wszystko za sprawą JEGO.
- Dziękuję Ci Liam – odezwałam się w końcu – dziękuję Ci za to, że jesteś. - mocniej ścisnęłam chłopaka, a on delikatnie się uśmiechnął.
- Nie. To ja dziękuję... - odparł Liam – za to, że dałaś mi szansę. - spojrzał w moje oczy tak jakby chciał poznac wszystkie moje myśli, przeszył mnie przyjemny dreszcz. Podarowałam Liam'owi buziaczka w policzek.
- Chyba musisz już iść. - wyszeptałam.
- Niestety obowiązki wzywają. Naprawdę wolałbym zostać tu...z Tobą.
- Wiem, ale praca to praca. - wstałam z podłogi i podałam Liamowi rękę żeby również powstał i bardzo ładnie odprowadziłam go do wyjścia czyt. na balkon.
- Tooo widzimy się na koncercie? - zapytał, jakby nie znał odpowiedzi.
- Tak. A teraz już spadaj! - odparłam a Payne zrobił dziwną minę – To znaczy nie dosłownie!!! Zejdź ostrożnie. Tylko się nie zabij, bo jeszcze zostanę oskarżona o morderstwo a to raczej nie wyglądałoby dobrze w podaniu o pracę. - wystawiłam mu język.
- Dobrze, do potem. - subtelnie musnął mój policzek.
- Pa. - jeszcze chwilkę stałam i patrzyłam jak schodzi. Gdy był już na ziemi, bezpieczny, pomachałam mu na pożegnanie.


      Po wyjściu Liama długo nie zaznałam spokoju, gdyż po jakieś godzinie na chatę wparowały mi Rosie i Eleanor. So... it was very interesting meeting.:p
Z tymi wariatkami nie da się nudzić. Zrobiłyśmy sobie nasz własny salon urody El&J&Zali (ElDżejZali). Na początek postanowiłyśmy nałożyć na twarz maseczki, mające na celu oczyszczenie i nawilżenie naszej beautiful cery. Położyłyśmy się na moim niezmiernie wygodnym łóżeczku, aby się trochę odprężyć. Musiał to być naprawdę komiczny widok. Trzy niewiasty leżące z czymś zielonym na twarzy i ogórkami na oczach próbując się nie śmiać.
- hahaha dziewczyny, chyba twarz mi pęka hahahahha – w pokoju rozległ się dźwięczny głos Rosie. (Jak się domyślacie nie udało nam się zachować powagi)
- To przestań się brechtac głupolu! - zwróciłam się do przyjaciółki.
- Kiedy ja nie mogę się opanować, hahahha – powiedziała blondynka a niewielka poduszka przeleciała koło jej nosa. - Ej! - krzyknęła. - chcesz mnie zabic! - i znów głośny śmiech.
- Przepraszam, nie trafiłam – wystawiłam jej język.
- Jesteście niemożliwe. - odezwała się El.
- Dzięki! - odparłyśmy zgodnie.
- Dobra! Chyba czas to z siebie zmyc. A potem zrobimy sobie manicure i pedicure. - zarządziła Tomlinsonowa i wszystkie zerwałyśmy się z łóżka i popędziłyśmy do łazienki. Tak jak powiedziała El zrobiłyśmy sobie paznokietki a potem zabrałyśmy się za makijaż. Bawiłyśmy się jak małe dziewczynki, które zapragnęły być prawdziwymi księżniczkami i zakradły się do toaletki mamy. Największy ubaw miałyśmy z Rosie, która jak się okazało ma uczulenie na mój puder. Haha. Jak zaczęła kichac to myślałyśmy, że już nie skończy. Po perfekcyjnym make up'ie przyszedł czas na fryzurkę. Ja postawiłam na rozpuszczone, lekko podkręcone lokówką włosy, Eleanor zrobiłyśmy śliczny warkoczowy mix, a Rozalcia rozpuściła swoją czuprynę i zrobiła delikatne fale. Już byłyśmy prawie gotowe, zostało nam tylko odzienie się w nasze prześliczne sukienki i możemy jechać do naszych chłopców.
My z Rosie kupiłyśmy nasze kiecki na wczorajszych zakupach. Blondyna wybrała sobie taki oto zestawik (LINK), ja natomiast postawiłam na granatową koronkę i dodatki w kolorze toffee (LINK). El's wygrzebała ze swojej pokaźniej kolekcji przeróżnych ciuszków TO .

    Do wyjścia miałyśmy jeszcze godzinkę więc zrobiłyśmy sobie Cappucino i trochę poplotkowałyśmy (taaa jakbyśmy wgl robiły coś innego przez cały ten czas.)
- No Rosiaczku powiedz mi jak tam nocka u Hazzy? - zapytałam my best friend. Na to pytanie dziewcznya się zarumieniła.
- Uuuu skarbie jesteś czerwona jak burak! - powedziała El.
- Nooo nieee!!! Naprawdęęę!!!??? - wydarłam się tak głośno, że prawdopodobnie słyszeli mnie ludzie na ulicy ale cśśśiii... Rosie nieśmiało pokiwała głową.
- Co? Co? O co chodzi? - dopytywała El.
- Rosieee spała z Harryyymmmm!!!!!! Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście!!!!- no teraz to chyba wystraszyłam gołębie w parku. I mean Keviny. Trzeba mieć szacunek do Kevinów. Kevin prawdę Ci powie. - aaaaaaaaa!!! - zaczęłam piszczec z radości i ściskac blondynę tak mocno, że ledwo mogła złapać oddech.
- Dobra! Uspokój się wariatko. Lepiej mów jak tam sytuacja z Liamem? - zapytała. I tak wiem, że po prostu chciała zmienic temat zanim zadzwonię do BBC. Nie no nie zrobiłabym tego mojej najlepszej przyjaciółce, co nie oznacza, że nie jestem do tego zdolna.
- Hymm sytuacja z Liamem uległa diametralnej zmianie. - powiedziałam zupełnie poważnie.
- Ahaa czyli kochacie się czy nienawidzicie? - zapytała zaciekawiona Eleanor.
- No cóż niestety... - uwagaaa budujemy napięcieee - … to pierwsze. - uśmiechnęłam się od ucha do ucha, ale zaraz dostałam kuksańca a nawet dwa w oba ramiona.
- No weź nas nie strasz! - powiedziała Rose. - ale nie chwaląc się, wiedziałam, że tak to się skończy.
- Taa ja też – odparła El obojętnie – nic nowego.
- No dzięki! Ja się cieszyłam z sukcesu Rosie mimo że było wiadomo, że to się niedługo stanie. Jesteście okropne. - powiedziałam udając naburmuszoną. Ojejku już trzeci raz dzisiaj :O Tzn. udawałam dwa razy, ale to i tak niezły wynik jak na mnie. A dzień się jeszcze nie skończył...
- Cieszymy się głupku! - krzyknęła Els i obie się do mnie przytuliły, prawie strącając mnie przy tym z krzesła.
- Du...sicieeee. - wydałam z siebie stłumiony dźwięk. A dziewczynki jak na zawołanie odkleiły się ode mnie dając mi możliwośc powrotu do świata żywych-oddychających.

18:23
Royal Albert Hall
    
      Po przebyciu sporego kawałka drogi, dotarłyśmy w końcu do hali koncertowej Royal Albert Hall, w której to dzisiejszego wieczoru mieli wystąpic chłopcy. Byłam zszokowana i trochę przerażona gdy zobaczyłam te wszystkie dziewczyny stojące przed wejściem do hali, ubrane w koszulki z logo 1D, trzymające różnorodne transparenty, krzyczace w niebo głosy i śpiewające piosenki chłopaków. Wszystko było w porządku gdy siedziałyśmy w samochodzie ale gdy miałyśmy wejśc do środka... ojej...chyba tylko tyle jestem w stanie powiedziec. Myślałam, że wpuszczą nas jakimś tajnym, tylnym wejściem ale nieeee, bo po co lepiej żebyśmy przepychały się z tłumem napalonych nastolatek. Dobrze, wiem, powinnam szanowac ich fanki, przecież to tak samo normalne dziewczyny jak ja ( no przynajmniej większość) a poza tym gdyby to był koncert Jessie J, Adele, Little Mix, Olly Mursa czy Bruno Marsa pewnie zachowywałabym się gorzej niż one. Wiadomo, że ja nie będę piszczała, gdy tylko zobaczę One Direction, bo ich znam i wiem, że to są zwykli ludzie jak my wszyscy. Co nie znaczy, że się nie denerwowałam, denerwowałam się bardzo. Chyba przejęłam cały stres chłopaków, o ile oni jeszcze się stresują, bo w sumie dla nich taki koncert to już rutyna. Szłyśmy przez długi korytarz, na końcu którego znajdowały się szklane drzwi i zgadnijcie co się stało?... Nasza urocza Rozalcia w prawdzie jest znana ze swojej nieuwagi i roztrzepania ale nie miałam pojęcia. . . że wejdzie w szklane drzwi. Całe szczęście nikt nie zauważył, poza mną i Eleanor oczywiście, a my nie mogłyśmy powstrzymać się od śmiechu.
W końcu dotarłyśmy na nasze miejsca, siedziałyśmy w czwartym rzędzie więc miałyśmy doskonałe widoki. Po kilku minutach na scenie pojawił się wysoki brunet z mikrofonem, który zapowiedział zespół.

                              ,,Powitajcie gorąco One Direction!!!!!!!!”

                                                    Pisk
                                                 wrzawa
                                           okrzyki radości
                                                 oklaski
                                                    . . .
                                               WYSZLI

A ja głupia myślałam, że najgorsze już za nami a to dopiero po pojawieniu się chłopaków zaczęła się prawdziwa euforia!

     Jedna piosenka, druga, trzecia a z każdą kolejna bawiłyśmy się coraz lepiej. Cóż muszę przyznac, że Ci nasi chłopcy mają talent. Skakałyśmy, krzyczałyśmy, śpiewałyśmy z nimi, to tak w skrócie :p W sumie to ciężko byłoby nas odróżnic od typowej fanki :p
Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy. Tak więc chłopcy odśpiewali ostatnią piosenkę, a było to ,,Kiss you”, pożegnali się z fanami a raczej fankami, bo w sumie żadnego osobnika płci męskiej nie zauważyłam wśród tłumu i udali się za kulisy. Gdzie po chwili miałyśmy udac się także my. Właściwie pozostałyśmy na miejscach jeszcze chwilkę, bo stwierdziłyśmy, że jak te wszystkie laski z wejściówkami za kulisy rzucą się na naszych chłopców to szybko ich nie puszczą.
Po jakiś 30 minutach do El zadzwonił Lou, że możemy już do nich przyjśc. Tak też zrobiłyśmy i chwilę później znalazłyśmy się w ich garderobie.
Od progu powitały nas krzyki tych ,,rozwydrzonych gwiazdorów”.
- no w końcu są nasze dziewczynki! - krzyknął Horan.
- Nie pozwalaj sobie Nialler, El jest tylko i wyłącznie moja. - powiedział Lou po czym podszedł do swojej dziewczyny i podarował jej gorącego całusa. Po kolei zaczęłyśmy się ze wszystkimi przytulac i gratulowac im występu. Nawet przytuliłam Zayna, choc było to dla mnie trudne. Mimo wszystko nie chciałam żeby KTOŚ zauważył, że jest między nami jakiś dystans. Więc wszystkie wszystkich poprzytulałyśmy. Tzn. prawie wszystkich, bo mój kochany chłopak mnie. . . pominął?
- Ekhmm a ze mną się już nie przywitasz? - zwróciłam się do Liama z zadziornym uśmieszkiem, gdy ten cały rumor trochę ustąpił. I nagle poczułam na sobie oczy zgromadzonych.
- Ahh przepraszam, zapomniałem o Tobie. - odparł Liam teatralnie, uśmiechając się podejrzliwie i kierując w moją stronę. Gdy podszedł złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie.
- Oszzz Ty świnio! Masz szczęście, że nie potrafię się na Ciebie długo gniew. . . - nie zdążyłam dokończyc, bo wargi chłopaka przywarły do moich ust.
- Uuuuu no proszę proszę! - darł się Lou, a ja poczułam, że się rumienię. Wszyscy ze zdziwieniem wpatrywali się w nas jak w jakiś obrazek, nie powiem, było to dość krępujące. - Liam widzę, że w końcu udało Ci się ją uwieśc! - dodał Tomlinson poruszając brwiami.
- Ej! A może to ja uwiodłam jego co? - powiedziałam z przekąsem, robiąc maślane oczka.
- Oh przepraszam, wybaczysz mi....- w tym momencie rozzłoszczony Zayn wybiegł z pomieszczenia z hukiem trzaskając drzwiami. Bożee znowuuu!
- A temu co? Ostatnio trzymają się go te humorki. - odezwał się zdezorientowany Liam. - może ma okres? - powiedział, ale nikomu z nas nie było do śmiechu. Byłam zaskoczona tym, że nikogo oprócz Liama nie dziwi zachowanie Malika. Czyżby oni o wszystkim wiedzieli.
- Chyba ktoś powinien z nim pogadac. - odezwał się Harry i wtedy wszystkie oczy spoczęły na mnie.
- Coo? Dlaczego ja?? - zapytałam z wyrzutem.
- Bo my wszyscy próbowaliśmy i nic to nie dało. Julka jesteś jedyną nadzieją. Ciebie posłucha. - zwrócił się do mnie Niall, który położył rękę na moim ramieniu jakby chciał mi dodac otuchy. Stałam tam jak wryta nie wiedziałam co zrobic. Iśc czy nie iść, iść, nie iść, IŚC. . .
Niestety nie mogłam już znieść ich wzroku i milczenia, zrobię to dla świętego spokoju.
- Ok – powiedziałam prawie bezdźwięcznie i niepewnym krokiem opuściłam garderobę.
Wchodząc zauważyłam cień chłopaka znikający za rogiem, starałam się iść jak najszybciej, jednak moje 12 centymetrowe szpilki mi tego nie ułatwiały. Zaczęłam biec, skręciłam i … nic, żadnej żywej duszy. Przede mną był tylko prosty korytarz, w którym białe ściany i ciemne oświetlenie stwarzało dziwny, przytłaczający nastrój. A Zayna nie ma, no przecież nie mógł się rozpłynac w powietrzu. Zaraz, zaraz tu są jakieś drzwi... jeszcze raz rozejrzałam się dookoła, po czym nacisnęłam klamkę. Świetnie kolejny pusty korytarz!!! Tym razem ściany były szare. Nie żeby coś ale poczułam się jakbym spacerowała po psychiatryku. Kolejne boczne przejście tym razem z lewej strony. No błagammmm! Kto, ja się pytam kto projektuje takie labirynty w hali koncertowej, przecież tam się można zgubic!
Dobraa ostatni skręt w lewo, jeśli tym razem nie znajdę Zayna albo nie wydostane się z tego przerażającego miejsca, poddaję się. Szłam szybkim krokiem, rozglądając się dookoła. Nagle jakiś cień mignął mi z prawej strony. Odwróciłam się gwałtownie.
- Zayn, czy to Ty! - krzyknęłam, ale nikt nie odpowiadał. Może ja mam jakieś zwidy, halucynacje, może to jakaś fatamorgana. To pewnie przez te okropne, jednolite ściany...
ZNOWU! I tym razem mi się nie przewidziało! Widziałam cień, ludzki cień a najlepsze jest to, że nikt za mną nie szedł. . .
- dobra to się robi dziwne. . . - szpnęłam sama do siebie i natychmiast przyśpieszyłam kroku. Byłam przerażona... zaczęłam biec, nie wiem jak mi się to udało w tych butach ale biegłam. Nareszcie! Drzwi! A na nich napis wyjście awaryjne! Szybko chwyciłam klamkę i gwałtownie ją pociągnęłam. Nic. Zacięło się. Boże ratuj!
Usłyszałam kroki, ale nigdzie nikogo nie było! Momentalnie światła zaczęły gasnąc i znów się zapalac. Jakby zwiastowały jakąś katastrofę. Nagle odezwał się mój telefon. Szybko spojrzałam na wyświetlacz. NOWA WIADOMOŚC!!!

      ,, Gotowa na niezapomniane wrażenia? Zabawa się dopiero zaczęła Suko!”

- Kto tu jest?!!! - krzyknęłam drżącym głosem. Nikt nie odpowiadał. Zaczęłam nerwowo szarpac za klamkę, ale bez skutku. To jest pułapka, ktoś się na mnie czai gdzieś za rogiem a ja nie mam jak stąd wyjśc. Poczułam uderzającą falę ciepła i łzy napływające do oczu. Opanował mnie strach i niepewnośc. Co dalej?. . . Jeszcze ostatni raz. . . najmocniej jak tylko potrafiłam pociągnęłam za tą cholerną klamkę. . .
Ufff. . . odetchnęłam z ulgą. Drzwi się otworzyły a ja czym prędzej wybiegłam stamtąd i zatrzasnęłam je za sobą.
Rozejrzałam się dookoła, genialnie, jestem na dworze. Rzeczywiście, to było jakieś tylne, wyjście awaryjne. Znajdowałam się dokładnie z tyłu hali a przede mną roztaczał się widok bardzo ładnego parku, opustoszałego parku. Nic dziwnego było po godznie 20, w dodatku zebrały się czarne chmury, z których od czasu do czasu spadały pojedyncze krople wody. Raczej nie najlepsza pora na spacery. Nie wiedziałam co mam dalej robic? Szukac Zayna? Czy wracac do reszty?
Zdecydowałam rozejrzec się chwilę po dworze. W końcu, skoro nie ma go w środku, gdzieś musi być prawda? Musi. . . PRAWDA?!
Teraz już trochę wolniejszym krokiem, szłam wzdłuż uliczki, rozciągającej się właśnie przy tym parku. Było mi zimno i miałam dreszcze na całym ciele. Nie lubię przebywac sama późnym wieczorem na jakimś odludziu. Uważnie przyglądałam się wszystkiemu co mnie otaczało, ale jak mogłam coś zobaczyc, gdy wszystko było pogrążone w ciemnościach a coraz to większe krople padały na moją twarz. Do tego uliczne latarnie dawały bardzo słabe światło. Musiałam wyglądac naprawdę żałośnie.
Going forward and forward and forward. . . przystanęłam. Moją uwagę zwróciła postac w londyńskiej budce telefonicznej. Zadrżałam. Mimo wszystko podeszłam bliżej, chciałam się upewnic czy to nie przypadkiem pan Malik. To jest MALIK! Co ten głupek robi w budce telefonicznej???!!! Bo chyba raczej nie dzwoni! Wzięłam głęboki oddech, po czym ruszyłam w jego stronę. Ostrożnie otworzyłam drzwiczki i bez słowa weszłam do budki zamykając ją za sobą. Byłam cała mokra i zmarznięta. Zayn stał tyłem do mnie, opierając się ręką o ściankę budki, nawet się nie odwrócił a mi nagle odjęło mowę. . .
Stałam w milczeniu, ze spuszczoną głową po raz kolejny dzisiaj zastanawiając się co dalej...
- Nie przyszłaś tu z własnej woli. . . - stwierdził po chwili Malik. Milczałam. Nie wiedziałam jak się odezwać a może się bałam? - hah tak myślałem. Kazali Ci ze mną porozmawiac. - odwrócił się, niepewnie podniosłam głowę aby na niego spojrzec. W jego oczach widać było złośc i cierpienie. - Ale Ty. . . nie chcesz ze mną rozmawiac.
- Z-Zayn – wydałam z siebie pierwszy dźwięk.
- Nie musisz nic mówic, przecież wiem jaka jest prawda. Na Twoim miejscu też unikałbym jakiegokolwiek kontaktu z takim dupkiem jak ja. . . Czujesz strach, gdy mnie widzisz prawda? - spojrzał w moje oczy. Miał rację. - Nienawidzisz mnie, widzę to w Twoich oczach. Co więcej brzydzisz się mną. - powiedział spokojniej, delikatnie się uśmiechając, jednak to był tylko pozorny uśmiech, mający ukryc ból. - Ja Cię tak cholernie kocham Julka!!! A jestem tym, przez którego tyle wycierpiałaś. - w jego oczach pojawiły się łzy. . .

    * tymczasem w Royal Albert Hall (garderoba 1D) *

- co się dzieje z tymi światłami? - zapytała zdenerwowana Rose.
- Nie martw się kochanie, to pewnie tylko chwilowe problemy spowodowane pogodą. - zwrócił się do niej Harry mocno ją przytulając.
- Chyba lepsze byłoby pytanie, co dzieje się z Zaynem i dlaczego tak długo nie wracają? - powiedział jeszcze bardziej zdenerwowany Liam. - wiecie zaczynam się martwic. . .
- Ludzie! Wydaje mi się, że Liam powinien znac prawdę. - rzekł śmiertelnie poważny Nialler. W pomieszczeniu zapanowało milczenie. Wszyscy spojrzeli po sobie nie wiedząc co powinni zrobic w takiej sytuacji.
- Jaką prawdę? O czym Ty mówisz Horan?!!!!


    *Julka *
. . . w jego oczach pojawiły się łzy, zresztą w moich też. Wzięłam kolejny głęboki oddech i postanowiłam w końcu zabrac głos.
- Zayn … - utkwił we mnie swój wzrok – wiesz. . . długo myślałam nad tym co Ci powiem, kiedy będziemy musieli odbyc taką rozmowę... no i oczywiście jak to ja nic mądrego nie wymyśliłam – zaśmiałam się pod nosem, chciałam jakoś rozładowac napięcie. Zauważyłam, że on też lekko się uśmiechnął. - nie wiedziałam, że ta chwila nadejdzie tak szybko i chyba jeszcze nie byłam gotowa, ba nie jestem... ale muszę sprostac temu zadaniu.
- Julka...
- Proszę Cię nie przerywaj mi, chyba zdążyłeś mnie trochę poznac i wiesz, że tego nienawidzę. - posłałam mu ciepły uśmiech. - Nie chcę... nie chcę Cię obwiniac za to co się między nami stało, bo zupełnie na to nie zasłużyłeś. Wiem, że nie chciałeś tego zrobic i wiem też, że bardzo żałujesz tego co się wydarzyło... - przerwałam. Pojednyczna łza popłynęła po moim policzku na wspomnienie tamtej nocy, natychmiast starłam ją wierzchem dłoni. - tak jak wspomniałam, myślałam o tym dużo. Właściwie nie było nocy żebym o tym nie myślała i doszłam do wniosku, że wina leży po mojej stronie. . . zasłużyłam sobie na to. . . - kolejne łzy ściekały po moich policzkach – dawałam Ci złudne nadzieje, przepraszam, ale ja naprawdę nie miałam pojęcia, że tą dziewczyną mogę być ja. . . Chcę tylko żebyś wiedział, że nie czuję nienawiści, może trochę żal, że byłeś tak natarczywy i nie przestawałeś kiedy o to prosiłam– no i koniec, teraz już całkowicie zalałam się łzami. Zayn patrzył na mnie załzawionymi oczyma, nigdy bym się nie spodziewała, że zobaczę go w takim stanie. - mimo wszystko Zayn, zależy mi na Tobie, na przyjaźni z Tobą. Wiem, że nie będzie Ci łatwo. . .nam. . . ale mam nadzieję, że uda nam się jakoś dojdziemy do porozumienia i naprawimy naszą relację. - skończyłam. Nie potrafiłam powiedziec nic więcej, zalałam się łzami i zaczęłam szlochac.
- Boże Julkaa. - powiedział chłopak drżącym i rozżalonym głosem. - dlaczego ja byłem taki głupi, wybacz mi proszę. . . wiesz, że jesteś ostatnią osobą, którą chciałbym skrzywdzić. . . - stałam tam rycząc jak bóbr, spojrzałam na Zayna i co zobaczyłam? Łza spłynęła po jego policzku,a niby taki twardziel. Powoli zbliżył się do mnie i bardzo ostrożnym ruchem wziął mnie w swoje ramiona. Momentalnie się wzdrygnęłam i przeszedł mnie dreszcz, ale w końcu poczułam ciepło jego ciała i wiedziałam, że mnie nie skrzywdzi. Swoją dużą dłonią gładził moje włosy i zaczął cicho nucić jakąś piosenkę i kołysał mnie w swoich ramionach.

Through the storm and through the clouds
Bumps in the road and upside down now
I know it's hard babe to sleep at night
Don't you worry, cause everything's gonna be alright
Be alright

Through the sorrow and the fights
Don't you worry, cause everything's gonna be alright
Be alright

Zaraz, zaraz czy to Justin Bieber?
Uspokoiłam się trochę ale aż wstyd się przyznac, że zasmarkałam mu całą bluzę.
- Wszystko w porządku? - zapytał Zayn delikatnie podnosząc mój podbródek tak aby mógł spojrzec mi w oczy. Pokiwałam twierdząco głową i z powrotem się do niego przykleiłam.
- Co Ty jej zrobiłeś debilu???!!! - drzwi budki się otworzyły i do środka wdarł się mocny krzyk Liama. Na ten dźwięk aż odskoczyłam od Zayna i odwróciłam się w stronę wściekłego chłopaka.
- Liam uspokój się! - powiedziałam, na nic. Payne rzucił się na Malika z pięściami i zaczął go szarpac.
- Jak mogłeś?! Jak mogłeś ją skrzywdzić?!!! - darł się Liam. - Myślałem, że jesteś moim przyjacielem!!!
- Ja naprawdę nie chciałem! - odezwał się Zayn.
- Co Ty pieprzysz Malik?!!! Gdybyś nie chciał nigdy byś jej nie tknął!!!! - widząc tą scenę ponownie zalałam się łzami, praktycznie się nimi krztusiłam.
- Boże Liam! Zostaw go błagam!!! - krzyczałam, jednak mój krzyk był tłumiony przez płacz. Zostawił go. Odszedł dwa kroki do tyłu. Oparłam się o ściankę budki, w której wciąż się znajdowaliśmy i nie mam pojęcia jak się tam zmieściliśmy.(Było ciasno :p) Poczułam, że robi mi się słabo, znów te duszności i nogi jak z waty. Widząc moją reakcję Liam zbliżył się żeby mnie przytulic.
- Nie dotykaj mnie! - krzyknęłam, po czym resztkami sił wybiegłam z tego piekielnego miejsca. Biegłam przed siebie, w ciemnościach, właściwie nic nie widziałam przez łzy. <bum> i leżę, leżę na ziemi, gdzieś pod jakimś drzewem. Sama pośrodku pustkowia, żadnej żywej duszy, żadnego nawet zwierzęcia, nikogo. Nie miałam siły wstać, byłam zbyt wyczerpana całą tą sytuacją. Znów strumień gorącego powietrza uderzył prosto w moją twarz, oparłam głowę o to drzewo, bo miałam wrażenie, że świat wiruje wokół mnie, jak okropna karuzela, która wcale nie ma zamiaru się zatrzymać.

      Otworzyłam oczy. . . nadal byłam w parku, w tym samym miejscu tylko tym razem siedziałam w czułych objęciach. . . Liama? Chyba musiałam stracić przytomność, bo nie pamiętam nic odkąd usiadłam pod drzewem.
- c-co się stało? - zapytałam jeszcze drżącym głosem, powoli się podnosząc.
- Cśśśiii, już wszystko dobrze – szepnął chłopak do mojego ucha. - musiałaś zemdleć, bo gdy tu dobiegłem byłaś nieprzytomna. Ale już jestem i Cię nie zostawię. Ze mną jesteś bezpieczna. - pocałował mnie w czoło, a ja mocno się w niego wtuliłam i zaciągnęłam jego zapachem. - wezwałem lekarza, zaraz powinien tu być. - dodał.
- Zaraz jakiego lekarza?! - zapytałam zdziwiona.
- No chyba nie myślałaś, że zostawię Cię w takim stanie bez żadnej specjalistycznej pomocy. - powiedział delikatnie gładząc mnie po ramieniu.
- A- ale, ale ja. . .
- nie ma żadnego ale Julka, przytrafiło Ci się to już drugi raz, martwię się o Ciebie. - czule pocałował mnie w usta. Byłam troszeczkę zdezorientowana, po co od razu wzywać lekarza, przecież nic mi nie jest.
- Liam to pierwszy raz, wcześniej tylko zasłabłam, przecież ja się dobrze czuję. - starałam się być przekonująca jednak nie miałam nawet siły mówic, wydawałam z siebie tylko ciche dźwięki. Liam ścisnął mnie mocniej i czule gładził po plecach.
- Tak strasznie się o Ciebie martwię Julka. Wciąż nie mogę zrozumiec jak oni mogli pozwolić Ci iść porozmawiac z Zaynem. Gdybym wiedział wcześniej co ten dupek Ci zrobił, nigdzie bym Cię nie puścił. - mówił chłopak łamiącym się głosem.
- Hej. . . - pogładziłam go po policzku. - przecież nic się nie stało, a nawet dobrze, że kazali mi z nim pogadac, przynajmniej wyjaśniliśmy sobie kilka spraw.
- Dlaczego mi o niczym nie powiedziałaś? - zapytał i wlepił we mnie te swoje brązowe tęczówki. Zamilkłam. Zauważyłam, że w tej ciemnej uliczce zatrzymała się karetka. Wyrwałam się z objęć Liama, wstałam i zaczęłam iść w jej stronę.
- Julka co Ty wyprawiasz?!! - krzyczał Payne.
- Mówiłam Ci, że wszystko dobrze. - posłałam mu uśmiech ale jemu wcale nie było wesoło. Szybko się zerwał i podbiegł do mnie. Chwycił mnie w pasie chyba żebym się nie przewróciła ale to nie było konieczne, bo naprawdę czułam się już dobrze, zawroty głowy minęły, fakt byłam zmęczona tym... hymm uciekaniem. Tak chyba to można nazwać uciekaniem. Ta cała sytuacja z dziwnymi wiadomościami chyba robi się coraz poważniejsza...
- ej kochanie noo – jęczał Liam. Podeszliśmy do karetki, z której wysiadł średniego wzrostu pan w białym kilcie.
- Dobry wieczór! - powiedziałam z uśmiechem – co pana tu sprowadza?
- Dobry wieczór. - opowiedział zdziwiony – dostałem zawiadomienie, że jakaś dziewczyna zemdlała w parku. Widzieliście ją może?
- Tak! Właśnie przed panem stoi! - powiedział Payne stanowczym tonem po czym rzucił mi srogie spojrzenie.
- O! Chłopcze jesteś pewny, że coś się z nią dzieje? Bo oprócz tego, że jest cała mokra wygląda w porządku. - powiedział pan doktor uważnie mi się przyglądając. Wyglądał na jakieś 23 lata i był całkiem przystojny. ^^
- Ohhh dziękuję! Nareszcie ktoś mnie zrozumiał! - uśmiechnęłam się do niego. - widzisz mówiłam Ci, że nic mi nie jest! - klepnęłam Liama w ramię.
- Ale na wszelki wypadek Cię zbadamy. Zapraszam do środka. - odparł doktor wskazując na ambulans. Spojrzałam na niego zrezygnowana a potem na Liama, którego mina mówiła ,,lepiej posłuchaj doktora”. Wiedziałam, że z dwoma facetami nie wygram więc odpuściłam i posłusznie wykonałam polecenie. Usiadłam w środku i przyglądałam się poczynaniom pana w kilcie.
- Właściwie to ja się nie przedstawiłem, jestem doktor Cullen, ale możesz mówic mi Edward. - uśmiechnął się uroczo i podał mi dłoń.
- O matko! Ale chyba nie jest pan wampirem, nie?! - taaa to było chyba najgłupsze pytanie na świecie. Doktor Cullen zaśmiał się pod nosem.
- Przepraszam, chyba jednak się jeszcze nie obudziłam. - zaczęłam się śmiać.
- Ahhaaa czyli jednak zemdlałaś?! - bardziej stwierdził niż zapytał. Mój chłopak bacznie przyglądał się naszej konwersacji.
- Oj no może troszeczkę – wywróciłam oczami – nie jest pan za młody na lekarza? - zapytałam z ciekawości. Edward ponownie się zaśmiał.
- Uwierz nie jestem już taki młody. - uśmiechnął się do mnie – ale jeśli chodzi Ci o to czy jestem doświadczony, no cóż. . . - podszedł do mnie i zaczął świecic latarką po oczach.
- Coo? Chcesz mi...tzn chce mi pan powiedziec, że trafiłam w ręce jakiegoś amatora?!
- Haha spokojnie, wprawdzie niedawno skończyłem medycynę i dopiero od 2 miesięcy pracuję w szpitalu ale wydaje mi się, że posiadam na tyle wiedzy by stwierdzić, że Twoje zasłabnięcie jest związane ze stresem, którego mogłaś doświadczyć wcześniej. Czy wydarzyło się dziś coś co mogło spowodować taką reakcję organizmu? - zapytał tym razem śmiertelnie poważnie. Zatkało mnie, spojrzałam na Liama, wpatrywał się we mnie. Pewnie myślał, że chodzi o Zayna ale nie. . . rozmowa z Zaynem i to co stało się potem było tylko jakimś dodatkiem. Myślę, że powodem tego mogło być to co przeżyłam wcześniej + te wszystkie wiadomości, które od jakiegoś czasu do mnie przychodzą, ale tego nie powiem przy Liamie.
- Nie. . . - wydusiłam z siebie w końcu.
- Panie doktorze ona. . . - wtrącił się Payne.
- Nie Liam! - podniosłam głos – przepraszam ale nie chciałabym o tym mówic – zwróciłam się do Ed'a.
- Dobrze, rozumiem. - usiadł koło mnie i położył rękę na ramieniu. - najważniejsze, że wiesz co mogło być przyczyną. Pamiętaj, że nie możesz się wszystkim przejmować, okej?
- Taa, łatwo Ci mówic. . . - prychnęłam. - a co mam robic jak całe życie wywraca się do góry nogami?
- Wiem. Lekarzom łatwo się mówi, ale w życiu na pewno wszystko się poukłada. A jeśli te zasłabnięcia będą się powtarzac przyjedź do szpitala a wtedy zrobimy specjalistyczne badania.
- No dobrze – odpowiedziałam niepewnie.
- A ty chłopcze – zwrócił się do Liama – dbaj o nią i pod żadnym pozorem jej nie denerwuj – podszedł do niego i poklepał po ramieniu. - a i dopilnuj żeby sobie dzisiaj odpoczęła.
- Oczywiście, będę jej pilnował jak oczka w głowie. - podeszłam do Liama i go przytuliłam.
- Dzięki za telefon – doktor się uśmiechnął – w takim razie trzymaj się i do zobaczenia. . . - spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Julka – odparłam – i mam nadzieję, że w innych okolicznościach. - odwzajemniłam uśmiech.
- Do widzenia! - powiedział Liam po czym wyszliśmy z karetki.
        Wróciliśmy na parking przed salą koncertową, gdzie Liam zostawił swój samochód. Harry zadzwonił aby oznajmic, że wszyscy pojechali do domu, wszyscy czyli Zayn również. Siedzieliśmy w milczeniu, w ciszy, nawet nie grało samochodowe radio. Znów było słychać krople deszczu uderzające w szyby. Wiedziałam, że Liam chce ze mną porozmawiac ale ja nie chciałam. Miałam dość dzisiejszego dnia, zwłaszcza te ostatnie godziny dały mi w kośc i mimo zaleceń Edwarda nie mogłam przestać martwic się tym całym dziwnym zajściem. O co chodziło z tą wiadomością? ,,Gotowa na niezapomniane wrażenia?” - no chyba nie bardzo. Ja wiem, że pewnie myślicie, że jestem jakąś wariatką ale ja naprawdę widziałam cień i słyszałam te cholerne kroki, ale nikogo nie było. Czy ktoś chciał mnie wystraszyć czy może chodziło o coś gorszego tylko popsułam jego szyki? Ale najbardziej zadręcza mnie pytanie, kto chciałby mnie skrzywdzić?
Dojechaliśmy na miejsce. Liam zatrzymał samochód przed ich domem. Nawet się nie ruszyłam, siedziałam wpatrzona w boczną szybę. Chłopak odwrócił się w moją stronę i chwycił mnie za dłoń, którą opierałam na kolanie. Spojrzałam na niego i delikatnie się uśmiechnęłam na widok jego pięknych, pełnych zmartwienia oczu.
- Chcesz żebym został u Ciebie czy zatrzymasz się na noc u nas? - odezwał się w końcu Payne.
- Co powiesz na to żebym została u was? Wolę dopilnować, żebyście się z Zaynem nie pozabijali. - odparłam.
- Dobrze. - mocniej ścisnął moją dłoń. - to chodź pójdziemy po jakieś Twoje rzeczy.
- Eee a nie znalazłbyś dla mnie jakiejś koszulki? Wiesz chcę uniknąć spotkania z Mackiem.
- Okej. - powiedział Liam i zaśmiał się pod nosem.

Tak więc wyszliśmy z auta i skierowaliśmy się prosto do domu chłopaków. Gdy tylko przekroczyliśmy próg otoczyła nas cała zgraja.
- No w końcu jesteście! - Co się stało? - czemu tak długo? - gdzie się podziewaliście? - zaczynaliśmy się martwic! - przekrzykiwali się jeden przez drugiego.
- Spokojnie! - krzyknęłam – Wszystko jest w porządku. Po prostu zasłabłam w parku a ten oto wasz genialny przyjaciel zadzwonił po lekarza. - powiedziałam rzucając Liamowi srogie spojrzenie. - tak więc na chwilkę zostałam zatrzymana, ale naprawdę nic mi nie jest i błagaaamm tyko nie zaczynajcie się mną przejmować, bo wystarczy mi, że jeden obchodzi się ze mną jak z jajkiem – zaśmiałam się. - Ma szczęście, że pan doktor był bardzo przystojny. - puściłam oczko do Rose i Eleanor, a potem ucałowałam Liama w policzek aby nie czuł się zazdrosny.
- A więc to tak? Ja się o Ciebie martwię a Ty oglądasz się za jakimiś doktorkami. - powiedział Payne mocno łapiąc mnie w talii i przyciągając do siebie, po czym złożył na moich ustach czuły pocałunek, który oczywiście odwzajemniłam.
- Boże jacy wy jesteście słodcy, błagam przestańcie, bo zaraz zwrócę wszystko co zjadłem i będziecie musieli mi gotować. - odezwał się zniesmaczony Niall – a właściwie nadal jestem głody, więc. . . co na kolację Daddy? - dodał.
- Hahaha może ja coś zrobię co wy na to? - zapytałam – tylko najpierw się przebiorę, bo czuję się troszeczkę niekomfortowo w tej mokrej sukience. - powiedziałam i skierowałam się w stronę schodów prowadzących na górę. - uuuummm Liam?! Mogę Cię prosic? - skinęłam na niego palcem.
- Oczywiście skarbie! - odparł ochoczo na co cała reszta wybuchnęła śmiechem. Już ja widzę co oni sobie wyobrażali.
       Po 15 minutach zeszłam przebrana w ogromną koszulkę Liama, która sięgała mi przed kolano dlatego też stwierdziłam, że nie potrzebuję do niej spodni, bo będę wyglądała jak jeden, wielki worek. Domyślam się, że na Liama też jest ciut za duża:P
Gdy tylko weszliśmy z moim chłopakiem do pokoju napadł na mnie podekscytowany Nialler.
- No nareszcie!!! Teraz kochanie zapraszam Cię do naszej pięknej i wspaniałej kuchni, uwierz poczujesz się jak u siebie. W końcu odnajdziesz sens swej egzystencji. - ahhh ten wiecznie nienajedzony blondynek.
- A tak poza tym Julka. . . - odezwał się Lou. - właśnie zastanawialiśmy się czy skoro Liam jest tatuśkiem to Ty jesteś naszą mamuśką??? - zapytał zdumiony. My z Liamem natychmiast wybuchnęliśmy śmiechem.
- Niee, nie ma mowy! Przestańcie będę się przez was czuła staro! - wykrzyczałam oburzona.
- Przecież na świecie są nastoletnie matki! - odparł Harry.
- Dokładnie, popatrz na Kate. - odezwała się Rosie, a ja pstryknęłam palcami i wskazałam na nią, co miało oznaczać ,,punkt dla panny Styles”.
- Tak! Ale ja jestem za młoda żeby wychowywać taką bandę rozwydrzonych i wiecznie głodnych – spojrzenie na Horana – bachorków. - wytknęłam im język. - Idę robic kolację! - rzuciłam na odchodne.
-Nie słuchajcie jej! - powiedział Liam – i tak jest moją mamuśką.
- chciałbyś panie Payne!

      Gdy tylko zabrałam się za szykowanie jedzenia do kuchni wparował mój ukochany, bo jak to on stwierdził pan doktor kazał mu mnie pilnować więc dziś już się od niego nie uwolnię. Ekstra, to do łazienki też ze mną pójdzie? Z jednej strony dobrze, że spędzę z nim trochę czasu zwłaszcza, że wczoraj nie widzieliśmy się wcale a dzisiaj przez dwie krótkie chwile ale z drugiej strony . . . co za dużo to niezdrowo. Tak zawsze mawia mój tata :p Wyszło z tego tyle, że nie mogłam się skupic na gotowaniu, bo Payne ciągle zachodził mnie od tyłu, wtulając się we mnie i całując to w policzek, to w czułko. Ale przynajmniej nie był aż taki wredny i mi pomógł.
Po zjedzeniu kolacji zasiedliśmy wszyscy przed telewizorem i zaczęliśmy oglądac jakiś film. Tym razem dobór repertuaru przypadł Malikowi, który zdecydował się na jakiś dramat, którego tytułu nie pamiętam. Po niespełna 20 minutach zaczęłam usypiac na ramieniu . . . Niallera. Tak, Liam siedział po mojej drugiej stronie ale jakoś tak wygodniej leciało się na blondynka :p
Stwierdziłam, że na pewno nie chcą słuchac mojego chrapania więc poszłam spac a razem ze mną Liam, bo przecież nawet na pół sekundy nie może mnie opuścić. Ale udało się, pozwolił mi iść samej do toalety. Sukces!!!
Poszłam wziąśc szybki prysznic a gdy wróciłam Liam czekał na mnie grzecznie w łóżeczku.Pospiesznie wgramoliłam się pod kołderkę i wtuliłam w mojego chłopaka.
Byłam wyczerpana całym tym dniem, strasznie dużo się dziś wydarzyło, chyba nawet za dużo. Odwróciłam się do Liama tyłem, układając sobie wygodnie kołderkę pod główką. Ten natomiast odwrócił się w moją stronę, objął mnie w talii i pożył głowę na ramieniu. Jejku jak ja uwielbiam czuc, że mam go przy sobie.
- Julcia? - odezwał się Li.
- Hymm? - wydałam z siebie zaspany głos.
- Nie opowiedziałaś na pytanie, które zadałem Ci w parku. - powiedział, a ja szeroko otworzyłam oczy. - Dlaczego nie powiedziałaś mi o Tobie i Zaynie? - usłyszałam. Wiedziałam, że jeszcze poruszy ten temat.
- A co miałam zrobic? Przyjśc do Ciebie i powiedziec ,,hej Twój przyjaciel prawie mnie zgwałcił”? Liam. . . to nie takie proste uwierz. Poza tym bałam się, że możesz mu coś zrobic. . . tak jak dzisiaj. . . - urwałam. Payne mocniej mnie przytulił i ucałował w policzek. Przez chwilę zastanawiał się co powiedziec.
- Przepraszam, że dzisiaj tak na niego napadłem w Twojej obecności,byłem wściekły zresztą nadal jestem ale postaram się go nie zatłuc przy najbliższym spotkaniu. - odparł. - kochanie... - dodał po chwili – pamiętaj, że możesz mi ufac i mówi o wszystkim.
- Wiem. - pogłaskałam go po głowie i złożyłam na ustach subtelny pocałunek.

      Nie minęło nawet 15 minut a Liam już słodko spał, opierając głowę na moim ramieniu i oplatając swe ramiona wokół mojej talii. Ja niestety mimo zmęczenia nie mogłam zasnąc, leżałam z otwartymi oczami i głaskałam Liama po dłoniach, które delikatnie ściskały mój brzuch, na co ten uśmiechał się we śnie. To było strasznie urocze. Jednak po jakichś 30 minutach mi się znudziło. W głowie wciąż roiły się wspomnienia z dzisiejszego dnia, nie mogłam się ich pozbyc. Marzyłam, żeby w końcu zapsaśc w głęboki sen i obudzic się rano, gdy jasne promienie słońca wedrą się do pokoju. Podobno z niektórymi myślami trzeba się przespac. Cóż mi to nie było dane. Po pewnym czasie bardziej byłam zmęczona tym bezczynnym leżeniem niż czymkolwiek innym. Postanowiłam pojśc napic się mleka i zaczerpnąc trochę świeżego powietrza na tarasie. Jak się domyślacie miałam maleńkie problemy z wydostaniem się ze szczelnego uścisku Liama, ale udało mi się wyslizgnąc i cichutko podreptałam na korytarz. Wszędzie panowała głucha ciemnośc. No dobra, nie taka znowu głucha, gdyż przechodząc koło pokoju pana Stylesa usłyszałam dosyć głośne pojękiwanie. Taaaaa, nasze zakochańce chyba znalazły sobie ulubioną zabawę :p Muszę przyznac, że poczułam się troszeczkę skrępowana.
Zeszłam na dół. Poszłam do kuchni po szklankę mleka, przy okazji zapaliłam małą lampkę w korytarzu. Nawet przy minimalnym świetle czuję się lepiej. Na stole w kuchni zauważyłam talerz a na nim ogromną, nadgryzioną kanapkę. Chyba nie muszę mówic kto jest jej właścicielem. Blondasek nawet w nocy nie traci apetytu. Jak gdyby nigdy nic opuściłam ulubione pomieszczenie Horana i szłam spokojnie korytarzem prowadzącym do salonu, gdy niespodziwanie zza rogu wyskoczył Lou.
- aaaa!!! Matko, chcesz żebym zawału dostała! - krzyknęłam przerażona.
- Ojej, przepraszam nie wiedziałem, że Cie tu zastanę, szczerze mówiąc nikogo się tu nie spodziewałem o tej porze. - odparł Louis – Co jest mała? - dodał. . . zmartwiony?
- Nie mogłam zasnąc i pomyślałam, że się trochę przewietrzę.
- O popatrz! W jakiś przedziwny, magiczny sposób nasze organizmy się zsynchronizowały i w dodatku obmyśliły ten sam plan! - powiedział podekscytowany. - przyznaj się, czytałaś mi w myślach. - pokiwał na mnie palcem.
- Oczywiście Louis, bo widzisz zdradzę Ci sekret – zbliżyłam się do niego i zaczęłam szeptac na ucho – tak naprawdę nazywam się Rochilda i jestem kosmitką. Buuu!
- Aaaaaa widzisz od dawna podejrzewałem, że coś z Tobą nie tak. - odpowiedział dumny z siebie. - a tak na poważnie to mogę Ci potowarzyszyc?
- Oooo Louis Tomlinson to Ty potrafisz być poważny? - nie potrafiłam ukryc zdziwienia.
- No jasne, a co Ty sobie myślałaś? - postukał mnie w czaszkę aby udowodnic, że panuje w niej totalna próżnia – w dodatku jestem świetnym wujkiem dobrą radą, mówię Ci. Kiedyś powiedziałem Niallowi ,, stary, jesteś tym co jesz!” ale nie posłuchał i teraz wygląda jak ta kluska. - taaa a tak wygląda poważny Tomlinson.
- Hahaha świetnie wujku, no to może mi coś poradzisz. - poczochrałam go po włosach i wskazałam ręką na taras. Wyszliśmy. Na dworze było chłodno ale przyjemnie. Świeże, nocne powietrze to jest to:p
Usiedliśmy sobie na schodkach, z których mieliśmy dosknonały widok na cały ogród. Trochę się rozmarzyłam, ich ogród jest przepiękny.
- Julka? Mogę Cię o coś spytac? - Louis przerwał ciszę.
- Jasne.
- Słuchaj, bo. . . ta sprawa z Zaynem. . . - jąkał się.
- Właśnie, może Ty mi powiesz jak to się stało, że wszyscy o tym wiedzą? - zapytałam trochę zdenerwowana.
- Cóż, wiedz, że Harry ma naprawdę długi język. - zaśmiał się. - Julka jesteś na mnie zła?
- Niby za co? - zdziwiłam się, czemu miałabym się gniewac na Lou?
- No wiesz, za to, że wiedziałem o wszystkim i Ci nie powiedziałem i za to, że za dużo powiedziałem, wtedy. . . - ah tak teraz sobie przypomniałam jak opisując TĄ dziewczynę, mówił, że jest niezdecydowana, sama nie wie czego chce i jakieś tam inne bzdury.
- Przestań Louis, to nie ma znaczenia. - poklepałam go po ramieniu i obdarzyłam ciepłym uśmiechem. - i pewnie miałeś rację. Do tamtego dnia nie wiedziałam czego chcę, uświadomiłam to sobie dopiero, gdy po rozmowie z wami poszłam do Liama i przypadkiem znalazłam. . . - urwałam, chyba nie powinnam tego mówic. - zresztą nie ważne. W każdym bądź razie już wiem gdzie moje miejsce. - uśmiechnęłam się lekko.
- Mam nadzieję, że wam się ułoży – powiedział, po czym objął mnie ramieniem – moje gołąbeczki – dodał czochrając moją czuprynę. Nagle do moich uszu dobiegł jakiś chrzęst.
- Yyy Lou słyszałeś to? - zapytałam zaniepokojona.
- Ale co?
- To! - krzyknęłam, gdy odgłosy się wzmocniły. - tam ktoś jest. - szepnęłam.
- Julka to pewnie tylko wiatr albo jakaś wesoła żabka skacze sobie przez nasz ogród. Na pewno jest inne wyjaśnienie. - mówił chłopak, próbując mnie uspokoic. Ja natomiast rozglądałam się nerwowo po całym ogrodzie. W rosnących po drugiej stronie ogrodu krzewach zauważyłam jakąś postac. ,,To musi byc on/ ona/ ono.” pomyślałam.
- Oooo już po nim! - krzyknęłam i zaczęłam biec w stronę tej ukrytej postaci.
- Julka! Stój! - krzyczał Tomlinson, który momentalnie ruszył za mną w pogoń. Biegnąc zobaczyłam zanikające kontury tej osoby, przyśpieszyłam ale nic to nie dało, bo ten ktoś gdzieś zniknął. Rozejrzałam się dookoła, ani śladu...
Na pewno usłyszał nasze krzyki i uciekł.
- Jula to pewnie kot sąsiadów! - mówił zdyszany Lou. Jejku taki kawałeczek a tak się zmęczył? Rozejrzałam się jeszcze raz. Spostrzegłam na ziemi, która jeszcze była mokra po dzisiejszej ulewie, odciski ludzkich stóp. Przykucnęłam na chwilkę i zauważyłam leżącą nieopodal. . . w prawdzie nie dużą. . .lornetkę.
- Lou, chyba jednak ktoś tu był.– powiedziałam drżącym głosem wskazując na znalezisko...

_______________________________________________________________
                                                ______________
I oto jest rozdział 18!!! Tym razem chyba troszeeeeczkę przesadziłam i dzieje się wręcz za dużo, ale cóż tak jakoś wyszło :p Jesteście ciekawe co będzie dalej? Zapewniam was, że będzie się działo jeszcze więcej, no przynajmniej taki jest plan :p
Mam nadzieję, że wam się podoba i pragnę zachęcic was do komentowania, oczywiście jeśli to czytacie, gdyż każdy jeden komentarz jest dla nas bardzo ważny ;)
PS Przepraszam, za wszystkie błędy ;)

aaaaaaa prawie bym zapomniała, macie tu fotkę doktorka ^^


Oto przed państwem dr Edward Cullen :D


                                                                                                                          Paula ;*


2 komentarze:

  1. świetny rozdział ! i do tego takii długii :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to normalnie / Twoja Marcheweczka Viki. Musiałam to napisać <3

    OdpowiedzUsuń