ROZDZIAŁ 26
- Wiesz co? Bo moim zdaniem wygląda na
to, że mi nie ufasz!!!Uważasz, że jako Twoja dziewczyna nie
powinnam o tym wiedziec?!!
-Jak możesz tak mówic? Po prostu nie
chciałem żebyś niepotrzebnie się przejmowała! Ale skoro
wściekasz się o coś takiego to chyba Ty mi nie ufasz!!! - od
samego rana w całym domu rozbrzmiewały krzyki Liama i moje. Jak
widac nie potrafimy przeżyc dwóch dni bez kłótni. Tak chyba nie
powinno być i sama nie wiem co o tym myślec. Jak brzmiało to
przysłowie? Ach tak – kto się czubi ten się lubi. Patrząc na to
w ten sposób wszystko jest z nami w porządku, prawda? Ale zacznijmy
od początku.
Następnego dnia po naszym
kręglowym starciu wszyscy byliśmy w świetnym humorze, zwłaszcza
wygrana drużyna ale nam przegranym również dopisywał wspaniały
nastrój, dlatego też nazwaliśmy naszą cudowną grupę ,,Lucky
Losers” i postanowiliśmy, że nastepnym razem skopiemy im tyłki.
Przecież wszyscy doskonale wiedzą, że daliśmy im wygrac z
litości. :D
- Przestańcie już się tłumaczyc i
przyznajcie w końcu, że jesteśmy od was lepsi. - powiedział
zadowolony Louis. Wychodzac z toalety usłyszałam ,,burzliwą”
rozmowę naszych chłopców. Dziewczyny były na górze i zbierały
swoje rzeczy. Ja natomiast uporałam się z tym wcześniej i
postanowiłam wrócic do domu szybciej aby ogarnąc się przed
wieczorem, gdyż zdecydowalismy, że wybierzemy się do jakiegoś
klubu.
- Nigdy w życiu! - odparł Hazza –
Mieliście szczęście i tyle! A poza tym Liam był troszeczkę
rozkojarzony. - dodał rozbawiony Loczek.
- A dziwisz mu się? - odezwał się
Malik – w końcu takie laski nie rosną na drzewach. - w tym
momencie ich rozmowa wydała mi się bardzo interesująca, więc
powoli zaczęłam zmierzac w ich kieruku.
- Dobrze gadasz Malik! - wykrzyknął
Horanek – Poza tym Liaś złożył autograf na jej biuście a
trzeba przyznac, że dziewczyna ma czym oddychac.
- A widzieliście jak się zarumienił
– wolnym krokiem wkraczałam do kuchni gdzie przebywały te
małpiszony. Siedzieli do mnie tyłem z wyjątkiem Liama, który
zauważył moje przyjście i zaczął dawac im ,,potajemne” znaki
aby przestali.
- Oj dajcie spokój chłopaki –
powiedział lekko zdenerwowany przy czym wykonywał zabawne ruchy
dłońmi. Niestety mi nie było do śmiechu.
- Byłeś taki...rozochocony! - zaśmiał
się Lou – naprawdę szkoda, że nie widziałeś swojej miny.
- Wyglądałeś jakbyś chciał ją...
- naprawdę wystarczy.
- Czy ja o czymś nie wiem? -
powiedziałam lekko podirytowanym tonem, gdyż usłyszałam chyba
wystarczającą część tej rozmowy żeby zorientowac się o co im
chodzi.
- Upss... - wysyczał Hazza
- To my... zostawimy was samych... -
dodał Lou i nagle wszyscy jak na zawołanie zaczęli wstawac ze
swoich miejsc.
- Nie, nie zostańcie – odparłam, a
oni patrzyli na mnie z przerażeniem. - nie przeszkadzajcie sobie, ja
właśnie wychodziłam.
- Skarbie ja Ci to wszystko wyjaśnię...
- Payne szybko wstał z krzesła i zbliżył się do mnie.
- nie trudź się, jestem na tyle
inteligentna, że potrafię wyciągnąc wnioski z waszej rozmowy. -
odparłam oburzona.
- Julka...to była po prostu jakaś
fanka, poprosiła o autograf i tyle...fakt, że był on w nietypowym
miejscu ale...to przecież nic nie znaczyło.
- Ooo naprawdę? - powiedziałam
oskarżycielskim tonem i skrzyżowałam ręce na piersiach. - to
dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? Przecież to nic takiego,
prawda?
- Po prostu wiedziałem, że się
zdenerwujesz... - zrobił krok w przód próbując znaleźc się jak
najbliżej mnie ale od razu się cofnęłam.
-Wiesz co? Bo moim zdaniem wygląda na
to, że mi nie ufasz!!!Uważasz, że jako Twoja dziewczyna nie
powinnam o tym wiedziec?!!
-Jak możesz tak mówic? Po prostu nie
chciałem żebyś niepotrzebnie się przejmowała! Ale skoro
wściekasz się o coś takiego to chyba Ty mi nie ufasz!!! - wydaje
mi się, że nasze wrzaski było słychac na ulicy. Reszta chłopców
tylko na nas patrzyła w milczeniu. Bez słowa odwróciłam się i
zaczęłam kirowac ku wyjściu – albo jesteś zazdrosna – dodał
Payne z dumą.
- Nie jestem zazdrosna – cofnęłam
się o kilka kroków tak, że znów znalazłam się przed Liamem. -
Albo wiesz co? Jestem.. I mam już tego wszystkiego dosyć! Było o
wiele łatwiej gdy byliśmy tylko przyjaciółmi!!!
- Hymm rzeczywiście masz rację, może
powinniśmy byli przy tym pozostac, zamiast ładowac się w jakiś
związek bez przyszłości!!! - te słowa zabrzmiały ostro i
dosadnie. Zabolało. Nie mogłam uwierzyc, że to zdanie wypłyneło
z jego ust. Byłam w szoku. Spojrzałam na Liama i poczułam, że w
moich oczach pojawiają się łzy więc szybko odwróciłam się i
popędziłam do wyjścia.
- Julka! - usłyszałam za sobą i
nagle poczułam jak chwyta mnie za dłoń i mocno przyciaga do
siebie. Wpadłam w jego ramiona, próbowałam stawiac opór ale na
marne, więc w końcu się poddałam. Objęłam go delikatnie w pasie
i wtuliłam w jego tors. Liam tulił mnie mocno i lewą ręką
głaskał po włosach. - Cśii... kochanie...przecież wiesz, że
wcale tak nie myślę. - pocałował mnie w czoło. Jednak to nie
wystarczyło. Gwałtownym ruchem oderwałam się do niego.
- Myślę, że powinnam już iśc –
powiedziałam ocierając łzy. - porozmawiamy wieczorem, muszę
przemyślec kilka spraw. - dodałam i tym razem już opuściłam dom
chłopaków.
Dochodził wieczór a mianowicie
18:00. Za godzinę mieliśmy się spotkac u chłopaków, a ja
wyglądałam jak potwór z Lochness. Jednak postanowiłam, że tym
razem muszę wyglądac tak pięknie jak jeszcze nigdy w życiu. Tak
więc założyłam najkrótszą czarną sukienkę jaką tylko miałam
w szafie z przepięknym wycięciem na plecach. Zrobiłam perfekcyjny
makijaż, włosy skręciłam lokówką i była gotowa na podbój
klubu Heartbreak, do którego mieliśmy pójśc.
Właśnie miałam zamiar wychodzic
gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Zdziwiłam się. Właściwie
to nie byłam zdziwiona, logiczne, że ktos mógł po mnie przyjśc
skoro wspólnie wybieraliśmy się do klubu. Po prostu miałam
nadzieję, że za drzwiami nie zastanę Liama, bo nie miałam ochoty
na kolejną kłótnię. Całe szczęście tym razem moje prośby
zostały wysłuchane i gdy otworzyłam drzwi moim oczom ukazała się
usmiechnięta twarz pewnego blondynka. Zabawne, Nialler jest starszy
ode mnie ale czasem wydaje mi się, że to taki slodki dzieciaczek ^^
Też tak macie?
- Hej Skarbie! - zwrócił się do mnie
Horanek, a kąciki moich ust od razu powędrowały ku górze –
gotowa do wyjścia?
- Witaj przystojniaku! - uściskałam
go na przywitanie, choc właściwie się już widzielismy dziś. -
Tak już prawie, wezmę tylko torebkę.
- Właściwie to...nie śpiesz się. -
powiedział Niall przekraczając próg mojego domu i zamykając za
sobą drzwi.
- Ohoo czyżby szyowała się poważna
rozmowa? - zapytałam lekko rozbawiona unosząc jedną brew.
- No, można tak to ując...
- Niall! Proszę Cię! Idziemy się
świetnie bawic, więc nie psuj nam obojgu humoru jakąś drętwą
gadką! - nieświadomie podniosłam głos - ,,powinnaś porozmawiac z
Liamem, Julka”, ,,on nic nie zrobił Julka” Ja to wszystko
słyszałam już z tysiąc razy, a znamy się zaledwie dwa miesiące?
- Ej ej tylko się nie denerwuj. -
blondyn podszedł do mnie i mnie przytulił, tak po prostu, i chyba
właśnie tego potrzebowałam. Powoli zaczęłam się uspokajac, choc
nawet nie wiem co mnie tak bardzo rozzłościło. - a tak poza tym
to...jesteś w ciąży? - dodał lekko rozbawiony
- Co? Nie! Skąd Ci to przyszło do
glowy?! - moja reakcja była gwałtowna ale już nie przepełniona
zlością. Nawet rozśmieszyło mnie to jego pytaanie.
- Jeśli nie to w porządku. -
uśmiechnął się – po prostu myślałem, że hormony Ci świrują.
- po tej odpowiedzi zaczęłam się smiac. - Ej, no co w tym
śmiesznego? Po prostu bałem się, że zostanę wujkiem a chyba
jestem na to troszeczkę za młody nie sądzisz? Nie mówiąc już o
Tobie. - posłał mi swoje ,,spojrzenie” po czym obydwoje
wybuchnelismy smiechem.
- Dzięki Horanku, Ty wiesz jak
poprawic człowiekowi humor. - cmoknęłam go w policzek, uwolniłam
się z jego uścisku i zaczęłam zmierzac w kierunku sofy, na której
leżała moja torebka.
- Ooo widzę, że zaczynasz się
rozkręcac.
- Niall! - krzyknęłam i rzuciłam w
niego poduszką, którą akurat miałam pod ręką, jednak chłopak
złapał ją w locie.
- Przecież ja nic nie mówiłem. -
zrobił słodką minę niewiniątka i zaczął rozglądac się
dookoła jakby chcial uniknąc kontaktu wzrokowego. Uśmiechnęłam
się pod nosem. - a tak na poważnie... to chciałem Cię przeprosic.
- Ty? za co? - zapytałam zdziwiona.
- Oj Julcia dobrze wiesz za co. Za te
głupie komentarze rano. Przecież wiesz jacy oni są.... i ja.
Paplamy trzy po trzy a potem wychodzą z tego dziwne sytuacje. Kto by
pomyślał, że przypadkiem usłyszysz naszą rozmowę.
- Niall, to nie wasza wina... - nie dał
mi dokończyc.
- Nie chcieliśmy żeby tak wyszło,
naprawę. I wiem, że nie chcesz tego słuchac ale ,,on nic nie
zrobił Julka” - zaczął udawac mnie, ale pewnie przesadził.
Przecież ja tak nie mówię :) Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Okej. - odpowiedziałam.
- Okej? To tyle?
- Tak tyle. Choc już, bo pojadą bez
nas. - wzięłam Horanka pod rękę i skierowalismy się ku wyjściu.
***
Kiedy skręciliśmy w jakąś
wąską uliczkę zobaczyłam ogromny napis HEARTBREAK CLUB nad
głównym wejściem. Właściwie z zewnątrz klub wyglądał bardzo
ciekawie i zachęcająco, no może oprócz tych tłumów ludzi
cisnących się w ogromnej kolejce, która ciągnęła się do połowy
ulicy. Ale oczywiście pewne osoby są wyjątkami od tej reguły i
nie muszą stac w kolejkach. I tak chodzi tu naszych chłopców. Bo
po pierwsze wejściówki mieliśmy załatwione wcześniej a po
drugie...po drugie chyba wiadomo o co chodzi. I pewnie wszyscy
pomyslą, że zwariowałam ale wkurzyło mnie to. Tak! Dobrze
widzicie – wkurzyło. No bo co to ma znaczyc, że wszyscy normalni
ludzie stoją w kolejce tylko jacyś wybrańcy wchodzą sobie od tak,
ze względu na to, że córeczka jakiegoś bodyguarda ich ubóstwia!
To jest po prostu przegięcie! Ale mniejsza już o to. Może powodem
tego, że wkurzało mnie wszystko dookoła była moja złośc na
Liama, bo ciągle byłam na niego zła. Całe szczęście nawet się
do mnie nie odzywał więc nie musiałam zwracac na niego większej
uwagi.
Bawiliśmy się świetnie! Mieliśmy
duży stolik gdzieś w kącie więc ludzie nie zwracali na nas tzn.
na nich (bo ja właściwie jestem nikim) tak wielkiej uwagi.
Oczywiście dużo czasu spędziliśmy na parkiecie, bo gdy ja i Rosie
na niego wejdziemy ciężko nas stamtąd ściągnąc. Nawet kilka
razy Harry błagał Rozalcię żeby poszli na chwilę usiąśc, i nie
wiem jakim cudem ale mu się udawało. Jak widac Harold ma na nią
szczególny wpływ :D
Tak wyszło, że w końcu
zostałam na parkiecie sama z Niallerem. Jestem mu ogromnie wdzięczna
za to, że przez cały ten czas dotrzywmywał mi towarzystwa.
Oczywiście z resztą, z wyjątkiem pana Payne'a, również spędziłam
mnóstwo czasu i było naprawdę wspaniale, ale to Horanek
praktycznie nie odstępował mnie na krok i co dziwne nawet mi to nie
przeszkadzało. Jestem z tych osób niestety, które nie lubią jak
ktoś jest przy nich przez cały czas ale jak widac Niall jest
wyjątkiem. Po prostu uwielbiam tego chłopaka i żałuję, że
wcześniej nie mieliśmy ze sobą takiego kontaktu. Tak więc, gdy
wszyscy sobie gdzieś poszli, a tak dokładnie to Rosie z Hazzą oraz
El z Lou poszli do stolika, Zayn siedział przy stoliku obok i
prowadził konwersację z pewnymi trzema ślicznotkami, natomiast
Liam...właściwie nie widziałam go z parkietu, ale może to lepiej
dla mnie, zostaliśmy sami z Niallerem.
- …. Julka czy Ty mnie w ogóle
słuchałaś? - zapytał nagle Nialler oskażycielskim, lecz lekko
rozbawionym tonem, machając mi przy tym ręką przed twarzą.
- Co? Jasne, że Cię słuchałam. -
odpowedziałam trochę zamyślona.
- No to w takim razie możesz
odpowiedziec na moje pytanie. - uśmiechnął się cwaniacko. Kurczę,
przyłapał mnie.
- No, dobrze...nie słuchałam,
przepraszam. - odparłam skruszona – co to było za pytanie?
- nie było żadnego. - odpowiedział
zadowolony.
- Nialler! - wykrzyknęłam i
szturchnęłam go lekko łokciem. - przepraszam, że psuje Ci cały
wieczór.
- Ej nie mów tak, ja się bawię
doskonale!
- Tylko tak mówisz. Zobacz ile
ślicznych dziewczyn kręci się dookoła a Ty spędzasz czas ze mną,
a ja nawet nie potrafię Cię wysłuchac.
- Po pierwsze Ty jesteś z nich
wszstkich najśliczniejsza... i mówię całkowice szczerze, więc
nawet nie waż się zaprzeczac. - chwycił mnie za rękę i
przyciągnął do siebie, bo akurat Dj zapuścił wolniejszy kawałek.
Delikatnie przerzuciłam ręce przez jego szyje a on objął mnie w
pasie i zaczęliśmy kołysac się na boki.
- A po drugie? - spytałam.
- Po drugie?...A tak po drugie! Po
drugie myślę, że potrzebujesz dzisiaj towarzystwa miłego,
kochanego, uroczego i jakże zabawnego przyjaciela, który nie
pozwoli na to aby makijaż spłynął z Twoich pięknych oczu –
uśmiechnął się delikatnie – no chyba, że ze śmiechu. - dodał
i przytulił mnie mocno.
- Ooo dziękuję skarbie. -
powiedziałam i cmoknęłam blondaska w policzek. - i właśnie za to
Cię uwielbiam.
- Ooo proszę to już drugi buziak
dzisiejszego wieczoru. - posłał mi swój zalotny uśmieszek –
Lepiej uważaj, bo Liam mnie z domu wyrzuci i to będzie Twoja wina.
- dodał rozbawiony, jednak mi zrzedła mina. Zauważył to. - Chodź,
może powinniśmy wrócic do stolika.
- Dobrze. - odparłam cicho.
Zaczęliśmy przedzierac się przez
tłum roztańczonych ludzi. Niektórzy z nich byli już mocno pijani
i musieliśmy uważac, aby przypadkiem nie dostac od kogoś po
zębach. Chwyciłam Niallera pod ramię i szliśmy spokojnym krokiem
w kierunku stolików, śmiejąc się przy tym w niebogłosy. Gdy już
minęliśmy tych wszystkich ludzi moje spojrzenie powędrowało w
kierunku baru, Horanek również zwrócił swój wzrok w tamtą
stronę. Nagle zamilkliśmy. Przy barze siedział Liam i rozmawiał z
grupką otaczających go dziewczyn. Wszystkie były wysokie i miały
piękne bląd włosy. dokładne przeciwieństwa mnie. - pomyślalam.
Patrzeliśmy w tamtym kierunku jeszcze chwilę.
- idź... - powiedział do mnie Niall.
W odpowiedzi tylko spojrzałam na niego niepewnym wzrokiem, on
natomiast oswobodził moją, ściskającą jego ramię rękę i
delikatnie popchnął mnie do przodu.
Ruszyłam. Byłam troszeczkę
zdenerwowana ale wiedziałam, że prędzej czy później muszę się
do niego odezwac, przecież jakby nie patrzec nadal jestem jego
dziewczyną, chyba.
Liam siedział zwrócony bokiem do baru
a przodem do dwóch blondynek, które pozostały po tej chmarze.
Podeszłam do niego od tyłu i delikatnym ruchem przesunęłam ręką
po jego szyi i ułożyłam ją na ramieniu.
- Wybaczcie dziewczęta ale niestety
musicie już iśc. - powiedziałam spokojnym ale stanowczym tonem. Aż
sama byłam zaskoczona, że tak dobrze mi to wyszło. Blondyneczki
zrobiły zdziwione miny i posłały Liamowi spojrzenie, którego nie
potrafiłam rozszyforwac. Pewnie miało ono oznaczac ,,czego chce od
Ciebie ta suka” - no już! - dodałam – czy mogłyby was...tu …
nie być...w tej chwili? - rzuciły mi pełenie nienawiści
spojrzenia i ruszyły swoje zgrabne cztery litery a właściwie
osiem.
Gdy odeszły Liam chwycił moją dłoń,
wciąż spoczywającą na jego ramieniu, jednak szybko ją cofnęłam.
Usiadłam na krześle obok i odwróciłam się przodem do baru.
- Poproszę martini. - zwróciłam się
do barmana, który posłał mi przepiękny uśmiech.
- Ja również. - dodał Liam i
przysunął swoje krzesełko tak blisko mojego, że stykaliśmy się
ramionami. - w końcu znalazła się moja zazdrośnica. - kąciki
jego ust lekko podciągnęły się ku górze. Już chciałam
zaprzeczyc, ale...
- myślisz, że powinniśmy o tym
porozmawiac? - powiedziałam tylko nadal patrząc przed siebie.
Odpowiedziała mi cisza. Liam obejrzał się przez ramię, na stolik
przy którym siedziała reszta naszego towarzystwa.
- Myślisz, że zauważyliby jakbyśmy
stąd wyszli? - zapytał w końcu.
- Żartujesz? Nawet nie zauważyliby,
gdyby tornado przeszło przez środek parkietu! - odparłam lekko
rozbawiona, ale od razu spoważniałam.
- W takim razie...co powiesz na spacer?
- spytał niepewnie.
- Marzyłam, żeby opuścic to
miejsce. - odpowidziałam – Nie z Tobą! - dodałam szybko, żeby
nie zrozumiał mnie źle ale w moim wypadku wychodzi zawsze gorzej. -
To znaczy nie planowałam...nie...po prostu...
- w porządku. - ton jego głosu stał
się nieco chłodny, ale wyciągnął swoją dłoń, spojrzał mi w
oczy i lekko się uśmiechnął. Więc ostrożnie położyłam swoją
dłoń na jego dłoni a on ,,pomógł” mi wstac z krzesełka.
Dałabym sobie radę sama ale to w sumie miło z jego strony. Od razu
gdy wstałam puściłam jego rękę. Nie był zadowolony z tego
powodu, czułam to.
Szliśmy wąskim korytarzem, przez
który wcześniej wchodziliśmy do środka. Payne szedł przodem, a
ja trzymałam się blisko niego, niestety było to konieczne,
ponieważ roiło się tam od różnych ludzi, nie chciałam zgubic
się w tłumie.
- Liam? - chłopak odwrócił się w
moją stronę – możesz chwilę poczekac? Chiałabym skorzystac z
toalety.
- Jasne. - odparł i cofnął się o
dwa kroki tak, że znalazł się bardzo blisko mnie. Otworzyłam
drzwi od damskiej toalety, jednak to co tam zobaczyłam lekko mnie
zszokowało. Powiedzmy, że jakaś urocza para miała silną potrzebę
bliskości więc postanowili ją załatwic na samym środku tego
pomieszczenia.
- O mój Boże! - krzyknęłam z
trzaskiem zamykając drzwi i odskoczyłam w stronę Liama mocno
chwytając się jego ramienia. - cóż, chyba nie będę im
przeszkadzac. - powiedziałam rozbawiona po czym oboje wybuchnęliśmy
śmiechem. - Błagam zabierz mnie stąd. - poprosiłam nadal się
śmiejąc i jeszcze mocniej wtuliłam się w jego rękę.
- Już się robi kochanie. - odparł,
po czym jedną ręką chwycił mnie w pasie, drugą za nogi i
podniósł do góry. Jego zachowanie mnie zaskoczyło, byłam
zmuszona objąc go za szyję i muszę przyznac, że czułam się
trochę niezręcznie. Chłopak przedzierał się przez tłum ze
skupioną i jak zauważyłam zadowoloną miną a ja uważnie
przyglądałam się jego twarzy. Wyglądał inaczej niż wtedy gdy
poznaliśmy się jakiś czas temu. Jego twarz nabrała dojrzalszego
wyrazu, tak jakby w jedej chwili z małego chłopca zmienił się w
faceta.
- Co? - zapytał łagodnym tonem
przenosząc swoje spojrzenie na mnie. - Mam coś na twarzy?
- ee..nie … nic – odparłam i
oderwałam od niego swój wzrok i obojętnie spojrzałam na to co
znajdowało się przed nami. - drzwi... - dodałam wskazując na nie
palcem.
- Tak. - Liam postawił mnie z powrotem
na ziemi, pociągnął za klamkę i otworzył przed nami drzwi.
Oczywiście tylko ja jestem taką
niezdarą, że musiałam potknąc się przechodząc przez próg i
poleciałam prosto na Liama. Udało mi się go chwycic co uratowało
mnie przed upadkiem.
- o mój Boże! Przepraszam! Nie
chciałam....
- Nic Ci nie jest? - zapytał Liam
śmiejąc się ze mnie.
- Jest dobrze... chyba... - odparłam i
sama zaczęłam się z siebie śmiac, bo moje potknięcie musiało
wyglądac komicznie.
- Cieszę się, że jesteś w jednym
kawałku. - powiedział chłopak mocno mnie do siebie i przyciągając
i powoli zaczął zbliżac swoje usta do moich. Wiedziałam, że w
końcu do tego dojdzie. Czy on myśli, że naprawi wszystko jednym
głupim pocałunkiem. Szybko odsunęłam się od niego zanim nasze
wargi zdążyły się złączyc.
- Ekhmm...taak...ja też się cieszę...
- skrzyżowałam ręce na piersiach i wbiłam wzrok w chodnik. Czułam
na sobie jego wzrok, jednak nie chciałam spojrzec mu w oczy. Nie
bałam się tylko po prostu wiedziałam dokładnie jak on na mnie
patrzy i wiedziałam, że gdy na niego spojrzę zrobi mi się go żal.
Zapanowało milczenie. Długie i męczące. Powoli szliśmy przed
siebie, tym samym oddalając się od klubu. Im dalej byliśmy tym
coraz chłodniejszy wiatr powiewał od czasu do czasu. Nadal gapiłam
się na chodnik i skutecznie unikałam spojrzenia Liama.
- Czekaj!... - usłyszałam nagle i w
końcu odwróciłam się w stronę chłopaka, który jednym ruchem
ściągnął z siebie marynarkę i delikatnie nałożył ją na moje
nagie ramiona muskając je przy tym opuszkami palców. - masz, bo
zmarzniesz. - dodał spokojnie a przez jego twarz przpłynął cień
uśmiechu.
- Dzięki – odparłam, a kąciki
moich ust uniosły się ku górze prawie niezauważalnie. Ale on to
zauważył. - Liam...
- Julka ja... - zaczęliśmy w tym
samym momencie
- Ty zacznij... - powiedziałam i
skierowałam na niego swój zaciekawiony wzrok.
- Dobrze, a więc...ekh...to bez
sensu...
- zgadzam się...
- co?? Chodzi mi o to, że to bez
sensu, bo cały dzień myślałem nad tym co powiem Ci gdy dojdzie
już do tej rozmowy a teraz kompletnie nie potrafię znaleźc słów...
Nie wiem ile usłyszałaś z naszej porannej rozmowy ale dobrze
wiesz, że ta sytuacja...z tą fanką nic dla mnie nie znaczyła.
Chłopcy jak zwykle nabijali się ze mnie i trochę podkolorowali
swoją wersję wydarzeń. A ja potem też powiedziałem trochę za
dużo. I chcę Cię przep...
- Nie przepraszaj! - przerwałam mu.
Spojrzał na mnie zaskoczony. - mam już dosyć Twoich przeprosin.
- No dobrzee...ale czekaj...co jest dla
Ciebie bez sensu? - zapytał a ja uśwaidomiłam sobie, że czasem
mogę ugryźc się w język. Milczałam przez chwilę. - Julka? -
ponaglił mnie.
- Wszystko Liam! Naprawdę tego nie
widzisz? - posłałam mu pytające spojrzenie – my, ten cały nasz
związek... to nie ma sesnu!!! I nie musisz mnie przepraszac, bo to
co powiedziałeś rano jest prawdą!
- Julia o czym Ty do cholery mówisz?!!
- ooo użył pełnej wersji mojego imienia, jest wkurzony i to
bardzo.
- Liam proszę Cię nie udawaj! Oboje o
tym myśleliśmy i dobrze o tym wiesz! Więc chociaż teraz nie kłam
i powiedz mi prosto w twarz, że nie ma sesnu tego dłużej ciągnąc.
Czy Ty widzisz co się z nami dzieje? Kłócimy się praktycznie
codziennie, a jeśli nadarzy się dzień bez kłótni to mamy jakieś
święto chyba... a wiesz dlaczego to co powiedziałeś rano
wypłynęło z Twoich ust?...
- Julka nie....
- Bo tak myślisz Liam... - łzy
zaczęły napływac mi do oczu i wydawało mi się, że oczy Liama
też zaczęły się pocic.
- Czyli chcesz powiedziec, że ze mną
zrywasz, tak? Że to wszystko nic dla Ciebie nie znaczy?A przez ten
cały czas udawałaś?! Udawałaś, że mnie kochasz! Wiesz co jest w
tym najzabawniejsze? Że ja Ci uwierzyłem...Uwierzyłem w to, że w
końcu znalazłem osobę, która docenia mnie nie dlatego, że jestem
sławny tylko dostrzega we mnie coś więcej. Widzi mnie nie jako
gwiazdora, tylko jako normalnego chłopaka. Osobę, która mnie
rozumie... - jego głos zaczęł cichnąc, a ja zalałam się łzami.
I w tym momencie uśwaidomiłam sobie, że kocham go bardziej niż
przypuszczałam...
- Liam... - powiedziałam przez łzy –
co z nami będzie?
- Nie mam pojęcia...ale musisz
wiedziec, że tak łatwo nie dam Ci odejśc. Jesteś na mnie skazana
skarbie. - uśmiechnął się delikatnie i chwycił moją dłoń.
- Kocham Cię, idioto! - powiedziałam
tylko i wpadłam w jego objęcia.
- Ja Ciebie też. - odparł. W tej
samej chwili odezwał się jego telefon.Patrzyłam na Liama
zaciekawionym wzrokiem gdy wyciągnął urządzenie z kieszeni spodni
i zerknął na wyświetlacz.
- To Zayn. Pewnie się o nas martwią.
- poinformował mnie po czym odebrał.
***
- Co? Liam? Nic nie
słyszę!...Czekaj...nie rozłączaj się!!! - zdenerwowany Zayn
krzyczał do telefonu – Fuck! -dodał gdy połączenie zostało
przerwane. Wokoło panował ogromny hałas spowodowany rozmowami
ludzi i głośną muzyką puszczaną przez Dj'a. Zayn nerwowym
krokiem podszedł do stolika przy którym siedziała reszta
towarzystwa.
- Nie uwierzycie jak nas wystawili! -
powiedział z wyrzutem.
- Jak to? Gdzie oni się podziewają? -
spytała El
- Czego się dowiedziałeś? - Harry
spojrzał na Malika pytającym wzrokiem.
- No poszli sobie! - krzyknął Zayn.
- Jak to sobie poszli? - zapytała
lekko zmartwiona Rosie.
- No po prostu...nie wiem...Liam
powiedział, że spotakmy się w domu.
- I tak po prostu wyszli nie mówiąc
nam nic? - do rozmowy dołączył Louis.
- Tak Lou, tak zwyczajnie nas
zostawili. Mogli chociaż powiedziec dokąd idą ale jak widac to
jakaś pilnie strzeżona tajemnica, bo nawet przez telefon nie mogłem
z niego nic wyciągnąc.
- Błagam was przestańcie. -
powiedział Niall spokojnym tonem – przestańcie się zachowywac
jak ich niańki! Julka i Liam najwidoczniej potrzebowali chwili
spokoju, więc dajcie im tą chwilę. Chcieli porozmawiac na
osobności, czy to was tak dziwi? - wszyscy spojrzeli na Horana
lekko zaskoczeni.
- Myślę, że wasz kolega ma rację. -
odezwał się kobiecy głos – przepraszam nie powinnam była
podsłuchiwac – powiedziała dziewczyna, gdy wszystkie spojrzenia
skierowały się na nią. Była to jedna z blondynek, które
wcześniej przy barze rozmawiały z Liamem. Dziewczyna była bardzo
ładna, miała kręcone włosy opadające na ramiona i duże
niebieskie oczy. Od razu zwróciła na siebie uwagę Zayna. - Jestem
Perrie – wyciągnęła do niego rękę na przywitanie, ponieważ
stał obok niej.
- Cześc, jestem Zayn. - uśmiechnął
się uroczo – a to Niall, El, Louis, Rosie i Harry – dodał
wskazując kolejno na osoby przy stoliku.
- Hej! - Perrie pomachała do nich z
uśmiechem. - a więc wybaczcie, że się wtrącam ale przez
przypadek usłyszałam waszą rozmowę. Jakiś czas temu rozmawiałam
z waszym kolegą Liamem i podeszła do nas ta dziewczyna,
przynajmniej wydaje mi się, że to o nią chodzi, taka brunetka...
- Julka... - przerwał jej Zayn.
- Tak właśnie i... cóż...była
troszeczkę niemiła, perfidnie wygoniła mnie i moją koleżankę,
to było troche niegrzeczne... - blondynka przerwała na chwilę.
- Jesteś pewna, że to była nasza
Julka? - uniosła się Rosie.
- Na 99% - odparła Perrie
- ach w sumie jej się nie dziwię –
dodała Rose złośliwie, po czym zmierzyła Perrie od stóp do głów.
- Faktycznie to trochę do Julki
niepodobne – odezwał się Horan.
- Mówię tylko jak było – oburzyła
się blondynka – a Ty widziałeś jak do nas podchodziła –
zwróciła się do Niallera.
- Dobra uspokójcie się wszyscy! -
uniósł się Malik – dajcie Perrie dokończyc – dodał i posłał
jej delikatny uśmiech, który ona odwzajemniła.
- A więc wygoniła nas... i wyglądało
na to, że chciała z nim porozmawiac. Potem widziałam tylko jak
kierują się w stronę wyjścia.
- No cóż akurat tyle wiedzieliśmy –
powiedział lekko zawiedziony Harry, że nie dostali więcej
przydatynch informacji. - ale dzięki Perrie. Miło, że chciałaś
nam pomóc. - uśmiechnął się do dziewczyny. - Auł! - zawył i
rzucił Rosie wrogie spojrznie po tym jak kopneła go pod stołem.
- Perrie, może dosiądziesz się do
nas? - zapytał Zayn.
- No nie wiem czy powinnam...
- No dawaj! Malikowi się nie odmawia.
- powiedział Lou, na co dziewczyna się zaśmiała i przystanęła
na ich propozycję. Eleonor i Rosie rzuciły sobie porozumiewawcze
spojrzenia.
- Eee wiecie co, my z Rosie musimy iśc
do toalety. - rzuciła El.
- Tak, właśnie! - zgodziła się z
nią Rosie i dziewczyny wstały z miejsc.
- Tylko wy nam nie znikajcie. - zwrócił
się do nich Lou.
- Nie martw się. Zaraz wracamy. -
odparła Tomlinsonowa i podarowała swojemu chłopakowi słodkiego
buziaka.
***
- Boże skąd się wzięła ta laska? -
Rosie szeptała do El gdy próbowały przedrzec się przez rozbawiony
tłum.
- Nie mam pojęcia ale nie dziwię się,
że Julka zachowała się wobec niej złośliwie. W ogóle co to ma
znaczyc? Przychodzi sobie do naszego stolika i udaje, że nie chce
się wtrącac a jednak to robi.
- Ale Zaynowi się to podoba.
- Najwidoczniej. - rzuciła krótko
Eleonor i pchnęła drzwi od toalety. W środku było kilka dziewczyn
więc Rosie z El podeszły do lustra i zaczęły poprawiac makijaż.
Dwie dziewczyny obok rozmawiały rozbawione, widac było, że są już
nieco wstawione. Minęła chwila zanim opuściły pomieszczenie.
Kiedy wyszły, Rosie podeszła do kabin, aby sprawdzic czy oby na
pewno zostały same.
- Dobra, nikogo tu już nie ma. -
zwróciła się do El.
- Świetnie. Myślisz, że powinnyśmy
zadzwonic do Julki?
- Wiesz zrobiłabym to od razu gdyby
nie to, że ona jest teraz z Liamem i jakoś nie sądzę, że
odebrałaby ten telefon. Zayn ledwo cokolwiek wyciągnął z Liama.
Jakoś nie są zbyt chętni do zwierzeń.
- Właściwie co się z nimi dzieje?
Praktycznie cały wieczór się do siebie nieodzywali. - zapytała
zdziwiona Eleonor. - Myślisz, że znów się się pokłócili?
- Ach nie mam pojęcia, ale właściwie
dlaczego Julka tak nagle wyszła dzisiaj rano? Bo jakoś nie chce mi
się wierzyc w tłumaczenia chłopców.
- Oni coś kręcą, jestem tego pewna.
Może napiszę do niej sms-a, na pewno go odczyta.
- W sumie to nie jest zły pomysł. -
Rosie zgodziła się z El. - nadal coś mi tu nie gra. Dlaczego ta
dziewczyna pojawiła się tak nagle.
- Nie wiem Rosie ale ona jest jakaś
podejrzana. - odpowiedziała pani Tomlinson stukając w klawiaturę
swojego telefonu. W pomieszczeniu rozległo się jakieś dziwne
stukanie w ściany, a światło zaczęło gasnąc i zapalac się
ponownie. - ale to jeszcze bardziej – dodała zdziwiona. - chyba
powinnyśmy stąd wyjśc.
***
Szliśmy z Liamem przez Park, który
znajdował się niedaleko naszych domów, w milczeniu. Nagle rozległ
się dźwięk mojego telefonu. Szybko wyciągnęłam urządzenie z
torebki i spojrzałam na wyświetlacz. Wiadomośc od Eleonor.
,,Najświeższe informacje: laseczka,
która rozmawiała z Liamem przykolegowała się do naszego stolika i
opowiadała jaka niegrzeczna byłaś wobec niej. Podejrzana postac.
Za to Zayn jest nią oczarowany”
- coś się stało? - zapytał Liam
widząc wyraz mojej twarzy.
- N-nie nic – odparłam przenosząc
na niego wzrok po czym wróciłam do gapienia się w ekran komórki,
aby sprawdzic czy oby na pewno dobrze wszystko
przeczytałam.Tak.Dobrze. - Liam? - zaczęłam. Spojrzał na mnie
pytającym wzrokiem. - kim były te dziewczyny, z ktorymi rozmawiałeś
gdy do was podeszłam?
- A co znów jesteś zazdrosna? -
zapytał z uśmiechem na twarzy.
- Nie, nie o to chodzi –
odpowiedziałam – nie jestem o Ciebie zazdrosna. A więc...
- nie mam pojęcia, po prostu jakieś
dziewczyny....nawet nie pamiętam ich imion...chociaż nie,
czekaj...jedna miała coś na P.....Pierce....Perrie...o Perrie tak!
- Mhmm – szybciutko napisałam
wiadomośc do El z pytaniem jak ma na imię ta dziewczyna. Po kilku
sekundach otrzymałam odpowiedź : ,,Perrie” - a więc ta Perrie? -
ciągnęłam dalej – mówiła coś o sobie?
- Właściwie nie mówiła o sobie
wiele, a przynajmniej nic istotnego.
- No dobrze, a...?
- Julka! Czy Ty prowadzisz jakieś
śledztwo? - zapytał rozbawiony Payne.
- Co? Nie! Po prostu chciałam
dowiedziec się czegoś o Twojej nowej koleżance, to tyle. -
posłałam mu lekki uśmiech. Nawet nie zauważyłam kiedy
znaleźliśmy się pod moim domem.
- Dotarliśmy na miejsce. - zwrócił
się do mnie Liaś. Staliśmy pod drzwiami, naprzeciwko siebie i
nagle zrobiło się jakoś niezręcznie.
- Takkk...chcesz możeee...wpaśc...na
kawę? - na ustach Liama pojawił się wielki uśmiech, jednak jego
odpowiedź mnie zaskoczyła.
- Wiesz...bardzo chętnie bym wpadł,
alee...jest 2 w nocy, kawa o tej godzinie? - zaśmiał się.
- Liam! - jęknęłam, a on zbliżył
się do mnie, objął w pasie tak, że utonęłam w jego ramionach.
- Julcia, nie chcę Cię skrzywdzic. -
zaczął szpetac mi do ucha - Wiem, że Twoich rodziców i Macka nie
ma w domu i nie wiem do czego mogłoby dojśc, gdybyśmy przez cały
czas byli zupełnie sami, więc.... dzisiaj się tu pożegnamy,
ponieważ nie chcę żebyś żałowała jakiejkolwiek decyzji. - gdy
skończył delikatnie ujął moją twarz w dłonie i złożył na
moich ustach subtelny pocałunek.
- Mówiłam Ci już, że Cię kocham? -
zapytałam.
- Hymm coś mi się obiło o uszy –
posłał mi swój piękny uśmiech – ale nie będę narzekał jeśli
te słowa będą padały z Twoich ust częściej....dobranoc skarbie.
- szepnął mi do ucha na pożegnanie i ponownie złączył nasze
usta razem.
Po wejściu do domu od razu
zdjęłam buty, od których strasznie rozbolały mnie stopy, torebkę
rzuciłam na komodę i zdjęłam z siebie marynarkę Liama. No
właśnie. Kompletnie zapomniałam, że mam ją na sobie.
Zastanawiałam się nad tym, czy pójśc mu ją oddac gdy nagle
usłyszałam jakieś ciche stukanie i czyjeś kroki. Wystraszyłam
się, ponieważ wiedziałam, że nikogo nie powinno być w domu.
Rodzice wyjechali na weekend z rodzicami Rosie a Maciek poszedł na
jakąś imprezę i zdaje się, że miał nocowac u Kim. Stałam jak
sparaliżowana a hałas stawał się coraz głośniejszy. Prawie
czułam na sobie czyiś oddech. Chwyciłam pierwsze co mi wpadło pod
rękę...parasolka...nie jest tragicznie. Wszędzie panowała
ciemnośc, paliła się jedynie mała lampka przy drzwiach, którą
zapaliłam gdy weszłam do domu. Powoli, pocichutku zaczęłam
kierowac się w stronę salonu, uzbrojona w moje ,,narzędzie”.
Myślałam, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Gdy odgłosy
wzmogły się jeszcze bardziej i poczułam, że napastnik znajduje
się za mną, odwróciłam się gwałtownie na pięcie, machnęłam
parasolką i z całej siły uderzyłam ,,księcia ciemności” w
głowę a następnie kopnęłam w czułe miejsce. To się nazywa
akcja w stylu Makowskiej.
-Auuułłł! - zawył z bólu –
zwariowałaś! - krzyknął, zwijając się z bólu. Nagle zaczęłam
żałowac swojej decyzji. Szybko podbiegłam do ściany i włączyłam
światło.
- O matko! Nic Ci nie jest? - zapytałam
przestraszona. Teraz zobaczyłam, że moim napastnikiem jest młody
chłopak starszy ode mnie ze trzy lata, dosyć wysoki z brązowymi
włosami.
- Nie, wszystko w porządku... to tylko
zmiażdżone jaja, nic takiego. - odparł z ironią sycząc z bólu,
a ja myślałam, że zaraz wybuchnę śmiechem, jednak udało mi się
powstrzymac.
- I rozbity łuk brwiowy. - dodałam.
- Co?! - chłopak wrzasnął i
pospiesznie dotknął swojego krwawiącego łuku.
- Przepraszam, nie chciałam Ci zrobic
krzywdy! Kim Ty wgl jesteś i co robisz w moim domu?
- A Ty? - zapytał, nadal lekko
podirytowany.
- Co ja robię w swoim domu? No nie
wiem, może mieszkam! - odparłam wkurzona i rozbawiona jednocześnie.
Pierwszy raz pobiłam faceta, chyba powinnam być z siebie dumna, że
tak ładnie go załatwiłam.
- Dobra, przyznaję, to było
idiotyczne pytanie. - powiedział już trochę spokojniejszym tonem,
próbując podnieśc się z podłogi. - jestem Dave – wyciągnął
rękę na przywitanie, tą samą, którą chwilę wcześniej trzymał
się za krocze. Spojrzałam na jego dłoń trochę niechętnie. Dave
od razu zorientował się o co mi chodzi, bo cofnął rękę. - a
tak, przepraszam... jestem kol...
- kolega Macka...Dave... no tak, teraz
wszystko rozumiem.
- A Ty jesteś?
- Julka, jego siostra... miło mi... -
już miałam wyciągac rękę, jedak zwinnym ruchem ją cofnełam i
pomachałam Dave'owi na przywitanie. - ale co Ty właściwie tu
robisz??? - zapytałam trochę zdenerwowana, bo dlaczego niby jakiś
obcy koleś przebywa w moim domu pod nieobecnośc wszystkich. - Gdzie
jest mój brat?
- To długa historia...powiedzmy, że
Maciek nie był w stanie, więc odprowadziłem go do domu. Słuchaj
czy mógłbym...
- usiąśc! - dokończyłam za niego –
jasne! Tam masz kanapę – wskazałam na miejsce spoczynku i
zaczęłam kierowac się w tamtą stronę za Dave'em. - tooo gdzie on
teraz....
- u siebie w pokoju – powiedział
chłopak posyłając mi nieśmiały uśmiech. Trochę to dziwne ale
najwidoczniej czytamy sobie w myślach. Telepatia. - chyba powinnaś
do niego zajrzec.
- Jezu! Naprawdę! Jest aż tak źle?!
- No cóż uwierz mi, że było gorzej.
Teraz jest już prawie normalnie. Tylkoo... Maciek wygaduje jakieś
bzdury o osobach, których nie znam i … chyba ktoś powinnien mieć
na niego oko, bo można powiedziec, że on jest zrozpaczony...
- No dobrze, w takim razie sprawdzę co
u niego ale najpierw opatrzę Twoją ranę. - odparłam i
uśmiechnęłam się do Dave'a
- co? daj spokój, nie musisz się mną
przejmowac.
- Muszę, to w końcu ja Cię tak
urządziłam więc pozwól chociaż, że nakleję Ci plasterek, okej?
- No dobra – zgodził się
niechętnie. Szybciutko pobiegłam do łazienki po apteczkę
pierwszej pomocy i byłam gotowa opatrywania rannego.
Usiadłam na kanapie koło Dave'a a
apteczkę położyłam na jego kolanach, aby mieć do niej łatwy
dostęp.
- Tylko siedź spokojnie –
powiedziałam miłym aczkolwiek stanowczym tonem. - może troszeczke
zapiec – dodałam po czym przyłożylam do jego rany wacik
nasączony wodą utlenioną aby ją przemyc. Dave zasyczał. Starałam
się być jak najbardziej delikatna, subtelnymi ruchami przecierałam
miejsce, w które trafiłam parasolką. - Nie ruszaj głową! -
zwróciłam mu uwagę, jednak chłopak się nie słuchał. A co
więcej robił to specjalnie, więc chwyciłam do za podbródek i
starłam się utrzymac jego głowę w jednej pozycji. Wzięłam
kolejny wacik, a Dave znów zasyczał.
- Muszę przynac, że jak na dziewczynę
i to taką drobną, masz siłę – wysyczał przez zęby.
- Mam to uznac za komplement? -
zapytałam dziwnym tonem, który mógł zabrzmiec uwodzicielsko. Nie
zrobiłam tego celowo.
- Jak najbardziej. - odwrócił głowę
w moją stronę i się uśmiechnął. No ja nie wytrzymam, nawet siłą
nie mogę utrzymac jego głowy w jednym miesjcu. - może starczy już
tego? - zapytał i chwycił moją słoń odciągając ją od swojego
łuku brwiowego.
- A co? Wymiękasz? - zaśmiałam się.
O dziwo to na niego podziałałao i grzecznie trzymał głowę
nieruchomo, tyle, że zwrócony był w moją stronę i cały czas
czułam na sobie jego spojrzenie. To było lekko krępujące.
- Maciek nie wspominał nigdy, że ma
siostrę – oświadczył – w dodatku taką ładną. - poczułam,
że moja twarz zalewa się rumieńcem. Dlaczego zawsze w takim
momencie?
- Ekhhm – chrząknęłam, nie miałam
pojęcia co mu na to odpowiedziec, cały czas skupiałam się na jego
skaleczeniu – już, gotowe! - powiedziałam – jeszcze tylko
plasterek.... - bardzo delikatnie nakleiłam mu plaster – i
tadaaam! Dzieło skończone! Proszę bardzo, możesz zobaczyc się w
lusterku. - podałam mu małe podręczne lusterko, które akurat
zostawiłam na stoliku w salonie.
- Kubuś Puchatek? Serio? - rzucił mi
,,gardzące” spojrzenie – dlaczego musi być różowy, nie mógłby
być chociaż niebieski?
- Nie marudź! Nie miałam innego a
poza tym chyba różowy plasterek z Kubusiem Puchatkiem nie ujmuje
Twojemu męstwu, prawda? - rozbawiło mnie jego zachowanie, gorzej
niż dziecko
- Pfff, oczywiście, że nie. A wątpisz
w to? - uwodzicielsko poruszył brwiami a ja zdałam sobie sprawę,
że siedzę o wiele za blisko.
- Oczywiście, że nie. Jak dla mnie
nawet w sukience i szpilkach wyglądałbyś jak 100%-towy facet. -
wybuchnęłam śmiechem, bo trochę zbyt realistycznie wyobraziłam
sobie Dave'a w sukience.
- No bardzo śmieszne!
- Bardzo! - odpowiedziałam za co
oberwało się moim włosom, które po interwencji Dave'a wyglądały
jak jeden wielki kołtun.
- Teraz przegiąłeś stary...tak może
robic tylko mój starszy braciszek. - starałam się zachowac powagę
ale mi to nie wychodziło.
- Właśnie...może powinniśmy
sprawdzic co u niego? - zaproponował chłopak i stwierdziłam, że
może nie jest taki zły, przynajmniej obchodzi go stan mojego
pijanego brata.
Cichutko weszliśmy do sypialni
Macieja, który o dziwo nie spał. W jego pokoju unosił się
obrzydliwy zapach alkoholu a koło łożka stała miska wypełniona
wiadomą substancją.
- Juleczkaaa! - krzyknął Maciek gdy
tylko mnie zobaczył. - Choc tu do mnie kochana siostrzyczko! - wstał
z łóżka i z rozłożonymi rękami kierował się w moją stronę.
- Nawet się do mnie nie zbliżaj
Makowski! - powiedziałam wkurzona a Dave stojący za mną
zachichotał. - mogę wiedziec co Cię tak śmieszy? - odwróciłam
się i rzuciłam mu poważne spojrzenie. Chłopak uniósł tylko ręce
w obronnym geście i uśmiechnął się.
- Juleczko dlaczego jesteś taka
wrednaaa? - odezwał się mój brat.
- Nie jestem wredna tylko zła...na
Ciebie. Boże Maciek jedzie tu gorzej niż w gorzelni! - natychmiast
otworzyłam okno, bo myślałam, że zaraz puszczę tam pawia. -
Zobacz jak Ty wyglądasz człowieku!
- Nawet Ty mnie nie kochasz. -
powiedział zasmucony Maciek.
- Co Ty wygadujesz idioto?! -
wrzasnęłam a Dave podszedł do mnie i szepnął mi do ucha ,,znowu
się zaczyna”
- No tak...taka jest prawda...ale...ale
ja ją kocham....Julkaaa! Kocham ją rozumiesz?...dlaczego ona mnie
nie kocha?
- Maciek co się stało? Kim z Tobą
zerwała? - zapytałam trochę zatroskana, bo mój brat serio
wyglądał na załamanego. Spojrzałam na Dave'a pytającym wzrokiem
ale on tak samo jak ja nie wiedział o co chodzi.
- Kim? Nie...Kim nie...Rosie –
odpowiedział Maciek trochę nieskładnie. Kiedy wypowiedział imię
mojej najlepszej przyjaciółki stanęłam w bezruchu. Byłam tak
zaskoczona, że myślałam, że zaraz upadnę z wrażenia.
- Kim jest Rosie? - zapytał Dave
poważnym tonem widząc moją minę.
- Moją przyjaciółką –
odpowiedziałam nadal będąc w ogromnym szoku. - ale jak to? Maciek,
co Ty bradzisz?!
- Pocałowałem ją! - krzyknął po
czym walnął się na łóżko.
- Pocałowałeś Rosie?! - to zdziwiło
mnie jeszcze bardziej.
- Mhmmm....bo ja ją kocham! -
powiedział to z taką rozpaczą w glosie – Ale ona jest z tym
idiotą...Haaazzzzoooommm.
- Maciek co Ty... - już chciałam na
niego nawrzeszczec gdy Dave chwycił mnie za rękę.
- Nie chciałbym się wtrącac ale może
lepiej nawrzeszczysz na niego jutro, zobacz w jakim jest
stanie...tylko pogorszysz sytuację. - powiedział spokojnie. Nie
znoszę jak ktoś mówi mi co mam robic ale Dave miał rację i tak
mój brat prawdopodobnie nic nie będzie jutro pamiętał. Wzięłam
głęboki oddech aby trochę się uspokoic.
- Oj Maciuś...jak Ty wyglądasz? -
powiedziałam siadając na brzegu jego łóżka.
- Jak śmiec? - zapytał
- Tak, dokładnie. - odparłam trochę
rozbawiona jego żałosnym głosem. - ale pamiętaj, że ja Cię
kocham, chocby nie wiem co. - uśmiechnęłam się do niego a on
odwzajemnił ten uśmiech i już rozłożył ręce aby wziąśc mnie
w swoje ramiona – ale... żadnego przutulania dopóki się nie
wykapiesz! Już marsz do łazienki!
- Dobrze siostrzyczko! - odparł
śpiewnie i pędem poszedł się myc.
________________________________________________________________
________________________
Po długiej przerwie, w końcu udało mi się wstawic kolejny rozdział. Mam nadzieję, że zostanie pozytywnie przyjety i oceniony.
________________________
Po długiej przerwie, w końcu udało mi się wstawic kolejny rozdział. Mam nadzieję, że zostanie pozytywnie przyjety i oceniony.
Paula