Got
your fingerprints as evidence all of my body
Put
your right hand on the book and you were found guilty
I
can't wait forever but that's how it's gonna be
For
me they'll never be...
Case
closed...
Śpiewałam fragment piosenki Little Mix grzebiąc w mojej przepełnionej po brzegi szafie. Szukałam czegoś odpowiedniego na dzisiejszy koncert chłopaków. Ahhh tak, mój pierwszy koncert chłopaków. Właściwie to strasznie dziwne uczucie, bo ja nigdy jakoś szczególnie za nimi nie przepadałam a teraz proszę, jestem dziewczyną jednego z nich. Nadal nie mogę się oswoić z tą myślą, dlatego też o niczym nie powiedziałam Rosie. Po prostu to dla mnie w pewnym sensie nowa sytuacja, bo nigdy nie byłam w związku ze sławnym piosenkarzem. A w dodatku tak przeze mnie znienawidzonym.
Me piękne przemyślenia
przerwało mi pukanie do drzwi.
- Proszę... - krzyknęłam,
po czym zaczęłam wyrzucać część ubrań z szafy gdzie popadnie.
- Ejj! - jęknął Maciek,
któremu oberwało się stertą spodni. - wiem, że jesteś zła ale
nie musisz mnie tak na dzień dobry atakować jakąś kupą ciuchów.
- Przepraszam. -
powiedziałam z ironia w głosie. - zgubiłeś coś? Może rozum?
- Jula...daj
spokój...przecież nie możesz być na mnie wiecznie zła.
- Założymy się? Powiedz
mi jak mam nie być zła? Czy Ty naprawdę nie widzisz, że jestem
szczęśliwa i tak po prostu chcesz mi to zniszczyć?! - wydarłam
się.
- Przecież wiesz, że
najważniejsze jest dla mnie Twoje szczęście. - powiedział trochę
łagodniejszym tonem – dlatego wolałbym żebyś nie pakowała się
w związek z Liamem. - podszedł do mnie i pogładził mnie po
ramieniu. - Julka to jest gwiazdor, z nim nigdy nie zaznasz spokoju.
Ciągle będziesz narażona na jakieś plotki a poza tym cały czas
kręcą się koło niego różne laski, które tylko czekają żeby
wskoczyć mu do łóżka. Jesteś pewna, że dasz radę to wszystko
znieść? A gdy pojadą w trasę zostaniesz sama i nawet nie będziesz
mogła kontrolować tego co on tam wyprawia. - Zakryłam dłońmi
twarz na znak bezsilności.
- Wiesz szczerze zaczynam
w to wątpic, że obchodzi moje szczęście, bo zamiast cieszyć się
razem ze mną wymyślasz jakieś czarne scenariusze.
- Julka, ja Cię po prostu
ostrzegam. Tylko nie przychodź potem do mnie z płaczem. - odparł
złośliwie.
- Wyjdź! Proszę
Cię...wyjdź! - powiedziałam prawie bezdźwięcznie. Nie chciałam
tego słuchac, choc dobrze wiedziałam, że ma rację. Jednak ja
wolałam o tym nie myśleć, jeszcze przyjdzie czas na zamartwianie.
Najważniejsze jest to, że spełniło się moje hymm właściwie nie
świadome marzenie i chyba nareszcie pokonałam tą blokadę w moim
sercu a właściwie to Liam roztrzaskał ją na kawałeczki.
Zastanawiało mnie zachowanie Macieja, jako brat powinien się
cieszyć, że w końcu kogoś sobie znalazłam a co najważniejsze to
jakby nie patrzeć jego kumpel więc w czym on widzi problem?
Trzasnął drzwiami.
Ostatnio większość naszych rozmów kończy się kłótnią ale
teraz naprawdę przesadza.
Może to też moja wina,
ale ja nigdy nie robiłam mu scen zazdrości o jakąś laskę.
Powinien zrozumieć, że nie jestem już małą dziewczynką i mogę
umawiać się z chłopakami a co ważniejsze umiem zadbać sama o
siebie i nie potrzebuje Bodyguarda. Niestety on ma chyba w mózgu, co
ja mówię w tej przestrzeni w głowie jakieś czujniki krzyczące
,,uwaga chłopak kręci się koło Twojej siostry!”a może? Może
jest wilkołakiem! I na odległość wyczuwa męski zapach przy moim
boku...
Mam! Nareszcie
wygrzebałam moją sukienkę, która kupiłam wczoraj podczas zakupów
z dziewczynami, specjalnie na tą okazję. Położyłam ją na łóżku
a ubrania, które rozrzuciłam zaczęłam sprzątac i ładować z
powrotem do szafy.
Hymm, i znów mi
przerwano. W całym pokoju rozległ się dźwięk mojego telefonu.
Tym razem był to Mr.Payne, na widok jego zdjęcia na wyświetlaczu
od razu uśmiech zagościł na mojej twarzy. Usiadłam wygodnie na
łóżku i odebrałam połączenie.
- Tak, słucham? -
powiedziałam do słuchawki.
- Cześć Słoneczko. -
odezwał się chłopak. - Dzwonię, bo... chciałem usłyszeć Twój
ciepły głos. Tęsknię. - na te słowa zrobiło mi się miękko na
sercu. Dobrze, że siedziałam, bo inaczej chyba ktoś musiałby mnie
zbierac z podłogi.
- Oj Liam... widzimy się
za niecałe 4 godziny – zaśmiałam się pod nosem – ale tak
szczerze...ja też tęsknię.
- Chyba znam doskonały
sposób na pozbycie się tęsknoty. - odparł Payne – odwróć
się...
- C-co? - odwróciłam się
gwałtownie w stronę okna.
- Witam panią! - rzekł
jeszcze do słuchawki Liam, który stał na moim balkonie i machał
mi przez wypolerowaną szybę. Szybko podbiegłam do drzwi
balkonowych i natychmiast wpuściłam chłopaka do środka.
- Co Ty tu robisz
wariacie? - zapytałam rzucając mu się na szyję.
- Przyszedłem się
przywitać. - spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi oczami a po
chwili poczułam jego usta na swoich. - Nie mogłem się doczekać
kiedy Cię zobaczę. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe –
uśmiechnął się przeuroczo.
- Hymm, muszę się
zastanowić... - zrobiłam moją słynną minę myśliciela, po czym
spojrzałam na Liama, uśmiechnęłam się i ponownie go pocałowałam.
- ale zaraz zaraz, czy Ty przypadkiem nie powinieneś być na jakieś
próbie przed koncertem? - teraz mina detektywa :)
- yyyy no wiesz....
chłopcy myślą, że jestem w toalecie. - powiedział lekko
zakłopotany.
- Hahaha nie wierzę –
podarowałam mu kuksańca w bok. - a nie uważasz, że zorientują
się, że coś długo przesiadujesz w miejscu... o wiadomym
zastosowaniu?
- Oj kochanie chyba
jeszcze nie zdążyłaś dobrze poznac tych małpiszonów, prędzej
uprowadzą tygrysa z Zoo niż zauważą, że mnie nie ma. -
wzruszyłam ramionami.
- Ej a tak właściwie to
znowu bawisz się w Ninję? Chociaż tym razem to misja bardziej
godna Tarzana.- zaśmiałam się. Ten to zawsze coś wymyśli, jak nie
skacze przez płot to włazi na mój balkon po drabince, po której
obecnie pnie się piękny bluszcz.
- No przecież mówiłem,
że tamci to banda goryli a jak widać ja jestem najbardziej
ucywilizowany. Za to Ty... - złapał mnie w talii i przyciągał do
siebie – jesteś moją piękną Jane. . . albo raczej Julią. -
zaczęłam tonąc w jego cudownym spojrzeniu. Ohh dlaczego mam taką
słabość do tych jego brązowych tęczówek?
- Ohh Romeo! Me serce ku
Tobie ucieka. - oplotłam dłonie wokół jego szyi.
- Ono jest wschodem a
Julia jest słońcem – uniósł prawą dłoń do nieba i
wyrecytował teatralnie. Na co ja oczywiście wybuchnęłam śmiechem.
- Wiesz co małpiszonie? -
poczochrałam jego włosy. - ta rola zupełnie do Ciebie nie pasuje.
Może jednak mam Ci tam zamontować jakąś lianę? - zapytałam
wskazując na balkon, z trudem mogąc powstrzymać śmiech. Oh mój
słodki chłopczyk zrobił naburmuszoną minkę i tupnął nogą. -
Nie no a tak na serio to czemu nie skorzystałeś z drzwi jak
zazwyczaj robią NORMALNI ludzie? Masz też jakąś klamko-fobię? -
nie no ja jednak jestem wredna, ale jakoś nie mogłam się
powstrzymać. Chyba następnym razem powinnam zamknąć buzię na
kłódkę. Chociaż raz.
- Nieee! - zabawnie
pokręcił głową – chyba raczej mam... brato-fobię. - dodał
zawstydzony młodzieniec a przepiękny rumieniec wkradł się na jego
lica. O matko chyba za bardzo wczułam się w renesansowy klimat
Romea i Julii....czas wrócić do naszej epoki!
- Liam? Chyba nie boisz
się mojego brata? - zapytałam troszkę zaskoczona. Właściwie to
mu się nie dziwię, nigdy nie wiadomo co temu padalcowi wpadnie do
tej pustej łepetyny. Przytuliłam smutnego Liaśia i oparłam jego główkę o moje ramię. - Nie martw się niedługo mu przejdzie.
- Heh czy ja wiem. Julka,
byłaś jego księżniczką a teraz Maciek wyczuwa zagrożenie ze
strony...niezmiernie seksownego... - śmiesznie poruszył brwiami –
rycerza na białym rumaku! - tym razem nie wytrzymałam i wybuchnęłam
gromkim śmiechem, co więcej rzuciłam się na łóżko i zaczęłam
się po nim tarzac. To je głupawka tego nie ogarniesz! Liam widząc
moją reakcję położył się obok mnie, mocno chwycił w pasie i
przeturlał na siebie :p
- no co? Nie jestem
seksowny?- wbił we mnie te swoje brązowe oczęta i delikatnie
gładził dłonią po lewym ramieniu. Mi natychmiast zrobiło się
gorąco i poczułam przyjemne mrowienie w brzuszku. Zaraz
zaraz!...jak się oddycha?! Chyba jeszcze nie opanowałam tej funkcji
układu oddechowego w obecności Liama. Chłopak widząc moje
zakłopotanie, czule musnął mój policzek swymi lekko spierzchłymi
wargami, a ja delikatnie się uśmiechnęłam.
- A właściwie to co tu
się stało? - zapytał rozglądając się po pokoju, w którym
panował totalny nieład. - Huragan Julia?
- Coś w tym stylu. -
odparłam.
- Może na coś się
przydam i pomogę Ci to posprzątać co? - bardziej stwierdził niż
zapytał i natychmiast zaczął podnosić z drewnianej podłogi moje
ubrania.
- Oj przestań! Nie dość,
że wyszłam na jakąś bałaganiarę to będziesz po mnie sprzątał?
- no i foch, a nawet z przytupem. Akurat jestem z tych co nie lubią
jak ktoś po nich sprząta. Wiecie taka Zosia – samosia.
- Hey sunshine! - podszedł
do mnie i pogłaskał mnie po ramieniu. Oczywiście nadal udawałam
obrażoną i chyba to był mój błąd, gdyż po dłuższym milczeniu
z mojej strony Liam przerzucił mnie przez swoje ramię i zaczął
kręcić dookoła.
- Aaaaaaa puszczaj mnie i
to już! - krzyczałam jak opętana.
- Nie ma mowy. Zasłużyłaś
sobie na taką karę. - zaśmiał się pod nosem.
- To nie jest śmieszne.
Liam zostaw mnieeee!!! - darłam się jeszcze głośniej.
- Ohh no skoro tak ładnie
prosisz. - chłopak ostrożnie postawił mnie na podłodze.
- Czekaj
czekaj...słyszałeś to? - powiedziałam trochę zdenerwowana.
- Co?
- k...kroki...ktoś tu
idzie! - spojrzałam na niego przerażona. Oczywiste, że nikt nie
może się dowiedzieć o obecności Liama w moim pokoju, bo zaczną
się jakieś dziwne podejrzenia. A gdyby zobaczył go Maciek to... -
szybko, właź do szafy! - rozkazałam chłopakowi i praktycznie
wepchnęłam go do wnętrza mebla. Rozległo się pukanie do drzwi,
nie zdążyłam nawet się odezwać a do pokoju wszedł dziadek. Ja
natychmiast zajęłam się zbieraniem ubrań rozrzuconych po
podłodze,
- Cześć Julcia.
Przyszedłem sprawdzić co u ciebie. Jesteś sama? - zawrócił się
do mnie, rozglądając się po całym pomieszczeniu jakby chciał
znaleźć coś, czego nie powinno być w moim pokoju.
- Tak. Jestem sama.
Dlaczego pytasz? - zapytałam jakby nigdy nic, udając zdziwienie.
- No wiesz, słyszałem
jakieś krzyki, myślałem, że może masz gościa.
- Aaa niee, ja po
prostu... - myśl Julka myśl! - ja... wiesz...tak sobie śpiewałam.
,,ooohhh Lincolnie, zostaw mnie proszę, bo włożę kalosze.” -
wyśpiewałam, przy czym wykonałam kilka dziwnych ruchów, które
miały przekonać dziadka o autentyczności tej piosenki.
- Jesteś pewna? - zapytał
podejrzliwie – wydawało mi się, że słyszałem imię Liam. - na
te słowa moje serce zamarło na moment, czyżby dziadek o wszystkim
wiedział? <puk> z szafy rozległ się cichy dźwięk.
- <ekhm><ekhm>
- zaczęłam kaszleć. - Masz rację dziadku...wydawało Ci się. -
uśmiechnęłam się słodko.
- No skoro wszystko ok, to
chyba nie będę Ci przeszkadzał. - powiedział powoli kierując się
w stronę wyjścia. - aaa Juleczko!
- Tak?
- Pamiętaj, że jutro
wracają rodzice, mam nadzieję, że zobaczymy się jeszcze przed
naszym wyjazdem.
- Tak, oczywiście.
- Miłego dnia kochanie! -
pomachałam mu z uśmiechem. Zamknął drzwi. Ufff.
Kucnęłam i zakryłam
twarz dłońmi. Musiałam złapać oddech. Całe szczęście to był
tylko dziadek, ale jeśli odkryłby, że w moim pokoju przesiaduje
sobie Payne to chyba nie byłoby tak fajnie. Zwłaszcza, że ten
głupek nie wszedł przez drzwi jak człowiek.
Nagle z szafy wyskoczył
na mnie Liam i teraz oboje leżeliśmy na podłodze.
- O matko nie strasz mnie.
- powiedziałam łapiąc się za serce – co Ty robiłeś w tej
szafie?
- Uderzyłem się w
główkę. - powiedział z miną smutnego pięciolatka Payne.
- Ojej pokaż gdzie to
pocałuję.
- O tutaj – wskazał na
czoło a ja ucałowałam bolące go miejsce – jeszcze tu –
dotknął swojej skroni – ale najbardziej... - ciągnął dalej –
najbardziej boli mnie tu... - pokazał palcem na swoje usta i zrobił
śmieszny dzióbek. Zaśmiałam się pod nosem i po chwili nasze
wargi złączyły się w pocałunku.
- A tak poza tym, to
mogłabyś zostać naszą tekściarką, ten tekst o Lincolnie –
genialny – zaczął się ze mnie nabijac.
- No ej! - popchnęłam go
lekko – ciekawe czy Ty wymyśliłbyś coś lepszego na poczekaniu -
wystawiłam mu język. Nagle z kieszeni Liama zaczął dochodzic
donośny dźwięk jego telefonu.
- Horan! - powiedział po
czym wcisnął zieloną słuchawkę. Siedziałam na podłodze
wpatrując się w mojego chłopaka. Nadal nie wierzę, że jest mój.
Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że będę ,,panią Payne” to
bym go wyśmiała.
Naprawdę nigdy nie
myślałam, że spotka mnie coś takiego, że poczuję coś do kogoś
takiego... jak Liam. Cała ta sytuacja przewyższa wszelkie
oczekiwania i jakoś mi to nie przeszkadza. Chyba w końcu znalazłam
swoje wymarzone miejsce. W Wielkiej Brytanii, w Londynie, w ramionach
Liama.
Skończył rozmowę.
- Ehh muszę... - rzuciłam
się na niego, przerywając jego wypowiedź. Chłopak czule objął
mnie swoim silnym ramieniem. Poczułam się jak we śnie, takim
pięknym, najpiękniejszym ze wszystkich snów, a wszystko za sprawą
JEGO.
- Dziękuję Ci Liam –
odezwałam się w końcu – dziękuję Ci za to, że jesteś. -
mocniej ścisnęłam chłopaka, a on delikatnie się uśmiechnął.
- Nie. To ja dziękuję...
- odparł Liam – za to, że dałaś mi szansę. - spojrzał w moje
oczy tak jakby chciał poznac wszystkie moje myśli, przeszył mnie
przyjemny dreszcz. Podarowałam Liam'owi buziaczka w policzek.
- Chyba musisz już iść.
- wyszeptałam.
- Niestety obowiązki
wzywają. Naprawdę wolałbym zostać tu...z Tobą.
- Wiem, ale praca to
praca. - wstałam z podłogi i podałam Liamowi rękę żeby również
powstał i bardzo ładnie odprowadziłam go do wyjścia czyt. na
balkon.
- Tooo widzimy się na
koncercie? - zapytał, jakby nie znał odpowiedzi.
- Tak. A teraz już
spadaj! - odparłam a Payne zrobił dziwną minę – To znaczy nie
dosłownie!!! Zejdź ostrożnie. Tylko się nie zabij, bo jeszcze
zostanę oskarżona o morderstwo a to raczej nie wyglądałoby dobrze
w podaniu o pracę. - wystawiłam mu język.
- Dobrze, do potem. -
subtelnie musnął mój policzek.
- Pa. - jeszcze chwilkę
stałam i patrzyłam jak schodzi. Gdy był już na ziemi, bezpieczny,
pomachałam mu na pożegnanie.
Po wyjściu Liama
długo nie zaznałam spokoju, gdyż po jakieś godzinie na chatę
wparowały mi Rosie i Eleanor. So... it was very interesting
meeting.:p
Z tymi wariatkami nie da
się nudzić. Zrobiłyśmy sobie nasz własny salon urody El&J&Zali
(ElDżejZali). Na początek postanowiłyśmy nałożyć na twarz
maseczki, mające na celu oczyszczenie i nawilżenie naszej beautiful
cery. Położyłyśmy się na moim niezmiernie wygodnym łóżeczku,
aby się trochę odprężyć. Musiał to być naprawdę komiczny
widok. Trzy niewiasty leżące z czymś zielonym na twarzy i ogórkami
na oczach próbując się nie śmiać.
- hahaha dziewczyny, chyba
twarz mi pęka hahahahha – w pokoju rozległ się dźwięczny głos
Rosie. (Jak się domyślacie nie udało nam się zachować powagi)
- To przestań się
brechtac głupolu! - zwróciłam się do przyjaciółki.
- Kiedy ja nie mogę się
opanować, hahahha – powiedziała blondynka a niewielka poduszka
przeleciała koło jej nosa. - Ej! - krzyknęła. - chcesz mnie
zabic! - i znów głośny śmiech.
- Przepraszam, nie
trafiłam – wystawiłam jej język.
- Jesteście niemożliwe.
- odezwała się El.
- Dzięki! - odparłyśmy
zgodnie.
- Dobra! Chyba czas to z
siebie zmyc. A potem zrobimy sobie manicure i pedicure. - zarządziła
Tomlinsonowa i wszystkie zerwałyśmy się z łóżka i popędziłyśmy
do łazienki. Tak jak powiedziała El zrobiłyśmy sobie paznokietki a
potem zabrałyśmy się za makijaż. Bawiłyśmy się jak małe
dziewczynki, które zapragnęły być prawdziwymi księżniczkami i
zakradły się do toaletki mamy. Największy ubaw miałyśmy z Rosie,
która jak się okazało ma uczulenie na mój puder. Haha. Jak
zaczęła kichac to myślałyśmy, że już nie skończy. Po
perfekcyjnym make up'ie przyszedł czas na fryzurkę. Ja postawiłam
na rozpuszczone, lekko podkręcone lokówką włosy, Eleanor
zrobiłyśmy śliczny warkoczowy mix, a Rozalcia rozpuściła swoją
czuprynę i zrobiła delikatne fale. Już byłyśmy prawie gotowe,
zostało nam tylko odzienie się w nasze prześliczne sukienki i
możemy jechać do naszych chłopców.
My z Rosie kupiłyśmy
nasze kiecki na wczorajszych zakupach. Blondyna wybrała sobie taki
oto zestawik (LINK),
ja natomiast postawiłam na granatową koronkę i dodatki w kolorze
toffee (LINK). El's wygrzebała ze swojej
pokaźniej kolekcji przeróżnych ciuszków TO
.
Do wyjścia miałyśmy jeszcze godzinkę więc zrobiłyśmy sobie Cappucino i trochę poplotkowałyśmy (taaa jakbyśmy wgl robiły coś innego przez cały ten czas.)
- No Rosiaczku powiedz mi
jak tam nocka u Hazzy? - zapytałam my best friend. Na to pytanie
dziewcznya się zarumieniła.
- Uuuu skarbie jesteś
czerwona jak burak! - powedziała El.
- Nooo nieee!!!
Naprawdęęę!!!??? - wydarłam się tak głośno, że prawdopodobnie
słyszeli mnie ludzie na ulicy ale cśśśiii... Rosie nieśmiało
pokiwała głową.
- Co? Co? O co chodzi? -
dopytywała El.
- Rosieee spała z
Harryyymmmm!!!!!! Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście!!!!- no
teraz to chyba wystraszyłam gołębie w parku. I mean Keviny. Trzeba
mieć szacunek do Kevinów. Kevin prawdę Ci powie. - aaaaaaaaa!!! -
zaczęłam piszczec z radości i ściskac blondynę tak mocno, że
ledwo mogła złapać oddech.
- Dobra! Uspokój się
wariatko. Lepiej mów jak tam sytuacja z Liamem? - zapytała. I tak
wiem, że po prostu chciała zmienic temat zanim zadzwonię do BBC.
Nie no nie zrobiłabym tego mojej najlepszej przyjaciółce, co nie
oznacza, że nie jestem do tego zdolna.
- Hymm sytuacja z Liamem
uległa diametralnej zmianie. - powiedziałam zupełnie poważnie.
- Ahaa czyli kochacie się
czy nienawidzicie? - zapytała zaciekawiona Eleanor.
- No cóż niestety... -
uwagaaa budujemy napięcieee - … to pierwsze. - uśmiechnęłam się
od ucha do ucha, ale zaraz dostałam kuksańca a nawet dwa w oba
ramiona.
- No weź nas nie strasz!
- powiedziała Rose. - ale nie chwaląc się, wiedziałam, że tak to
się skończy.
- Taa ja też – odparła
El obojętnie – nic nowego.
- No dzięki! Ja się
cieszyłam z sukcesu Rosie mimo że było wiadomo, że to się
niedługo stanie. Jesteście okropne. - powiedziałam udając
naburmuszoną. Ojejku już trzeci raz dzisiaj :O Tzn. udawałam dwa
razy, ale to i tak niezły wynik jak na mnie. A dzień się jeszcze
nie skończył...
- Cieszymy się głupku! -
krzyknęła Els i obie się do mnie przytuliły, prawie strącając
mnie przy tym z krzesła.
- Du...sicieeee. - wydałam
z siebie stłumiony dźwięk. A dziewczynki jak na zawołanie
odkleiły się ode mnie dając mi możliwośc powrotu do świata
żywych-oddychających.
18:23
Royal Albert Hall
Po przebyciu sporego kawałka drogi, dotarłyśmy w końcu do hali koncertowej Royal Albert Hall, w której to dzisiejszego wieczoru mieli wystąpic chłopcy. Byłam zszokowana i trochę przerażona gdy zobaczyłam te wszystkie dziewczyny stojące przed wejściem do hali, ubrane w koszulki z logo 1D, trzymające różnorodne transparenty, krzyczace w niebo głosy i śpiewające piosenki chłopaków. Wszystko było w porządku gdy siedziałyśmy w samochodzie ale gdy miałyśmy wejśc do środka... ojej...chyba tylko tyle jestem w stanie powiedziec. Myślałam, że wpuszczą nas jakimś tajnym, tylnym wejściem ale nieeee, bo po co lepiej żebyśmy przepychały się z tłumem napalonych nastolatek. Dobrze, wiem, powinnam szanowac ich fanki, przecież to tak samo normalne dziewczyny jak ja ( no przynajmniej większość) a poza tym gdyby to był koncert Jessie J, Adele, Little Mix, Olly Mursa czy Bruno Marsa pewnie zachowywałabym się gorzej niż one. Wiadomo, że ja nie będę piszczała, gdy tylko zobaczę One Direction, bo ich znam i wiem, że to są zwykli ludzie jak my wszyscy. Co nie znaczy, że się nie denerwowałam, denerwowałam się bardzo. Chyba przejęłam cały stres chłopaków, o ile oni jeszcze się stresują, bo w sumie dla nich taki koncert to już rutyna. Szłyśmy przez długi korytarz, na końcu którego znajdowały się szklane drzwi i zgadnijcie co się stało?... Nasza urocza Rozalcia w prawdzie jest znana ze swojej nieuwagi i roztrzepania ale nie miałam pojęcia. . . że wejdzie w szklane drzwi. Całe szczęście nikt nie zauważył, poza mną i Eleanor oczywiście, a my nie mogłyśmy powstrzymać się od śmiechu.
W końcu dotarłyśmy na
nasze miejsca, siedziałyśmy w czwartym rzędzie więc miałyśmy
doskonałe widoki. Po kilku minutach na scenie pojawił się wysoki
brunet z mikrofonem, który zapowiedział zespół.
,,Powitajcie gorąco One Direction!!!!!!!!”
Pisk
wrzawa
okrzyki radości
oklaski
. . .
WYSZLI
A ja głupia myślałam,
że najgorsze już za nami a to dopiero po pojawieniu się chłopaków
zaczęła się prawdziwa euforia!
Jedna piosenka,
druga, trzecia a z każdą kolejna bawiłyśmy się coraz lepiej. Cóż
muszę przyznac, że Ci nasi chłopcy mają talent. Skakałyśmy,
krzyczałyśmy, śpiewałyśmy z nimi, to tak w skrócie :p W sumie to
ciężko byłoby nas odróżnic od typowej fanki :p
Niestety wszystko co dobre
kiedyś się kończy. Tak więc chłopcy odśpiewali ostatnią
piosenkę, a było to ,,Kiss you”, pożegnali się z fanami a
raczej fankami, bo w sumie żadnego osobnika płci męskiej nie
zauważyłam wśród tłumu i udali się za kulisy. Gdzie po chwili
miałyśmy udac się także my. Właściwie pozostałyśmy na
miejscach jeszcze chwilkę, bo stwierdziłyśmy, że jak te wszystkie
laski z wejściówkami za kulisy rzucą się na naszych chłopców to
szybko ich nie puszczą.
Po jakiś 30 minutach do
El zadzwonił Lou, że możemy już do nich przyjśc. Tak też
zrobiłyśmy i chwilę później znalazłyśmy się w ich garderobie.
Od progu powitały nas
krzyki tych ,,rozwydrzonych gwiazdorów”.
- no w końcu są nasze
dziewczynki! - krzyknął Horan.
- Nie pozwalaj sobie
Nialler, El jest tylko i wyłącznie moja. - powiedział Lou po czym
podszedł do swojej dziewczyny i podarował jej gorącego całusa. Po
kolei zaczęłyśmy się ze wszystkimi przytulac i gratulowac im
występu. Nawet przytuliłam Zayna, choc było to dla mnie trudne.
Mimo wszystko nie chciałam żeby KTOŚ zauważył, że jest między
nami jakiś dystans. Więc wszystkie wszystkich poprzytulałyśmy.
Tzn. prawie wszystkich, bo mój kochany chłopak mnie. . . pominął?
- Ekhmm a ze mną się już
nie przywitasz? - zwróciłam się do Liama z zadziornym uśmieszkiem,
gdy ten cały rumor trochę ustąpił. I nagle poczułam na sobie
oczy zgromadzonych.
- Ahh przepraszam,
zapomniałem o Tobie. - odparł Liam teatralnie, uśmiechając się
podejrzliwie i kierując w moją stronę. Gdy podszedł złapał mnie
w talii i przyciągnął do siebie.
- Oszzz Ty świnio! Masz
szczęście, że nie potrafię się na Ciebie długo gniew. . . - nie
zdążyłam dokończyc, bo wargi chłopaka przywarły do moich ust.
- Uuuuu no proszę proszę!
- darł się Lou, a ja poczułam, że się rumienię. Wszyscy ze
zdziwieniem wpatrywali się w nas jak w jakiś obrazek, nie powiem,
było to dość krępujące. - Liam widzę, że w końcu udało Ci się
ją uwieśc! - dodał Tomlinson poruszając brwiami.
- Ej! A może to ja
uwiodłam jego co? - powiedziałam z przekąsem, robiąc maślane
oczka.
- Oh przepraszam, wybaczysz
mi....- w tym momencie rozzłoszczony Zayn wybiegł z pomieszczenia z
hukiem trzaskając drzwiami. Bożee znowuuu!
- A temu co? Ostatnio
trzymają się go te humorki. - odezwał się zdezorientowany Liam. -
może ma okres? - powiedział, ale nikomu z nas nie było do śmiechu.
Byłam zaskoczona tym, że nikogo oprócz Liama nie dziwi zachowanie
Malika. Czyżby oni o wszystkim wiedzieli.
- Chyba ktoś powinien z
nim pogadac. - odezwał się Harry i wtedy wszystkie oczy spoczęły
na mnie.
- Coo? Dlaczego ja?? -
zapytałam z wyrzutem.
- Bo my wszyscy
próbowaliśmy i nic to nie dało. Julka jesteś jedyną nadzieją.
Ciebie posłucha. - zwrócił się do mnie Niall, który położył
rękę na moim ramieniu jakby chciał mi dodac otuchy. Stałam tam
jak wryta nie wiedziałam co zrobic. Iśc czy nie iść, iść, nie
iść, IŚC. . .
Niestety nie mogłam już
znieść ich wzroku i milczenia, zrobię to dla świętego spokoju.
- Ok – powiedziałam
prawie bezdźwięcznie i niepewnym krokiem opuściłam garderobę.
Wchodząc zauważyłam
cień chłopaka znikający za rogiem, starałam się iść jak
najszybciej, jednak moje 12 centymetrowe szpilki mi tego nie
ułatwiały. Zaczęłam biec, skręciłam i … nic, żadnej żywej
duszy. Przede mną był tylko prosty korytarz, w którym białe
ściany i ciemne oświetlenie stwarzało dziwny, przytłaczający
nastrój. A Zayna nie ma, no przecież nie mógł się rozpłynac w
powietrzu. Zaraz, zaraz tu są jakieś drzwi... jeszcze raz
rozejrzałam się dookoła, po czym nacisnęłam klamkę. Świetnie
kolejny pusty korytarz!!! Tym razem ściany były szare. Nie żeby
coś ale poczułam się jakbym spacerowała po psychiatryku. Kolejne
boczne przejście tym razem z lewej strony. No błagammmm! Kto, ja
się pytam kto projektuje takie labirynty w hali koncertowej,
przecież tam się można zgubic!
Dobraa ostatni skręt w
lewo, jeśli tym razem nie znajdę Zayna albo nie wydostane się z
tego przerażającego miejsca, poddaję się. Szłam szybkim krokiem,
rozglądając się dookoła. Nagle jakiś cień mignął mi z prawej
strony. Odwróciłam się gwałtownie.
- Zayn, czy to Ty! -
krzyknęłam, ale nikt nie odpowiadał. Może ja mam jakieś zwidy,
halucynacje, może to jakaś fatamorgana. To pewnie przez te okropne,
jednolite ściany...
ZNOWU! I tym razem mi się
nie przewidziało! Widziałam cień, ludzki cień a najlepsze jest
to, że nikt za mną nie szedł. . .
- dobra to się robi
dziwne. . . - szpnęłam sama do siebie i natychmiast przyśpieszyłam
kroku. Byłam przerażona... zaczęłam biec, nie wiem jak mi się to
udało w tych butach ale biegłam. Nareszcie! Drzwi! A na nich napis
wyjście awaryjne! Szybko chwyciłam klamkę i gwałtownie ją
pociągnęłam. Nic. Zacięło się. Boże ratuj!
Usłyszałam kroki, ale
nigdzie nikogo nie było! Momentalnie światła zaczęły gasnąc i
znów się zapalac. Jakby zwiastowały jakąś katastrofę. Nagle
odezwał się mój telefon. Szybko spojrzałam na wyświetlacz. NOWA
WIADOMOŚC!!!
,, Gotowa na
niezapomniane wrażenia? Zabawa się dopiero zaczęła Suko!”
- Kto tu jest?!!! -
krzyknęłam drżącym głosem. Nikt nie odpowiadał. Zaczęłam
nerwowo szarpac za klamkę, ale bez skutku. To jest pułapka, ktoś
się na mnie czai gdzieś za rogiem a ja nie mam jak stąd wyjśc.
Poczułam uderzającą falę ciepła i łzy napływające do oczu.
Opanował mnie strach i niepewnośc. Co dalej?. . . Jeszcze ostatni
raz. . . najmocniej jak tylko potrafiłam pociągnęłam za tą
cholerną klamkę. . .
Ufff. . . odetchnęłam z
ulgą. Drzwi się otworzyły a ja czym prędzej wybiegłam stamtąd i
zatrzasnęłam je za sobą.
Rozejrzałam się dookoła,
genialnie, jestem na dworze. Rzeczywiście, to było jakieś tylne,
wyjście awaryjne. Znajdowałam się dokładnie z tyłu hali a przede
mną roztaczał się widok bardzo ładnego parku, opustoszałego
parku. Nic dziwnego było po godznie 20, w dodatku zebrały się
czarne chmury, z których od czasu do czasu spadały pojedyncze
krople wody. Raczej nie najlepsza pora na spacery. Nie wiedziałam co
mam dalej robic? Szukac Zayna? Czy wracac do reszty?
Zdecydowałam rozejrzec
się chwilę po dworze. W końcu, skoro nie ma go w środku, gdzieś
musi być prawda? Musi. . . PRAWDA?!
Teraz już trochę
wolniejszym krokiem, szłam wzdłuż uliczki, rozciągającej się
właśnie przy tym parku. Było mi zimno i miałam dreszcze na całym
ciele. Nie lubię przebywac sama późnym wieczorem na jakimś
odludziu. Uważnie przyglądałam się wszystkiemu co mnie otaczało,
ale jak mogłam coś zobaczyc, gdy wszystko było pogrążone w
ciemnościach a coraz to większe krople padały na moją twarz. Do
tego uliczne latarnie dawały bardzo słabe światło. Musiałam
wyglądac naprawdę żałośnie.
Going forward and forward
and forward. . . przystanęłam. Moją uwagę zwróciła postac w
londyńskiej budce telefonicznej. Zadrżałam. Mimo wszystko
podeszłam bliżej, chciałam się upewnic czy to nie przypadkiem pan
Malik. To jest MALIK! Co ten głupek robi w budce telefonicznej???!!!
Bo chyba raczej nie dzwoni! Wzięłam głęboki oddech, po czym
ruszyłam w jego stronę. Ostrożnie otworzyłam drzwiczki i bez
słowa weszłam do budki zamykając ją za sobą. Byłam cała mokra
i zmarznięta. Zayn stał tyłem do mnie, opierając się ręką o
ściankę budki, nawet się nie odwrócił a mi nagle odjęło mowę.
. .
Stałam w milczeniu, ze
spuszczoną głową po raz kolejny dzisiaj zastanawiając się co
dalej...
- Nie przyszłaś tu z
własnej woli. . . - stwierdził po chwili Malik. Milczałam. Nie
wiedziałam jak się odezwać a może się bałam? - hah tak myślałem.
Kazali Ci ze mną porozmawiac. - odwrócił się, niepewnie
podniosłam głowę aby na niego spojrzec. W jego oczach widać było
złośc i cierpienie. - Ale Ty. . . nie chcesz ze mną rozmawiac.
- Z-Zayn – wydałam z
siebie pierwszy dźwięk.
- Nie musisz nic mówic,
przecież wiem jaka jest prawda. Na Twoim miejscu też unikałbym
jakiegokolwiek kontaktu z takim dupkiem jak ja. . . Czujesz strach,
gdy mnie widzisz prawda? - spojrzał w moje oczy. Miał rację. -
Nienawidzisz mnie, widzę to w Twoich oczach. Co więcej brzydzisz
się mną. - powiedział spokojniej, delikatnie się uśmiechając,
jednak to był tylko pozorny uśmiech, mający ukryc ból. - Ja Cię
tak cholernie kocham Julka!!! A jestem tym, przez którego tyle
wycierpiałaś. - w jego oczach pojawiły się łzy. . .
* tymczasem w Royal
Albert Hall (garderoba 1D) *
- co
się dzieje z tymi światłami? - zapytała zdenerwowana Rose.
- Nie
martw się kochanie, to pewnie tylko chwilowe problemy spowodowane
pogodą. - zwrócił się do niej Harry mocno ją przytulając.
-
Chyba lepsze byłoby pytanie, co dzieje się z Zaynem i dlaczego tak
długo nie wracają? - powiedział jeszcze bardziej zdenerwowany
Liam. - wiecie zaczynam się martwic. . .
-
Ludzie! Wydaje mi się, że Liam powinien znac prawdę. - rzekł
śmiertelnie poważny Nialler. W pomieszczeniu zapanowało milczenie.
Wszyscy spojrzeli po sobie nie wiedząc co powinni zrobic w takiej
sytuacji.
-
Jaką prawdę? O czym Ty mówisz Horan?!!!!
*Julka
*
. .
. w jego oczach pojawiły się łzy, zresztą w moich też. Wzięłam
kolejny głęboki oddech i postanowiłam w końcu zabrac głos.
-
Zayn … - utkwił we mnie swój wzrok – wiesz. . . długo myślałam
nad tym co Ci powiem, kiedy będziemy musieli odbyc taką rozmowę...
no i oczywiście jak to ja nic mądrego nie wymyśliłam –
zaśmiałam się pod nosem, chciałam jakoś rozładowac napięcie.
Zauważyłam, że on też lekko się uśmiechnął. - nie wiedziałam,
że ta chwila nadejdzie tak szybko i chyba jeszcze nie byłam gotowa,
ba nie jestem... ale muszę sprostac temu zadaniu.
-
Julka...
-
Proszę Cię nie przerywaj mi, chyba zdążyłeś mnie trochę poznac
i wiesz, że tego nienawidzę. - posłałam mu ciepły uśmiech. -
Nie chcę... nie chcę Cię obwiniac za to co się między nami
stało, bo zupełnie na to nie zasłużyłeś. Wiem, że nie chciałeś
tego zrobic i wiem też, że bardzo żałujesz tego co się
wydarzyło... - przerwałam. Pojednyczna łza popłynęła po moim
policzku na wspomnienie tamtej nocy, natychmiast starłam ją
wierzchem dłoni. - tak jak wspomniałam, myślałam o tym dużo.
Właściwie nie było nocy żebym o tym nie myślała i doszłam do
wniosku, że wina leży po mojej stronie. . . zasłużyłam sobie na
to. . . - kolejne łzy ściekały po moich policzkach – dawałam Ci
złudne nadzieje, przepraszam, ale ja naprawdę nie miałam pojęcia,
że tą dziewczyną mogę być ja. . . Chcę tylko żebyś wiedział,
że nie czuję nienawiści, może trochę żal, że byłeś tak
natarczywy i nie przestawałeś kiedy o to prosiłam– no i koniec,
teraz już całkowicie zalałam się łzami. Zayn patrzył na mnie
załzawionymi oczyma, nigdy bym się nie spodziewała, że zobaczę
go w takim stanie. - mimo wszystko Zayn, zależy mi na Tobie, na
przyjaźni z Tobą. Wiem, że nie będzie Ci łatwo. . .nam. . . ale
mam nadzieję, że uda nam się jakoś dojdziemy do porozumienia i
naprawimy naszą relację. - skończyłam. Nie potrafiłam powiedziec
nic więcej, zalałam się łzami i zaczęłam szlochac.
-
Boże Julkaa. - powiedział chłopak drżącym i rozżalonym głosem.
- dlaczego ja byłem taki głupi, wybacz mi proszę. . . wiesz, że
jesteś ostatnią osobą, którą chciałbym skrzywdzić. . . - stałam
tam rycząc jak bóbr, spojrzałam na Zayna i co zobaczyłam? Łza
spłynęła po jego policzku,a niby taki twardziel. Powoli zbliżył
się do mnie i bardzo ostrożnym ruchem wziął mnie w swoje ramiona.
Momentalnie się wzdrygnęłam i przeszedł mnie dreszcz, ale w końcu
poczułam ciepło jego ciała i wiedziałam, że mnie nie skrzywdzi.
Swoją dużą dłonią gładził moje włosy i zaczął cicho nucić
jakąś piosenkę i kołysał mnie w swoich ramionach.
Through the storm and through the clouds
Bumps in the road and upside down now
I know it's hard babe to sleep at night
Don't you worry, cause everything's gonna be alright
Be alright
Through the sorrow and the fights
Don't you worry, cause everything's gonna be alright
Be alright
Zaraz, zaraz czy to Justin Bieber?
Uspokoiłam
się trochę ale aż wstyd się przyznac, że zasmarkałam mu całą
bluzę.
-
Wszystko w porządku? - zapytał Zayn delikatnie podnosząc mój
podbródek tak aby mógł spojrzec mi w oczy. Pokiwałam twierdząco
głową i z powrotem się do niego przykleiłam.
- Co
Ty jej zrobiłeś debilu???!!! - drzwi budki się otworzyły i do
środka wdarł się mocny krzyk Liama. Na ten dźwięk aż
odskoczyłam od Zayna i odwróciłam się w stronę wściekłego
chłopaka.
-
Liam uspokój się! - powiedziałam, na nic. Payne rzucił się na
Malika z pięściami i zaczął go szarpac.
- Jak
mogłeś?! Jak mogłeś ją skrzywdzić?!!! - darł się Liam. -
Myślałem, że jesteś moim przyjacielem!!!
- Ja
naprawdę nie chciałem! - odezwał się Zayn.
- Co
Ty pieprzysz Malik?!!! Gdybyś nie chciał nigdy byś jej nie
tknął!!!! - widząc tą scenę ponownie zalałam się łzami,
praktycznie się nimi krztusiłam.
-
Boże Liam! Zostaw go błagam!!! - krzyczałam, jednak mój krzyk był
tłumiony przez płacz. Zostawił go. Odszedł dwa kroki do tyłu.
Oparłam się o ściankę budki, w której wciąż się znajdowaliśmy
i nie mam pojęcia jak się tam zmieściliśmy.(Było ciasno :p)
Poczułam, że robi mi się słabo, znów te duszności i nogi jak z
waty. Widząc moją reakcję Liam zbliżył się żeby mnie
przytulic.
- Nie
dotykaj mnie! - krzyknęłam, po czym resztkami sił wybiegłam z
tego piekielnego miejsca. Biegłam przed siebie, w ciemnościach,
właściwie nic nie widziałam przez łzy. <bum> i leżę, leżę
na ziemi, gdzieś pod jakimś drzewem. Sama pośrodku pustkowia,
żadnej żywej duszy, żadnego nawet zwierzęcia, nikogo. Nie miałam
siły wstać, byłam zbyt wyczerpana całą tą sytuacją. Znów
strumień gorącego powietrza uderzył prosto w moją twarz, oparłam
głowę o to drzewo, bo miałam wrażenie, że świat wiruje wokół
mnie, jak okropna karuzela, która wcale nie ma zamiaru się
zatrzymać.
Otworzyłam oczy. . . nadal byłam w parku, w tym samym
miejscu tylko tym razem siedziałam w czułych objęciach. . . Liama?
Chyba musiałam stracić przytomność, bo nie pamiętam nic odkąd
usiadłam pod drzewem.
-
c-co się stało? - zapytałam jeszcze drżącym głosem, powoli się
podnosząc.
-
Cśśśiii, już wszystko dobrze – szepnął chłopak do mojego
ucha. - musiałaś zemdleć, bo gdy tu dobiegłem byłaś
nieprzytomna. Ale już jestem i Cię nie zostawię. Ze mną jesteś
bezpieczna. - pocałował mnie w czoło, a ja mocno się w niego
wtuliłam i zaciągnęłam jego zapachem. - wezwałem lekarza, zaraz
powinien tu być. - dodał.
-
Zaraz jakiego lekarza?! - zapytałam zdziwiona.
- No
chyba nie myślałaś, że zostawię Cię w takim stanie bez żadnej
specjalistycznej pomocy. - powiedział delikatnie gładząc mnie po
ramieniu.
- A-
ale, ale ja. . .
- nie
ma żadnego ale Julka, przytrafiło Ci się to już drugi raz,
martwię się o Ciebie. - czule pocałował mnie w usta. Byłam
troszeczkę zdezorientowana, po co od razu wzywać lekarza, przecież
nic mi nie jest.
-
Liam to pierwszy raz, wcześniej tylko zasłabłam, przecież ja się
dobrze czuję. - starałam się być przekonująca jednak nie miałam
nawet siły mówic, wydawałam z siebie tylko ciche dźwięki. Liam
ścisnął mnie mocniej i czule gładził po plecach.
- Tak
strasznie się o Ciebie martwię Julka. Wciąż nie mogę zrozumiec
jak oni mogli pozwolić Ci iść porozmawiac z Zaynem. Gdybym wiedział
wcześniej co ten dupek Ci zrobił, nigdzie bym Cię nie puścił. -
mówił chłopak łamiącym się głosem.
-
Hej. . . - pogładziłam go po policzku. - przecież nic się nie
stało, a nawet dobrze, że kazali mi z nim pogadac, przynajmniej
wyjaśniliśmy sobie kilka spraw.
-
Dlaczego mi o niczym nie powiedziałaś? - zapytał i wlepił we mnie
te swoje brązowe tęczówki. Zamilkłam. Zauważyłam, że w tej
ciemnej uliczce zatrzymała się karetka. Wyrwałam się z objęć
Liama, wstałam i zaczęłam iść w jej stronę.
-
Julka co Ty wyprawiasz?!! - krzyczał Payne.
-
Mówiłam Ci, że wszystko dobrze. - posłałam mu uśmiech ale jemu
wcale nie było wesoło. Szybko się zerwał i podbiegł do mnie.
Chwycił mnie w pasie chyba żebym się nie przewróciła ale to nie
było konieczne, bo naprawdę czułam się już dobrze, zawroty głowy
minęły, fakt byłam zmęczona tym... hymm uciekaniem. Tak chyba to
można nazwać uciekaniem. Ta cała sytuacja z dziwnymi wiadomościami
chyba robi się coraz poważniejsza...
- ej
kochanie noo – jęczał Liam. Podeszliśmy do karetki, z której
wysiadł średniego wzrostu pan w białym kilcie.
-
Dobry wieczór! - powiedziałam z uśmiechem – co pana tu
sprowadza?
-
Dobry wieczór. - opowiedział zdziwiony – dostałem
zawiadomienie, że jakaś dziewczyna zemdlała w parku. Widzieliście
ją może?
-
Tak! Właśnie przed panem stoi! - powiedział Payne stanowczym tonem
po czym rzucił mi srogie spojrzenie.
- O!
Chłopcze jesteś pewny, że coś się z nią dzieje? Bo oprócz
tego, że jest cała mokra wygląda w porządku. - powiedział pan
doktor uważnie mi się przyglądając. Wyglądał na jakieś 23 lata
i był całkiem przystojny. ^^
-
Ohhh dziękuję! Nareszcie ktoś mnie zrozumiał! - uśmiechnęłam
się do niego. - widzisz mówiłam Ci, że nic mi nie jest! -
klepnęłam Liama w ramię.
- Ale
na wszelki wypadek Cię zbadamy. Zapraszam do środka. - odparł
doktor wskazując na ambulans. Spojrzałam na niego zrezygnowana a
potem na Liama, którego mina mówiła ,,lepiej posłuchaj doktora”.
Wiedziałam, że z dwoma facetami nie wygram więc odpuściłam i
posłusznie wykonałam polecenie. Usiadłam w środku i przyglądałam
się poczynaniom pana w kilcie.
-
Właściwie to ja się nie przedstawiłem, jestem doktor Cullen, ale
możesz mówic mi Edward. - uśmiechnął się uroczo i podał mi
dłoń.
- O
matko! Ale chyba nie jest pan wampirem, nie?! - taaa to było chyba
najgłupsze pytanie na świecie. Doktor Cullen zaśmiał się pod
nosem.
-
Przepraszam, chyba jednak się jeszcze nie obudziłam. - zaczęłam
się śmiać.
-
Ahhaaa czyli jednak zemdlałaś?! - bardziej stwierdził niż
zapytał. Mój chłopak bacznie przyglądał się naszej konwersacji.
- Oj
no może troszeczkę – wywróciłam oczami – nie jest pan za
młody na lekarza? - zapytałam z ciekawości. Edward ponownie się
zaśmiał.
-
Uwierz nie jestem już taki młody. - uśmiechnął się do mnie –
ale jeśli chodzi Ci o to czy jestem doświadczony, no cóż. . . -
podszedł do mnie i zaczął świecic latarką po oczach.
-
Coo? Chcesz mi...tzn chce mi pan powiedziec, że trafiłam w ręce
jakiegoś amatora?!
-
Haha spokojnie, wprawdzie niedawno skończyłem medycynę i dopiero
od 2 miesięcy pracuję w szpitalu ale wydaje mi się, że posiadam
na tyle wiedzy by stwierdzić, że Twoje zasłabnięcie jest związane
ze stresem, którego mogłaś doświadczyć wcześniej. Czy wydarzyło
się dziś coś co mogło spowodować taką reakcję organizmu? -
zapytał tym razem śmiertelnie poważnie. Zatkało mnie, spojrzałam
na Liama, wpatrywał się we mnie. Pewnie myślał, że chodzi o
Zayna ale nie. . . rozmowa z Zaynem i to co stało się potem było
tylko jakimś dodatkiem. Myślę, że powodem tego mogło być to co
przeżyłam wcześniej + te wszystkie wiadomości, które od jakiegoś
czasu do mnie przychodzą, ale tego nie powiem przy Liamie.
-
Nie. . . - wydusiłam z siebie w końcu.
-
Panie doktorze ona. . . - wtrącił się Payne.
- Nie
Liam! - podniosłam głos – przepraszam ale nie chciałabym o tym
mówic – zwróciłam się do Ed'a.
-
Dobrze, rozumiem. - usiadł koło mnie i położył rękę na
ramieniu. - najważniejsze, że wiesz co mogło być przyczyną.
Pamiętaj, że nie możesz się wszystkim przejmować, okej?
-
Taa, łatwo Ci mówic. . . - prychnęłam. - a co mam robic jak całe
życie wywraca się do góry nogami?
-
Wiem. Lekarzom łatwo się mówi, ale w życiu na pewno wszystko się
poukłada. A jeśli te zasłabnięcia będą się powtarzac przyjedź
do szpitala a wtedy zrobimy specjalistyczne badania.
- No
dobrze – odpowiedziałam niepewnie.
- A
ty chłopcze – zwrócił się do Liama – dbaj o nią i pod żadnym
pozorem jej nie denerwuj – podszedł do niego i poklepał po
ramieniu. - a i dopilnuj żeby sobie dzisiaj odpoczęła.
-
Oczywiście, będę jej pilnował jak oczka w głowie. - podeszłam
do Liama i go przytuliłam.
-
Dzięki za telefon – doktor się uśmiechnął – w takim razie
trzymaj się i do zobaczenia. . . - spojrzał na mnie pytającym
wzrokiem.
-
Julka – odparłam – i mam nadzieję, że w innych
okolicznościach. - odwzajemniłam uśmiech.
- Do
widzenia! - powiedział Liam po czym wyszliśmy z karetki.
Wróciliśmy na parking przed salą koncertową, gdzie
Liam zostawił swój samochód. Harry zadzwonił aby oznajmic, że
wszyscy pojechali do domu, wszyscy czyli Zayn również. Siedzieliśmy
w milczeniu, w ciszy, nawet nie grało samochodowe radio. Znów było
słychać krople deszczu uderzające w szyby. Wiedziałam, że Liam
chce ze mną porozmawiac ale ja nie chciałam. Miałam dość
dzisiejszego dnia, zwłaszcza te ostatnie godziny dały mi w kośc i
mimo zaleceń Edwarda nie mogłam przestać martwic się tym całym
dziwnym zajściem. O co chodziło z tą wiadomością? ,,Gotowa na
niezapomniane wrażenia?” - no chyba nie bardzo. Ja wiem, że
pewnie myślicie, że jestem jakąś wariatką ale ja naprawdę
widziałam cień i słyszałam te cholerne kroki, ale nikogo nie
było. Czy ktoś chciał mnie wystraszyć czy może chodziło o coś
gorszego tylko popsułam jego szyki? Ale najbardziej zadręcza mnie
pytanie, kto chciałby mnie skrzywdzić?
Dojechaliśmy
na miejsce. Liam zatrzymał samochód przed ich domem. Nawet się nie
ruszyłam, siedziałam wpatrzona w boczną szybę. Chłopak odwrócił
się w moją stronę i chwycił mnie za dłoń, którą opierałam na
kolanie. Spojrzałam na niego i delikatnie się uśmiechnęłam na
widok jego pięknych, pełnych zmartwienia oczu.
-
Chcesz żebym został u Ciebie czy zatrzymasz się na noc u nas? -
odezwał się w końcu Payne.
- Co
powiesz na to żebym została u was? Wolę dopilnować, żebyście się
z Zaynem nie pozabijali. - odparłam.
-
Dobrze. - mocniej ścisnął moją dłoń. - to chodź pójdziemy po
jakieś Twoje rzeczy.
- Eee
a nie znalazłbyś dla mnie jakiejś koszulki? Wiesz chcę uniknąć
spotkania z Mackiem.
-
Okej. - powiedział Liam i zaśmiał się pod nosem.
Tak
więc wyszliśmy z auta i skierowaliśmy się prosto do domu
chłopaków. Gdy tylko przekroczyliśmy próg otoczyła nas cała
zgraja.
- No
w końcu jesteście! - Co się stało? - czemu tak długo? - gdzie
się podziewaliście? - zaczynaliśmy się martwic! - przekrzykiwali
się jeden przez drugiego.
-
Spokojnie! - krzyknęłam – Wszystko jest w porządku. Po prostu
zasłabłam w parku a ten oto wasz genialny przyjaciel zadzwonił po
lekarza. - powiedziałam rzucając Liamowi srogie spojrzenie. - tak
więc na chwilkę zostałam zatrzymana, ale naprawdę nic mi nie jest
i błagaaamm tyko nie zaczynajcie się mną przejmować, bo wystarczy
mi, że jeden obchodzi się ze mną jak z jajkiem – zaśmiałam się.
- Ma szczęście, że pan doktor był bardzo przystojny. - puściłam
oczko do Rose i Eleanor, a potem ucałowałam Liama w policzek aby
nie czuł się zazdrosny.
- A
więc to tak? Ja się o Ciebie martwię a Ty oglądasz się za
jakimiś doktorkami. - powiedział Payne mocno łapiąc mnie w talii
i przyciągając do siebie, po czym złożył na moich ustach czuły
pocałunek, który oczywiście odwzajemniłam.
-
Boże jacy wy jesteście słodcy, błagam przestańcie, bo zaraz
zwrócę wszystko co zjadłem i będziecie musieli mi gotować. -
odezwał się zniesmaczony Niall – a właściwie nadal jestem
głody, więc. . . co na kolację Daddy? - dodał.
-
Hahaha może ja coś zrobię co wy na to? - zapytałam – tylko
najpierw się przebiorę, bo czuję się troszeczkę niekomfortowo w
tej mokrej sukience. - powiedziałam i skierowałam się w stronę
schodów prowadzących na górę. - uuuummm Liam?! Mogę Cię prosic?
- skinęłam na niego palcem.
-
Oczywiście skarbie! - odparł ochoczo na co cała reszta wybuchnęła
śmiechem. Już ja widzę co oni sobie wyobrażali.
Po
15 minutach zeszłam przebrana w ogromną koszulkę Liama, która
sięgała mi przed kolano dlatego też stwierdziłam, że nie
potrzebuję do niej spodni, bo będę wyglądała jak jeden, wielki
worek. Domyślam się, że na Liama też jest ciut za duża:P
Gdy
tylko weszliśmy z moim chłopakiem do pokoju napadł na mnie
podekscytowany Nialler.
- No
nareszcie!!! Teraz kochanie zapraszam Cię do naszej pięknej i
wspaniałej kuchni, uwierz poczujesz się jak u siebie. W końcu
odnajdziesz sens swej egzystencji. - ahhh ten wiecznie nienajedzony
blondynek.
- A
tak poza tym Julka. . . - odezwał się Lou. - właśnie
zastanawialiśmy się czy skoro Liam jest tatuśkiem to Ty jesteś
naszą mamuśką??? - zapytał zdumiony. My z Liamem natychmiast
wybuchnęliśmy śmiechem.
-
Niee, nie ma mowy! Przestańcie będę się przez was czuła staro! -
wykrzyczałam oburzona.
-
Przecież na świecie są nastoletnie matki! - odparł Harry.
-
Dokładnie, popatrz na Kate. - odezwała się Rosie, a ja pstryknęłam
palcami i wskazałam na nią, co miało oznaczać ,,punkt dla panny
Styles”.
-
Tak! Ale ja jestem za młoda żeby wychowywać taką bandę
rozwydrzonych i wiecznie głodnych – spojrzenie na Horana –
bachorków. - wytknęłam im język. - Idę robic kolację! -
rzuciłam na odchodne.
-Nie
słuchajcie jej! - powiedział Liam – i tak jest moją mamuśką.
-
chciałbyś panie Payne!
Gdy
tylko zabrałam się za szykowanie jedzenia do kuchni wparował mój
ukochany, bo jak to on stwierdził pan doktor kazał mu mnie pilnować
więc dziś już się od niego nie uwolnię. Ekstra, to do łazienki
też ze mną pójdzie? Z jednej strony dobrze, że spędzę z nim
trochę czasu zwłaszcza, że wczoraj nie widzieliśmy się wcale a
dzisiaj przez dwie krótkie chwile ale z drugiej strony . . . co za
dużo to niezdrowo. Tak zawsze mawia mój tata :p Wyszło z tego
tyle, że nie mogłam się skupic na gotowaniu, bo Payne ciągle
zachodził mnie od tyłu, wtulając się we mnie i całując to w
policzek, to w czułko. Ale przynajmniej nie był aż taki wredny i
mi pomógł.
Po
zjedzeniu kolacji zasiedliśmy wszyscy przed telewizorem i zaczęliśmy
oglądac jakiś film. Tym razem dobór repertuaru przypadł Malikowi,
który zdecydował się na jakiś dramat, którego tytułu nie
pamiętam. Po niespełna 20 minutach zaczęłam usypiac na ramieniu .
. . Niallera. Tak, Liam siedział po mojej drugiej stronie ale jakoś
tak wygodniej leciało się na blondynka :p
Stwierdziłam,
że na pewno nie chcą słuchac mojego chrapania więc poszłam spac
a razem ze mną Liam, bo przecież nawet na pół sekundy nie może
mnie opuścić. Ale udało się, pozwolił mi iść samej do toalety.
Sukces!!!
Poszłam
wziąśc szybki prysznic a gdy wróciłam Liam czekał na mnie
grzecznie w łóżeczku.Pospiesznie wgramoliłam się pod kołderkę
i wtuliłam w mojego chłopaka.
Byłam
wyczerpana całym tym dniem, strasznie dużo się dziś wydarzyło,
chyba nawet za dużo. Odwróciłam się do Liama tyłem, układając
sobie wygodnie kołderkę pod główką. Ten natomiast odwrócił się
w moją stronę, objął mnie w talii i pożył głowę na
ramieniu. Jejku jak ja uwielbiam czuc, że mam go przy sobie.
-
Julcia? - odezwał się Li.
-
Hymm? - wydałam z siebie zaspany głos.
- Nie
opowiedziałaś na pytanie, które zadałem Ci w parku. -
powiedział, a ja szeroko otworzyłam oczy. - Dlaczego nie
powiedziałaś mi o Tobie i Zaynie? - usłyszałam. Wiedziałam, że
jeszcze poruszy ten temat.
- A
co miałam zrobic? Przyjśc do Ciebie i powiedziec ,,hej Twój
przyjaciel prawie mnie zgwałcił”? Liam. . . to nie takie proste
uwierz. Poza tym bałam się, że możesz mu coś zrobic. . . tak jak
dzisiaj. . . - urwałam. Payne mocniej mnie przytulił i ucałował w
policzek. Przez chwilę zastanawiał się co powiedziec.
-
Przepraszam, że dzisiaj tak na niego napadłem w Twojej
obecności,byłem wściekły zresztą nadal jestem ale postaram się
go nie zatłuc przy najbliższym spotkaniu. - odparł. - kochanie...
- dodał po chwili – pamiętaj, że możesz mi ufac i mówi o
wszystkim.
-
Wiem. - pogłaskałam go po głowie i złożyłam na ustach subtelny
pocałunek.
Nie minęło nawet
15 minut a Liam już słodko spał, opierając głowę na moim
ramieniu i oplatając swe ramiona wokół mojej talii. Ja niestety
mimo zmęczenia nie mogłam zasnąc, leżałam z otwartymi oczami i
głaskałam Liama po dłoniach, które delikatnie ściskały mój
brzuch, na co ten uśmiechał się we śnie. To było strasznie
urocze. Jednak po jakichś 30 minutach mi się znudziło. W głowie
wciąż roiły się wspomnienia z dzisiejszego dnia, nie mogłam się
ich pozbyc. Marzyłam, żeby w końcu zapsaśc w głęboki sen i
obudzic się rano, gdy jasne promienie słońca wedrą się do
pokoju. Podobno z niektórymi myślami trzeba się przespac. Cóż mi
to nie było dane. Po pewnym czasie bardziej byłam zmęczona tym
bezczynnym leżeniem niż czymkolwiek innym. Postanowiłam pojśc
napic się mleka i zaczerpnąc trochę świeżego powietrza na
tarasie. Jak się domyślacie miałam maleńkie problemy z
wydostaniem się ze szczelnego uścisku Liama, ale udało mi się
wyslizgnąc i cichutko podreptałam na korytarz. Wszędzie panowała
głucha ciemnośc. No dobra, nie taka znowu głucha, gdyż
przechodząc koło pokoju pana Stylesa usłyszałam dosyć głośne
pojękiwanie. Taaaaa, nasze zakochańce chyba znalazły sobie
ulubioną zabawę :p Muszę przyznac, że poczułam się troszeczkę
skrępowana.
Zeszłam na dół. Poszłam
do kuchni po szklankę mleka, przy okazji zapaliłam małą lampkę w
korytarzu. Nawet przy minimalnym świetle czuję się lepiej. Na
stole w kuchni zauważyłam talerz a na nim ogromną, nadgryzioną
kanapkę. Chyba nie muszę mówic kto jest jej właścicielem. Blondasek
nawet w nocy nie traci apetytu. Jak gdyby nigdy nic opuściłam
ulubione pomieszczenie Horana i szłam spokojnie korytarzem
prowadzącym do salonu, gdy niespodziwanie zza rogu wyskoczył Lou.
- aaaa!!! Matko, chcesz
żebym zawału dostała! - krzyknęłam przerażona.
- Ojej, przepraszam nie
wiedziałem, że Cie tu zastanę, szczerze mówiąc nikogo się tu
nie spodziewałem o tej porze. - odparł Louis – Co jest mała? -
dodał. . . zmartwiony?
- Nie mogłam zasnąc i
pomyślałam, że się trochę przewietrzę.
- O popatrz! W jakiś
przedziwny, magiczny sposób nasze organizmy się zsynchronizowały i
w dodatku obmyśliły ten sam plan! - powiedział podekscytowany. -
przyznaj się, czytałaś mi w myślach. - pokiwał na mnie palcem.
- Oczywiście Louis, bo
widzisz zdradzę Ci sekret – zbliżyłam się do niego i zaczęłam
szeptac na ucho – tak naprawdę nazywam się Rochilda i jestem
kosmitką. Buuu!
- Aaaaaa widzisz od dawna
podejrzewałem, że coś z Tobą nie tak. - odpowiedział dumny z
siebie. - a tak na poważnie to mogę Ci potowarzyszyc?
- Oooo Louis Tomlinson to
Ty potrafisz być poważny? - nie potrafiłam ukryc zdziwienia.
- No jasne, a co Ty sobie
myślałaś? - postukał mnie w czaszkę aby udowodnic, że panuje w
niej totalna próżnia – w dodatku jestem świetnym wujkiem dobrą
radą, mówię Ci. Kiedyś powiedziałem Niallowi ,, stary, jesteś
tym co jesz!” ale nie posłuchał i teraz wygląda jak ta kluska. -
taaa a tak wygląda poważny Tomlinson.
- Hahaha świetnie wujku,
no to może mi coś poradzisz. - poczochrałam go po włosach i
wskazałam ręką na taras. Wyszliśmy. Na dworze było chłodno ale
przyjemnie. Świeże, nocne powietrze to jest to:p
Usiedliśmy sobie na
schodkach, z których mieliśmy dosknonały widok na cały ogród.
Trochę się rozmarzyłam, ich ogród jest przepiękny.
- Julka? Mogę Cię o coś
spytac? - Louis przerwał ciszę.
- Jasne.
- Słuchaj, bo. . . ta
sprawa z Zaynem. . . - jąkał się.
- Właśnie, może Ty mi
powiesz jak to się stało, że wszyscy o tym wiedzą? - zapytałam
trochę zdenerwowana.
- Cóż, wiedz, że Harry
ma naprawdę długi język. - zaśmiał się. - Julka jesteś na mnie
zła?
- Niby za co? - zdziwiłam
się, czemu miałabym się gniewac na Lou?
- No wiesz, za to, że
wiedziałem o wszystkim i Ci nie powiedziałem i za to, że za dużo
powiedziałem, wtedy. . . - ah tak teraz sobie przypomniałam jak
opisując TĄ dziewczynę, mówił, że jest niezdecydowana, sama nie
wie czego chce i jakieś tam inne bzdury.
- Przestań Louis, to nie
ma znaczenia. - poklepałam go po ramieniu i obdarzyłam ciepłym
uśmiechem. - i pewnie miałeś rację. Do tamtego dnia nie wiedziałam
czego chcę, uświadomiłam to sobie dopiero, gdy po rozmowie z wami
poszłam do Liama i przypadkiem znalazłam. . . - urwałam, chyba
nie powinnam tego mówic. - zresztą nie ważne. W każdym bądź
razie już wiem gdzie moje miejsce. - uśmiechnęłam się lekko.
- Mam nadzieję, że wam
się ułoży – powiedział, po czym objął mnie ramieniem – moje
gołąbeczki – dodał czochrając moją czuprynę. Nagle do moich
uszu dobiegł jakiś chrzęst.
- Yyy Lou słyszałeś to?
- zapytałam zaniepokojona.
- Ale co?
- To! - krzyknęłam, gdy
odgłosy się wzmocniły. - tam ktoś jest. - szepnęłam.
- Julka to pewnie tylko
wiatr albo jakaś wesoła żabka skacze sobie przez nasz ogród. Na
pewno jest inne wyjaśnienie. - mówił chłopak, próbując mnie
uspokoic. Ja natomiast rozglądałam się nerwowo po całym ogrodzie.
W rosnących po drugiej stronie ogrodu krzewach zauważyłam jakąś
postac. ,,To musi byc on/ ona/ ono.” pomyślałam.
- Oooo już po nim! -
krzyknęłam i zaczęłam biec w stronę tej ukrytej postaci.
- Julka! Stój! - krzyczał
Tomlinson, który momentalnie ruszył za mną w pogoń. Biegnąc
zobaczyłam zanikające kontury tej osoby, przyśpieszyłam ale nic
to nie dało, bo ten ktoś gdzieś zniknął. Rozejrzałam się
dookoła, ani śladu...
Na pewno usłyszał nasze
krzyki i uciekł.
- Jula to pewnie kot
sąsiadów! - mówił zdyszany Lou. Jejku taki kawałeczek a tak się
zmęczył? Rozejrzałam się jeszcze raz. Spostrzegłam na ziemi,
która jeszcze była mokra po dzisiejszej ulewie, odciski ludzkich
stóp. Przykucnęłam na chwilkę i zauważyłam leżącą nieopodal.
. . w prawdzie nie dużą. . .lornetkę.
- Lou, chyba jednak ktoś
tu był.– powiedziałam drżącym głosem wskazując na znalezisko...
_______________________________________________________________
______________
I oto jest rozdział 18!!! Tym razem chyba troszeeeeczkę przesadziłam i dzieje się wręcz za dużo, ale cóż tak jakoś wyszło :p Jesteście ciekawe co będzie dalej? Zapewniam was, że będzie się działo jeszcze więcej, no przynajmniej taki jest plan :p
Mam nadzieję, że wam się podoba i pragnę zachęcic was do komentowania, oczywiście jeśli to czytacie, gdyż każdy jeden komentarz jest dla nas bardzo ważny ;)
PS Przepraszam, za wszystkie błędy ;)
aaaaaaa prawie bym zapomniała, macie tu fotkę doktorka ^^
_______________________________________________________________
______________
I oto jest rozdział 18!!! Tym razem chyba troszeeeeczkę przesadziłam i dzieje się wręcz za dużo, ale cóż tak jakoś wyszło :p Jesteście ciekawe co będzie dalej? Zapewniam was, że będzie się działo jeszcze więcej, no przynajmniej taki jest plan :p
Mam nadzieję, że wam się podoba i pragnę zachęcic was do komentowania, oczywiście jeśli to czytacie, gdyż każdy jeden komentarz jest dla nas bardzo ważny ;)
PS Przepraszam, za wszystkie błędy ;)
aaaaaaa prawie bym zapomniała, macie tu fotkę doktorka ^^
Oto przed państwem dr Edward Cullen :D
Paula ;*
świetny rozdział ! i do tego takii długii :)
OdpowiedzUsuńKocham to normalnie / Twoja Marcheweczka Viki. Musiałam to napisać <3
OdpowiedzUsuń