Miłej lektury ;)
Popołudnie
nie zapowiadało się najpiękniej. Błękitne do tej pory niebo
spowiły gęste czarne chmury zwiastujące nadchodzącą ulewę,
która pojawiła się niespodziewanie szybko. Kręciłam się po
całym domu w starych dresach i ukochanej bluzie, którą
,,pożyczyłam” od Liama, nie mogąc sobie znaleźc miejsca.
Ogromne krople deszczu dudniły w szyby a ja zasiadłam na kanapie w
salonie i przyglądałam im się z uwagą. Jedna duża kropla toczyła
zacięty wyścig z drugą o wiele mniejszą i pozornie słabszą.
Szły łeb w łeb gdy nagle przy samej mecie mała, niewinnie
wyglądająca kropelka przyśpieszyła i wygrała rywalizację. W
nagrodę otrzymała coś wyjątkowego a mianowicie serce i to nie
takie zwykłe serce, ale serce dziewczyny. Może naiwne, może
beztroskie,może głupie, a może trochę zagubione ale na pewno
kochające...
Tak
z pewnością zagubione...i nie chodzi o to, że nie wiem czego chcę,
bo ja bardzo dobrze wiem. Po prostu nie potrafię zrozumiec,
rozgryźc,ogarnąc moim małym mózgiem relacji Liam-Julka-Zayn.
Boże! Przecież ja przed chwilą porównałam ich do kropli deszczu!
Może wielki poeta uznałby to za twórcze wyrażenie uczuc ale ja
uważam, że to jest zwyczajna...paranoja. I tak, ta duża to Zayn,
chyba nie muszę tłumaczyc dlaczego.
Nie
nawidzę tego uczucia, którego nie potrafię nawet nazwac ani
zdefiniowac. To takie uczucie bezsilności, albo raczej bezradności.
Nie wiem co to jest ale TO mnie wykończy. Mam po prostu dosyć tej
chorej sytuacji. W dodatku mój chłopak nie odzywa się od 1,5 dnia.
Cudownie!
Sama
w domu. Za oknem ulewa, która zapewne przerodzi się w burzę. Jak
całe moje życie. Tak, moje życie to burza, ulewa, grzmoty i
pioruny i wszystko co z tym związane. Po prostu tego nie
ogarniesz...
Nagle
usłyszałam pierwszy grzmot a wraz z nim dzwonek do drzwi.
Podskoczyłam, a moje ciało przebiegł dreszcz. Jednak szybko
uświadomiłam sobie, że pewnie Maciek zapomniał kluczy więc
pobiegłam otworzyc. Gdy przyciągnęłam do siebie duże, drewniane
drzwi spotkała mnie nie mała niespodzianka...
-
Cześc! - powiedział posępnym tonem stojący naprzeciw, przemoczony
od stóp do głów chłopak.
-
Boże! Liam, jesteś cały mokry! - krzyknęłam i zwinnym ruchem
chwyciłam jego dłoń wciągając go do środka. Nie ukrywam, że
ogromnie ucieszyłam się na jego widok.
-
Moglibyśmy porozmawiac. - dodał poważnie i posłał
mi...hymm...spojrzenie.
-
Jasne! Ale najpierw chodź się osuszyc. - odparłam i pociągnęłam
go za sobą na górę. Milczał. Nie lubię kiedy milczy. Tzn. nie ma
w tym nic złego jeśli wiem, że nie jest na mnie wkurzony.
Weszliśmy do mojego pokoju, usadowiłam chłopaka na łóżku.
-
Rozbieraj się! - rozkazałam a Payne spojrzał na mnie rozbawiony,
jednak starał się zachowac powagę. - No co się tak patrzysz?
Przecież Cię nie zgwałcę!
-
Wiesz nie jestem pewny czego mogę się po Tobie spodziewac. -
uśmiechnął się do mnie. Tak, UŚMIECHNĄŁ SIĘ, czyli nie jest
tragicznie. A ja wywróciłam oczami i do niego podeszłam.
-
Ręce do góry! - powiedziałam gdy stanęłam przed nim.
-
Co?
-
No już! - chłopak posłusznie wykonał polecenie a ja chwyciłam
jego mokrą koszulkę i pociągnęłam do góry, tym samym
odsłaniając jego klatkę piersiową. Rzuciłam ją na krzesło,
przeczesałam dłonią jego zmierzwione włosy i delikatnie się
uśmiechnęłam. - Ze spodniami chyba dasz sobie radę sam. -
posłalam mu zadziorne spojrzenie i skierowałam się do łazienki w
poszukiwaniu ręcznika. Gdy wyszłam Liam siedział już w samych
bokserkach. Mrr.
-A
teraz... okryj się kocykiem... żebyś mi się nie przeziębił. -
powiedziałam milutko, delikatnie opatulając go miękkim materiałem.
Payne przyglądał mi się z zaciekawieniem. Po chwili wskoczyłam na
łóżko, uklęknęłam za Liamkiem i zaczęłam wycierac jego
przemokniętą czuprynę w bialutki ręczniczek. Ostrożnie wytarłam
ociekające wodą końcówki brązowych włosków, a następnie
zajęłam się masowaniem jego głowy. Nadal milczał, jakby był
zupełnie obojętny na wszystko co dzieje się wokół niego.
-
Chciałeś porozmawiac. - Szepnęłam nachylając się do jego ucha i
oplatając ręce wokół szyi. Momentalnie uderzył mnie jego zapach,
ohh tak bardzo chciałam go pocałowac, albo chociaż czule
przytulic, ale bezpieczniej było najpierw wyjaśnic wszystkie
niejasności.
-
Tak. Julka...ja...
-
Poczekaj. - usiadłam po turecku obok niego, tak blisko jak tylko
mogłam – Pozwól, że ja zacznę... - subtelnym ruchem złączyłam
nasze dłonie razem. Liam uśmiechnął się pod nosem i skinął
głową. - a więc...po pierwsze przepraszam, że Ci właśnie
przerwałam, bo wiem, że tego nie znosisz, zresztą tak jak ja. Po
drugie przepraszam za to, że nie poczekałam na Ciebie przedwczoraj,
ale coś mi wypadło, wybacz... - mówiąc to potarłam kciukiem
wierzch jego dłoni.
-
Wiem, Zayn mi powiedział. - odparł spokojnie a ja kontynuowałam
swoją wypowiedź.
-
Po trzecie i to chyba będzie najdłuższe...przepraszam za moje
zachowanie, nie powinnam była tak na Ciebie naskakiwac, przecież
dobrze wiem, że się martwisz a ja zgrywam wielce poszkodowaną,
przepraszam. Przepraszam, że nazwałam Cię bachorem, o ile dobrze
pamiętam. Wiesz, że wcale tak nie myślę, jesteś najmądrzejszym
i najbardziej odpwiedzialnym chłopakiem jakiego znam. Przepraszam
też za to, że jestem wredna i unoszę się dumą, i nie liczę się
z innymi i jestem egoistką i....
-
Julka, ej! Skończ już, przecież wiesz, że wcale tak nie jest. -
czule pogładził mój policzek.
-
Nie prawda, bo jest...
-
Cśśśśiiii...teraz moja kolej – posłał mi ciepły uśmiech –
Przepraszam, że byłem wredny dla Zayna, po prostu chyba nie byłem
gotowy na pogodzenie się z tą sytuacją. Przy okazji powiem Ci, że
już z nim o tym rozmawiałem i wszystko jest okej. Przepraszam, że
się uniosłem i wyszło jak wyszło. Przepraszam, że poświęciłem
tak wiele uwagi Chole kiedy powinienem był nosic Cię na rękach,
ale nie potrafiłem jej wygonic. Przepraszm, że jestem takim
dzieciakiem i nie potrafię w prost przyznac się do winy.
Przepraszam. Przepraszam za wszystko co kiedykolwiek zrobiłem lub
powiedziałem, naprawdę. - skończył swój monolog. Delikatnie
chwycił w dłonie moją twarz i złożył na ustach niezwykle czuły
pocałunek, który oczywiście odwzajemniłam.
-
Haha jesteśmy mistrzami przeprosin – zaśmiałam się.
-
Zdecydowanie – odparło moje kochanie. - Skarbie...muszę Ci
jeszcze o czymś powiedziec. - dodał z poważną miną.
-
Ohhoo coś czuję, że to nie będzie miła wiadomośc. Co się
stało?
-
Tylko nie bądź zła, że dowiadujesz się o tym jako ostatnia z
naszych dziewczyn. Chciałem powiedziec Ci wcześniej, a Rosie
dowiedziała się przez przypadek i … - mówił wyraźnie
zakłopotany i zdenerwowany.
-
Liam do rzeczy. - powiedziałam spokojnie.
-
Widzisz na początku października zaczyna się nasza trasa
koncertowa. Co oznacza, że nie będzie mnie przez ...jakiś czas. -
posmutniał.
-
Jak długo? - zapytałam.
-
Pół roku. - odparł z żalem w głosie. - z krótkimi przerwami. -
w pokoju zapanowała cisza. Było mi przykro, że wyjadą na tak
długo. Jesteśmy ze sobą właściwie 12 dni (+ 4 godziny 25 minut i
...13,14,15...sekund, ale kto by to liczył :p) znamy się w prawdzie
dłużej ale nie wystarczająco długo, a zostaną nam tylko nie całe
dwa miesiące na poznanie się lepiej. Potem będzimy mogli
kontaktowac się jednynie telefonicznie czy przez internet ale to nie
to samo. Liam był widocznie zmartwiony, oparł łokcie na kolanach i
schował twarz w dłoniach. Wiedziałam, że bije się z myślami i
potrzebuje teraz mojego wsparcia.
-
Spokojnie. Jakoś przeżyjemy! - powiedziałam poprawiając kocyk,
który lekko osunął się z jego ramienia. - Przecież to nie koniec
świata, są różne środki komunikacji, damy radę! - mój chłopak
uśmiechnął się delikatnie.
-
Nie spodziewałem się takiej reakcji. - odparł nagle a ja posłałam
mu moje słynne pytające spojrzenie. - No wiesz przewidywałem
raczej napady histerii, płaczu, krzyk albo foch forever ale...Ty
jesteś nadzwyczaj spokojna.
-
No teraz powinnam się obrazic, bo naprawdę uważasz mnie za jakąś
histeryczkę, ale doceniam to, że jesteś wobec mnie szczery...i to
do bólu.
-
Oj przecież wiesz o co mi chodziło.
-
Mam nadzieję. Liam...nie wiem jak na takie wieści reagowały Twoje
poprzednie dziewczyny i nie wiem też dlaczego spodziewałeś się
takiej reakcji z mojej strony, ale ja doskonale rozumiem na czym
polega Twoja praca i jestem świadoma tego, że często nie będzie
Cię przy mnie. Gdyby było inaczej nie pisałabym się na to. Ale
zauważ, że nadal tu z Tobą siedzę, nie wybiegłam trzaskając
drzwiami.
-
Wiem, że wiesz.- chwycił moją dłoń i spojrzał głęboko w oczy,
a ja poczułam mrowienie w brzuchu. -Mam tylko nadzieję, że nie
zostałaś tu dlatego, że to Twój dom. - zasmiał się - Ale tu
chyba chodzi o mnie. Po prostu nie potrafię wytrzymac bez Ciebie
jednego dnia, więc jak mam przetrawc pół roku?
-
Z przerwami! - uśmiechnęłam się szeroko. - zobaczymy się co
jakiś czas. Poza tym zostały nam jeszcze dwa miesiące. Co ma być
to będzie Liam. Po co martwic się na zapas.
-
Oh dlaczego musisz być taka mądra? - zapytał z udawanym wyrzutem,
a ja posłałam mu buziaka.
Na
dworze nadal lało jak z cebra, od czasu do czasu dało się usłyszec
jakiś grzmot i dostrzec rozświetlające niebo pioruny. W
pomieszczeniu znów zapanowała cisza, słychac było jedynie
dudniące w szyby krople deszczu i szalejący na dworze wiatr.
Wlazłam Liamowi na kolana i wtuliłam się w zagłębienie jego
szyi. Chłopak objął mnie ramieniem i szczelnie opatulił nas oboje
kocykiem. Niby zwyczajny moment, ale dla mnie wydał się magiczny.
Ta cisza między nami dała upust emocjom, a może wręcz przeciwnie
zrodziła nowe emocje. Tysiące myśli zajmowało moją głowę.
Właściwie jasno wyraziłam swoje zdanie w sprawie ich wyjazdu, ale
teraz nagle doszło do mnie, że się boję, boję się, że go
stracę... Oplotłam ręce wokół jego szyi i mocno ścisnęłam gdy
uświadomiłam sobie jak bardzo będzie mi go brakowało...
-
och … - westchnęłam a Liam skierował na mnie swoje zaciekawione
spojrzenie – chyba powinnam dac Ci coś do ubrania.
-
A co nie podobam Ci się w tej wersji? - zabawnie pokiwał brwiami i
przewrócił nas na łóżko, tym samym zrzucając z siebie kocyk.
-
Hymm no właśnie mi się podobasz i to jest ten problem –
zaśmiałam się.
-
Nie sądzę, żeby to był problem – posłał mi ten swój
zarozumiały uśmieszek i złożył na moich ustach soczysty
pocałunek, który z każdą sekundą stawał się coraz bardziej
namiętny. Podczas gdy nasze języki toczyły zaciętą walkę, dłoń
Liama wędrowała po moim udzie w dół i w górę od czasu do czasu
zataczjac kręgi. Natomiast opuszki moich palców delikatnie stąpały
to po plecach, to po brzuchu chłopaka...
Nagle
w pokoju rozległ się dźwięk otwieranych drzwi.
-
Hej siostrrr... - wydarł się Maciek a my z Liamem jak na zawołanie
oderwaliśmy się od siebie. - Sorry...nie chciałem przeszkodzic. -
dodał skrępowany.
-
Ooo Maciek! Co Ty tu robisz?
-
No nie wiem Julka, mieszkam? - uniósł jedną brew i zaśmiał się
pod nosem.
-
Och no wiesz o co mi chodzi – westchnęłam, a Liam zaczął się
śmiac. Nie wiem co go tak rozbawiło, pewnie moje zakłopotanie, ale
nie często brat przyłapuje mnie z pół-nagim chłopakiem. Więc
czuję się zawstydzona. - A Ty się nie śmiej! - dodałam i
oczywiście szturchnęłam pana Payne'a, gdyż nie mogłam się
powstrzymac.
-
Nie no jeszcze raz was przepraszam, po prostu chciałem sprawdzic po
pierwsze czy zamknęłaś okna a po drugie czy czasem nie zwijasz się
ze strachu pod kołdrą. Ale widzę, że okna zamknięte a Ty...
jeszcze nie pod kołdrą. - zaśmiał się głośniej.
-
Przecież wiesz, że nie boję się burzy! A czy Ty nie powinieneś
teraz pilnowac swojej Fiony Ogrze? - zapytałam z przekąsem.
-
Właśnie od niej wróciłem i ma się dobrze, więc postanowiłem
przyjśc do mojej małej ogrzycy. Ale dziękuję, że pytasz. -
posłał mi swój zawadiacki uśmieszek.
-
Spadaj czubie!
-
Cześc Liam! Właściwie to się z Tobą nie przywitałem. Co tam u
Ciebie stary? - powiedział Makowski, siadając na moim łóżku.
-
No tak, teraz będziesz mnie ignorował! Och co ja się z Tobą mam!
- wtrąciłam się.
-
Też Cię kocham! - odparł Maciuś robiąc dzióbek w moją stronę.
- To co tam Payne?
-
W porządku. Lepiej mów jak tam ta Twoja dziewczyna! Jak ona ma na
imię? I w ogóle jaka jest? - zapytał Liam z zaciekawieniem
-
Kim. I jest...hymm...piękna, mądra, wesoła, uśmiechnięta,
urocza...
-
Okej...rozumiem. Nieźle Cię wzięło stary. - zaśmiał się
Payne.
-
Taa, tak troszeczkę. Ale...ach słuchaj pogadamy o tym innym razem
okej, bo umówiłem się Dave'em.
-
Z kim? - zapytałam zdziwiona – zresztą nie ważne, ale Maciuś
pożycz Liamowi jakieś ubranie proszę?
-
Jasne. Chodź Payne, znajdziemy Ci jakieś zabójcze wdzianko. -
zwrócił się do mojego chłopaka i wyszli razem z pokoju. Dzwinie
się zachowuje ten mój brat, za każdym razem gdy ktoś poruszy
temat jego dziewczyny...ucieka. No po prostu ucieka.
Po
krótkiej chwili Payne wrócił do mojego pokoju, ubrany w jakieś
jeansy i bluzę mojego brata.
-
Wyszedł? - zapytałam. Liam skinął głową. - Powiedział Ci coś
jeszcze?
-
Nie, nic nie mówił. Julka...nie mieszaj się do tego. - mówił
jakby chciał mnie ostrzec.
-
Wiem, że nie powinnam ale niepokoi mnie jego zachowanie. Nie mówiąc
już o tym jak zobaczył Rosie. Próbowałam coś z niego wyciagnąc,
ale ten osioł nie chce mi nic powiedziec.
-
Jak będzie chciał to Ci powie. To jego życie i jego sprawy, nie
możesz ciągle się wtrącac! - podniósł ton swojego głosu.
Zamilkłam, siedziałam spokojnie i na niego patrzyłam. -
Posłuchaj...wiem, że bardzo chciałabyś się dowiedziec, ale daj
mu czas, niech poukłada sobie wszystko a gdy poczuje taką potrzebę
na pewno z Tobą o tym porozmawia.
-
Może masz racje, ale...
-
Nie ma żadnego ale. I błagam Cię nie prowadź żadnego śledztwa –
powiedział błagalnie – bo będę musiał spędzac z Tobą 24
godziny na dobę, żeby Cię pilnowac. - posłał mi ciepły uśmiech.
-
No dobrze – westchnęłam – ale robię to tylko dla Ciebie, bo
chyba skończyłbyś w wariatkowie. - uśmiechnęłam się. - Chodź
na dół, wypijemy ciepłą herbatkę. - wstałam z miejsca,
podeszłam do Li i chwyciłam jego dłoń. A następnie
powędrowaliśmy na dół.
Weszliśmy
do kuchni, zapaliłam światło gdyż w całym domu panowała
ciemnośc, a wszystko przez pogodę panującą na zewnątrz.
Włączyłam radio. Zawsze to robię gdy wchodzę do tego
pomieszczenia, muzyka pozwala mi się odstresowac, zapomniec o
pewnych sytuacjach i skupic się na przgotowywaniu posiłków.
Nalałam wody do czajnika i wstawiłam ją na gaz. Po czym zajęłam
miejsce przy stole naprzeciwko Liama, który zasiadł tam wcześniej.
I zapadła cisza...co było bardzo dziwne i krępujące zarazem. W
tle leciała piosenka James'a Artuhr'a ,,Impossible”, a ja
zastanawiałam się co powinnam zrobic. Zazwyczaj mamy wiele
wspólnych tematów do rozmów a dzisiaj co? Chyba nie zdążyliśmy
się sobą znudzic przez te 12 dni?
-
Liam? - zaczęłam niepewnie – jesteś dzisiaj bardzo milczący,
coś nie tak?
-
Nie, nie, jestem po prostu...zamyślony, przepraszam.
-
Nie przepraszaj...
-
Kim jest Benia? - zapytał nagle, a jego głos przybrał zdecydowany
ton.
-
Co? - zaskoczyło mnie jego pytanie, nie miałam pojęcia co mam
odpowiedziec, zwłaszcza, że Benia nie istnieje...
-
Zayn powiedział mi wtedy, że dostałaś wiadomośc...od Beni i
wybiegłaś jak poparzona. To koleżanka z polski? Czy po prostu
wymyśliłaś to żeby go uspokoic? - zamurowało mnie, czyżby Liam
coś podejrzewał? Czajnik zaczął gwizdac ale usłyszałam go
dopiero po chwili. Bez słowa wstałam i wyłączyłam to utrojstwo.
Stanęłam przy kuchennych szafkach i wpatrywałam się w podłogę.
-
Cóż... to...skomplikowane, widzisz... - jąkałam się. Chciałam
mu powiedziec, za bardzo mi na nim zależy, żeby go ciągle
okłamywac. Usłyszałam dźwięk telefonu. Zadrżałam. Wyciągnęłam
go z kieszeni i odczytałam wiadomośc, która brzmiała :
,,Jeszcze
jedno słowo a....pożałujesz SUKO. Mogę bez problemu zniszczyc
Twój związek. Nie boisz się? A powinnaś!!!”
Oczywiście
rozejrzałam się dookoła jak to miałam w zwyczaju, po otrzymaniu
wiadomości tego typu. Payne widząc moją reakcję, wstał z miejsca
i podszedł do mnie.
-
Julka...jesteś zdenerwowana – stwierdził fakt i delikatnie otulił
mnie ramionami.
-
Chciałabym Ci powiedziec...naprawdę, ale obiecałam komuś...proszę,
zrozum mnie. Obiecuję, że gdy nadejdzie właściwy moment wszystko
Ci wytłumaczę. - mówiłam wręcz błagalnym tonem, starałam się
ostrożnie dobierac słowa, żeby nie wywołac niepotrzebnej kłótni.
-
Spokojnie, rozumiem. - chwycił moją twarz w dłonie i spojrzał
głęboko w oczy. - po prostu chciałem wiedziec czy wszystko w
porzadku. Zayn też zmartwił się Twoim zachowaniem.
-
Zrobię herbaty. - odparłam szybko i wspięłam się na palce aby
wyciągnąc szklanki z górnej szafki. Nagle poczułam dłonie Liama
na moim brzuchu, co zignorowałam. Postwaiłam dwie duże szklanki na
blacie, wyciągnęłam herbatę i …
Nie
mogłam skupic się na wykonywaniu dalszych czynności, pownieważ
mój chłopak obdarzał pocałunkami moją szyję. Delikatnym
aczkolwiek stanowczym ruchem odwrócił mnie w swoją stronę i
przyparł do kuchennej szafki. Po czym złączył nasze wargi w
namiętnym pocałunku. Dłonie Liama były wszędzie, jednak jego
dotyk był przyjemny. Jego usta ponownie zaczęły dotykac mojej szyi
a ja wtuliłam się w ciało chłopaka. Czułam jego ciepło, bicie
serca i przyśpieszony oddech. Wszystko działo się tak szybko
Subtelnym ruchem rozpiął zamek mojej bluzy, pod którą miałam
jedynie czarny, koronkowy stanik, delikatnie ją odchylił i zaczął
obdarowywac pocałunkami mój dekold...Właśnie w tym momencie
wrócił do mnie rozum i zdałam sobie sprawę, że nie jestem gotowa
na taki obrót sprawy...
-
Liam...- jęknęłam i chwyciłam dłoń chłopaka, która znajdowała
się na moim pośladku i splotłam nasze palce razem. Spojrzał na
mnie...nadal był blisko. Przez chwilę patrzyłam mu w oczy nie
wiedząc co powiedziec.
-
Rozumiem. - uśmiechnął się i cmoknął mnie w policzek. Nadal na
niego patrzyłam ale tym razem nie miałam w oczach tego strachu i
niepewności ale radośc. Ucieszyłam się, że zrozumiał i nawet
nie wyglądał na bardzo zawiedzionego. Pomimo podobnej scenerii tym
razem sprawy potoczyły się zupełnie inaczej i teraz już byłam
pewna, że dokonałam właściwego wyboru.
-
Dziękuję – wyszeptałam i wtuliłam się w niego. Jednak Liam
odsunął mnie od siebie i ostrożnie zapiął zamek bluzy, którą
miałam na sobie jakby nie chciał mnie przestraszyc i posłał mi
spojrzenie mówiące ,,nie jestem napalonym samcem, przy mnie możesz
czuc się bezpiecznie”
-
To co robimy tą herbatkę? - zapytał puszczając do mnie oczko, a
ja skinęłam głową i nadal się w niego wpatrywałam z bananem na
twarzy jak zabiera się za przygotowywanie napojów. Po głowie
chodziły mi trzy słowa ,,Mój cudowny facet”.
Siedzieliśmy
w salonie i pierwszy raz nie oglądaliśmy filmu, za to
rozmawialiśmy. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Liam opowiadał
mi o pracy nad teledyskiem do ,,Best Song Ever” jednak nie chciał
zdradzic żadnych szczegółów. Musiałam zadowolic się ogólnikami
typu ,,to będzie nasz najlepszy teledysk” albo ,,bedziesz
zaskoczona gdy to zobaczysz”. Ehh nienawidzę gdy ludzie nie mówią
mi wszystkiego. Co za ironia, ja robię dokładnie to samo. Ale nie
ważne, muszę przestac o tym myslec. Skupic się na ważniejszych
sprawach, może to z czasem ustanie. Teraz najważniejszy jest mój
związek z Liamem i nie pozwolę żeby jakiś tam Ben go zniszczył...
-
No ale nie możesz powiedziec mi nic więcej? - zapytałam próbując
wyciągnąc z niego jakiekolwiek informacje.
-
Nie. - odparł i posłał mi ten cwaniacki uśmieszek, achh nie
znoszę go a zarazem uwielbiam.
-
Boże! Liam jaki Ty jesteś upary.
-
Mam to po Tobie. - na te słowa oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Od
razu wyobraziłam sobie siebie jako kobietę po 40 i Liama jako
mojego syna i powiem wam, że to było... dziwneeee.
Nagle
usłyszeliśmy otwierające się drzwi od domu i stukot obcasów.
Oczywiście była to moja mama, która właśnie wróciła z pracy.
-
Hallo?! Jest tu ktoś?! - rozległo się wołanie mamy – od razu
mówię, że słysząłam głosy, więc nic się przede mną nie
ukryje. - wstaliśmy z miejsca i poszlismy do przedpokoju gdzie mama
powiesiła swój płaszcz na wieszaku i chwyciła w dłonie dwie
przepełnione po brzegi torby z zakupami. Nie wyglądały one na
lekkie.
-
Cześc mamuś! - przywitałam się z rodzicielką.
-
Dzień dobry! - powiedział Liam.
-
Ooo dzień dobry! Co za miła niespodzianka. Ty musisz być Liam,
zgadza się?
-
Tak, tak, jestem Liam miło mi panią poznac. - odparł –
może...pomogę pani z tymi torbami, muszą być strasznie ciężkie.
- dodał, gdy zobaczył jak moja mama dźwiga zakupy i natychmiast
podbiegł do niej i przeją te ciężary.
-
Ooo dziękuję Ci bardzo. - uśmiechnęła się i posłała mi
spojrznie typu ,,niezły ten Twój chłopak” na co ja zaśmiałam
się pod nosem. - ach ta pogoda dzisiaj jest paskudna! - westchęła
mama.
-
Zgadzam się, nawet jak na Londyn. - powiedział Liam.
-
Całe szczęście miałam ze sobą parasolkę, bo coś czułam,że
długo nie może być tak ładnie.
-
Ach mumuś Ty i ta Twoja telepatia. - zaśmiałam się. Ruszyliśmy w
stronę kuchni. Ja szłam na czele, za mną mama a na końcu Liam,
który dzielnie dźwigał torby z zakupami. Cos mi się wydaje, że
ma już u mojej mamy +100 punktów za grzecznośc :p
-
a więc... Liam... - odezwała się moja rodzicielka gdy dotarlismy
do celu. - Ty śpiewasz w tym zespole prawda? Jak wy się tam
nazywacie?
-
Tak, One Direction to my. - odpowiedział chłopak uśmiechając się
delikatnie.
-
Niestety muszę się przyznac do tego, że niewiele o was wiem. Może
coś obiło mi się o uszy, ale rozumiesz...nie ten wiek. - zaśmiała
się jakby to było mega zabawne, Liam również się zaśmiał przez
grzecznośc jak mniemam. - poza tym Julka nigdy was nie słuchała, a
ja najczęściej sugeruję się jej gustem muzycznym.
-
Och po prostu Julka jeszcze nie wiedziała co dobre. - odparł Liam i
posłał mi cwaniacki uśmiech.
Wypraszam
sobie! Moim skromnym zdaniem mam bardzo dobry gust muzyczny.
Przepraszam, że akurat wasze kawałki do mnie nie docierają. -
odpowiedziałam z oburzeniem. Nieświadomie mój głos przybrał
lekko arogancki ton.
-
Właściwie – ciągnęła mama – o Tobie Liam też nie wiem zbyt
wiele, Julka nie często o Tobie wspomina... - urwała gdyż
skierowałam na nią swój wzrok, który mówił ,,błagam, nie kończ
tego zdania” - a więc może...zostaniesz i zjesz z nami kolację
co Ty na to? Zrozum chciałabym wiedziec z kim spotyka się moja
córka.
-
Z wielką chęcią, jednak dzisiaj nie mogę, mam jeszcze kilka spraw
do załatwienia. Więc powinienem już się zbierac. Może innym
razem. - uśmiechnął się uroczo na koniec. Nie byłam zachwycona
jego odpowiedzią, od razu pomyślałam, że jest na mnie zły, że
nic nie mówiłam o nim rodzicom, ale tak wyszło po prostu.
-
No trudno. Ale pamiętaj, że możesz wpaśc kiedy zechcesz.
-
Dziękuję bardzo pani Makowska. - odpowiedział uprzejmie i mało co
nie połamał sobie języka na słowie ,,Makowska” haha brzmiało
to dośc zabawnie. - w takim razie będę już leciał. Do widzenia.
- dodał i powoli skierował się do wyjścia.
-
Liam czekaj! - krzyknęłam a chłopak odwrócił się w moją stronę
– odprowadzę Cię z parasolem, żebyś mi ponownie nie zmukł. -
nie odpowiedział ale poczekał na mnie co oznaczało, że zgadza się
na moją propozycje.
Skierowaliśmy
się do korytarza gdzie szybciutko ubrałam pierwsze lepsze buty,
chwyciłam w rękę parasol i już mogliśmy wychodzic...
-
właściwie dlaczego Ty mnie odprowadzasz? We wszystkich normalnych
związkach zazwyczaj to facet odprowadza swoją dziewczynę do domu.
- zapytał Liam gdy byliśmy już na zewnątrz i w dosłownie
ślimaczym tępie przemierzaliśmy drogę do domu chłopaków.
-
Och kochanie, nasz związek nie jest normalny i nigdy nie będzie. -
odparłam i chwyciłam go pod ramię, w tym samym czasie wręczając
mu do ręki parasol. Stwierdziłam, że jest wyższy więc to on
powinien go nieśc.
-
Czy to źle?
-
Nie, zdecydowanie nie. - uśmiechnęłam się delikatnie. Liam
patrzył przed siebie, wiedziałam, że intensywnie o czymś myśli.
- przepraszam Cię za moją mamę – powiedziałam – ona
czasem...mówi zbyt wiele.
-
Nie masz za co przepraszac, Twoja mama jest bardzo miła. - odparł
zupełnie normalnym tonem.
-
Tak ale... wiesz, że to nie tak, że nie chciałam jej o Tobie
opowiadac, prawda? Zwyczajnie nie miałyśmy czasu żeby porozmawiac
ze sobą o tym wszystkim.
-
Oczywiście, że wiem. Julka, nawet mi to przez myśl nie przeszło.
- chwycił mnie w pasie i lekko do siebie przycisnął jakby chciał
mi dodac otuchy.
-
Całe szczęście! Już się bałam, że pomyślisz, że się Ciebie
wstydzę czy coś. A przecież wiesz, że tak nie jest.
-
Wiem. - odpowiedział krótko i pocałował mnie w policzkek.
Doszliśmy pod dom chłopców. Zatrzymaliśmy się przy drzwiach i
staliśmy tak przez moment patrząc się na siebie.
-
Chyba dotarliśmy do celu – powiedziałam uśmiechając się do
chłopaka.
-
Tak dotarliśmy – odparł bez przekonania. Od kilku dni jest ciągle
zmayślony, po prostu chodzi z głową w chmurach i nie mam pojęcia
co się dzieje.
-
Wszystko w … porządku? - zapytałam niepewnie, a w odpowiedzi
dostałam skinienie głową. - widzę, że coś Cię gryzie –
dodałam i prawą dłonią chwyciłam go w pasie. - więc... -
skierowałam na niego swój podejrzliwy wzrok.
-
Więc.... - przeciągnął – jest jeszcze coś co muszę Ci
powiedziec. - mówiąc te słowa wydał mi się bardzo poważny, aż
za bardzo. Szczerze powiedziawszy trochę się wystraszyłam, gdyż
nie wiedziałam jakie szokujące wieści mogę usłyszec za chwilę.
-
A więc zamieniam się w słuch. - starałam się nie dac po sobie
poznac, że się denerwuję. Cóż nie jestem genialną aktorką ale
widocznie najgorszą też nie, bo udało mi się zachowac pozorny
spokój.
-
Yyymm dobrze...eee... nie bardzo wiem od czego zacząc.... Julka,
ja... wiem, że jesteśmy razem dośc krótko, ale znamy się już
trochę dłużej i...mam nadzieję, że to nie jest za szybko, nie
chciałbym żebyś pomyślała, że rzucam słowa na wiatr albo, że
wyznawanie pewnych rzeczy przychodzi mi zbyt łatwo, przez co jestem
nie stały w uczuciach, bo to nie prawda. Po prostu nie potrafię
tego dusic w sobie dłużej, to jest zbyt trudne, nie umiem udawac,
rozumiesz prawda? - zrobił pauzę i spojrzał mi głęboko w oczy.
-
Do rzeczy Liam! - powiedziałam trochę zbyt dosadnie ale już nie
mogłam zatuszowac kłębiących się we mnie emocji.
-
Kocham Cię, Julka! - gdy usłyszałam te słowa kamień spadł mi z
serca, a w moich oczach pojawiły się łzy szczęścia. - Kocham Cię
jak nigdy nikogo.
-
Ochh Liam, chciałam to powiedziec pierwsza. - westchnęłam i
uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił ten uśmiech. - Ja
też Cię kocham, głupku. - uwiesiłam się na jego szyi i ścisnęłam
tak mocno, że ciężko było mu oddychac, ale nie protestował.
Chwycił mnie a talii i złączył nasze usta razem.
-
Ekhmm – usłyszeliśmy nagle i odruchowo spojrzeliśmy w kierunku
drzwi – Co to ma być ja się pytam? - Lou patrzył na nas z miną
surowego rodzica a zza jego pleców wystawały jeszcze dwie głowy.
-
O której to się wraca do domu co? - dodał Zayn podejrzliwym tonem.
-
Och Julka deprawujesz nam tatuśka. - westchnął Niall.
-
Przestańcie, wcale nie jest tak późno – zwróciłam się do tych
trzech czubków.
-
Hymm zależy dla kogo. - odparł Lou udając oburzenie.
-
Oj dajcie jej spokój. - powiedział Liam. - to nie jej wina, że
przy niej nie liczy się czas.
-
Poza tym chłopcy Liam był cały czas pod moją opieką. - odparłam
jakby to był najlepszy argument pod słońcem.
-
Myślę, że tym razem możemy jej wybaczyc. - dodał Zayn i posłał
mi szeroki uśmiech.
-
Ja też tak myślę Zayn. - uśmiechnęłam się do niego. - Dobra
czuby, ja spadam, zajdę na chwilkę do Rosie. - pomachałam chłopcom
a oni ładnie mi odmachali.
-
Pa kochanie. - powiedział Li i jeszcze raz przycisnął mnie do
siebie i podarował soczystego buziaka, na co reszta towarzystwa
zareagowała zbiorowym jękiem.
-
Oj cicho! - zaśmiałam się – jak coś wam się nie podoba,
wystarczy zamknąc drzwi. - dodałam a oni przystosowali się do
mojej rady. Jeszcze przez krótką chwilę staliśmy pod ich domem. I
nie powiem było bardzo miło :D
Niestety
wszystko co dobre kiedyś się kończy i musielśmy się
rozstac.
Poszłam więc do Rozalci, chciałam z nia trochę porozmawiac. Ostatnio nie spotykamy się często.
Poszłam więc do Rozalci, chciałam z nia trochę porozmawiac. Ostatnio nie spotykamy się często.
___________________________________________________________________
________________________________
Tadammm!!! W końcu jest! Stwierdzam, że strasznie....jakby to określic.... smętny ten rozdział haha ale mam nadzieję, że to tylko moje spostrzeżenia :D Czekam na wasze opinie.
Paula ;)
Tadammm!!! W końcu jest! Stwierdzam, że strasznie....jakby to określic.... smętny ten rozdział haha ale mam nadzieję, że to tylko moje spostrzeżenia :D Czekam na wasze opinie.
Paula ;)