Nastał
kolejny piękny dzień. Leniwie otworzyłam oczy, budząc się ze
snu. Spojrzałam na zegarek dochodziła 11. Jednak moje łóżeczko
jest tak wygodne, że postanowiłam poświęcić mu jeszcze chwilkę.
Leżałam wpatrując się w okno, z którego miałam doskonały widok
na dom chłopaków i skrawek błękitnego nieba, po którym beztrosko
krążyły sobie puchate, białe chmurki. Ten obrazek przywołał
wspomnienia z dnia poprzedniego, które wywołały uśmiech na mojej
twarzy.
Nagle
coś zabrzęczało koło mojego ucha, na co lekko się wzdrygnęłam.
Oczywiście był to telefon, który zawsze musi 'spac' obok mojej
głowy. Ostrożnie wzięłam to wibrujące ustrojstwo do ręki, jakby
to był jakiś dynamit czy coś w tym stylu. Spojrzałam na ekran...
i szczerze powiedziawszy zdziwiłam się gdy zobaczyłam tam napis
,,1 nowa wiadomość od: Liam”. I dziwne nie było to, że dostałam
sms'a od swojego chłopaka ale to, że od dwóch dni nie ma wieści od
nieznajomego kogoś tam. Och nawet nie wiem jak mam to coś nazywać,
od dzisiaj to będzie Ben (załóżmy, że to facet) Tak więc Ben
nie daje żadnego znaku swej egzystencji, może znudziło mu się
uprzykrzanie mi życia i dostrzegł, że ma własne, które może
spożytkować. Ciekawe czy Rosie dostała jakieś nowe wiadomości?
Ale do rzeczy! Gdy ujrzałam ten napis na ekranie uśmiechnęłam się
jeszcze szerzej. Bez namysłu otworzyłam wiadomość, która brzmiała
: ,,Wstajemy śpioszku! Dziś czekają nas kolejne przygody! A tak a
propos to tęsknię ogromnie :( Twój najukochańszy i najcudowniejszy
chłopak” chyba możecie się domyślić, że wybuchnęłam
śmiechem. Tak wiem, niby nic zabawnego ale … hahaha on
najukochańszy?najcudowniejszy? Szkoda, że nie dodał
najseksowniejszy. Przecież on chciał mnie zabic!!! Mogłam dostać
przez niego zawału na London eye!!! Ale mu wybaczę, bo jestem jakże
przewspaniałą i miłościwą dziewczyną :p
W
odpowiedzi wysłałam mu krótkie ,,miss you too” i wyskoczyłam z
łóżeczka, kierując się do łazienki. A teraz ta najbardziej
zaskakująca część historii! Uwaga! : wzięłam szybki prysznic,
ogarnęłam się, zrobiłam delikatny makijaż a włosy zakręciłam w
piękne loki.
Następnie
poszłam z powrotem do pokoju i zaczęłam szperac w szafie, próbując
znaleźć odpowiednie odzienie. W końcu udało mi się skompletowac
strój, więc zeszłam na dół na śniadanko bla bla bla...
Byłam
zaskoczona ciszą jaka panowała w całym domu. Rodzice naturalnie w
pracy ale gdzie podziała się reszta? I mean Kate i mój brat.
Zazwyczaj kręcą się gdzieś po mieszkaniu a dzisiaj co?
Wyparowali?
Skorzystałam
z okazji, że jestem sama, włączyłam radio i zaczęłam
przygotowywac sobie jajecznicę z pomidorem^^ przy czym oczywiście
śpiewałam i skakałam po całej kuchni. -Jak się masz siostra? -
zwrócił się do mnie Maciek, który pojawił się dosłownie znikąd :O a ja podskoczyłam łapiąc się za serce.
-
Nie strasz czubku! Wyśmienicie, nie widać? - uśmiechnęłam się
szeroko.
-
Raczej słychać – wytknął mi ten swój jęzor.
-
Oj tam czepiasz się – odparłam kontynuując mój taniec.
-
Ja się czepiam? Ale jak Ty wczoraj wparowałaś mi do pokoju to
wszystko było okej? - powiedział ironicznie.
-
Oj braciszku, widzisz tak w życiu bywa, że urocza młodsza siostra
ma więcej przywilejów niż starszy zarozumiały brat, no i
ładniejszy głos. - rzuciłam mu wyniosłe spojrzenie i arogancki
uśmieszek, jednak na jego twarzy widniał dziwny grymas. Od razu
wiedziałam, że coś jest nie tak. - Ej Maciuś co się stało?
Jesteś na mnie zły?
-
Nie skąd, niby dlaczego? - odpowiedział posępnym tonem.
-
To dlaczego masz taką minę? Randka się nie udała? - pytałam
dalej.
-
Randka była naprawdę świetna.
-
W takim razie co Ci jest? - podeszłam do brata i pogłaskałam go po
ramieniu.
-
To nic takiego. Po prostu mam gorszy dzień. - odparł. Czy on nie
wie, że mnie nie oszuka? Przecież widzę, że coś go gnębi i
prędzej czy później dowiem się o co chodzi.
-
Tooo... może opowiesz mi o tej swojej dziewczynie co? - posłałam
mu porozumiewawczy uśmiech.
-
Pogadamy później okej? Bo... teraz muszę wyjść – powiedział
pośpiesznie i skierował się w kierunku korytarza. No ja go dzisiaj
nie poznaję. Podmienili mi brata!!!
Po
śniadaniu czyli koło godziny 13 poszłam do chłopaków. Liam
zadzwonił i poprosił żebym przyszła, a ja jestem zbyt uległa,
ale właściwie i tak nie miałam nic ciekawego do roboty. Drzwi
otworzył mi Harold, który trzymał na rękach Lux.
-
oo cześć Julka! - powiedział na mój widok i uraczył mnie
przyjacielskim uściskiem – pa Julka! - dodał i wyminął mnie w
drzwiach, a mała dziewczynka pomachała mi na pożegnanie. Nie
powiem byłam trochę zdezorientowana.
-
Co? Już zmykasz? - zapytałam odwracając się aby dogonic wzrokiem
pana Styles'a.
-
Taaa idziemy z Rosie i dzieciakami do parku.- wytłumaczył.
-
Achh no tak. Hasie zawsze razem – posłałam mu szeroki uśmiech –
właściwie to dawno was nie widziałam, ciągle od nas uciekacie.
Nieładnie. - pokiwałam palcem.
-
Tak jeśli strasznie dawno znaczy od dwóch dni? I chciałbym Ci
powiedzieć, że to nie my a Ty z Liamem cały czas wychodzicie we
dwójkę i chyba zapomnieliście, że macie przyjaciół. - odparł z
ironią i posłał mi arogancki uśmiech. - brawo Julam!!! -
krzyknął.
-
Styles co Ty sugerujesz? - podniosłam głos. No zirytował mnie ten
koleś po prostu.
-
Ależ nic... - podniósł rękę w geście mającym świadczyć o jego
bezbronności – ale mogłabyś czasem pomyśleć o innych, my też
mamy swoje życie jakbyś nie zauważyła. Hymm wyobraź sobie, że
nie wszystko kręci się wokół Ciebie Julka!!! I tak już
wystarczająco namieszałaś!
-
Ohhoo wypraszam sobie! Ja namieszałam? A nie uważasz, że to Twój
kumpel troszeczkę się zagalopował i doprowadził nas do tej
sytuacji? Tak ja wiem, że wina leży po obu stronach ale najlepiej
jest oskarżyć to potencjalnie najsłabsze ogniwo! - mówiłam
podniesionym tonem , nie chciałam się wydzierać, bo reszta była w
domu. Hazza odwrócił się i już miał odchodzić.
-
Ej! Jeszcze nie skończyłam! - krzyknęłam za nim.
-
Ohh no popatrz a ja tak. - oznajmił – a tak przy okazji... Liam
już Ci powiedział?
-
Powiedział o czym? - już nic kompletnie nie rozumiałam. Co ich
wszystkich dzisiaj ugryzło i co on w ogóle pieprzy?
-
Nie ważne. Do zobaczenia. - Rzucił od niechcenia na odchodne, a ja
cóż weszłam do domu, nie miałam ochoty na sprzeczkę z Hazzą,
sprzeczkę, która dla mnie nie miała żadnego sensu. Czy ja
naprawdę jestem taką egoistką i myślę tylko o sobie, czy ja się
od nich izoluje, czy coś namieszałam? No dobra może namieszałam
ale to nie była do końca moja wina więc...dlaczego przed chwilą
na moją osobę padły takie zarzuty?
Nie
rozumiem ludzi naprawdę nie rozumiem. Dzisiaj chyba wszyscy mają
zły dzień. Weszłam do domu. Rozejrzałąm się po przedpokoju ale
nikogo nie widziałam ani nie słyszałam więc skierowałam się do
salonu. Tam ku mojemu zdziwieniu na kanapie leżał Niall i … nie
jadł :O
-
Hej Julcia! - powiedział posępnym tonem. Nie wyglądał zbyt
dobrze, był jakiś blady i widać było, że coś z nim nie tak.
-
Cześc Horanku! Co Ci się stało? - zapytałam rozżalona.
-
Zjadł za dużo na kolację i teraz się męczy biedaczek, już drugi
dzień. - odpowiedział mi Liam, który nagle pojawił się za mną.
- Cześc kochanie! - zaszedł mnie od tłu i podarował buziaczka w
policzek. Na co ja lekko się do niego uśmiechnęłam.
-
Nie słuchaj go! To wszystko jego wina! Przyrządził nam jakiś
eksperyment!- bronił się Blondasek.
-
Zauważ, że jedli to wszyscy i jakoś nikomu nic nie jest a Ty...-
Liam nie zdążył nawet dokończyc, gdy Horan zerwał się z łóżka
i popędził do łazienki. - no właśnie... - po chwili przywlekł
się znów na kanapę. - mogłeś odpuścic sobie tą pizzę z
przedwczoraj.
-
Ohh nawet nie mam siły się z Tobą kłócic! - odparł Niall.
-
Oj biedactwo. - usiadłam obok chorego chłopaka i poczochrałam jego
blond czuprynę.
-
Tak więc dzisiaj skarbie spędzimy urocze popołudnie... w domu i
będziemy niańczyc naszego bobaska. - powiedział Payne.
-
Nie mam nic przeciwko. - uśmiechnęłam się szeroko – zaraz Ci
maluchu przygotuję coś dobrego. - zwróciłam się do leżącego
obok mnie Niallera i przykryłam go kocykiem. - A Ty tu leż i się
nie ruszaj.
-
Julka ja nie mogę nic przełknąc od dwóch dni, bo przelatuje
przeze mnie jak strzała! Nawet mi nic nie mów o jedzeniu!
-
Nie marudź! Wiem co robię, zaufaj mi. - uśmiechnęłam się lekko
i chwyciłam jego dłoń aby dodac mu otuchy. Wszyscy dobrze wiemy
jak jedzenie jest ważne dla Horana, więc trzeba pozbawic go tego
cierpienia. Teraz pewnie pomyślicie sobie, że jestem głupią
egoistką, która będzie udawac, że jest wspaniałomyślną
przyjaciółką aby udowodnic coś panu Styles'owi. Otóż jesteście
w błędzie. Trochę mnie już znacie i wiecie, że nie opuszczam
przyjaciół w potrzebie.
Na
jakiś czas zaszyłam się w kuchni i nikogo tam nie wpuszczałam a
zwłaszcza Liama, który z chęcią by mi poprzeszkadzał. Jedynie
pozwoliłam wejśc Louisowi na minutkę, bo zostawił w kuchni
kluczyki od samochodu, które były mu bardzo potrzebne gdyż
zabierał Elkę na zakupy. A poza nim nikogo! Właściwie w domu
została tylko trójka ale do żywych mogłam zaliczyc wyłącznie
Liama. Sytuację Horanka znacie a Mailk z tego co mi wiadomo smacznie
spał u siebie i nie dawał znaku życia.
Blondaskowi
przygotowałam herbatkę z czarnych jagód, która łagodzi pewne
dolegliwości i lekkostrawny posiłek jakim był suflet z marchewki.
Tak wiem Lou mnie zabije jak wróci :p
Zaniosłam
przygotowane danie do salonu i postawiłam tuż przed nosem Horanka.
Jednak spodziewałam się innej reakcji z jego strony. Najpierw
spojrzał na danie z podejrzeniem a następnie skierował swój wzrok
na mnie.
-
a cooo too jesttt? - zapytał przeciągając jak małe dziecko.
-
Aaa obiadekkk – odpowiedziałam tak samo. Nialler spojarzał
jeszcze raz na talerz z pogardą i odsunął go od siebie. - Horan
noo! - wrzasnęłam – wiem, że to nie jest wymarzony posiłek,
pewnie wolałbyś wielkiego hot-doga albo tłuściutkie frytki ale
nie po to narażałam swoje życie zabierając marchewki Tomlinsona
żebyś ty mi tu teraz wybrzedzał!
-
Ale ja już nie jestem głodny. - odparł obojętnie.
-
Chociaż spróbuj. - zrobiłam maślane oczka i nałożony na widelec
suflet skierowałam w stronę ust blondaska. - proszę.
-
No dobra, niech Ci będzie!
-
Aaa i nie zapomnij o herbatce – posłałam mu buziaczka.
-
Ej to nie jest takie złe! - powiedział nagle zaskoczony – a wręcz
przeciwnie, to jest pyszne! Kocham Cię Julka! - krzyknął, po czym
uwięził mnie w swoich ramionach.
-
Oj ja Ciebie też blondasku. - odpowiedziałam ledwie mogąc złapac
oddech.
-
Ekhhmm – rozległo się chrząknięcie Liama, który pojawił się
w progu. Ahh zawsze zjawia się w najmniej odpowiednim momencie :p
-
Co zazdrosny? - zapytałam rzucając mu zadziorne spojrzenie.
-
Oj nawet nie wiesz jak! - usiadł koło mnie i podarował soczystego
buziaka, a następnie spojrzał na wcinającego suflet Niallera.
-
Okej, rozumiem Liamku, już zostawiam was samych. - puścił oczko do
mojego chłopaka. - tak więc... jakbyście mnie potrzebowali
to...jestem gdzieś tam...- wskazał dłonią schody - ...na
górze...Boże! kogo ja próbuję oszukac, przecież wiadomo, że nie
będziecie mnie potrzebowali. - powiedział i przybił palmface'a
-
Hej, nie! Niall! Liam! - mówiłam zakłopotana – Przecież
spokojnie możesz z nami zostac... - zwróciłam się do blondyna
-...obejrzymy jakiś film...coś...
-
Nie wiesz...nagle strasznie zachciało mi się spac...- udał
ziewnięcie – to pa! - krzyknął radośnie i tyle go było widać,
gdyż pobiegł jak szalony schodami na górę zabierając ze sobą
przygotowane przeze mnie danie.
-
A więc... - zaczął Liam zbliżając się na bardzo
,,niebezpieczną” odległośc - ...zostaliśmy sami. - uśmiechnął
się podstępnie a ja natychmiast go od siebie odepchnęłam.
-
Nie wiem co kombinujesz Payne, ale chyba mi się to nie podoba –
zaśmiałam się na własne słowa. Oj nie potrafię kłamac ;p
-
No właśnie widzę. - posłał mi cwaniackie spojrzenie.
-
Nie, naprawdę! - powiedziałam tym razem zachowując powagę,
wstałam i zaczęłam przechadzac się po ich salonie. - To co
robimy? Skoro... zostaliśmy sami? - zapytałam przeglądając
kolekcję filmów starannie ułożonych na półce. - może jakiś
film? - wyciągnęłam jedną z płyt – ooo a może posłuchamy
trochę dobrej muzyki! - dodałam, gdy zauważyłam stos z albumami
popularnych zespołów jak i wokalistów i wokalistek. Gdzieś wśród
tych wszystkich krążków pojawiały się świetnie znane mi nazwy
takie jak Coldplay, Jessie J, Adele, The Beatles, Maroon 5 …
Nagle
zauważyłam, że na kolejnej półce stoją albumy ze zdjęciami
chłopaków. Szybciutko wyciągnęłam pierwszy lepszy i … BINGO!
Tak, to album Liamka :D
-
Nie! Tylko nie to! - krzyknął Payne i podbiegł chcąc wyrwac mi
album z ręki ale ze mną nie jest tak łatwo.
-
Jejku jaki śliczny bobasek. - zaczęłam się zachwycac uroczym
zdjęciem, które ujrzałam na pierwszej stronie.
Natychmiast
chwyciłam chłopaka za rękę a on zrezygnowany człapał za mną.
Zasiedliśmy wygodnie na kanapie i wspólnie zaczęliśmy przeglądac
dalszą część albumu.
-
Julka jesteś pewna, że chcesz to oglądac? - zapytał błagalnym
tonem. Myślał, że mu odpuszczę hehe.
-
A co są tu jakieś niecenzuralne zdjęcia? - zabawnie poruszyłam
brwiami i przerzuciłam stronę. Wtedy moim oczom ukazało się
zdjęcie Liama przebranego za jakiegoś cowboya i chowającego się
za stogiem siana. Nie mogłam powstrzymac napadu śmiechu.
-
No niee... to jest najgorsze zdjęcie jakie mam. - westchnął Li i
pokiwał z dezaprobatą głową widząc moją reakcję.
-
Dlaczego? Jest bardzo urocze – powiedziałam przez śmiech. - Mam
nadzieję, że nie masz nigdzie tej spluwy, bo już po mnie.
-
Ciekawy jestem jakie Ty masz zdjęcia z dzieciństwa, może następnym
razem pośmiejemy się z Twoich co? - powiedział ironizując.
-
Moje zdjęcia są prześliczne – uśmiechnęłam się szeroko.
-
Taaa wmawiaj sobie – wytknął mi język – dobra lecimy dalej. -
A dalej było już tylko zabawniej.
-
ooo Boziu... jaki słodziutki, malutki pulpecik! -
Ej! Wypraszam sobie, wcale nie byłem pulpetem. - splótł ręce na
klatce piersiowej udając focha.
-
Noo wcale – odparłam z ironią w głosie. - Lubiłeś toy story? -
zapytałam tym razem całkowicie poważnie.
-
Czy lubiłem? KOCHAM! Ciesz się, że jeszcze nie musiałaś tego ze
mną oglądac.
-
A wiesz, że z chęcią bym obejrzała? Ale może nie dzisiaj, innym
razem okej? -na te słowa na jego twarzy zagościł promienny
uśmiech. Pogładziłam go dłonią po podbródku i zaczęłam mu się
bacznie przyglądac. Nagle dostrzegłam w nim tego chłopca ze
zdjęcia, trochę pulchnego, szczęśliwego chłopca, noo może ciut
większego ale nadal... chłopca.
-
Mam coś na twarzy? - zapytał zdezorientowny widząc, że go
obserwuję.
-
Nie, nie Liamku nie masz nic na twarzy – uśmiechnęłam się
lekko.
-
W takim razie o co chodzi?
-
Po prostu lubię jak się uśmiechasz. - chwyciłam jego dłoń i
podarowałam buziaka w policzek.
Niespodziewanie
zza drzwi salonu wyłoniła się sylwetka bardzo dobrze zbudowanego
chłopaka ...w czarnych bokserkach. Tak, tak, pan Malik zapragnął
nas odwiedzic. Widząc go pół-nagiego troszeczkę się speszyłam,
ale muszę przyznac klatę to on ma ^^
-
O cześć Julka! - odezwał się zaskoczony moją obecnością w ich
domu – przepraszam jeśli przeszkodziłem. - posłał mi ciepły
uśmiech a ja odwdzięczyłam się tym samym.
-
Daj spokój wcale nie przeszkadzasz. - odpowiedziałam i nagle
poczułam jak Liam mocniej ściska moją dłoń. Posłałam mu
pytające spojrzenie. Zauważył to Malik, który się skrępował. I
tak dziwne, że nie krępuje się łazic w samych gaciach i to
seksownych gaciach przy dziewczynie swojego kumpla. Skąd on ma takie
ciało??? Jezu o czym ja myślę? Julkaa ogarnij dupę!!!
Zlustrowałam go od góry do dołu, co również nie uszło jego
uwadze. Spojrzał na mnie i lekko uśmiechnął się pod nosem.
-
Miałem zamiar oglądac film ale w tej sytuacji jednak lepiej będzie
jak się ulotnię – powiedział w końcu. Już miałam zaprzeczyc i
pozwolic mu z nami zostac jednak ubiegł mnie Payne, który
najwidoczniej nie podzielał mojego zdania.
-
Tak, akurat tu się z Tobą zgodzę. Więc jakbyś mógł z łaski
swojej idź sprawdzic czy nie ma Cię przypadkiem w innym pokoju. -
odparł mój chłopak z pogardą.
-
Taa jasne... - westchnął Malik i odwrócił się do wyjścia.
-
Liam! - jęknęłam, w tej samej chwili rozległ się dzwonek do
drzwi, które poszedł otworzyc Zayn. - Nie mogę uwierzyc! Dlaczego
jesteś dla niego taki oschły??? - w moim głosie dało się
usłyszec wyrzut. Nie ukrywam, że mnie to zdenerwowało, bo bądź
co bądź są już dorośli a zachowują się jak bachory, które
pokłóciły się o ulubioną zabawkę i nie potrafią się pogodzic.
Co najgorsze tą pieprzoną zabawką jestem JA.
-
Julka...to nie jest takie proste... - próbował się tłumaczyc.
-
A co w tym trudnego? Nie możesz mu wybaczyc prawda? A raczej … nie
chcesz! - krzyczałam. - Liam to jest twój przyjaciel!!!
-
Gdyby był moim przyjacielem, nie zrobiłby mi czegoś takiego!
-
Po pierwsze nie byliśmy parą gdy to zdarzenie miało miejsce, a po
drugie nie udawaj wielce poszkodowanego, bo nie Ty przez to wszystko
przechodziłeś! - no i proszę, jednak ukazała się we mnie mała
egoistka, ale co Wy zrobiłybyście na moim miejscu? Bo moje nerwy są
na skraju wyczerpania. A może to faktycznie moja wina, może Styles
miał rację co do tego, że nieźle namieszałam w ich życiu. Może
powinnam wyjechac na jakiś czas...Może...może kiedyś wszystko
wróci do normy czymkolwiek ta norma jest.
-
Czy Ty się w ogóle słyszysz?! Myślisz, że się tym nie
przejmuję...że nie przejmuję się Tobą! Tym, że mój kumpel mógł
Cię skrzywdzic!
-
Ale tego nie zrobił, więc o co tyle hałasu!!! Zachowujesz się jak
rozwydrzony dzieciak! Pomyśl sobie, że Twój kumpel też ma
uczucia! Naprawdę myślałam, że to Ty jesteś ten mądry i
dojrzały, ale teraz widzę, że się myliłam.
-
Ekhmm – przerwało mi chrząknięcie Zayna – nie chciałbym
ponownie przeszkadzac, ale Liam... masz gościa. - powiedział
zakłopotany mulat wskazując na osobę stojącą obok niego. Ohh
jeszcze jej brakowało! Drobna rudowłosa dziewczyna prześlizgnęła
się przez pół pokoju i całe 5 sekund później już tuliła się
do mojego chłopaka. Tak, dobrze myślicie tą dziewczyną była
Chole, do tego zdruzgotana Chole. Wtuliła się w tors Liama i wylała
ocean łez w jego koszulkę. Spojrzałam na nią krzywo, co dostrzegł
Payne i posłał mi surowe spojrzenie. Co więcej zaczął tą żmiję
gładzic po włosach, nie mogłam na to patrzec, nie chciałam...
-
Cśśśii, co się stało Chole? - szepnął jej do ucha, a ja
zdenerwowana wstałam z miejsca.
-
Julcia, chodź ze mną. - zwrócił się do mnie Zayn ostrożnie
chwytając moją dłoń. Przez chwilkę nawet nie zwracałam na niego
uwagi, za to on zwracał uwagę na mnie i całe szczęście, bo nie
wiem do czego byłabym zdolna. W pewnym momencie poczułam, że
kolana się pode mną uginają, więc ścisnęłam dłoń Malika a
drugą ręką mocno chwyciłam się jego umięśnionego ramienia. I
znów ta dziwna utrata siły i świat zanikający w moich oczach. Mam
takie przeczucie, że doktor Edward Cullen miał rację, jestem zbyt
nerwowa a gdy zdenerwuję się za bardzo zaraz mam zawroty głowy.
-
Ej mała wszystko w porządku? - zapytał zaniepokojony chłopak.
-
Mhmm...nic mi nie jest...tak myślę... - jąkałam się i strasznie
się bałam, że zaraz odlecę. - Zayn błagam Cię, tylko mnie nie
puszczaj... - na te słowa Malik delikatnie przesunął dłonią po
moich plecach i mocno chwycił mnie w talii. Od razu poczułam się
bezpiecznie, jego silne ramiona są wręcz stworzone do ratowania
mdlejących niewiast.
-
Spokojnie, trzymam Cię – zapewnił mnie bardzo przekonująco. Po
czym zaprowadził do kuchni i usadził na jednym z krzeseł, stojącym
przy dużym prostokątym stole. Zwinnym ruchem nalał do szklanki
wody mineralnej i po chwili mi ją podał.
-
Zayn, przepraszam Cię za niego – odezwałam się gdy moje zawroty
głowy trochę ustały. Spojrzałam na niego nieśmiało, czułam się
winna tej całej sytuacji ale z drugiej strony sama nie wiem co o tym
myślec. Zayn dostrzegł moje zaklopotanie. Podszedł, kucnął
przede mną i chwycił moje dłonie, bezwładnie opadające na
kolana, próbując mi tym gestem dodac otuchy.
-
Nie masz za co – powiedział spokojnie – to nie Twoja wina Julka.
Liam po prostu martwi się o Ciebie, bardzo mu na Tobie zależy
wiesz? Ohh głupie pytanie, to oczywiste, że wiesz, bo udawadnia Ci
to na każdym kroku. - pogładził mnie po policzku i podarował
przepiękny uśmiech, a ja przysłuchiwałam mu się z uwagą –
najwidoczniej Twój chłopak...- zrobił krótką pauzę, pewnie tak
jak ja zauważył, że dziwnie to brzmi w jego ustach -...
potrzebuje czasu na to, żeby mi wybaczyc. Nie ukrywam, że nie jest
to dla mnie komfortowa sytuacja, ale w końcu się dogadamy,
zobaczysz... Pamiętaj, on Cię kocha i wszystko co robi, robi
właśnie dla Ciebie. - Malik skończył swój monolog, pstryknął
mnie w nosek, po czym wstał i podszedł do kuchennego blatu. A w
moich oczach pojawiły się łzy wzruszenia, które tym razem udało
mi się powstrzymac.
-
Tak, masz rację Zayn, na przykład teraz klei się do tej rudej
jędzy w salonie – powiedziałam z ironią – na pewno robi to dla
mnie...
-
ohhh miałem nadzieję, że o tym zapomniałaś – westchnął
teatralnie a ja mimowlonie się zaśmiałam. - herbatki? - zapytał
nagle.
-
Bardzo chętnie – uśmiechnęłam się. Malik odwrócił się i
zaczął sporządzac napój, a mój wzrok momentalnie przesunął się
na zakończenie jego pleców. Ohh mógłby się w końcu ubrac a nie
paraduje przede mną w tych gaciach. Jestem dziewczyną i czasem
ciężko jest opanowac pewne odruchy w towarzystwie pół-nagiego
mężczyzny. Aaa i znów o tym myślę, jestem podła! Przecież ja
mam chłopaka!
-
Powiem Ci jedno Julka... - odwrócił się i zabawnie pokiwał palcem
-
Słucham Cię Zayn. - odparłam z zaciekawieniem.
-
Ta ruda jędza, jak to pięknie ujęłaś to naprawdę wredna suka,
ja bym jej nie ufał.
-
Oj Malik nie ładnie tak mówic o jakiejkolwiek dziewczynie –
pogroziłam mu palcem – ale w tym wypadku masz całkowitą rację.
Przecież doskonale widzę do czego ona zmierza.
-
Tak więc teraz radziłbym Ci iśc do salonu, wiem, że Liam ma głowę
na karku ale ta panienkaa...
-
Chyba sobie żartujesz, nigdzie nie idę! Nie mam zamiaru z nim
rozmawiac! - prychnęłam oburzona – wolę zostac tu z Tobą –
podeszłam do Zayna od tyłu, przejechałam dłonią po jego
mięśniach na klacie( muszę przyznac - imopnujące) oplotłam ręce
wokół jego pasa i wtuliłam się w nagie ciało chłopaka. -
dziękuję za tą rozmowę i za wsparcie, jesteś kochany – dodałam
i ucałowałam jego policzek, aby tego dokonac musiałam wspiąc się
na palcach , ale jakoś mi się udało. Ehh jestem zdecydowanie za
niska.
-
Eeemm... Julkaa... - odezwał się zakłopotany Malik, który
delikatnie zdjął moje dłonie ze swojego brzucha, a ja uświadomiłam
sobie co właśnie zrobiłam. Przecież Zayn coś do mnie czuł,
czuje... a ja głupia utwierdzam go w przekonaniu, że ma u mnie
jakąś szansę...Nie, nie, nie!
-
Ojej przepraszam – odparłam szybko i natychmiast odskoczyłam od
chłopaka.
-
Nie musisz mnie przepraszac, to było bardzo miłe, ale...ale myślę,
że Liam nie byłby zadowolony gdyby to zobaczył. - posłał mi
poważne spojrzenie.
-
Tak, ja...bo... - zaczęłam się jąkac – Nie wyglądałoby to tak
źle gdybyś w końcu się ubrał! - wytknęłam mu język.
-
Ale przyznaj, że w tej wersji bardziej Ci się podobam. - uśmiechnął
się cwaniacko i postawił na stół dwie herbatki z cytrynką, a ja
nieco skrępowana usiadłam na krześle, które zajmowałam
wcześniej. - okej, nie powinienem... Zrobiło się troszeczkęęę
niezręcznie. - dodał Zayn siadając obok.
*Liam*
Siedziałem
na kanapie w salonie tuląc do siebie zrozpaczoną Chole i starając
się ją pocieszyc. Jednak nie potrafiłem się skupic. Wiem, że
Chole potrzebuje teraz mojego wsparcia, ale jedyne o czym potrafiłem
myślec w tym momencie, to to co teraz dzieje się w kuchni gdzie
udali się Zayn i Julka. Byłem zdenerwowany a w mojej głowie roiło
się od czarnych scenariuszy. Nadal jestem wściekły na Malika za to
co zrobił i naprawdę ciężko jest mi się z tym pogodzic. Dlaczego
ona nie może tego zrozumiec? Uważa, że wszystko jest już w
porządku i powinienem zakopac wojenny topór, co więcej według
niej zachwouję się jak dzieciak, ale mam do tego prawo. Dlaczego to
ja mam wyciągac rękę na zgodę skoro to Zayn dobierał się do
mojej dziewczyny?! Tak wiem, nie byliśmy wtedy parą i Julka
uświadamia mi to na każdym kroku, jednak Malik doskonale wiedział,
że coś do niej czuję, nie mógł sobie odpuścic?
-
Liam? - zwróciła się do mnie zapłakana dziewczyna. - nie masz
ochoty tu ze mną siedziec prawda? - zapytała. Nie wiedziałem co
jej odpowiedziec, nie miałbym nic przeciwko gdyby okoliczności były
inne.
-
Mogę tu z Tobą siedziec jak długo zechcesz – odpowiedziałem
spokojnie. Choc tak naprawdę wolałbym trzymac teraz w objęciach
moją dziewczynę.
-
Dziękuję – odparła cicho i pocałowała mnie w policzek.
Siedzieliśmy w ciszy jeszcze dłuższą chwilę. Ona tego
potrzebowała. Była naprawdę przejęta tym co się wydarzyło w jej
życiu...
Wypiliśmy
herbatę w ciszy, oboje pogrążyliśmy się w zamyśleniu. Nie wiem
o czym myślał Zayn ale moje myśli skoncentrowane były wokół
Liama. Zastanawiałam się nad tym dlaczego nie potrafi pogodzic się
z Malikiem. Przecież to jego kumpel w dodatku pracują razem, a taki
konflikt może im to utrudniac. Może za bardzo się uniosłam,
powinnam z nim spokojnie porozmawiac a nie naskakiwac. W końcu on
się tym naprawdę przejął, może powinnam go przeprosic? Ale z
drugiej strony zachował się bardzo nie ładnie wobec Zayna...
Wstałam
od stołu, wzięłam swoją pustą szklankę. Zauważyłam, że Malik
też już opróżnił swoją więc zapytałam czy mogę ją zabrac.
Skinął głową. Wstawiłam naczynia do zmywarki i zaczęłam
otwierac wszystkie szafki po kolei. Malik spojrzał na mnie ze
zdziwieniem.
-
Zayn? Macie może popcorn? - zwróciłam się do chłopaka. Mulat
wstał, podszedl do jednej z szafek i wyciągnął z niej paczkę
popcornu.
-
Proszę – uśmiechnął się do mnie. - a właściwie po co Ci to?
-
No jak to? Chciałeś oglądac film, prawda? A co to za oglądanie
bez popcornu. - puściłam do niego oczko.
-
Aaaa już rozumiem. Wiesz co? Nie przeszkadzaj sobie – położył
dłonie na moich ramionach – a ja pójdę się ubrac, bo Liam mnie
zabije. - posłał mi uśmiech i pobiegł na górę po jakieś
odzienie.
Po
chwili już wchodziliśmy do salonu z miską świeżutkiego,
pachnącego popcornu. Całe szczęście Liam z Chole siedzieli po
prawej stronie kanapy więc dla nas też znalazło się miejsce.
Przeszliśmy obok tamtej dwójki i zasiedliśmy wygodnie a oni
zmierzyli nas wzrokiem.
Włączyliśmy
film, który wybrał Zayn, a było to ,,I am number 4”, którego
wcześniej nie widziałam, a w sumie chciałam obejrzec. Li i ruda
bacznie obserwowali nasze poczynania. Zauważyłam to więc
wychyliłam się zza Zayna, bo to on siedział od ich strony.
-
Chcecie trochę? - zapytałam przyjaznym tonem, podając im miskę z
naszą przekąską.
-
Nie, dzięki – odparł Payne ponuro.
-
Przepraszam, czy moglibyście łaskawie to ściszyc? - piskliwy
głosik Chole rozległ się w pokoju.
-
Przykro mi panienko, ale jeśli ściszymy jeszcze bardziej nie
będziemy słyszeli nic, bo Twój skrzeczący głos wszystko
zagłusza. - odparłam.
-
A nie pomyślałaś przypadkiem, że komuś to może przeszkadzac?
Jesteś zwyczajną egoistką, mogłabyś czasem pomyślec o innych! -
wyskoczyła do mnie z pyskiem. A Liam nawet nie drgnął, jakby w
ogóle go to nie obchodziło.
-
Ale my jesteśmy u siebie w domu i mamy prawo robic co nam się
podoba. - powiedział spokojnie Zayn.
-
Może Ty tak, ale panienka Makowska chyba nie bardzo.Nie pozwalaj
sobie na zbyt wiele kochana. - oołł nołłł punkt dla rudej?
-
Otóż się mylisz moja droga – rozpoczął swą wypowiedź Malik a
ja rzuciłam mu pełne zdziwienia spojrzenie. - Julka jako mamuśka
naszego tatuśka jest członkiem naszej zwariowanej rodzinki i to
jest tak samo jej dom jak i nasz. - mrugnął do mnie – I powiem Ci
jeszcze, że Julcia świetnie odnajduje się w swojej roli i w ciągu
miesiąca zrobiła dla nas więcej niż Ty w czasie swojej
długoletniej znajomości z Liamem. A poza tym wniosła tu tyle
radości i uśmiechu. - okej 1:1
-
Oj Malik już nie przesadzaj. - powiedziałam do niego przyciszonym
tonem, ale jestem pewna, że duet Payne&Williams też to
usłyszeli – Raczej wniosłam wiele krzyków, histerii i
nieporozumień. - dodałam szeptem.
-
A niech ona sobie wnosi co chce! Proszę was, ja potrzebuję dzisiaj
spokoju i zrozumienia. - wiewióra wybuchnęła płaczem. Byłam
totalnie zagubiona, nigdy nie widziałam jej w takim stanie i nie
sądziłam, że kiedyś zobaczę ją płaczącą. To do niej zupełnie
nie podobne, stwarza pozory naprawdę silnej i bezwzględnej
dziewczyny.
-
Cśśśii, spokojnie...nie płacz – mówił do niej Payne.
-
W takim razie może daj nam wszystkim święty spokój i …
-
Zayn... - dotknęłam jego przedraminia i pokiwałam głową na znak,
że ma nie kontynuowac swojej wypowiedzi. Wstałam z miejsca i
usiadłam po drugiej stronie Malika, bliżej wtulającej się w tors
Liama dziewczyny.
-
Chole? - powiedziałam cicho i dotknęłam jej nadgarstka, sama nie
wiedziałam dlaczego to robię. Chyba zrobiło mi się jej żal, nie
jestem aż tak wredną suką, żeby perfidnie zignorowac cierpienie
drugiego człowieka. - Powiesz mi co się stało? - zapytałam
niepewnie.
-
Julka, chyba nie powinnaś o to pytac – zwrócił się do mnie
Liam, jego ton głosu był jakiś nietypowy. Nie był ani oschły ani
normalny ani łagodny tylko … inny. Coś pomiedzy tym wszystkim,
nigdy nie mówił do mnie w taki sposób. Spojrzałam w jego brązowe
oczy ale w nich nie znalazłam odpowiedzi. Jest na mnie zły, to
pewne. Jednak mimo wszystko nasze zachowanie względem siebie jest
trudne do opisania.
-
Chodzi o to, że... - zaczęła mówic Chole, a łzy spływały po
jej policzkach. - moja babcia...ona... jest ciężko chora –
wydusiła w końcu.
-
Przykro mi... - tak tylko tyle udało mi się powiedziec, zaskoczyła
mnie.
-
Nie! Ty nic nie rozumiesz! - okej, teraz chyba faktycznie przestałam
rozumiec – babcia od zawsze była bardzo bliską mi osobą, można
nawet powiedziec, że była moja przyjaciółką. Jest dla mnie
najważniesza, jeśli coś jej się stanie... - urwała. Kompletnie
nie wiedziałam co powiedziec, więc stwierdziłam, że będę
milczała. Ja nie znoszę jak ktoś mi wmawia, że wszystko będzie
dobrze więc nie chciałam robic jej tego samego. Po prostu usiadłam
bliżej i pogładziłam ją po plecach to chyba jedyne co mogłam
zrobic w tej sytuacji. Odwróciłam się w stronę Zayna, tak samo
jak ja był w szoku.
-
Przepraszam, że zawracam wam głowę moimi problemami. - powiedziała
powoli odrywając się od Liama. Aż dziwne ale nawet nie miałam jej
za złe, że się do niego klei. - Po prostu nie miałam do kogo się
zwrócic, poza tym potrzebowałam miejsca gdzie będę mogła się
wypłakac i nie będę osądzana.
-
Nic nie szkodzi, rozumiem – uśmiechnęłam się lekko. Chciałam
pokazac jej, że nie jestem jej wrogiem, przynajmniej nie w tej
chwili.
-
Dzięki Julka – odwzajemniła uśmiech – dziękuję Ci Liam, że
ze mną siedziałeś tyle czasu i...Zayn i tak wiem, że
podsłuchiwałeś.
-
Przykro mi Chole – powiedział przyjaznym tonem.
-
Chyba powinnam wracac do domu.
-
Nie pomyśl, że Cię wyganiam, bo nie mam do tego prawa, gdyż to
nie jest mój dom – posłałam ,,surowe” spojrzenie Malikowi. -
choc czuję się jak u siebie. Ale myślę, że powinnaś jechac do
domu i odpocząc. - posłałam jej ciepły uśmiech, o dziwo szczery
uśmiech. - Liam Cię odwiezie. - zaproponowałam i niepewnie
skierowałam na niego wzrok.
-
Oczywiście.- odpowiedział.
-
Jeszcze raz dziękuję – powiedziała wstając z kanapy – Julka..
-zwróciła się do mnie - przepraszam jeśli kiedyś sparwiłam Ci
przykrośc, jesteś w porządku i myślę, że Liam ma ogromne
szczęście, że Cię spotkał. A Ty przystojniaku – skierowała
swoje słowa do Liama – lepiej jej pilnuj, bo nie jeden marzy o
takiej dziewczynie. - nagle poczułam na sobie jego wzrok i
zauważyłam lekki uśmiech pod nosem.
-
Jedziemy? - zapytał rudą, a ona skinęła głową. - Julio zostań
do mojego powrotu, muszę z Tobą porozmawiac. - Julio? Jak
oficjalnie.Odpowiedziałam mu tylko krótkim ,,ok” . Pewnie gdyby
okoliczności były inne trochę bym się tego przyczepiła ale nie
chciałam kłócic się o byle gówno, zwłaszcza, że jeszcze się
nie pogodziliśmy po tym co działo się dwie godziny wcześniej.
Wyszli.
Położyłam się na kanapie opierając głowę na kolanach Zayna i
zamknęłam na chwilę oczy żeby pomyślec. Nagle poczułam dużą
dłoń chłopaka na swoim brzuchu, natomiast jego druga ręka zajęta
była bawieniem się moimi włosami.
-
Myślisz, że to była manipulacja? - zapytał nagle. Otworzyłam
oczy aby ujrzec jego twarz, która nie ukazywała żadnych emocji.
-
Nie wiem...ale to byłaby lekka przesada. - odparłam.
-
Masz rację. - podniosłam się i usiadłam po turecku. - Julka?
-
Hymm?
-
Mogę coś zrobic?... - rzuciłam mu pytające spojrzenie – nawet
jeśli wiem, że mnie za to zabijesz?
-
Ale...
-
Wiedz, że umrę szczęśliwy – powiedział i złączył nasze usta
w czułym pocałunku. Delikatnie dłońmi chwyciłam jego twarz i
odsunęłam go od siebie. Spuściłam głowę, bałam się spojrzec
mu w oczy.
-
Nie powinieneś... - powiedziałam cicho.
-
Wiem, ale jeszcze żyję. - odparł radośnie a ja spojrzałam na
niego i lekko się uśmiechnęłam. Nagle zadzwonił mój telefon.
Szybko wyciągnęłam go z kieszeni spodenek i otworzyłam wiadomośc
jak się okazało od nieznanego numeru. Odwróciłam się do Zayna
przodem tak by nie widział treści sms'a. Tego się nie
spodziewałam. W wiadomości załączone było takie oto zdjęcie a
pod nim podpis
,,Widzę,
że zignorowałaś poprzednie ostrzeżenia, tak więc nie mam
wyjścia. Dostaniesz ostatnią szansę rób co każę,
bo jeśli nie, to Twój chlopak może przez przypadek otrzymac to
zdjęcie. A tego chyba nie chcemy?”
-
Wszystko w porządku? Kto to? - zapytał Malik gdy zauważył moją
lekko przestraszoną minę. Szczerze? Byłam przerażona! Nerwowo
spojrzałam na okno, ale nikogo tam nie było. Mimo wszystko czułam
się obserwowana. To zdjęcie zostało zrobione kilka minut temu, to
po prostu...nie realne.
-
Ben – odpowiedziałam i jeszcze raz spojrzałam na ekran telefonu.
-
Jaki Ben?
-
Ben...Benia moja...moja koleżanka z Polski – wydukałam i
pośpiesznie wstałam z kanapy – ja...muszę iśc. Przekaż
Liamowi, że coś mi wypadło. - Przerażona wybiegłam z domu. Nie
mogłam czuc się tam bezpiecznie, nawet w obecności Zayna.
Pozostaje pytanie gdzie mogę? . . .
___________________________________________________________________
___________________________
Tak więc jest rozdział 22. Czy dobry? Nie wiem. Pozostawiam to waszej ocenie.
Jak myślicie, kim jest Ben? Czy to ktoś kogo dziewczyny znają od dłuższego czasu? Czy może osoba, którą poznały niedawno? A może ktoś z ich rodziny?...Wszystko jest możliwe!
Pozdrawiam Skarbeczki ;*
Paula ;)