Cały poprzedni dzień
spędziłam w domu. Moi rodzice wyjechali na wakacje, które tata
sprezentował im na rocznicę. A nas zostawili z dziadkami i Kate.
Mój ukochany braciszek gdzieś się zmył (jak zwykle), tym samym
fundując mi urocze popołudnie z kuzyneczką. Cóż, ja mu się
kiedyś za to odwdzięczę :P
Właściwie nie było aż tak strasznie jak sobie to wyobrażałam. Najpierw pomogłam babci ugotować obiad, podczas gdy Kate leżała na sofie i czytała jakieś romansidło, potem oczywiście posprzątałyśmy po jedzeniu, jak się domyślacie blondyneczka palcem nie kiwnęła, a po południu zasiadłyśmy przed telewizorem i wspólnie obejrzałyśmy film. Oczywiście nie odbyło się bez kłótni co obejrzymy, jednak udało mi się wywalczyć ,,Licencję na miłośc”, tak wiem...banalna komedia romantyczna, ale tego dnia zwyczajnie nie miałam ochoty na bardziej ambitne kino. Poza tym lubię ten film. Wiem, że to tylko fikcja ale oglądając to zaczynam wierzyc, że istnieją takie idealne i zgodne pary. Ahh jestem strasznie naiwna ale pomarzyć zawsze można. Dziadek jak to dziadek nie miał zamiaru oglądac, jak on to nazwał, tych ,,babskich horrorów” i poszedł majsterkowac w garażu.
Właściwie nie było aż tak strasznie jak sobie to wyobrażałam. Najpierw pomogłam babci ugotować obiad, podczas gdy Kate leżała na sofie i czytała jakieś romansidło, potem oczywiście posprzątałyśmy po jedzeniu, jak się domyślacie blondyneczka palcem nie kiwnęła, a po południu zasiadłyśmy przed telewizorem i wspólnie obejrzałyśmy film. Oczywiście nie odbyło się bez kłótni co obejrzymy, jednak udało mi się wywalczyć ,,Licencję na miłośc”, tak wiem...banalna komedia romantyczna, ale tego dnia zwyczajnie nie miałam ochoty na bardziej ambitne kino. Poza tym lubię ten film. Wiem, że to tylko fikcja ale oglądając to zaczynam wierzyc, że istnieją takie idealne i zgodne pary. Ahh jestem strasznie naiwna ale pomarzyć zawsze można. Dziadek jak to dziadek nie miał zamiaru oglądac, jak on to nazwał, tych ,,babskich horrorów” i poszedł majsterkowac w garażu.
Wciąż czekałam na
telefon od Liama. Obiecał, że się odezwie a tu żadnych wieści,
ani jednego, głupiego sms-a, po prostu – NIC. Nie powiem, zaczęłam
się trochę martwic, bo to do niego nie podobne. Ostatni raz nie
odzywał się, gdy był na mnie wkurzony, że go olałam...Zaczęłam
wymyślać różne przyczyny braku wiadomości od niego, jednak
doszłam do wniosku, że na pewno jest zajęty i nie może ze mną
rozmawiać. Przecież jako członek 1D ma swoje obowiązki, wywiady,
spotkania z fanami, koncerty, praca nad płytą. Zadzwoniłabym do
niego ale...bałam się... Czego? Sama nie wiem... Może tego, że
Kate coś usłyszy, coś sobie dopowie i zacznie mnie nękać
kolejnymi wiadomościami. Poza tym nie mogłam nawet chwilkę pobyć w
samotności, bo musiałam usługiwać naszej ,,księżniczce”.
Ehhh...
Dzisiaj wstałam
późno, około 11. Wyskoczyłam z łóżka, wzięłam szybki
prysznic i ogarnęłam się najszybciej jak mogłam. Udało mi się
uwinąć w 40 min więc nie było źle. Pogoda była wspaniała.
Gorące promienie słońca przebijały się przez zasłony w mojej
sypialni. Stwierdziłam, że jest dość ciepło więc ubrałam to :
LINK Zeszłam na
śniadanie, jednak nie byłam w stanie nic przełknąc. Właściwie
samo patrzenie na jedzenie przyprawiało mnie o mdłości. Czułam
się dziwnie słabo, pewnie z powodu niewyspania. Całą noc
spędziłam na przeszukiwaniu Internetu. Miałam nadzieję, że
znajdę jakieś zdjęcia moje i Zayna z tych nieszczęsnych zakupów
ale – NIC. Ani jednej fotki, żadnego wpisu, po prostu jedno
wielkie NIC. Czyli żaden paparazzi nas nie przyłapał. Czy to
oznacza, że ktoś nas śledził? Może jakaś zazdrosna fanka? Nie
no chyba NIC nie wymyślę. Aaaa mam wrażenie, że całe moje życie
to jedno, zwykłe NIC...zwyczajna pustka...
Nadal nie otrzymałam od
Liama żadnej wiadomości... ale nie będę już nadużywała słowa
na ,,n” :p Naprawdę zaczęłam się o niego martwic. Nie odzywał
się całe 1,5 dnia, coś musiało się stac... Postanowiłam wykonac
telefon do przyjaciela. Nie darowałabym sobie gdyby przytrafiło mu
się coś złego a ja nic bym o tym nie wiedziała. Szybko wystukałam
numer i po chwili na ekranie telefonu pojawił się napis ,,trwa
łączenie”. Usłyszałam sygnał, potem
drugi...trzeci...czw....,,ej no co jest?” powiedziałam do siebie
gdy w słuchawce odezwał się głos zaspanego chłopaka.
- Tak? Słucham?
- Cześć Liam! Mam
nadzieję, że Cie nie obudziłam? - zapytałam przez grzeczność.
- Niee ależ skąd... -
ponownie usłyszałam jego zaspany i lekko ochrypnięty głos.
- Dobra nie ściemniaj,
przepraszam, nie chciałam. Ale możesz powiedzieć mi co się z Tobą
dzieje? Miałeś się odezwać pamięt..... - przerwało mi kichnięcie
przyjaciela. - jesteś chory? - zapytałam ze zdziwieniem.
- No cóż, może lekko
przeziębiony...przepraszam, że nie zadzwoniłem, po prostu nie
miałem do tego głowy.
- W porządku, nic się
nie stało. Wiesz co? może wpadnę do Ciebie za jakieś dwie
godzinki, tylko leż w łóżku i nigdzie się nie ruszaj! -
powiedziałam prawie mu rozkazując, po czym od razu się
rozłączyłam, żeby nie słuchac sprzeciwów Liama.
Postanowiłam, że
będę dobrą sąsiadką i zaopiekuję się chorym Liamkiem :p
Natychmiast pobiegłam do
babci i poprosiłam żeby ugotowała rosół, w końcu nikt nie ma
takiego talentu kulinarnego jak babcia. Ja w tym czasie wyszperałam
w przerażająco grubej książce kucharskiej przepis na jabłecznik.
Jedyne co mogę zrobić dla Liama to uprzyjemnić mu czas choroby jego
ulubionym plackiem. Starałam się jak nigdy, chciałam żeby wyszło
idealnie. Właściwie to ja nigdy nie piekłam jabłecznika a po
ostatniej przygodzie z malinową tartą bałam się w ogóle zbliżać
do piekarnika, żeby przypadkiem czegoś nie spalic :p Po 50 minutach
pieczenia ciasto było gotowe. Pachniało wspaniale, miejmy nadzieję,
że nie gorzej też smakuje.
Miałam jeszcze jedną
sprawę do załatwienia z Kacprem i mogłam iść w odwiedziny do
kumpla.
Po bardzooo długiej
chwili udało mi się w końcu wydostać z domu Fiołkowskich.
Szczęśliwa i podekscytowana od razu skierowałam się w stronę
rezydencji naszych kochanych małpiszonów. Zapukałam do drzwi,
które w ciągu minuty otworzył mi Zayn.
- Hej Jula! Miło Cię
znów widzieć! - powiedział uradowany chłopak, po czym zrobił krok
do przodu i przytulił mnie na powitanie.
- Hej! Ciebie też –
odparłam odwzajemniając uścisk.
- Co Cię do nas
sprowadza? - zapytał.
- Słyszałam, że Liam
jest chory. Przyniosłam mu babciny rosołek i pomyślałam, że może
dotrzymam mu towarzystwa. - uśmiechnęłam się lekko.
- Aaa no jasne – odparł
Zayn, który momentalnie posmutniał i wpuścił mnie do środka.
- Ej coś się stało? -
zapytałam z troską w głosie, gładząc go po ramieniu.
- Nie, wszystko w
porządku. Po prostu mam gorszy dzień, to tyle. - odpowiedział.
- Pamiętaj, że gdyby coś
się działo to zawsze możesz na mnie liczyć, ok?
- Dzięki... - nagle
Zaynowi przerwali nadbiegający z kuchni chłopcy.
- Aaaa Nialler oddawaj
moje marchewunie!!! - darł się Lou – One nie zasłużyły na taką
śmierć!!! O hej Jula! - powiedział z zaskoczeniem w głosie i
wyhamował prosto przed moim nosem.
- Hej! - odpowiedziałam
nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Dawno Cię u nas nie
było. - powiedział zdziwiony Niall.
- Tak wiem. Sprawy
rodzinne, nie mogłam się wyrwac. - odparłam – a teraz
przepraszam was chłopcy, idę do pana chorowitego.
- Coo? - krzyknęli
równocześnie.
- No do Liama... -
powiedziałam i ruszyłam schodami w stronę jego pokoju. Odwróciłam
się na moment i zauważyłam, że Niall i Lou dziwnie patrzą się
na Zayna, który również miał na twarzy wymalowany jakiś grymas.
Potem zaczęli coś szeptać za moimi plecami ale niestety nie
słyszałam o czym mówili. Niezbyt się tym przejęłam,
stwierdziłam, że jeśli Zayn nie chce mi nic powiedzieć nie będę
go do tego zmuszała.
Powolutku otworzyłam drzwi do sypialni chłopaka i cichutko wślizgnęłam się do środka. Tak jak się spodziewałam, zastałam tam słodko drzemiącego Liama. Wszystkie ,,dary” położyłam na szafce, następnie usiadłam na łóżku obok niego, starałam się to zrobić jak najdelikatniej żeby nie obudzić przyjaciela. Jednak mój plan się nie powiódł i gdy tylko usadowiłam się na materacu, Li otworzył swoje brązowe oczęta, które teraz były zaspane i lekko przeszklone. Widać było, że nie czuje się najlepiej. Uśmiechnął się lekko w moją stronę. Oczywiście odwzajemniłam uśmiech.
- Cześć śpioszku. Jak
się masz? - zapytałam, chwytając jego dłoń.
- W tej chwili, gdy na
Ciebie patrzę...znakomicie. - odparł.
- Oj już nie wymyślaj. -
wytknęłam mu język. - spójrz co dla Ciebie mam – powiedziałam
biorąc do ręki torbę, którą wcześniej położyłam na szafce. -
proszę bardzo rosołek mojej babci – wyjęłam słoik z rosołem i
postawiłam na stoliku obok łóżka. - jabłecznik, który upiekłam
samodzielnie, specjalnie dla Ciebie. Mam nadzieję, że nie wyszedł
najgorzej, bo wiesz raczej kiepska ze mnie kucharka. - zaśmiałam
się.
- Ooo dziękuję, na pewno
będzie pyszny. - ucieszył się Li.
- No i jeszcze jedno.
Zobacz kogo udało mi się odzyskac – powiedziałam z dumą,
wyciągając zza placów średniej wielkości pluszaka.
- Pan Tedy!!! - wykrzyczał
chłopak a ja przyłożyłam pyszczek misia do jego policzka i
wydałam z siebie ,,cmok” :p
- Nie ciesz się za
szybko, po długich negocjacjach Kacper zgodził się oddac Pana
Tedy'ego ale... za to jak wyzdrowiejesz musimy go zabrać do Zoo. -
uśmiechnęłam się lekko.
- Mnie to nie przeszkadza,
mogę go zabrać nawet do wesołego miasteczka, jeśli oczywiście
będziesz mi towarzyszyć.
- Pewnie, szczerze mówiąc
to po tamtej historii ze zgubieniem Kacpra, bałabym się oddac Ci go
pod opiekę – znów wytknęłam mu język – nie mówiąc już o
tym, że Rose nigdy by na to nie pozwoliła.
- Ale ja przecież...!
- wiem, wiem to był
przypadek. - powiedziałam spokojnym głosem i znów chwyciłam Liama
za rękę. - to co? Jesteś głodny?
- Jeszcze pytasz? Ta banda
goryli dała mi jedynie nędzne płatki śniadaniowe.
- Ciesz się, że w ogóle
coś dostałeś. - zaczęłam się z niego śmiać. - poczekaj!
Poprawię Ci poduszkę, żeby Ci było wygodniej. - podeszłam do
Liama z drugiej strony łóżka, nachyliłam się nad nim i zwinnym
ruchem ręki poprawiłam poduszkę. Szybko odwróciłam się żeby
odejść i właśnie w tej chwili poczułam szarpnięcie za nadgarstek
i całym swoim ciałem wylądowałam... na Liamie. Myślałam, że
spalę się ze wstydu, nie wiedziałam co mam zrobić. To była bardzo
krępująca sytuacja. Powoli zaczęłam się podnosić. Liam spojrzał
prosto w moje oczy, a ja się speszyłam.
- Ojjj... przepraszam,
chyba moja bransoletka zaczepiła się o Twoją bluzę. -
powiedziałam próbując ją odczepić. Na moje szczęście lub
nieszczęście, jakimś dziwnym sposobem zaczepiła się w takim
miejscu, że praktycznie nie miałam do niej dostępu. - no nie, chyba
utknęliśmy na dobre. - zwróciłam się do Liama z rezygnacją w
głosie i położyłam głowę na jego ramieniu, a on objął mnie w
talii.
- No wiesz, mi tam się
podoba taka pozycja. - zaczął się śmiać.
- No bardzo zabawne panie
Payne.
- Hej Li... - w drzwiach
ukazał się Blondasek – ołłł przepraszam, że przeszkodziłem...
- zaczerwienił się gdy zobaczył mnie leżącą na Liamie,
natychmiast się odwrócił i już miał zamykac drzwi.
- Nialler stój!!! -
krzyknęliśmy równocześnie. Chłopak wychylił głowę zza ciemnych
drzwi.
- Mógłbyś nam pomóc,
bo tak troszkę... zahaczyłam bransoletką o jego bluzę i teraz nie
mogę się odczepić. - powiedziałam wręcz błagalnym tonem.
- Aaa tak jasne, pokaż to
maleńka – odparł Nialler śmiesznie poruszając brwiami, po czym
wlazł na łóżko Liama i usiłował odczepić nas od siebie :p – i
voila (czyt. włala) – powiedział gdy w końcu wykonał swoje
zadanie.
- Oo dziękuję –
nareszcie mogłam się podnieść z tej wbrew pozorom bardzo
niewygodnej pozycji.
- Nie ma za co, ale wiesz,
Liam chyba nie jest zadowolony, że tak szybko się z tym uporałem.
- roześmiał się Niall i zaraz zniknął w progu ale zanim wyszedł
rzucił Liamowi porozumiewawcze spojrzenie.
- Jesteście niemożliwi!
- odparłam z rezygnacją.
- Taki nasz urok!!! -
usłyszałam dochodzący z korytarza krzyk Blondaska.
- No dobrze to w końcu
możesz poczęstować mnie tym swoim ciastem – zwrócił się do
mnie Li zacierając ręce.
- Ależ oczywiście,
smacznego – powiedziałam z uśmiechem na ustach, podając mu
kawałek jabłecznika.
- To...to jest najlepszy
jabłecznik jaki w życiu jadłem – rzekł po chwili chłopak.
- Oj już nie przesadzaj.
- Naprawdę, jesteś
niesamowita – powiedział z zachwytem.
- Przestań, bo się
zarumienię. To co będziemy robic? - zapytałam.
- Jula, ale wiesz, że nie
musisz się mną zajmować, dziś jest taki piękny dzień a Ty
będziesz marnowała czas z jakimś osmarkańcem?
- Oj daj spokój! Wolę
siedzieć tu z Tobą niż we własnym domu, gdzie panuje jakaś
sztuczna atmosfera.
- Chodzi o tą całą Kate
tak?
- Tak. Nawet nie wiem jak
mam ją traktować i jak z nią rozmawiać. To jest jakieś chore nie
uważasz? Rodzice wyjechali na wakacje z okazji rocznicy a nas
zostawili w domu z ta wiedźmą w dodatku w ciąży i co ja mam być
niby jej niańką? - powiedziałam z wyrzutem.
- Ej spokojnie, nie martw
się – Liam chwycił moją dłoń, starając się mnie pocieszyć. -
wszystko się ułoży, zobaczysz. No i zawsze jak nie będziesz
dawała rady sama to pamiętaj, że masz mnie. - uśmiechnął się
słodko.
- Dziękuję Liam, ale Ty
i tak już dużo dla mnie zrobiłeś. Przepraszam, że wyrzucam tu z
siebie jakieś gorzkie żale...
- Ej nie ma sprawy, w
końcu od czego są przyjaciele. - odparł.
- Dobra to ja pójdę po
jakąś herbatkę z miodem co? Zaraz wracam a Ty w tym czasie znajdź
jakiś dobry film, tylko nie horror bo będę się bała a nie mam do
kogo się przytulic. - zagroziłam mu palcem.
- Moje ramiona są zawsze
otwarte i chętne by przyjąć przerażoną niewiastę. - wyszczerzył
się Li.
- Ty jesteś chory Payne!
- Coo? Dlaczego mnie
obrażasz? Co Cię dzisiaj ugryzło? - zapytał podniesionym tonem.
- Nie, nie o to chodziło
– uspokoiłam go szybko – jesteś chory w sensie przeziębiony a
ja nie mam zamiaru się rozchorować. - powiedziałam z uśmiechem i
skierowałam się do wyjścia.
Schodząc schodami w dół usłyszałam burzliwą konwersację Zayna i Lou. Zatrzymałam się aby przysłuchać się ich rozmowie. Tak wiem jestem wścibska, ale po prostu byłam ciekawa co jest przyczyną dziwnego zachowania Zayna...
- Czy Ty wgl widziałeś
jak ona się dzisiaj ubrała?...ja po prostu nie potrafię wytrzymać
z nią w jednym pomieszczeniu. Dłużej tego nie zniosę... – mówił
poddenerwowany Zayn.
- Czy Ty naprawdę chcesz
odbic dziewczynę kumpla? On Ci nigdy tego nie wybaczy...Zayn
przyjaźń jest ważniejsza niż jakieś zauroczenie,
zrozum...dziewczynę i tak prędzej czy później zostawisz ale
kumpli masz na całe życie... - odparł Lou.
- Louis oni nie są parą
to chyba mam jakąś szansę prawda? - w momencie wypowiadania tych
słów przez Zayna, schody zaskrzypiały pod moim ciężarem. ,,Nie
no świetne wyczucie...” pomyślałam. I powoli jak gdyby nigdy nic
zaczęłam schodzić na dół.
- Hej! - powiedziałam gdy
ich zobaczyłam – o kim tak rozmawialiście? - zapytałam, sama nie
mogłam uwierzyć, że to pytanie wypłynęło z moich ust ale na pewno
zorientowali się, że coś słyszałam więc głupio mi było przed
nimi udawać. Chłopcy spojrzeli na siebie z jakimś rodzajem
desperacji a może przerażeniem w oczach?
- Eee... mówiliśmy o....
Eleonor...ee... mojej dziewczynie.... - powiedział Lou, na tę
wypowiedź Zayn zareagował grymasem w stylu ,, WTF?”, widać było,
że jest kompletnie zdezorientowany.
- Ahhaa czyli, że
rozmawiałeś z Zaynem o tym, żeby nie odbijał Ci Twojej
dziewczyny? - powiedziałam ironizując.
- Eee...Jak dużo
słyszałaś? - zapytał skołowany Louis.
- Wydaje mi się, że
wystarczająco – uśmiechnęłam się znacząco.
- A więc widzisz problem
polega na tym, że Zaynowi podoba się dziewczyna, z którą
,,prowadza” się nasz kumpel. Tzn. oni nie są parą ale ten...
kolega jest nią wyraźnie zainteresowany...
- No dobra a ta laska? -
wtrąciłam się.
- No przecież już Ci
mówię, ale jesteś niecierpliwa – powiedział Louis z irytacją a
ja zrobiłam przepraszającą minkę. - no więc ta dziewczyna –
kontynuował swą opowieść - właściwie sama nie wie czego chce,
jednak więcej czasu spędza z tym drugim...więc jesteś dziewczyną,
może poradzisz Zaynowi co może zrobić w tej sytuacji? - Obiekt
zainteresowania przyglądał się naszej rozmowie, nawet sobie nie
wyobrażacie jaką komiczną miał minę. Był wyraźnie
przestraszony. Zayn Malik przestraszony...dotąd nie myślałam, że
to w ogóle jest możliwe, póki nie zobaczyłam jego wyrazu twarzy
na własne oczy w tamtej chwili :p
- No dobrze...Zayn... -
tym razem zwróciłam się już do niego – myślę, że powinieneś
powiedzieć tej dziewczynie co czujesz. Może ona po prostu chce
wzbudzić w Tobie zazdrość... albo jest pogubiona i nie jest pewna
czego chce. Uwierz mi dziewczyny nie myślą logicznie, no
przynajmniej nie wszystkie. Wiem coś o tym. Czasem robią rzeczy
zupełnie sprzeczne z ich uczuciami tylko dlatego żeby zaimponować
facetowi. Sama nie wiem w jaki sposób ale mniejsza... Więc masz
szansę, daj jej do zrozumienia, że jest dla Ciebie ważna.
Pamiętaj, że musisz walczyc o to na czym Ci zależy, zresztą
dobrze o tym wiesz. A jeśli Cię odrzuci, po prostu nie jest Ciebie
warta i tyle... - skończyłam swój przerażąjąco długi monolog,
spojrzałam na Malika, był zaskoczony? Możliwe. Wtedy jeszcze tego
nie wiedziałam, ale później naprawdę pożałowałam tych słów.
- Julka... - wydusił w
końcu z siebie Zayn. - dziękuję Ci...wezmę sobie Twoją radę do
serca. - podszedł do mnie i zamknął mnie w szczelnym uścisku.
- Ej pamiętaj, jesteś
odważnym facetem. Dasz radę, bo kto jak nie Ty? - pogłaskałam go
po plecach.
- Dobra dzieciaki, koniec
tych czułości! - odezwał się Lou. - niedługo reszta po nas
przyjdzie. A właśnie Juleczko masz ochotę wyskoczyć z nami do
klubu? Jedziemy wszyscy, no może oprócz tatuśka, bo jakieś
okropne choróbsko go rozłożyło.
- Niee, wiesz jakoś nie
mam dziś ochoty na imprezy. Zostanę z Liamem. - odpowiedziałam.
- A Ty Malik? - zwrócił
się do zamyślonego chłopaka.
- Nie, dzisiaj pasuję.
Nie czuję się najlepiej.
- No dobra! Jak chcecie!
Nudziarze!
- Miłej zabawy! -
powiedziałam tylko i poszłam do kuchni po herbatę, o której już
prawie zapomniałam.
Po kilku minutach
spędzonych w kuchni chłopaków na robieniu herbaty i kanapek,
wróciłam na górę do Liama. Mr. Payne właśnie brał prysznic
więc postanowiłam rozejrzeć się trochę po jego pokoju. Podeszłam
do komody stojącej obok okna. Były na niej zdjęcia Liama z
dzieciństwa, pamiątki z podróży i kilka książek. Otworzyłam
jedną z nich...to co zobaczyłam przerosło moje najśmielsze
oczekiwania. Pomiędzy kartkami wsadzone było zdjęcie...i to nie
byle jakie zdjęcie. Fotografia przestawiała dwie uśmiechnięte
postacie, wyglądali na bardzo szczęśliwych. Jedną z nich jak
można się domyślić był Liam, natomiast drugą...
- CHOLE??? - powiedziałam
sama do siebie, uważnie przyglądając się twarzy rudej.
Odwróciłam się
gwałtownie, by sprawdzić czy Payne czasem nie wychodzi z łazienki.
Nie...nadal byłam sama w jego pokoju. Jeszcze raz uważnie
przyjrzałam się zdjęciu, po czym spojrzałam na stronę 36,
pomiędzy którą znajdowała się fotografia. Zauważyłam
zaznaczony cytat...
„Pamiętam
każdą wspólnie spędzoną chwilę. A w każdej było coś
wspaniałego. Nie potrafię wybrać żadnej z nich i powiedzieć: ta
znaczyła więcej niż pozostałe.”
Wytrzeszczyłam oczy,
jeszcze raz przeczytałam ten tekst... przecież ja znam te słowa!
Szybko spojrzałam na
stronę tytułową, bo okładka była tak oprawiona, że nie można
było jej zobaczyć. Ahaa! Tak jak myślałam...,,Pamiętnik”. Nic z
tego nie rozumiałam, myślałam, że faceci nie czytają takich
książek. Musiał ją dostać w prezencie...od Chole. Jej imię nadal
ciężko przechodzi mi przez usta. Może Hannah nie kłamała...może
faktycznie ruda i Li byli parą...
Gwałtownie zamknęłam
książkę, gdy tylko usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w
drzwiach od łazienki i odłożyłam ją na miejsce.
- Gotowa na seans? - Liam
zadał mi pytanie, które wleciało jednym uchem a wyleciało drugim,
nie mogłam się skupic. Wciąż zastanawiałam się nad tym co miał
oznaczać ten cytat...
- Ej wszystko w porządku?
- zapytał z troską.
- Co? Tak, tak –
powiedziałam wyrwana z mojego świata – w porządku... to co
oglądamy?
- Wybacz, wiem, że mnie
za to zatłuczesz... - odparł po czym podał mi płytę z filmem.
- Ring? Czy Ty uważasz,
że to jest komedia?
- Oj no wiem, ta ironia
jest zbyteczna. No weź to nie jest takie straszne. - powiedział Li.
- No dobra, zlituję się
nad Tobą – wystawiłam mu język. Chłopak włączył film, po
czym usadowiliśmy się w jego łóżeczku.
Przez pół filmu
zadręczałam się wciąż tą samą myślą. Po prostu starałam się
pojąc dlaczego Chole zaznaczyła akurat te słowa, czy Liam był dla
niej kimś ważnym a może ona dla Liama? A może oboje dla siebie
nawzajem? Myślami byłam w innym świecie, w świecie, w którym nic
nie ma sensu. Oparłam głowę na ramieniu Liama, zamknęłam oczy i
próbowałam myśleć o czymś innym.
- Julka co jest? Przecież
widzę, że coś Cię dręczy? - szepnął mi do ucha Payne.
- Nie, wydaje Ci się...ja
po prostu... - ,,raz kozie śmierc” pomyślałam – Liam? Czy mogę
Cię o coś zapytac? - zwróciłam się do przyjaciela.
- Pewnie, pytaj śmiało.
- odparł chłopak.
- Tylko odpowiedz
szczerze.
- Postaram się –
powiedział z uśmiechem.
- Dobrze a więc...czy...
czy Ty i Chole byliście parą? - w końcu wydukałam. W pokoju
zapanowała głucha cisza... - przepraszam, nie powinnam była
zadawac takich pytań, wybacz – powiedziałam pospiesznie i
poczułam jak moja twarz przykrywa się rumieńcem.
- Spokojnie, możesz pytac
o co chcesz – posłał mi ciepły uśmiech. - a odpowiedź brzmi
NIE – nie będę ukrywac, że w tym momencie jakoś mi ulżyło :)
- byliśmy przyjaciółmi, bardzo bliskimi przyjaciółmi... -
kontynuował odpowiedź Liam.
- Więc co się stało? -
zapytałam.
- Właściwie to nie mam
pojęcia – powiedział Payne a w jego oczach pojawił się smutek.
- pewnego dnia przyszła do mnie i dała mi to... - wziął z komody
książkę, którą przeglądałam. Serce mi mocniej zabiło na jej
widok. Wręczył mi ją i otworzył na zaznaczonej
stronie...Myślałam, że zaraz tam zejdę na zawał...znowu
patrzyłam na to zdjęcie i ten cytat, oczywiście udawałam
zdziwioną mimo, że wcale nie byłam. - a potem zniknęła i nawet
z czasem przyzwyczaiłem się do tej myśli, że jej nie ma, aż
pojawiła się z powrotem, właśnie teraz...
- jejku faktycznie
byliście sobie bliscy...naprawdę Cię przepraszam, nie powinnam
pytac... - pogłaskałam go po dłoni i delikatnie się uśmiechnęłam.
- Tak byliśmy ale ona
strasznie się zmieniła, a przed Tobą nie mam żadnych tajemnic. -
odwzajemnił uśmiech.
- Wiesz, że nie przepadam
za tym rudzielcem ale może...spróbuj z nią porozmawiac i odbudowac
wasze relacje?
- Może kiedyś –
odparł. - no dobrze... to skoro tak sobie szczerze rozmawiamy, to
mogę Ci zadac pytanie?
- Jasne.
- Powiedz mi czy mogę
oczekiwac od Ciebie czegoś więcej niż przyjaźni? - nagle stał
się poważny, patrzył mi prosto w oczy, jakby chciał w nich
wyczytac odpowiedz. Próbowałam się uśmiechnąc...
- Liam ja...nie chcę się
z niczym śpieszyc, proszę daj mi trochę czasu...
- czyli jest cień szansy
– rozweselił się – na Ciebie mógłbym czekac nawet wiecznośc.
- spuściłam głowę, znowu to zrobiłam...znowu go olałam, zamiast
powiedzieć, że mi na nim zależy...ale ja chyba nie potrafię.
Zrobiło się trochę
późno a na dworze zebrały się ciemne chmury, przez co powstała
bardzo przygnębiająca atmosfera. Film dawno się skończył,
właściwie to nie zauważyłam nawet kiedy się zaczął.
Stwierdziłam, że będzie lepiej jak już pójdę do domu, bo
jeszcze złapie mnie ulewa. Pożegnałam się z Liamem i zaleciłam
mu, że ma się porządnie wyspac i jak najszybciej wracac do
zdrowia. Wyszłam z pokoju. Na korytarzu było ciemno i ponuro,
skierowałam się w stronę schodów gdy nagle mój telefon
zadzwonił. Spojrzałam na ekran, tak jak myślałam nowa wiadomośc
tekstowa od tego dziwnego ,,ktosia”, ,,cosia”, Kate czy Bóg wie
czego...
,,Ciekawośc
to pierwszy stopień do piekła.
Mamusia
Cię tego nie nauczyła?
Lepiej
uważaj... WIELKI BRAT PATRZY!”
Mój horror właśnie się
zaczął.
Co to ma niby znaczyc? Czy
ktoś mnie obserwuje?Lecz tym razem to nie Blondyna...babcia by jej
tak łatwo nie puściła bez opieki. Nie no ja mam już tego dosyć
ale wygląda na to, że to dopiero początek...
Usłyszałam jakiś
szelest na dole, oczywiście momentalnie zesztywniałam, niedługo
wpadnę w jakąś paranoję. No błagam, kto normalny na jakikolwiek
dźwięk dostaje gęsiej skórki. Powoli zaczęłam schodzić na
dół...noga za nogą...
- hej! - w tej chwili
podskoczyłam – już wychodzisz? - zapytał zdziwiony moim
zachowaniem Zayn, który pojawił się na horyzoncie. No tak,
przecież miał zostac w domu, a ja głupia myślałam, że to ten
,,coś”. - chyba Cię nie przestraszyłem?
- Tak i tak troszeczkę –
odpowiedziałam na zadane przez niego pytania - ostatnio boję się
każdego najmniejszego szelestu. - powiedziałam i przywdziałam
bardzo ładny, sztuczny uśmiech.
- Chcesz się napic kawy
albo herbaty? - zapytał.
- Może soku – oparłam.
Zeszliśmy do kuchni. Zayn
nalał nam soku pomarańczowego, ja oparłam się o kuchenny blat i
przyglądałam mu się uważnie.
- Nie usiądziesz? -
zwrócił się do mnie.
- Nie, cały dzień się
wylegiwałam, jak chwilę postoję to nic mi nie będzie. -
uśmiechnęłam się. Zayn stanął koło mnie. Przez chwilkę
staliśmy w ciszy, słychac było tylko nasze oddechy.
- Jula, muszę z Tobą
porozmwiac – powiedział po chwili. - poważnie – dodał.
Ohhhooo wyczuwam
kłopoty...
- No dobrze, o co chodzi?
- zapytałam troszeczkę zdenerwowana. Co to za ,,poważna”
rozmowa? Co on chce mi powiedzieć?
- Słuchaj, ta
dziewczyna... - zaczął niepewnie – ta o której rozmawiałem
dzisiaj z Louisem...to Ty. - ,,że co?” czy on powiedział...czy
może ja postradałam zmysły? Nagle zrobiło mi się słabo.
- Przepraszam, możesz
powtórzyc!
- Julka – podszedł
blisko – zależy mi na Tobie, tak cholernie mi na Tobie zależy.
Nie mogę przestac o Tobie myśleć, całymi dniami widzę przed
oczami Twoją twarz... - podszedł jeszcze bliżej. - mam dość
udawania, że to tylko przyjaźń. - Nagle z całych sił przyparł
mnie do kuchennych szafek i zaczął namiętnie całowac. Nie mogłam
się wyrwac z jego uścisku. Całował mnie coraz namiętniej, lewą
rękę trzymał na mojej tali i przyciągał mnie do siebie.
Natomiast jego prawa ręka zataczała koło na moim udzie, kierowała
się coraz wyżej pod moją spódniczkę, cała drżałam ze strachu.
Byłam przerażona faktem co zaraz może się stac, jeśli go jakoś
nie powstrzymam. Był strasznie brutalny, jedyne co zrobił
delikatnie to odgarnął moje opadające na ramiona loki, potem
zaczął mnie całowac po szyi, ściągając ramiączko bluzki i
schodząc coraz niżej.
- Zayn przestań! -
powiedziałam drżącym głosem, gdy w końcu złapałam oddech.
Jednak on nie zareagował na moją prośbę. Chyba nie zrozumiał, że
ta zabawa wcale mnie nie bawi. - Zostaw mnie! - krzyknęłam. Zayn
ponownie pocałował mnie w usta, prawdopodobnie żeby mnie
,,zatkac”. Szukałam sposobu żeby się uwolnic, wtedy spostrzegłam
stojącą niedaleko szklankę z sokiem. Szybkim ruchem ręki
przyciągnęłam ją do siebie i bez wahania wylałam na Zayna całą
zawartośc.
- Chyba musisz trochę
ochłonąc – dodałam z ironią i od razu skierowałam się ku
wyjściu. Zaciskałam zęby, żeby zaraz się nie rozpłakac i nawet
nie obejrzałam się na chłopaka stojącego za mną. Już został mi
tylko kawałeczek do wyjścia gdy nagle drzwi się otworzyły i do
domu wparowała cała banda domowników oraz Rose i Eleonor.
- O Jula już wychodzisz?
– zwróciła się do mnie El.
- Tak przepraszam, Kate
dzwoniła muszę leciec – wymyśliłam coś na poczekaniu żebym
tylko nie musiała tu zostac.
- Ej wszystko w porządku?
- zapytała Rose, która chyba zauważyła, łzy w moich oczach.
- Jest ok. Pogadamy jutro
dobrze? - powiedziałam, po czym wybiegłam z domu.
- Dobrze...? - usłyszałam
jeszcze zanim zmknęłam drzwi.
Na dworze lał deszcz, w końcu mogłam dac upust łzom, które w sobie dusiłam.
Na dworze lał deszcz, w końcu mogłam dac upust łzom, które w sobie dusiłam.
Pobiegłam do domu, udało
mi się wejśc niepostrzerzenie. Dziadkowie już pewnie spali a
Kate...zresztą mało mnie obchodziło co robi ta wiedźma. Cała
mokra rzuciłam się na moje łóżko i zaczęłam wylewac łzy w
poduszkę. Najbardziej bolało mnie, nawet nie sam fakt, że Zayn się
na mnie rzucił, ale to, że był wobec mnie taki nieczuły,
potraktował mnie jak zwykłą szmatę...a niby mu na mnie zależy.
_________________________________________________________________
__________________________
__________________________
I jest kolejny rozdział. Przepraszam, że dopiero teraz go dodaje ale pojawiły się drobne problemy techniczne. Mam nadzieję, że wam się spodoba i nie przestraszy was jego długość ;) Czekam na wasze komentarze. Pozdrawiam.
Paula ;*