środa, 9 października 2013

Rozdział 24

Miłej lektury ;)

             Popołudnie nie zapowiadało się najpiękniej. Błękitne do tej pory niebo spowiły gęste czarne chmury zwiastujące nadchodzącą ulewę, która pojawiła się niespodziewanie szybko. Kręciłam się po całym domu w starych dresach i ukochanej bluzie, którą ,,pożyczyłam” od Liama, nie mogąc sobie znaleźc miejsca. Ogromne krople deszczu dudniły w szyby a ja zasiadłam na kanapie w salonie i przyglądałam im się z uwagą. Jedna duża kropla toczyła zacięty wyścig z drugą o wiele mniejszą i pozornie słabszą. Szły łeb w łeb gdy nagle przy samej mecie mała, niewinnie wyglądająca kropelka przyśpieszyła i wygrała rywalizację. W nagrodę otrzymała coś wyjątkowego a mianowicie serce i to nie takie zwykłe serce, ale serce dziewczyny. Może naiwne, może beztroskie,może głupie, a może trochę zagubione ale na pewno kochające...
          Tak z pewnością zagubione...i nie chodzi o to, że nie wiem czego chcę, bo ja bardzo dobrze wiem. Po prostu nie potrafię zrozumiec, rozgryźc,ogarnąc moim małym mózgiem relacji Liam-Julka-Zayn. Boże! Przecież ja przed chwilą porównałam ich do kropli deszczu! Może wielki poeta uznałby to za twórcze wyrażenie uczuc ale ja uważam, że to jest zwyczajna...paranoja. I tak, ta duża to Zayn, chyba nie muszę tłumaczyc dlaczego.
         Nie nawidzę tego uczucia, którego nie potrafię nawet nazwac ani zdefiniowac. To takie uczucie bezsilności, albo raczej bezradności. Nie wiem co to jest ale TO mnie wykończy. Mam po prostu dosyć tej chorej sytuacji. W dodatku mój chłopak nie odzywa się od 1,5 dnia. Cudownie!
        Sama w domu. Za oknem ulewa, która zapewne przerodzi się w burzę. Jak całe moje życie. Tak, moje życie to burza, ulewa, grzmoty i pioruny i wszystko co z tym związane. Po prostu tego nie ogarniesz...
        Nagle usłyszałam pierwszy grzmot a wraz z nim dzwonek do drzwi. Podskoczyłam, a moje ciało przebiegł dreszcz. Jednak szybko uświadomiłam sobie, że pewnie Maciek zapomniał kluczy więc pobiegłam otworzyc. Gdy przyciągnęłam do siebie duże, drewniane drzwi spotkała mnie nie mała niespodzianka...
- Cześc! - powiedział posępnym tonem stojący naprzeciw, przemoczony od stóp do głów chłopak.
- Boże! Liam, jesteś cały mokry! - krzyknęłam i zwinnym ruchem chwyciłam jego dłoń wciągając go do środka. Nie ukrywam, że ogromnie ucieszyłam się na jego widok.
- Moglibyśmy porozmawiac. - dodał poważnie i posłał mi...hymm...spojrzenie.
- Jasne! Ale najpierw chodź się osuszyc. - odparłam i pociągnęłam go za sobą na górę. Milczał. Nie lubię kiedy milczy. Tzn. nie ma w tym nic złego jeśli wiem, że nie jest na mnie wkurzony. Weszliśmy do mojego pokoju, usadowiłam chłopaka na łóżku.
- Rozbieraj się! - rozkazałam a Payne spojrzał na mnie rozbawiony, jednak starał się zachowac powagę. - No co się tak patrzysz? Przecież Cię nie zgwałcę!
- Wiesz nie jestem pewny czego mogę się po Tobie spodziewac. - uśmiechnął się do mnie. Tak, UŚMIECHNĄŁ SIĘ, czyli nie jest tragicznie. A ja wywróciłam oczami i do niego podeszłam.
- Ręce do góry! - powiedziałam gdy stanęłam przed nim.
- Co?
- No już! - chłopak posłusznie wykonał polecenie a ja chwyciłam jego mokrą koszulkę i pociągnęłam do góry, tym samym odsłaniając jego klatkę piersiową. Rzuciłam ją na krzesło, przeczesałam dłonią jego zmierzwione włosy i delikatnie się uśmiechnęłam. - Ze spodniami chyba dasz sobie radę sam. - posłalam mu zadziorne spojrzenie i skierowałam się do łazienki w poszukiwaniu ręcznika. Gdy wyszłam Liam siedział już w samych bokserkach. Mrr.
-A teraz... okryj się kocykiem... żebyś mi się nie przeziębił. - powiedziałam milutko, delikatnie opatulając go miękkim materiałem. Payne przyglądał mi się z zaciekawieniem. Po chwili wskoczyłam na łóżko, uklęknęłam za Liamkiem i zaczęłam wycierac jego przemokniętą czuprynę w bialutki ręczniczek. Ostrożnie wytarłam ociekające wodą końcówki brązowych włosków, a następnie zajęłam się masowaniem jego głowy. Nadal milczał, jakby był zupełnie obojętny na wszystko co dzieje się wokół niego.
- Chciałeś porozmawiac. - Szepnęłam nachylając się do jego ucha i oplatając ręce wokół szyi. Momentalnie uderzył mnie jego zapach, ohh tak bardzo chciałam go pocałowac, albo chociaż czule przytulic, ale bezpieczniej było najpierw wyjaśnic wszystkie niejasności.
- Tak. Julka...ja...
- Poczekaj. - usiadłam po turecku obok niego, tak blisko jak tylko mogłam – Pozwól, że ja zacznę... - subtelnym ruchem złączyłam nasze dłonie razem. Liam uśmiechnął się pod nosem i skinął głową. - a więc...po pierwsze przepraszam, że Ci właśnie przerwałam, bo wiem, że tego nie znosisz, zresztą tak jak ja. Po drugie przepraszam za to, że nie poczekałam na Ciebie przedwczoraj, ale coś mi wypadło, wybacz... - mówiąc to potarłam kciukiem wierzch jego dłoni.
- Wiem, Zayn mi powiedział. - odparł spokojnie a ja kontynuowałam swoją wypowiedź.
- Po trzecie i to chyba będzie najdłuższe...przepraszam za moje zachowanie, nie powinnam była tak na Ciebie naskakiwac, przecież dobrze wiem, że się martwisz a ja zgrywam wielce poszkodowaną, przepraszam. Przepraszam, że nazwałam Cię bachorem, o ile dobrze pamiętam. Wiesz, że wcale tak nie myślę, jesteś najmądrzejszym i najbardziej odpwiedzialnym chłopakiem jakiego znam. Przepraszam też za to, że jestem wredna i unoszę się dumą, i nie liczę się z innymi i jestem egoistką i....
- Julka, ej! Skończ już, przecież wiesz, że wcale tak nie jest. - czule pogładził mój policzek.
- Nie prawda, bo jest...
- Cśśśśiiii...teraz moja kolej – posłał mi ciepły uśmiech – Przepraszam, że byłem wredny dla Zayna, po prostu chyba nie byłem gotowy na pogodzenie się z tą sytuacją. Przy okazji powiem Ci, że już z nim o tym rozmawiałem i wszystko jest okej. Przepraszam, że się uniosłem i wyszło jak wyszło. Przepraszam, że poświęciłem tak wiele uwagi Chole kiedy powinienem był nosic Cię na rękach, ale nie potrafiłem jej wygonic. Przepraszm, że jestem takim dzieciakiem i nie potrafię w prost przyznac się do winy. Przepraszam. Przepraszam za wszystko co kiedykolwiek zrobiłem lub powiedziałem, naprawdę. - skończył swój monolog. Delikatnie chwycił w dłonie moją twarz i złożył na ustach niezwykle czuły pocałunek, który oczywiście odwzajemniłam.
- Haha jesteśmy mistrzami przeprosin – zaśmiałam się.
- Zdecydowanie – odparło moje kochanie. - Skarbie...muszę Ci jeszcze o czymś powiedziec. - dodał z poważną miną.
- Ohhoo coś czuję, że to nie będzie miła wiadomośc. Co się stało?
- Tylko nie bądź zła, że dowiadujesz się o tym jako ostatnia z naszych dziewczyn. Chciałem powiedziec Ci wcześniej, a Rosie dowiedziała się przez przypadek i … - mówił wyraźnie zakłopotany i zdenerwowany.
- Liam do rzeczy. - powiedziałam spokojnie.
- Widzisz na początku października zaczyna się nasza trasa koncertowa. Co oznacza, że nie będzie mnie przez ...jakiś czas. - posmutniał.
- Jak długo? - zapytałam.
- Pół roku. - odparł z żalem w głosie. - z krótkimi przerwami. - w pokoju zapanowała cisza. Było mi przykro, że wyjadą na tak długo. Jesteśmy ze sobą właściwie 12 dni (+ 4 godziny 25 minut i ...13,14,15...sekund, ale kto by to liczył :p) znamy się w prawdzie dłużej ale nie wystarczająco długo, a zostaną nam tylko nie całe dwa miesiące na poznanie się lepiej. Potem będzimy mogli kontaktowac się jednynie telefonicznie czy przez internet ale to nie to samo. Liam był widocznie zmartwiony, oparł łokcie na kolanach i schował twarz w dłoniach. Wiedziałam, że bije się z myślami i potrzebuje teraz mojego wsparcia.
- Spokojnie. Jakoś przeżyjemy! - powiedziałam poprawiając kocyk, który lekko osunął się z jego ramienia. - Przecież to nie koniec świata, są różne środki komunikacji, damy radę! - mój chłopak uśmiechnął się delikatnie.
- Nie spodziewałem się takiej reakcji. - odparł nagle a ja posłałam mu moje słynne pytające spojrzenie. - No wiesz przewidywałem raczej napady histerii, płaczu, krzyk albo foch forever ale...Ty jesteś nadzwyczaj spokojna.
- No teraz powinnam się obrazic, bo naprawdę uważasz mnie za jakąś histeryczkę, ale doceniam to, że jesteś wobec mnie szczery...i to do bólu.
- Oj przecież wiesz o co mi chodziło.
- Mam nadzieję. Liam...nie wiem jak na takie wieści reagowały Twoje poprzednie dziewczyny i nie wiem też dlaczego spodziewałeś się takiej reakcji z mojej strony, ale ja doskonale rozumiem na czym polega Twoja praca i jestem świadoma tego, że często nie będzie Cię przy mnie. Gdyby było inaczej nie pisałabym się na to. Ale zauważ, że nadal tu z Tobą siedzę, nie wybiegłam trzaskając drzwiami.
- Wiem, że wiesz.- chwycił moją dłoń i spojrzał głęboko w oczy, a ja poczułam mrowienie w brzuchu. -Mam tylko nadzieję, że nie zostałaś tu dlatego, że to Twój dom. - zasmiał się - Ale tu chyba chodzi o mnie. Po prostu nie potrafię wytrzymac bez Ciebie jednego dnia, więc jak mam przetrawc pół roku?
- Z przerwami! - uśmiechnęłam się szeroko. - zobaczymy się co jakiś czas. Poza tym zostały nam jeszcze dwa miesiące. Co ma być to będzie Liam. Po co martwic się na zapas.
- Oh dlaczego musisz być taka mądra? - zapytał z udawanym wyrzutem, a ja posłałam mu buziaka.
Na dworze nadal lało jak z cebra, od czasu do czasu dało się usłyszec jakiś grzmot i dostrzec rozświetlające niebo pioruny. W pomieszczeniu znów zapanowała cisza, słychac było jedynie dudniące w szyby krople deszczu i szalejący na dworze wiatr. Wlazłam Liamowi na kolana i wtuliłam się w zagłębienie jego szyi. Chłopak objął mnie ramieniem i szczelnie opatulił nas oboje kocykiem. Niby zwyczajny moment, ale dla mnie wydał się magiczny. Ta cisza między nami dała upust emocjom, a może wręcz przeciwnie zrodziła nowe emocje. Tysiące myśli zajmowało moją głowę. Właściwie jasno wyraziłam swoje zdanie w sprawie ich wyjazdu, ale teraz nagle doszło do mnie, że się boję, boję się, że go stracę... Oplotłam ręce wokół jego szyi i mocno ścisnęłam gdy uświadomiłam sobie jak bardzo będzie mi go brakowało...
- och … - westchnęłam a Liam skierował na mnie swoje zaciekawione spojrzenie – chyba powinnam dac Ci coś do ubrania.
- A co nie podobam Ci się w tej wersji? - zabawnie pokiwał brwiami i przewrócił nas na łóżko, tym samym zrzucając z siebie kocyk.
- Hymm no właśnie mi się podobasz i to jest ten problem – zaśmiałam się.
- Nie sądzę, żeby to był problem – posłał mi ten swój zarozumiały uśmieszek i złożył na moich ustach soczysty pocałunek, który z każdą sekundą stawał się coraz bardziej namiętny. Podczas gdy nasze języki toczyły zaciętą walkę, dłoń Liama wędrowała po moim udzie w dół i w górę od czasu do czasu zataczjac kręgi. Natomiast opuszki moich palców delikatnie stąpały to po plecach, to po brzuchu chłopaka...
Nagle w pokoju rozległ się dźwięk otwieranych drzwi.
- Hej siostrrr... - wydarł się Maciek a my z Liamem jak na zawołanie oderwaliśmy się od siebie. - Sorry...nie chciałem przeszkodzic. - dodał skrępowany.
- Ooo Maciek! Co Ty tu robisz?
- No nie wiem Julka, mieszkam? - uniósł jedną brew i zaśmiał się pod nosem.
- Och no wiesz o co mi chodzi – westchnęłam, a Liam zaczął się śmiac. Nie wiem co go tak rozbawiło, pewnie moje zakłopotanie, ale nie często brat przyłapuje mnie z pół-nagim chłopakiem. Więc czuję się zawstydzona. - A Ty się nie śmiej! - dodałam i oczywiście szturchnęłam pana Payne'a, gdyż nie mogłam się powstrzymac.
- Nie no jeszcze raz was przepraszam, po prostu chciałem sprawdzic po pierwsze czy zamknęłaś okna a po drugie czy czasem nie zwijasz się ze strachu pod kołdrą. Ale widzę, że okna zamknięte a Ty... jeszcze nie pod kołdrą. - zaśmiał się głośniej.
- Przecież wiesz, że nie boję się burzy! A czy Ty nie powinieneś teraz pilnowac swojej Fiony Ogrze? - zapytałam z przekąsem.
- Właśnie od niej wróciłem i ma się dobrze, więc postanowiłem przyjśc do mojej małej ogrzycy. Ale dziękuję, że pytasz. - posłał mi swój zawadiacki uśmieszek.
- Spadaj czubie!
- Cześc Liam! Właściwie to się z Tobą nie przywitałem. Co tam u Ciebie stary? - powiedział Makowski, siadając na moim łóżku.
- No tak, teraz będziesz mnie ignorował! Och co ja się z Tobą mam! - wtrąciłam się.
- Też Cię kocham! - odparł Maciuś robiąc dzióbek w moją stronę. - To co tam Payne?
- W porządku. Lepiej mów jak tam ta Twoja dziewczyna! Jak ona ma na imię? I w ogóle jaka jest? - zapytał Liam z zaciekawieniem
- Kim. I jest...hymm...piękna, mądra, wesoła, uśmiechnięta, urocza...
- Okej...rozumiem. Nieźle Cię wzięło stary. - zaśmiał się Payne.
- Taa, tak troszeczkę. Ale...ach słuchaj pogadamy o tym innym razem okej, bo umówiłem się Dave'em.
- Z kim? - zapytałam zdziwiona – zresztą nie ważne, ale Maciuś pożycz Liamowi jakieś ubranie proszę?
- Jasne. Chodź Payne, znajdziemy Ci jakieś zabójcze wdzianko. - zwrócił się do mojego chłopaka i wyszli razem z pokoju. Dzwinie się zachowuje ten mój brat, za każdym razem gdy ktoś poruszy temat jego dziewczyny...ucieka. No po prostu ucieka.


       Po krótkiej chwili Payne wrócił do mojego pokoju, ubrany w jakieś jeansy i bluzę mojego brata.
- Wyszedł? - zapytałam. Liam skinął głową. - Powiedział Ci coś jeszcze?
- Nie, nic nie mówił. Julka...nie mieszaj się do tego. - mówił jakby chciał mnie ostrzec.
- Wiem, że nie powinnam ale niepokoi mnie jego zachowanie. Nie mówiąc już o tym jak zobaczył Rosie. Próbowałam coś z niego wyciagnąc, ale ten osioł nie chce mi nic powiedziec.
- Jak będzie chciał to Ci powie. To jego życie i jego sprawy, nie możesz ciągle się wtrącac! - podniósł ton swojego głosu. Zamilkłam, siedziałam spokojnie i na niego patrzyłam. - Posłuchaj...wiem, że bardzo chciałabyś się dowiedziec, ale daj mu czas, niech poukłada sobie wszystko a gdy poczuje taką potrzebę na pewno z Tobą o tym porozmawia.
- Może masz racje, ale...
- Nie ma żadnego ale. I błagam Cię nie prowadź żadnego śledztwa – powiedział błagalnie – bo będę musiał spędzac z Tobą 24 godziny na dobę, żeby Cię pilnowac. - posłał mi ciepły uśmiech.
- No dobrze – westchnęłam – ale robię to tylko dla Ciebie, bo chyba skończyłbyś w wariatkowie. - uśmiechnęłam się. - Chodź na dół, wypijemy ciepłą herbatkę. - wstałam z miejsca, podeszłam do Li i chwyciłam jego dłoń. A następnie powędrowaliśmy na dół.

    Weszliśmy do kuchni, zapaliłam światło gdyż w całym domu panowała ciemnośc, a wszystko przez pogodę panującą na zewnątrz. Włączyłam radio. Zawsze to robię gdy wchodzę do tego pomieszczenia, muzyka pozwala mi się odstresowac, zapomniec o pewnych sytuacjach i skupic się na przgotowywaniu posiłków. Nalałam wody do czajnika i wstawiłam ją na gaz. Po czym zajęłam miejsce przy stole naprzeciwko Liama, który zasiadł tam wcześniej. I zapadła cisza...co było bardzo dziwne i krępujące zarazem. W tle leciała piosenka James'a Artuhr'a ,,Impossible”, a ja zastanawiałam się co powinnam zrobic. Zazwyczaj mamy wiele wspólnych tematów do rozmów a dzisiaj co? Chyba nie zdążyliśmy się sobą znudzic przez te 12 dni?
- Liam? - zaczęłam niepewnie – jesteś dzisiaj bardzo milczący, coś nie tak?
- Nie, nie, jestem po prostu...zamyślony, przepraszam.
- Nie przepraszaj...
- Kim jest Benia? - zapytał nagle, a jego głos przybrał zdecydowany ton.
- Co? - zaskoczyło mnie jego pytanie, nie miałam pojęcia co mam odpowiedziec, zwłaszcza, że Benia nie istnieje...
- Zayn powiedział mi wtedy, że dostałaś wiadomośc...od Beni i wybiegłaś jak poparzona. To koleżanka z polski? Czy po prostu wymyśliłaś to żeby go uspokoic? - zamurowało mnie, czyżby Liam coś podejrzewał? Czajnik zaczął gwizdac ale usłyszałam go dopiero po chwili. Bez słowa wstałam i wyłączyłam to utrojstwo. Stanęłam przy kuchennych szafkach i wpatrywałam się w podłogę.
- Cóż... to...skomplikowane, widzisz... - jąkałam się. Chciałam mu powiedziec, za bardzo mi na nim zależy, żeby go ciągle okłamywac. Usłyszałam dźwięk telefonu. Zadrżałam. Wyciągnęłam go z kieszeni i odczytałam wiadomośc, która brzmiała :

,,Jeszcze jedno słowo a....pożałujesz SUKO. Mogę bez problemu zniszczyc Twój związek. Nie boisz się? A powinnaś!!!”

     Oczywiście rozejrzałam się dookoła jak to miałam w zwyczaju, po otrzymaniu wiadomości tego typu. Payne widząc moją reakcję, wstał z miejsca i podszedł do mnie.
- Julka...jesteś zdenerwowana – stwierdził fakt i delikatnie otulił mnie ramionami.
- Chciałabym Ci powiedziec...naprawdę, ale obiecałam komuś...proszę, zrozum mnie. Obiecuję, że gdy nadejdzie właściwy moment wszystko Ci wytłumaczę. - mówiłam wręcz błagalnym tonem, starałam się ostrożnie dobierac słowa, żeby nie wywołac niepotrzebnej kłótni.
- Spokojnie, rozumiem. - chwycił moją twarz w dłonie i spojrzał głęboko w oczy. - po prostu chciałem wiedziec czy wszystko w porzadku. Zayn też zmartwił się Twoim zachowaniem.
- Zrobię herbaty. - odparłam szybko i wspięłam się na palce aby wyciągnąc szklanki z górnej szafki. Nagle poczułam dłonie Liama na moim brzuchu, co zignorowałam. Postwaiłam dwie duże szklanki na blacie, wyciągnęłam herbatę i …
Nie mogłam skupic się na wykonywaniu dalszych czynności, pownieważ mój chłopak obdarzał pocałunkami moją szyję. Delikatnym aczkolwiek stanowczym ruchem odwrócił mnie w swoją stronę i przyparł do kuchennej szafki. Po czym złączył nasze wargi w namiętnym pocałunku. Dłonie Liama były wszędzie, jednak jego dotyk był przyjemny. Jego usta ponownie zaczęły dotykac mojej szyi a ja wtuliłam się w ciało chłopaka. Czułam jego ciepło, bicie serca i przyśpieszony oddech. Wszystko działo się tak szybko Subtelnym ruchem rozpiął zamek mojej bluzy, pod którą miałam jedynie czarny, koronkowy stanik, delikatnie ją odchylił i zaczął obdarowywac pocałunkami mój dekold...Właśnie w tym momencie wrócił do mnie rozum i zdałam sobie sprawę, że nie jestem gotowa na taki obrót sprawy...
- Liam...- jęknęłam i chwyciłam dłoń chłopaka, która znajdowała się na moim pośladku i splotłam nasze palce razem. Spojrzał na mnie...nadal był blisko. Przez chwilę patrzyłam mu w oczy nie wiedząc co powiedziec.
- Rozumiem. - uśmiechnął się i cmoknął mnie w policzek. Nadal na niego patrzyłam ale tym razem nie miałam w oczach tego strachu i niepewności ale radośc. Ucieszyłam się, że zrozumiał i nawet nie wyglądał na bardzo zawiedzionego. Pomimo podobnej scenerii tym razem sprawy potoczyły się zupełnie inaczej i teraz już byłam pewna, że dokonałam właściwego wyboru.
- Dziękuję – wyszeptałam i wtuliłam się w niego. Jednak Liam odsunął mnie od siebie i ostrożnie zapiął zamek bluzy, którą miałam na sobie jakby nie chciał mnie przestraszyc i posłał mi spojrzenie mówiące ,,nie jestem napalonym samcem, przy mnie możesz czuc się bezpiecznie”
- To co robimy tą herbatkę? - zapytał puszczając do mnie oczko, a ja skinęłam głową i nadal się w niego wpatrywałam z bananem na twarzy jak zabiera się za przygotowywanie napojów. Po głowie chodziły mi trzy słowa ,,Mój cudowny facet”.
Siedzieliśmy w salonie i pierwszy raz nie oglądaliśmy filmu, za to rozmawialiśmy. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Liam opowiadał mi o pracy nad teledyskiem do ,,Best Song Ever” jednak nie chciał zdradzic żadnych szczegółów. Musiałam zadowolic się ogólnikami typu ,,to będzie nasz najlepszy teledysk” albo ,,bedziesz zaskoczona gdy to zobaczysz”. Ehh nienawidzę gdy ludzie nie mówią mi wszystkiego. Co za ironia, ja robię dokładnie to samo. Ale nie ważne, muszę przestac o tym myslec. Skupic się na ważniejszych sprawach, może to z czasem ustanie. Teraz najważniejszy jest mój związek z Liamem i nie pozwolę żeby jakiś tam Ben go zniszczył...
- No ale nie możesz powiedziec mi nic więcej? - zapytałam próbując wyciągnąc z niego jakiekolwiek informacje.
- Nie. - odparł i posłał mi ten cwaniacki uśmieszek, achh nie znoszę go a zarazem uwielbiam.
- Boże! Liam jaki Ty jesteś upary.
- Mam to po Tobie. - na te słowa oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Od razu wyobraziłam sobie siebie jako kobietę po 40 i Liama jako mojego syna i powiem wam, że to było... dziwneeee.
Nagle usłyszeliśmy otwierające się drzwi od domu i stukot obcasów. Oczywiście była to moja mama, która właśnie wróciła z pracy.
- Hallo?! Jest tu ktoś?! - rozległo się wołanie mamy – od razu mówię, że słysząłam głosy, więc nic się przede mną nie ukryje. - wstaliśmy z miejsca i poszlismy do przedpokoju gdzie mama powiesiła swój płaszcz na wieszaku i chwyciła w dłonie dwie przepełnione po brzegi torby z zakupami. Nie wyglądały one na lekkie.
- Cześc mamuś! - przywitałam się z rodzicielką.
- Dzień dobry! - powiedział Liam.
- Ooo dzień dobry! Co za miła niespodzianka. Ty musisz być Liam, zgadza się?
- Tak, tak, jestem Liam miło mi panią poznac. - odparł – może...pomogę pani z tymi torbami, muszą być strasznie ciężkie. - dodał, gdy zobaczył jak moja mama dźwiga zakupy i natychmiast podbiegł do niej i przeją te ciężary.
- Ooo dziękuję Ci bardzo. - uśmiechnęła się i posłała mi spojrznie typu ,,niezły ten Twój chłopak” na co ja zaśmiałam się pod nosem. - ach ta pogoda dzisiaj jest paskudna! - westchęła mama.
- Zgadzam się, nawet jak na Londyn. - powiedział Liam.
- Całe szczęście miałam ze sobą parasolkę, bo coś czułam,że długo nie może być tak ładnie.
- Ach mumuś Ty i ta Twoja telepatia. - zaśmiałam się. Ruszyliśmy w stronę kuchni. Ja szłam na czele, za mną mama a na końcu Liam, który dzielnie dźwigał torby z zakupami. Cos mi się wydaje, że ma już u mojej mamy +100 punktów za grzecznośc :p
- a więc... Liam... - odezwała się moja rodzicielka gdy dotarlismy do celu. - Ty śpiewasz w tym zespole prawda? Jak wy się tam nazywacie?
- Tak, One Direction to my. - odpowiedział chłopak uśmiechając się delikatnie.
- Niestety muszę się przyznac do tego, że niewiele o was wiem. Może coś obiło mi się o uszy, ale rozumiesz...nie ten wiek. - zaśmiała się jakby to było mega zabawne, Liam również się zaśmiał przez grzecznośc jak mniemam. - poza tym Julka nigdy was nie słuchała, a ja najczęściej sugeruję się jej gustem muzycznym.
- Och po prostu Julka jeszcze nie wiedziała co dobre. - odparł Liam i posłał mi cwaniacki uśmiech.
Wypraszam sobie! Moim skromnym zdaniem mam bardzo dobry gust muzyczny. Przepraszam, że akurat wasze kawałki do mnie nie docierają. - odpowiedziałam z oburzeniem. Nieświadomie mój głos przybrał lekko arogancki ton.
- Właściwie – ciągnęła mama – o Tobie Liam też nie wiem zbyt wiele, Julka nie często o Tobie wspomina... - urwała gdyż skierowałam na nią swój wzrok, który mówił ,,błagam, nie kończ tego zdania” - a więc może...zostaniesz i zjesz z nami kolację co Ty na to? Zrozum chciałabym wiedziec z kim spotyka się moja córka.
- Z wielką chęcią, jednak dzisiaj nie mogę, mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Więc powinienem już się zbierac. Może innym razem. - uśmiechnął się uroczo na koniec. Nie byłam zachwycona jego odpowiedzią, od razu pomyślałam, że jest na mnie zły, że nic nie mówiłam o nim rodzicom, ale tak wyszło po prostu.
- No trudno. Ale pamiętaj, że możesz wpaśc kiedy zechcesz.
- Dziękuję bardzo pani Makowska. - odpowiedział uprzejmie i mało co nie połamał sobie języka na słowie ,,Makowska” haha brzmiało to dośc zabawnie. - w takim razie będę już leciał. Do widzenia. - dodał i powoli skierował się do wyjścia.
- Liam czekaj! - krzyknęłam a chłopak odwrócił się w moją stronę – odprowadzę Cię z parasolem, żebyś mi ponownie nie zmukł. - nie odpowiedział ale poczekał na mnie co oznaczało, że zgadza się na moją propozycje.
Skierowaliśmy się do korytarza gdzie szybciutko ubrałam pierwsze lepsze buty, chwyciłam w rękę parasol i już mogliśmy wychodzic...

- właściwie dlaczego Ty mnie odprowadzasz? We wszystkich normalnych związkach zazwyczaj to facet odprowadza swoją dziewczynę do domu. - zapytał Liam gdy byliśmy już na zewnątrz i w dosłownie ślimaczym tępie przemierzaliśmy drogę do domu chłopaków.
- Och kochanie, nasz związek nie jest normalny i nigdy nie będzie. - odparłam i chwyciłam go pod ramię, w tym samym czasie wręczając mu do ręki parasol. Stwierdziłam, że jest wyższy więc to on powinien go nieśc.
- Czy to źle?
- Nie, zdecydowanie nie. - uśmiechnęłam się delikatnie. Liam patrzył przed siebie, wiedziałam, że intensywnie o czymś myśli. - przepraszam Cię za moją mamę – powiedziałam – ona czasem...mówi zbyt wiele.
- Nie masz za co przepraszac, Twoja mama jest bardzo miła. - odparł zupełnie normalnym tonem.
- Tak ale... wiesz, że to nie tak, że nie chciałam jej o Tobie opowiadac, prawda? Zwyczajnie nie miałyśmy czasu żeby porozmawiac ze sobą o tym wszystkim.
- Oczywiście, że wiem. Julka, nawet mi to przez myśl nie przeszło. - chwycił mnie w pasie i lekko do siebie przycisnął jakby chciał mi dodac otuchy.
- Całe szczęście! Już się bałam, że pomyślisz, że się Ciebie wstydzę czy coś. A przecież wiesz, że tak nie jest.
- Wiem. - odpowiedział krótko i pocałował mnie w policzkek. Doszliśmy pod dom chłopców. Zatrzymaliśmy się przy drzwiach i staliśmy tak przez moment patrząc się na siebie.
- Chyba dotarliśmy do celu – powiedziałam uśmiechając się do chłopaka.
- Tak dotarliśmy – odparł bez przekonania. Od kilku dni jest ciągle zmayślony, po prostu chodzi z głową w chmurach i nie mam pojęcia co się dzieje.
- Wszystko w … porządku? - zapytałam niepewnie, a w odpowiedzi dostałam skinienie głową. - widzę, że coś Cię gryzie – dodałam i prawą dłonią chwyciłam go w pasie. - więc... - skierowałam na niego swój podejrzliwy wzrok.
- Więc.... - przeciągnął – jest jeszcze coś co muszę Ci powiedziec. - mówiąc te słowa wydał mi się bardzo poważny, aż za bardzo. Szczerze powiedziawszy trochę się wystraszyłam, gdyż nie wiedziałam jakie szokujące wieści mogę usłyszec za chwilę.
- A więc zamieniam się w słuch. - starałam się nie dac po sobie poznac, że się denerwuję. Cóż nie jestem genialną aktorką ale widocznie najgorszą też nie, bo udało mi się zachowac pozorny spokój.
- Yyymm dobrze...eee... nie bardzo wiem od czego zacząc.... Julka, ja... wiem, że jesteśmy razem dośc krótko, ale znamy się już trochę dłużej i...mam nadzieję, że to nie jest za szybko, nie chciałbym żebyś pomyślała, że rzucam słowa na wiatr albo, że wyznawanie pewnych rzeczy przychodzi mi zbyt łatwo, przez co jestem nie stały w uczuciach, bo to nie prawda. Po prostu nie potrafię tego dusic w sobie dłużej, to jest zbyt trudne, nie umiem udawac, rozumiesz prawda? - zrobił pauzę i spojrzał mi głęboko w oczy.
- Do rzeczy Liam! - powiedziałam trochę zbyt dosadnie ale już nie mogłam zatuszowac kłębiących się we mnie emocji.
- Kocham Cię, Julka! - gdy usłyszałam te słowa kamień spadł mi z serca, a w moich oczach pojawiły się łzy szczęścia. - Kocham Cię jak nigdy nikogo.
- Ochh Liam, chciałam to powiedziec pierwsza. - westchnęłam i uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił ten uśmiech. - Ja też Cię kocham, głupku. - uwiesiłam się na jego szyi i ścisnęłam tak mocno, że ciężko było mu oddychac, ale nie protestował. Chwycił mnie a talii i złączył nasze usta razem.
- Ekhmm – usłyszeliśmy nagle i odruchowo spojrzeliśmy w kierunku drzwi – Co to ma być ja się pytam? - Lou patrzył na nas z miną surowego rodzica a zza jego pleców wystawały jeszcze dwie głowy.
- O której to się wraca do domu co? - dodał Zayn podejrzliwym tonem.
- Och Julka deprawujesz nam tatuśka. - westchnął Niall.
- Przestańcie, wcale nie jest tak późno – zwróciłam się do tych trzech czubków.
- Hymm zależy dla kogo. - odparł Lou udając oburzenie.
- Oj dajcie jej spokój. - powiedział Liam. - to nie jej wina, że przy niej nie liczy się czas.
- Poza tym chłopcy Liam był cały czas pod moją opieką. - odparłam jakby to był najlepszy argument pod słońcem.
- Myślę, że tym razem możemy jej wybaczyc. - dodał Zayn i posłał mi szeroki uśmiech.
- Ja też tak myślę Zayn. - uśmiechnęłam się do niego. - Dobra czuby, ja spadam, zajdę na chwilkę do Rosie. - pomachałam chłopcom a oni ładnie mi odmachali.
- Pa kochanie. - powiedział Li i jeszcze raz przycisnął mnie do siebie i podarował soczystego buziaka, na co reszta towarzystwa zareagowała zbiorowym jękiem.
- Oj cicho! - zaśmiałam się – jak coś wam się nie podoba, wystarczy zamknąc drzwi. - dodałam a oni przystosowali się do mojej rady. Jeszcze przez krótką chwilę staliśmy pod ich domem. I nie powiem było bardzo miło :D


         Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy i musielśmy się rozstac.
Poszłam więc do Rozalci, chciałam z nia trochę porozmawiac. Ostatnio nie spotykamy się często.

___________________________________________________________________
                                         ________________________________
Tadammm!!! W końcu jest! Stwierdzam, że strasznie....jakby to określic.... smętny ten rozdział haha ale mam nadzieję, że to tylko moje spostrzeżenia :D Czekam na wasze opinie.
                                                                                                                   Paula ;)